Co jest nie tak z Niemcami, że ich rzekomo tak wielka przyjaźń wobec Polski zawsze jest tak toksyczna? Że za każdym gestem zwykle kryje się jakaś pułapka? Oficjalnie wspierają polską państwowość, w praktyce robią wszystko, by ją - poprzez bezprawne działania instytucji brukselskich nad którymi mają pełne panowanie - osłabić. Z poczuciem wyższości zachęcają nas do praktykowania demokracji ale gdy wybieramy demokratycznie inaczej niżby chcieli, cała maszyneria niemieckich mediów wydawanych dla Polaków, cała berlińska softpower, rozpoczyna ostrzał Polski.

Szanują już podobno polską suwerenność ale z całych sił pracują nad zastąpieniem suwerennego rządu polskiego niemieckimi sługusami.
Teraz, w czasie wojennym, tak trudnym dla Polski, to ich wpływy decydują o faktycznym objęciu Polski bezprawnymi sankcjami, bo taki jest charakter politycznej blokady środków unijnych należnych Polsce, w dużej części będącej zaciągniętą także przez nasz kraj pożyczką.
Ten cyniczny model oficjalnie deklarowanej przyjaźni i zakulisowo wyprowadzanych uderzeń powielany jest w tych dniach w sprawie zaoferowanego Polsce zestawu niemieckich rakiet systemu Patriot.
Jak to jest, że Polska potrafiła pomóc Ukrainie - posyłając czołgi, haubice i inny sprzęt - w sposób nie stawiający kraju obdarowanego do kąta, szanując jego realne potrzeby, a państwo niemieckie tego nie umie? Dlaczego my umiemy uszanować potrzeby partnera, a Berlin zawsze prowokuje przy okazji kłótnie i zostawia niesmak?


Czy celem niemieckiej propozycji była realna pomoc Polsce? Wtedy warto uszanować ostateczną odpowiedź Warszawy. Czy też chodziło o tanie dostarczenie argumentów polskiej totalnej i proniemieckiej opozycji, by mogła głosić, że oto niemiecki sprzęt i żołnierze bronią Polski? Choć czy na pewno by bronili? Opisaliśmy kulisy niemieckiej oferty na naszych łamach:
Niemiecka propozycja zakładała, że dostarczone przez Berlin zestawy Patriot nie byłyby wpięte w polski system dowodzenia, ale byłyby zarządzane przez stronę niemiecką i to wyłącznie ona decydowałaby, czy odpowiedzą na potencjalny atak, czy zestrzelą rosyjską rakietę - ustalił portal wPolityce.pl w wiarygodnych źródłach w MON.
W efekcie, jak podkreślają nasi rozmówcy, dla pewności działania systemy obrony powietrznej efekt byłby niewielki, a ryzyko chaosu bardzo duże.
Rozstawienie tych systemów po stronie ukraińskiej zaproponowano stronie niemieckiej z jeszcze kilku innych powodów.
Taki ruch dałby w efekcie ochronę nieba i nad Polską, i nad Ukrainą. To dziś szczególnie ważne, bo rosyjska barbarzyńska taktyka niszczenia infrastruktury energetycznej może za chwilę wywołać kolejną falę uchodźców, pozbawionych ciepła, prądu, żywności i pracy.
Niwelowałoby to też ryzyko zestrzelenia z terytorium Polski rosyjskiej rakiety nad Ukrainą, co mogłoby być wykorzystane jako pretekst do zarzutu iż NATO - a konkretnie Polska - bezpośrednio włączyło się w wojnę.
Nie jest też prawdą, że tak nowoczesny sprzęt nie może operować na terytorium Ukrainy - dziś z powodzeniem pracują tam najnowocześniejsze systemy, jak choćby wyrzutnie HIMARS czy zaawansowany sprzęt brytyjski.
Wyszkolenie załóg ukraińskich oczywiście może nieco potrwać, ale perspektywa trwania konfliktu jeszcze długie miesiące a może i lata uzasadnia taki wysiłek.
Podsumowując, jak podkreślają nasi informatorzy, pogłębiona analiza tej konkretnej niemieckiej propozycji wykazała, że przekazanie tych zestawów stronie ukraińskiej w obecnych warunkach najlepiej przysłużyłoby się bezpieczeństwu Polski.
Dodam, że dla każdego trzeźwego obserwatora wydarzeń sprzed 24 lutego 2022 roku i późniejszych jest oczywiste, że w wątkach rosyjskich Niemcom ufać niestety nie można. To oni odpowiadają za utuczenie finansowe Putina, za usypianie opinii publicznej po agresji na Gruzję i zaborze Krymu (sporo też w tym rola Tuska). To oni zbudowali Nord Steram 1 i Nord Stream 2, które zmniejszyły strategiczne znaczenie Ukrainy. To oni brali udział (także przez swoje zasoby w Polsce) w zagłuszaniu ostrzeżeń odważnie wypowiadanych przez śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W tym sensie ponoszą znaczną część odpowiedzialności za straszliwe cierpienia narodu ukraińskiego i koszty ponoszone przez całą Europę.
Pomoc, którą ślą po wybuchu wojny, jest znacznie poniżej potencjału tej bogatej gospodarki i silnego przemysłu zbrojeniowego.
To rodzi pytanie: czy gdyby przyszło co do czego niemieckie dowództwo podjęłoby decyzję o zestrzeleniu rosyjskiej rakiety? Jesteście państwo pewni?
Nieco światła na postawę poszczególnych państw wobec rosyjskiej napaści na Ukrainę rzucił były brytyjski premier Boris Johnson. Mówiąc o postawie Berlina przyznał w jednym z ostatnich wywiadów, że na początkowym etapie Niemcy woleli, żeby „cała sprawa szybko się skończyła, a Ukraina upadła”.
„Niemiecki pogląd był na pewnym etapie taki, że gdyby do tego doszło, co byłoby katastrofą, byłoby lepiej, gdyby cała sprawa szybko się skończyła, a Ukraina upadła”
— zdradził Johnson. Kolejny raz dowiadujemy się jak skrajnie niebezpieczne dla Polski były dążenia do oparcia polskiego bezpieczeństwa na Berlinie. Wystarczy zamienić słowo „Ukraina” na „Polska” by ciarki przeszły po plecach.
Dlatego dziękując za chęć wsparcia polskiej obrony powietrznej poprośmy, by najpierw solidnie wsparli Ukrainę. Choćby uruchamiając wreszcie w odpowiedniej skali pomoc finansową obiecaną przez Brukselę. Bo na dziś, przy zimnym milczeniu najbogatszego państwa na świecie, Putin próbuje zamrozić i zagłodzić Ukrainę. Kolejnym aktem pomocy mogłoby być odblokowanie należnych Polsce funduszy unijnych, które ułatwiłyby zadanie opieki nad uchodźcami, budowy silnej armii. Resztę zrobimy - już robimy - sami.

Tekst ukazał się na portalu wPolityce.pl 25 listopada 2022