20200929mazurDobiegła końca moja misja w Ministerstwie Rozwoju. Przyszedłem tu, by pracować z Jadwigą Emilewicz. Wraz z nią postanowiłem odejść. Trudno streścić te 10 miesięcy w jednym wpisie. Świat przez ten czas zmienił się diametralnie. Miałem okazję obserwować te turbulencje z perspektywy oka cyklonu. Pewnie dało się zrobić więcej, lepiej, bardziej precyzyjnie. Ale jestem dumny, że mogłem być częścią tego rządu. Symbolem tamtych dni będą dla mnie karimaty i śpiwory. Współczesna wersja styropianu z czasów “Solidarności”.

Większość pracowników szybko oddelegowaliśmy na pracę zdalną. W budynku w trybie 24/7 pracowała jednak grupa odpowiedzialna za kluczowe procesy. Stres, adrenalina, noc zlewająca się z dniem, pudełka po pizzy, niekończące się telekonferencje z kolejnymi branżami, którym świat właśnie zawalił się na głowę, głupawka o 4 nad ranem, “nie będzie zwolnienia z ZUS-u na trzy miesiące”, “rośnie liczba zakażonych”, łzy pań z branży beauty, rządowy sztab kryzysowy, “jednak będą zwolnienia z ZUS-u, ale tylko dla najmniejszych”, puszki po red bullach, art. 15zzzzzo, “zwolnienia z ZUS-u jednak dla wszystkich”, “szwaczki chcą produkować maseczki”, “rośnie liczba zgonów”, “czy Pan Minister może powiedzieć naszym widzom, kiedy skończy się pandemia?”. Pamiętam taki dzień pod koniec czerwca, gdy wyszliśmy na dziedziniec ministerstwa. Świeciło słońce. “Patrz, zaczęło się już lato. A my przegapiliśmy wiosnę”.
Liczby związane z Tarczami są Wam pewnie dobrze znane. Szybkość postawienia tych instrumentów pewnie także. Nadzorowałem w tym czasie międzyresortowy zespół, który w tydzień postawił od zera serwis internetowy integrujący wszystkie wnioski aplikacyjne. Bez przetargów za miliony monet, zewnętrznych firm doradczych, własnymi siłami administracji. Nasze covidowe “a jednak się da!”. Jeśli szybkie uruchomienie Tarcz miało na celu zahamowanie wzrostu bezrobocia, to możemy być dumni, że mamy w Polsce drugie najniższe bezrobocie w UE. Jeśli szybkie uruchomienie Tarcz miało na celu pomóc firmom przetrwać najtrudniejszy czas, to możemy być dumni, że dziś mamy niemal V-kształtne odbicie w produkcji. To duży sukces przedsiębiorców i pracowników. To także istotny kapitał zaufania do państwa. W zeszłym tygodniu właściciel firmy z Pomorza powiedział mi, że w kryzysie po raz pierwszy poczuł, że może autentycznie liczyć na państwo. “Nie zostawiliście nas samych”. Jeśli nasza praca w trybie 24/7 przyniosła podobny efekt u innych, to znaczy, że było warto.
Próbowaliśmy nie dać się pandemii także w ten sposób, by jak najszybciej wyjść z trybu pracy sztabu kryzysowego. Nie porzucić długofalowych projektów. Dlatego uruchomiliśmy Politykę Nowej Szansy, którą w lipcu Sejm przyjął (prawie) jednogłośnie, a Senat dorzucił swoje sensowne poprawki. W ten sposób uruchomiliśmy pierwsze dostępne na rynku narzędzie dla firm zagrożonych niewypłacalnością, które będzie z nami przez kolejne 10 lat. Poza “tu i teraz” wykracza także ulga na robotyzację. Do końca 2030 roku zabraknie w polskiej gospodarce 2 milionów pracowników. Nie utrzymamy produktywności naszych firm bez inwestycji w automatyzację produkcji. Dlatego z MF opracowaliśmy ulgę na robotyzację, którą objęty będzie nie tylko zakup robota, ale także wszystkie koszty związane z jego instalacją, szkoleniem dla załogi czy softwarem. Dla mniejszych firm przewidzieliśmy leasing robotów. Ulga ma zmniejszyć koszty inwestycji o 10% i ma wejść w życie od początku 2021 roku. Jeśli nie chcemy uzależniać naszej przyszłości od masowej imigracji zarobkowej, która w dłuższej perspektywie generuje napięcia społeczne, powinniśmy maksymalnie wspierać ten trend.
