Doniesieniom niemieckich mediów i polityków ufać nie można. To co przekazują o zamachu stanu, któremu właśnie zapobieżono, może być manipulacją, konfabulacją, nadinterpretacją jakichś groteskowych zdarzeń. Niemieckie analizy polityczne są pozbawione wartości, bo praktycznie zawsze u ich podstaw leży ideologiczny fałsz. Nie wiemy np. czy rzeczywiście puczyści „Obywatele Rzeszy” to skrajna prawica, bo niemiecka doktryna za sowiecką stalinowską zalicza faszyzm i nazizm do ideologii prawicowych, podczas gdy w rzeczywistości są lewicowymi. Niemcy naprzemiennie stosują też termin faszyzm i nazizm tak jakby chcieli na Włochów którzy co prawda święci nie byli, odpowiedzialnością za swoje zbrodnie obarczyć.

Jeszcze niedawno niemiecka policja wszelkie przypadki przestępstw, czy też aktów antysemityzmu, gdy nie wykryto sprawcy przypisywała tzw. skrajnej prawicy. Tak to wpisywano w statystyki aż nie dało się już dłużej ukrywać, że w większości sprawcami są imigranci, albo tez obywatele z imigranckich, muzułmańskich rodzin. Trzeba pamiętać też, że Niemcy co rusz wykrywają prawicowe spiski w samej Bundeswehrze. Z wielka pompą ogłasza się sukces służb, a potem sprawa cichnie, znika, rozpływa się. Chodzi o to, że służby bardzo chcą się wykazać i robią przedstawienia dla polityków, ale też ludu germańskiego.

