Co prawda doktrynerstwo i zafiksowanie na walce plemiennej wykluczają rozwagę - niemniej należy spróbować zachęty do zastanowienia się co oznacza istota tego, co mówią i robią totalsi w sprawie wydarzeń na naszej wschodniej granicy w tym wypowiedzi b. ministra ON niejakiego Siemoniaka w Tok fm (25.10.21) Tekst przedkładam każdemu bez wyjątku, a miłośnikom tzw. opozycji w szczególności i zwłaszcza tym, skłonnym jednak do własnej oceny sytuacji, w której się znajdujemy. Sądzę właśnie tym ostatnim warto przedłożyć relację z mojego własnego doświadczenia – czyli treści wspominanego wywiadu.

Ważne że mówimy o rozmowie z prominentnym tuzem obecnej tzw. opozycji – dawnym - co właśnie szczególnie przeraża – Ministrem Obrony.
Dlaczego przeraża? Nawet nie tym że ów pan, w żywe oczy mikrofonu i dosłownie wprost wyjaśniał, że oczywiście Morawiecki ze swym pryncypałem na Nowogrodzkiej – to polexit – zaś sam Premier na arenie międzynarodowej kompromituje Polskę a inni Premierzy patrzą na niego jak na dziwoląga. W tej mowie nie znajduję przecież niczego, czego by nie należało się spodziewać. Rutyna. I nie to jest problemem, gdyż mowa o rutynie kultywowanej bez refleksji i do znudzenia. Nic to przecież zaskakującego i nieznanego – wszak wiadomo, ze ci ludzie aplikujący do miana polityków czyli, w teorii, mających działać na rzecz dobra wspólnego nie mają bladego pojęcia, że dobro można tylko czynić mając dobrą wolę i spójną myśl a nie działając w oparciu o odwoływanie się tylko do braku programu innego ponad agresję dzielenie i epitety. W tym zakresie nic nowego. Zaprezentowana narracja to mówiąc wprost właściwie rozpylanie jadu nienawiści utrwalonej jako metoda obsmarowywania przeciwnika. To o tyle rozumiem, że ten Pan ma swą funkcję partyjną i linię bezprogramową. Niemniej już powinni się ci „politycy” nauczyć, iż ataki na ślepo i na odlew już nie działają na rzecz atakujących a działają wprost odwrotnie czego dowodzą sukcesy powrotu zbawcy na białym koniu.
Zupełnie co innego było w tej mowie warte zwrócenia uwagi i to właśnie tych zapalonych jego wielbicieli.
Otóż ów - były - co ważne, Minister Obrony stwierdził, że Morawiecki działa na rzecz Kremla – bo spotkał się z panią z Francji – choć to też wyższy stopień oderwania od rzeczywistości czyli betka – ale co istotne do = jego zdaniem - kompromitujących twierdzeń obecnych rządzących są ich określenia obecnej sytuacji jako stanu wojny. I to nad tym się zatrzymajmy.
Mamy oto ocenę że wydarzenia na naszej wschodniej granicy nie są wcale agresją, nie są objawem wprost jak się to dziś określa – wojny hybrydowej. Ja bym to inaczej nazwał ale i tak wychodzi na działania wojenne – odległe od pokojowych i podejmowane z planem strategicznym.
Wedle tego pana – to nie wojna. A co? Czy gdyby nawet to co się dzieje nazwać prowokacją – trwającą a nie incydentalną i zaplanowaną wedle opracowanej strategii i eskalującą akcją ciągu prowokacji to już nie wojna? Nawet „tylko” prowokacje mają swój cel a więc określenie wojna jest na miejscu zwłaszcza, że cel tego skoordynowanego działania jest stosunkowo jasny. Jak każdej prowokacji. A humanitaryzm – o ten proponuję się pytać Łukaszenkę i jego patrona. Dla nich, w ich strategii, takowego jako mało racjonalnego nie ma. Mało sztuka polega tu na tym, że ci których stać na tysiące dolarów na przelot i opłacenie przemytu – są samo się opłacającymi środkami bojowymi. Każda prowokacja ma swój cel zaś pomoc humanitarna jest – owszem – potrzebna, ale tym, tam w Iraku i to tym ludziom nie mającym kasy na przelot lub szans na sponsoring takowego. A kierowanie w tym zakresie oskarżeń do Polski jest czymś podobnym do oskarżeń kierowanych nie do używających żywych tarcz a do atakowanych.
I teraz zauważmy. Pan w którego rękach leżało bezpieczeństwo Polski takich rzeczy nie rozróżnia, nie wie? Dla niego ta wojna czy jak zwal - akcja prowokacji incydentów - to widać coś dobrego. Wzmaga kłopoty ZP – czyli wychodzi na to – jest pomocne dla opozycji. To ważniejsza walka plemienna nić zachowanie suwerenności Państwa/ Im więcej kłopotów tym widać - jego zdaniem - bliżej powrotu do władzy.
Przynamniej na to wychodzi z tej koncepcji - antykoncepcji.