Jeszcze większą zmianę może przynieść pakiet zmian w polityce mieszkaniowej, który dyskutowany był w Sejmie w ostatnim tygodniu. To niesamowite, że wszyscy żyją wyłącznie rekonstrukcją, a przecież z perspektywy młodego pokolenia nie ma dziś ważniejszego tematu, niż mieszkalnictwo. Chcemy przełamać fatalizm zgrabnie oddany w słowach: “zmień pracę i weź kredyt”. To nie może być jedyna oferta dla młodych. Mieszkanie nie jest po prostu towarem, ale podstawą egzystencjalną do wszelkich innych działań w naszym życiu. Dlatego wypracowywany przez MR, a prowadzony przez Roberta Nowickiego pakiet zmian oferuje szeroką gamę propozycji dla osób o różnych potrzebach i statusie majątkowym, przede wszystkim zwiększając dostępność mieszkań dla ludzi znajdujących się w tzw. luce czynszowej. Zbyt zamożni, by załapać się na mieszkania komunalne. Za mało zamożni, by wziąć kredyt. Wsparcie państwa w wysokości 35% inwestycji w Społeczne Inicjatywy Mieszkaniowe, ponad 50% w budownictwo komunalne, udostępnienie gminom gruntów Krajowego Zasobu Nieruchomości czy dopłaty do czynszów to tylko niektóre elementy tego programu. Mam nadzieję w najbliższych dniach napisać o nim więcej, bo miałem okazję dodać swoją cegiełkę na poziomie wykuwania założeń do tej koncepcji.
No i Krajowy Program Odbudowy. Z pierwszej fazy COVID-19 wpadłem płynnie w wir prac nad nim. To był ciekawy moment, gdy w wakacje wszystkie resorty otworzyły szuflady i zaczęły zgłaszać swoje fiszki. Projekty od dawna odkładane na później, odwieczne wyrzuty sumienia, coraz bardziej palące potrzeby inwestycyjne, czasem nierealne marzenia niepoprawnych dyrektorów-marzycieli. W sumie zebrało się ponad 2,5 tysiąca fiszek, co oznacza, że uruchomiony proces można porównać do prac nad Strategią Odpowiedzialnego Rozwoju. Oczywiście, znam krytykę SOR-u. Malkontentów jednak będę przekonywał, że potrzebujemy takich projektów, nawet jeśli nie wszystkie założenia udaje się realizować. Strategie średnio i długookresowe wyznaczają państwu wieloletni kurs. Poza tym, w KPO idą za tymi strategiami określone środki liczone w miliardach euro.
Co MR zgłosił do KPO? Uruchomienie linii produkcyjnej dla polskiego mikroprocesora, bo suwerenność w mikroelektronice to nie tylko podstawa cyberbezpieczeństwa, ale przede wszystkim serce współczesnego przemysłu. Stworzenie hubu biotechnologicznego, bo COVID-19 udowodnił, że nie możemy w farmacji bazować wyłącznie na producentach azjatyckich. Cyfryzację procesu budowlanego, która byłaby cywilizacyjnym krokiem naprzód, nie tylko za sprawą zmniejszenia papierologii, ale przede wszystkim skrócenia czasu oczekiwania na pozwolenia. Inwestycje w farmy wiatrowe, OZE w domach wielorodzinnych, magazynowanie energii z fotowoltaiki oraz termomodernizację budynków, bo rosnące ceny energii opartej na węglu są coraz poważniejszym problemem dla naszej gospodarki. Stworzenie Narodowego Systemu Naziemnego dla danych satelitarnych oraz konstelacji mikrosatelit, żeby rolnictwo mogło analizować charakter upraw bez konieczności wysyłania audytorów w teren, a samorządy mogły wyłapywać anomalie w zabudowie przestrzennej w miastach. Wiele tygodni poświęciliśmy na dopracowywanie każdej z tych koncepcji. Dziś są one na tyle dojrzałe, że można spokojnie wpisać je do KPO. Wierzę, że tak się stanie bez względu na zmiany w rządzie.
I ostatni wątek merytoryczny. Przychodząc do MR nie zdawałem sobie do końca sprawy, że to poniekąd Ministerstwo (Gospodarczych) Spraw Zagranicznych. Liczba spotkań międzynarodowych, interwencji w sprawie polskich firm zagranicą, promocji polskich produktów, spotkań z zagranicznymi inwestorami czy rozmów z Komisją Europejską jest gigantyczna. Z racji, że podlegał mi m.in. Departament Handlu Międzynarodowego i Spraw Europejskich siłą rzeczy zostałem wciągnięty w te zagadnienia. Oddawałem się tym obowiązkom z zaangażowaniem, ale dyplomatą nigdy się nie czułem. Tym większy jest mój szacunek dla ludzi pracujących na tym odcinku, bo robią naprawdę świetną robotę. Z wielu ust moich międzynarodowych rozmówców słyszałem, że kwestie relacji gospodarczych z naszym krajem kształtują się naprawdę świetnie, zwłaszcza na tle innych kontrowersyjnych tematów. Polska z perspektywy Berlina, Brukseli czy Waszyngtonu jawi się dziś jako poważny partner gospodarczy. Przy dużym udziale Jadwigi, która potrafiła “z biegu” wsiąść do samolotu do Kopenhagi, by przy kawie przekonywać komisarz Margaret Vestager do naszych racji. Jeśli ostatnio Politico zastanawiało się, jak w ogóle była możliwa zgoda KE na fuzję Orlen-Lotos, to właśnie takie zaangażowanie, otwartość, ale i gotowość do twardego prezentowania naszych interesów mogło mieć tu znaczenie.
