Gadał wczoraj do nas z ekranu a po Wiadomościach Zbigniew Ziobro, i choć słaby oratorsko to był występ, to uwiarygodnił nim już to zawarty sojusz. No w sumie to po to głównie wystąpił. Mnie zaś przywlekło tu dziś pytanie, które mu w trakcie zadano - jak to jest, że w tych sądach nadal tak się wszystko wlecze? Z punktu widzenia kierownika żadna to dla mnie tajemnica, że nic się nie zmieni póki nie przyjdą nowe zwyczaje, a zwyczaje to ludzie - lecz łatwo powiedzieć co innego zrobić.

Owszem, są i złe procedury a i prawnicy, którzy potrafią tak na nich żerować, że prosta sprawa ciągniona latami nabija im kabzę jak temu Żydowi z kawału, co to na jednej sprawie, nieopacznie zamkniętej przez syna, wykształcił gromadę dzieci. Niemniej bez wymiany kadry, bez tego pierwszego kroku - mówiąc brzydko - dupa zbita. Niecały przecież miesiąc temu rwała włosy z głowy znajoma, że od roku chce scalić po rodzinie grunta a nie może, bo gdy odwlekając kolejne terminy w końcu wydano werdykt, nie zgadzał się żaden numer działki. Gdy poszła do sądu z "reklamacją" (bo tak jej się zwyczajnie wydawało, że system na głowie stanie by zmyć z siebie tę hańbę) - znów zaczęły mijać tygodnie. A gdy poszła do kancelarii, tym razem by tam robić aferę, a po otrzymaniu informacji, że termin wydania sprostowania zależy od sędziego, żądała z nim widzenia - zderzyła się ze ścianą. Uwaga!... "Nie ma zgody proszę pani, bo to byłoby uderzenie w jego niezawisłość.". O rzesz ty.
Tak to się Moi Państwo prezentuje w praniu. I choć wiem, że niejeden Czytelnik poda mi tu zaraz przykład lepszy, to potwierdzi tak tylko tezę, że bez wyrzucenia stonki żerującej na tkance naszej państwowości nic absolutnie się nie zmieni. Przypomniała mi się jeszcze opowieść innej znajomej, tym razem sprzed paru lat więc przytoczę ją tak tak na popicie, która kuła zaciekle do egzaminu gdy syn sędziny miał taki tylko kłopot czy iść na sędziego czy radcę prawnego. Znajomej się udało, została aplikantem sędziowskim, a rok później poszła na radcę dostawszy jasny komunikat, że może być owszem aplikantem, owszem długimi latami. Dość przykładów, wróćmy do meritum.