Atak – i to przemyślany – dokonywany oczywiście nie bombami nie czołgami ale skierowaniem sprokurowanej fali imigrantów a właściwie fali tranzytu takowych, fizyczne zwalanie granic Państwa i Unii (to codzienne fakty) – to dla niego nie atak, nie wojna a kryzys humanitarny wywołany przez … oczywiście - PIS czyli właściwie ZP.
Nie ma potrzeby komentować koniec końców realia mówią co innego.
Jako podsumowanie warto tylko dodać, to co daję pod rozwagę.
Szanowni Państwo, dla których ten pan jest idolem, proszę sobie wyobrazić jak byśmy dziś wyglądali gdyby ów był nadal Ministrem i to Obrony i to gdybyśmy się znaleźli w podobnej sytuacji.
Tylko tyle i aż tyle.
Oczywiście – opozycja powie - nic by nie było – bo nie byłoby takich ataków te są winą postawy PiS. Tak – za ich rządów nie byłoby takich ataków, bo nie byłby one potrzebne. Atakujący, nadal bez kłopotu i zbytniego wysiłku, żółwikami i poklepywaniem po ramieniu – i tak na tacy wszystko by dostawali. Przypomnijmy tu jako przykład – ostrzeżenie onegdajszy kontrakt wpuszczający Polskę w wieloletni dyktat ilościowy i cenowy w zakresie dostaw paliw. Z dużym prawdopodobieństwem w postawie na baczność postępowało by zabezpieczanie wszelkich interesów ale nie Polski a państwa opierającego się o źródła surowców. Te – co jest oczywiste - w miarę upływu czasu będą siłą rzeczy coraz silniej towarem deficytowym i narzędziem nacisku. Jest oczywiste, ze atakujący nie atakuje ale tylko do momentu w którym usłyszy – nie dajemy naszych interesów na tacy – za to szukamy innych rozwiązań i mało tego, tworzymy zespół państw, które już nie mają ochoty ulegać szantażowi dostawcy ropy i gazu. Dziecko wie, że trwa nowa forma wojny na inne narzędzia jej prowadzenia. Czym się różni układ z 26.08.1939 od NS2?
Czas właściwy na atak został też precyzyjne dobrany. Jak zwykle – zima która nadejdzie mimo postępującego ponoć ocieplenia klimatu to jest potężny argument obok oczywiście racji gospodarczych. Maligna programów ochładzania globu – jak onegdajsze plany zawracania Jeniseju czy gruszek hodowanych na wierzbach – nie potrzebuje innego wyjaśnienia jak tylko wskazania spraw globalnego biznesu. Ten walec nie liczy się ani z rozsądkiem ani z potrzebami ludzi ani też z istotą poszukiwania rozwiązań zgodnych z dbałością o równowagę pomiędzy potrzebami człowieka i potrzebami natury.
To ostatnie to jawna sprzeczność pomiędzy oficjalnymi deklaracjami polityków a realizacją sprzeczną wprost z istotą prawa. To – choć wydaje się jest na marginesie tego tekstu – niemniej jest dobrą ilustracją dyktatu politpoprawności stosowanej wbrew realiom.
Dla tego ex Ministra – sytuacja na naszego wschodniej granicy to nie wojna, bo tak mówi narracja totalsów, choć może należałoby mówić tylko o jednym froncie - większej wojny Europy i Świata XXI w
To wie każdy tylko nie ten Pan i jego znajomi pajacujący na granicy.
Nie, to nie jest pajacowanie a sabotaż w warunkach wojny.
Też i w niewiedzę ex Ministra trudno mi uwierzyć.
Liczy pewnie na to że Polacy powiedzą – nic się nie dzieje – nie ma zagrożenia. Zagrożeniem byłaby realna bezwola i sabotaż podjęty w warunkach frontowych – i tu cała znana lista okraszana językiem rynsztoka.
To też jest broń – rozbrojenia ludzi z narzędzia kodeksu wartości elementarnych, co jak sądzę warto było sobie też powiedzieć
A wywiad radiowy?
To norma w tej klasie myślenia o Państwie Społeczeństwie i ich ciągłości
Dalej dla Was Państwo automatycznej, bezwarunkowej i totalnej negacji ten Pan Wasz idol, jest tym, któremu byście powierzyli dbałość o bezpieczeństwo swoje i swych rodzin? Może dalej uważacie za słuszną koncepcję pani Kopacz chowania się przed zagrożeniem do łazienki? Zapytajmy w końcu o zdolności poznawcze i analityczne tego ex na szczęście Ministra czyli wprost o jego zdolność do sprawdzenia się w roli szefa resortu majacegi reagować na zagrożenie. Czy w tej roli wysoki stopień zapiekłości w nienawiści i zacietrzewienie w iście targowiczowym przedłożeniu żądzy powrotu do utraconej władzy nad potrzebami Ojczyzny – są kwalifikacją kompetencji i to elementarnych?
Daję pod rozwagę.

Feliks Stalony-Dobrzański
Kraków 25.10.21 r