W gospodarczej promocji Polski za granicą mogłem dać upust swojej duszy humanisty, korzystając przy okazji z pewnego zbiegu okoliczności. Z powodu pandemii o rok zostało przełożone Expo w Dubaju. Dostaliśmy w ten sposób czas, by zmienić koncepcję narracyjną w pawilonie. To, co zrobił z zastaną bryłą architektoniczną zespół Janka Pomiernego i Łukasza Alwasta powinno dać genialny efekt. Ze wstępnej koncepcji patchworkowej “telewizorni” (ekrany, wszędzie ekrany!) stworzyli spójną opowieść o geniuszu polskiej kreatywności inspirowanej naturą oraz rozmowami przy stole. Liczę, że Expo 2020/2021 Dubai pozwoli wizytującym DOŚWIADCZYĆ polskości niekoniecznie poprzez odwołania do martyrologii. Niech to będzie inspiracja dla kolejnych projektów (pop)kulturowych, promujących patriotyzm czasu pokoju.
Banałem jest powiedzieć, że to wszystko nie byłoby możliwe bez pracującego ze mną zespołu ludzi, który w ogromnej mierze był już zbudowany przed moim przyjściem. Dziękuję Wam za Waszą służbę. Nauczyłem się od Was ogromnie dużo o tym jak funkcjonuje państwo, z kim rozmawiać w którym ministerstwie, co rzeczywiście ma znaczenie, a co tylko stwarza jego pozory. No i rzecz najważniejsza: jak obsługiwać EZD! To bardzo optymistyczne, że patrząc z perspektywy naszego ministerstwa mogę uczciwie powiedzieć, że Polska ma relatywnie młodą, kompetentną, coraz śmielej poruszającą się w globalnym świecie administrację. To był zaszczyt z Wami pracować.
No dobra, czas na to, co nam się nie udało. To chyba oczywiste. Okazało się, że umiemy w “governance” i “policy”, ale polegliśmy na polu “politics”. Nie jest tajemnicą, że Jadwiga Emilewicz poróżniła się z Jarosławem Gowinem na tle wyborów prezydenckich. Nie spotkałem jeszcze rzetelnej i głębokiej analizy tamtych dni. Czekają one na swojego prof. Antoniego Dudka. Z mojej perspektywy - a jest ona siłą rzeczy perspektywą subiektywną - powiem tyle: nie byłoby porozumienia “dwóch Jarosławów” oraz przeniesienia wyborów na 28 czerwca bez ogromnego zaangażowania Jadwigi. To ona wzięła potem polityczną odpowiedzialność za przedstawienie, w uzgodnieniu z Prawem i Sprawiedliwością, propozycji nowelizacji ustawy wyborczej. Ta historia ma happy end dla Polski: wybory prezydenckie w czasie pandemii zostały przeprowadzone w taki sposób, że dziś nikt nie delegitymizuje wyboru Prezydenta Andrzeja Dudy. Dla Jadwigi to zaangażowanie skończyło się zgoła inaczej: trwale poróżniła się z liderem swojej partii, co pociągnęło za sobą jej odejściem z Porozumienia w ostatnią sobotę. I ja odszedłem razem z nią.
I już zupełnie na koniec. Czasem pytacie mnie, czy nie żałuję przesiadki z wygodnego fotela komentatora na gorące - jak się okazuje - krzesło ministerialne. Jeśli czegoś żałuję, to tego, że zrobiłem to tak późno. Nigdy zawodowo nie czułem się tak spełniony jak przez ostatnie 10 miesięcy. Nie było to spełnienie lansiku na Youtubie oraz bujania się z kumplami z piwem kraftowym nad Wisłą. Było to spełnienie trudne, wymagające, pełne przytłaczającej odpowiedzialności w sytuacji, gdy jutro jest nieznane. Ale było to prawdziwe szczęście wynikające z poczucia, że to co robisz ma sens dla innych.
Feci, quod potui, faciant meliora potentes”. Podobno tą frazą, jak przypomniał wczoraj Jan Ardanowski, rzymscy konsule kończyli służbę. “Zrobiłem, co mogłem, kto potrafi, niech zrobi lepiej”.