Napadł mnie więc w tym trudnym temacie wujek, jakoby Ziobro nic nie robi, że on będąc na jego miejscu całą tę bandę sędziowską upchał by w jednej celi, a tych co by się nie zmieścili wyrzuciłby na zbity pysk. Wujek mój to jest człowiek prostolinijny, jak i ja Podlasiak, o dobry sercu acz w gorącej jak widać wodzie kąpany. Ja gdzieś tam głęboko w sercu także chowam gniew i podobną jak on potrzebę, ale i przekonanie, że gdyby Ziobro wykonał ten szybki plan, mokra plama by z tego rządu nie została. On wciąż trwa i ma się całkiem dobrze, tylko dlatego, że działa w obrębie napisanego prawa, i żadna komisarz czy inna cholera, podskakuje jak pchła a nie ma się czego chwycić. Ale gdy mnie mimo tych wyjaśnień coraz mocniej wuj przyciskał do ściany - zajrzałem do Konstytucji, ciekaw, co też kryje za pazuchą. Oj, cierpkie tam znalazłem słowa, przez które wuj mój cichł w swym zapale z każdym zdaniem, by w końcu wpaść w zadumę, którą przyjąć musiałem jako jego ostateczną w tym temacie kapitulację.
Jest bowiem, po pierwsze, w Konstytucji taki zapis, że sędziów powołuje prezydent, z grona kandydatów przedstawionych mu przez Krajową Radę Sądowniczą. Co należy sobie tłumaczyć tak, że przez wszystkie minione lata nadludzie z KRS kładli kolejnym prezydentom listę tzw. "swoich", a ci to klepali, obsadzając sukcesywnie i na lata cały system wybrańcami, zarazem potomkami. To myślę rozwiewa, raz na zawsze, wszelkie wątpliwości o zasadność prowadzenie tak zaciętego boju o tę Radę, wszak to była walka; dla jednych o sens wprowadzania reform, dla drugich o byt całych pokoleń, bitwa o rurę zasilającą Czajkę.... wróć! ... o rurę zasilającą opanowany przez nich system. Mógłby oczywiście taki prezydent (reprezentant wybieralny) wstrzymywać się z nominacjami dla przedkładanych mu kandydatów (reprezentantów samowybieralnych), ale czy miałoby to jaki wpływ na poprawę pracy tego środowiska? Wręcz przeciwnie. To tyle jak idzie o nominacje.
Bo błysnęła nagle w oczach wuja nadzieja, że może jest w takim razie w Konstytucji jaki równie mocny zapis na mocy którego można by ich zaraz odprawić - wszak jest na tą okoliczność parę linijek choćby w Kodeks Pracy, co to nas przecież wszystkich obowiązuje. A gdzie tam! I w tym zakresie tłuste misie o wszystko zadbały. Jest tam zatem zapis, krótki a jednoznaczny by nikt w tym względzie wątpliwości nie miał: "Sędziowie są nieusuwalni"(art. 180 ust. 1). Koniec kropka, wypad z baru. Próbował bronić przez chwilę wujek pola i w tym względzie, wszak trąbiły swego czasu media o sędziach co to im się banknot czy pendrive przykleił do ręki ale i tu się srogo rozczarował: "Sędzia nie może być, bez uprzedniej zgody sądu określonego w ustawie, pociągnięty do odpowiedzialności karnej ani pozbawiony wolności. Sędzia nie może być zatrzymany lub aresztowany, z wyjątkiem ujęcia go na gorącym uczynku przestępstwa, jeżeli jego zatrzymanie jest niezbędne do zapewnienia prawidłowego toku postępowania." (art. 181). Istna afera! Bo już nawet nie o to łapanie za rozgrzaną rączkę chodzi, wszak takich fajtłap akurat jest mało, ale o to jedno słówko - przestępstwo - bo to by znaczyło, że w takim układzie Kodeks wykroczeń ich jakby nie dotyczy. A mamy tam kary za bezczeszczenie godła, za noszenie noży i broni z zamiarem użycia, za prowadzenie zbiórek ale i działalności gospodarczej bez rejestracji i koncesji, za dużo by wyliczać. Niemniej dreszczem myśl złowroga przeszywa, iżby kto sędziego z nożem nad martwym ciałem złapał, to i tu mu bractwo przyjedzie z odsieczą, a jeszcze w pysk Konstytucją przyłoży: "O zatrzymaniu niezwłocznie powiadamia się prezesa właściwego miejscowo sądu, który może nakazać natychmiastowe zwolnienie zatrzymanego." (art. 181 c.d.). Takie to miesiączki.
Wujek długo jeszcze potem wpatrywał się w okno, tak mu tak gadka pogląd na sprawy odwróciła, lecz ja z niej wyszedłem pełen nadziei. Jest bowiem z Konstytucji i taki zapis, takie światełko w tunelu co szepcze miłą pieśń do ucha, że w razie zmiany granic okręgów sądowych wolno sędziego przenieść w stan spoczynku.
I ja bym do tego dzieła Pana Ziobrę gorąco zachęcał, żeby on te okręgi jak najszybciej pozmieniał. Wiem, że serce boli gdy się ten zapis do końca przeczyta bo daje on wszystkim zwolnionym gwarancję "pełnego uposażenia.", ale... niech tam! Niech mają gdy im wciąż mało, tylko niech już w końcu stąd wypierda..... pardon! ...znikną nam z oczu. A kysz!


Opublikowano na Salon24.pl : 29 września 2020,