- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 3 minuty.
Można by rzec?wszystko się tu zaczęło? Ta pięknie położona w górach miejscowość, za sprawą światowej sławy polskiego kompozytora Krzysztofa Pendereckiego stała się Europejskim Centrum Muzyki.
Ten fantastyczny ,olśniewający swoim blaskiem przybytek kultury wybudowany w fenomenalnym tempie ( zaledwie 16 miesięcy) dysponuje światowej klasy salą koncertową na 650 miejsc oraz kampusem przygotowanym do realizacji najbardziej wymagających projektów koncertowo-edukacyjnych.
Tu spotykają się : artysta-słuchacz, mistrz-uczeń, doświadczenie ? młodość ,wszystko to co w duchu europejskiej tradycji muzycznej najistotniejsze. Są tam sale konferencyjne, biblioteka, pokoje ćwiczeń, garderoby ,pięknie wyposażona nowoczesna stołówka ,oczywiście mniejsze sale do koncertów kameralnych i imponująca swoim rozmachem główna sala koncertowa. W ubiegła sobotę miałam zaszczyt być tam w relacji artysta-słuchacz. W ramach Emanacji odbył się tam koncert ,którego bohaterami byli: Airis Quartet i Amadrums Trio.
Airis Quartet to kwartet smyczkowy w składzie: Aleksandra Czajor-skrzypce, Grażyna Zubik-skrzypce, Natalia Warzecha-altówka i Katarzyna Detko-wiolonczela. Natomiast Amadrums Trio to trio perkusyjne w składzie: Wiktoria Chrobak, Maciej Hałoń i Rafał Tyliba.
W programie był Quartet no.3 Krzysztofa Pendereckiego , Table Music belgijskiego kompozytora Thierry de Mey?a i Ignition Łukasza Pieprzyka ? młodego kompozytora doktoranta profesora Krzysztofa Pendereckiego. Utwór Pendereckiego wykonał kwartet smyczkowy. Utwór belgijskiego kompozytora usłyszeliśmy w wykonaniu tria perkusyjnego a Ignition Pieprzyka wykonały oba połączone zespoły. Ci młodzi artyści to absolwenci Krakowskiej Akademii Muzycznej, którzy mogą poszczycić się już międzynarodowymi sukcesami na różnego rodzaju festiwalach i konkursach. A wracając do poszczególnych utworów to bardzo podobało mi się wykonanie Quartetu Krzysztofa Pendereckiego. Artyści swoją muzyką wręcz wprowadzili mnie w permanentny stan zasłuchania. Od zadumy i kontemplacji do przenikającej zewsząd radości. Czasami była to rzewność skrzypiec a innym razem ich patetyczność, wręcz burza nastroju. Dysonanse przeistaczały się w fantastyczną harmonię .Miało się wrażenie jakby grała cała orkiestra a przecież był to tylko kwartet. Ta muzyka wydawała się być muzyką nie z tego świata. Dla mnie to niesamowite, jak taką muzykę można mieć w sobie, aby przelać ją na papier w postaci partytury i móc nią raczyć licznych melomanów. Ale do tego trzeba być kompozytorem Krzysztofem Pendereckim. Jego muzyka wprowadza nas w świat dźwięku niedostępny na co dzień .W świat który ma inny wymiar i zaskakuje nas swoim bezkresem. Teraz się nie dziwię ,że tak wspaniałe dzieła Profesor mógł tworzyć głównie w swoim dworku w Lusławicach. Bo tylko tam w tym przepięknym zakątku z dala od wszechogarniającego nas hałasu współczesnej cywilizacji mógł usłyszeć muzykę, która była w nim, a którą przelewał na papier dzieląc się w ten sposób z nami nieodgadnionym światem muzyki, który emanuje z tego miejsca na Europę i cały świat. Z tego co wiem to sadzenie drzew w Jego własnym parku w Lusławicach jest wielką pasją Profesora. Doskonale to rozumiem bo wiem co znaczą piękne, stare drzewa na mojej Ignacówce. Drzewa ,które mają swoistego rodzaju duchowość gdyż są świadkami historii a co za tym idzie świadkami życia wielu pokoleń.
Europejskie Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego też jest otoczone piękną zielenią i kwiatami. Oczywiście nie mogło zabraknąć alei lipowej bo?Gościu siądź pod mym liściem a odpoczni sobie ! Nie dójdzie cię tu słońce przyrzekam ja tobie?
A wracając do koncertu to Table Music wykonywana przez trio perkusyjne była dla mnie ogromnym pozytywnym zaskoczeniem .To niesamowite ,że z tabletów na których grali muzycy można wydobyć tak ciekawą linię melodyczną. Posługując się różnymi układami dłoni. W przerwie koncertu w foyer i na wewnętrznym dziedzińcu mogliśmy podziwiać ciekawe rzeźby prof. Adama Myjaka . Do tego stopnia ciekawe iż z daleka niektóre z nich wyglądały jak odlane z brązu, a w rzeczywistości były to rzeźby w drewnie, tylko pomalowane specjalną techniką. Po przerwie oba zespoły wykonały Ignition Łukasza Pieprzyka. Utwór ten dla mnie był światem muzyki filmowej .Słuchając go przewijały się w mojej wyobraźni obrazy z Dalekiego Wschodu ,czy to Chin czy Japonii. Nawet czułam zapach i smak parzonej chińskiej herbaty .To było w tej części gdzie dominowało trio perkusyjne. Natomiast tam gdzie dominował kwartet smyczkowy wracałam oczyma wyobraźni do cywilizacji europejskiej. Muzycy ten utwór grali z nut dlatego też bardzo mnie ciekawi jak wygląda taka partytura bo przyzwyczajona do klasycznego zapisu nutowego jakoś sobie nie mogę tego wyobrazić Reasumując zarówno samo Centrum jak i koncert wywarły na mnie niezatarte wrażenie które pozostanie na długo.