Na jedno z takich widowisk pod publikę, zakrawa wielka operacja zapobieżenia zamachowi stanu i zatrzymania póki co 25 spiskowców. Powiało grozą, że aż się zajady porobiły. Tak, czy owak to z punktu widzenia Polski bardzo miłe i korzystne wydarzenie. Ledwie dwa dni wcześniej w magazynie „Foreign Affaires” kanclerz Olaf Scholz powiadomił świat o ambicjach Niemiec przewodzenia Europie i gwarantowania jej bezpieczeństwa, a tu okazało się, że mu zamach grozi i ledwie sam sobie owo bezpieczeństwo zagwarantować może. O jak nam mile przykro. Aż strach pomyśleć co stałoby się z niemiecką demokracją, gdyby służby na czas zagrożenia nie wykryły.
Polscy politycy, nasza dyplomacja powinni potraktować niemiecki spisek bardzo poważnie. Mamy dowód, że Niemcy jako kraj zagrożony zamachami stanu, do żadnego przywództwa i gwarantowania bezpieczeństwa Europie się nie nadaje. Na marginesie warto wspomnieć, że nikt normalny nie oczekuje od Niemiec żadnego gwarantowania bezpieczeństwa. Może tylko nasza opozycja, ale jej do normalnych zaliczyć się nie da. Tak czy owak kraj niestabilny wewnętrznie, narażony na zamachy stanu, czy wręcz wojnę domową, nikomu przewodzić nie może.
Niemcy nie tylko bezpieczeństwa gwarantować nie mogą, ale one wręcz bezpieczeństwu zagrażają. Polska powinna potraktować to bardzo poważnie. Oto za wschodnią granicą toczy się wojna, a za zachodnią wojna domowa może wybuchnąć. Co robić?
Polska powinna podjąć ten temat na szczeblu Unii Europejskiej. Musimy mieć gwarancje, że Niemcy nie rozsadzą Wspólnoty, wszak są jej największym krajem. Płonący Berlin, czołgi na jego ulicach - tego Bruksela mogłaby nie przeżyć. Przedstawiciel Niemiec powinien więc na jakimś unijnym forum wytłumaczyć krajom członkowskim jak się sprawy mają, czy demokracja w Niemczech nie jest zagrożona, czy ich wewnętrzne spory nie przeniosą się na cała Europę.
Powinniśmy też rozpocząć konsultacje z sąsiadami Niemiec, a zwłaszcza Francją i Czechami. Perspektywa zamachu stanu bezpośrednio wpływa na nasze i na ich bezpieczeństwo. Nie wiadomo jakie rozkazy mógłby wydać książę Reuss Heinrich XIII. To nie są żarty. Do czasu inwazji Rosji na Ukrainę, Norwegia prowadziła regularne gry wojenne z wyjściowym scenariuszem przewidującym wojnę domową w Szwecji. Czy Paryż musi być gotowy na przyjęcie milionów niemieckich uchodźców? Wg mnie, w obliczu tego co się dzieje, tak.
Podobnie zagrożeniem zamachem stanu i wojną w Niemczech powinno zająć się NATO i to my powinniśmy wyjść z inicjatywą. W Niemczech stacjonują amerykańscy żołnierze. Na pewno są procedury na wypadek takiej sytuacji jak zamach stanu i zapewne bazy NATO byłyby bezpieczne. Tym niemniej nigdy nie wiadomo jaka broń i w czyje ręce mogłaby wpaść, gdyby do zamachu stanu doszło. Ponadto nie wiadomo jak zachowaliby się żołnierze niemieccy np. ci stacjonujący na Litwie. Wiemy, bo niemieckie władze i media zapewniają, że wśród puczystów spiskowców są wojskowi Bundeswehry. Nie wiemy natomiast wobec kogo lojalna byłaby jednostka na Litwie, czy inne które w ramach misji NATO EFP (Enhanced Forward Presence) działają z polskimi.
Całą sytuację bez wątpienia wykorzystałaby Rosja. Być może to nawet ona stoi za spiskiem mającym obalić obecne niemieckie władze. Co prawda są one sojusznikiem Kremla, ale być może chodziło o to, by niepewnego, rozmemłanego politycznie Scholza zastąpić kimś energiczniejszym, bardziej zdecydowanym i sprytniejszym. Kimś jak jego nauczyciel, mistrz i wychowawca Schroeder
Car Mikołaj I powiedział o Imperium Osmańskim, że to chory człowiek Europy. Dziś możemy to powiedzieć o Niemczech. To niemal nie do wyobrażenia, że najpotężniejszemu krajowi Unii, niby stabilnej trwałej, modelowej demokracji, która miała być przykładem dla takich niby nie dość dojrzałych demokracji jak nasza, grozić może zamach stanu. To nie dzieje się w Afryce, w Azji, czy Ameryce Południowej, ale niemal w środku Europy. Niewyobrażalne staje się realne. Rok temu nikt nie wyobrażał sobie takiego konfliktu w Europie i napaści ruskiego reżimu na Ukrainę, starcia jak z I czy II wojny światowej. A jednak. Nie wolno więc lekceważyć zagrożenia zamachem stanu i wojna domową w takim kraju jak Niemcy. Zwłaszcza, że są one spadkobiercą dwóch najstraszniejszych totalitaryzmów w dziejach świata - komunizmu i narodowego socjalizmu. Tradycja puczów, zamachów stanu, wielkich prowokacji, jak choćby pożar Reichstagu, który był pretekstem do wprowadzenia dyktatury Hitlera i narodowych socjalistów, a przede wszystkim totalitarnych rządów jest nadal w Niemczech bardzo żywa.
Nie wiem czy jest jakaś koincydencja w akcji niemieckich służb (w zatrzymania puczystów zaangażowano ponad 3 tys. funkcjonariuszy) a ostatnimi wystąpieniami Scholza, a zwłaszcza obwieszczeniem, że Niemcy zamierzają rządzić całą Europą. Niewątpliwie wiedział o samej operacji rozbijania spisku i zatrzymywania „Obywateli Rzeszy”. Nie wiemy czy akurat koniecznie trzeba było to zrobić teraz zaraz, bo inaczej rozpocząłby się szturm na siedzibę Bundestagu. Według mnie nikt o owej zbieżności czasowej nie myślał, o tym że tak ambitne Niemcy pokażą się jako kraj groteskowy. To świadczy o nędzy intelektualnej gabinetu Scholza i o tym, że on sam nad niczym nie panuje.
Jest jeszcze jeden bardzo pouczający wątek w niemieckim zamachu stanu. Otóż policja wyprowadziła z domu skutą kajdanami uczestniczkę spisku sędzię Brigit Malsack-Winkemann. Nie potrzebowano zgody żadnych izb sądowych, jej kolegów, by łaskawie pozwolili uchylić jej immunitet, wszystkich tych procedur, które dziś w Polsce nadużywane w złej woli paraliżują nasz wymiar sprawiedliwości, dają przestępcom w togach poczucie całkowitej bezkarności. W jakim sensie prawdziwe jest twierdzenie, że w Polsce nie ma praworządności. Nie będzie jej w pełni póki nie zobaczymy jakiegoś sędziego, mecenasa, prokurator skutych kajdanami i wiezionych do lochu, czyli tymczasowego aresztu.

Tekst ukazał się na portalu wPolityce.pl 8 grudnia 2022r