W historię Republiki Kazimiersko ? Proszowickiej na przełomie lipca i sierpnia 1944r najbardziej wpisały się walki o Skalbmierz 6 sierpnia 1944r. Ponad 1000 osobowy odział frontowych wojsk niemieckich, policjantów niemieckich i ukraińskich wczesnym rankiem zaatakował miasto.

Wywiązała się całodzienna bitwa z broniącego go oddziałami partyzanckimi 106 Dywizji Piechoty Armii Krajowej, oraz wspomagającymi ich oddziałami GL, NSZ a nawet dwoma sowieckimi czołgami. Wobec dwukrotnej liczebnej przewagi Niemców, oraz ogromnej przewagi w uzbrojeniu, szczególnie w broń maszynową, a także wsparcia kilku samolotów, mieszkańcy miasta i ich obrońcy ponieśli ciężkie straty. Miasteczko zostało spalone, 62 osoby bestialsko zamordowane. W bitwie poległo też 24 partyzantów. Ogółem licząc jeszcze pomordowanych w sąsiednich miejscowościach, to straty po polskiej stronie wyniosły 101 osób. Porównywalne też były straty po stronie niemieckiej.

Jednymi z nielicznie żyjących świadków walki o Skalbmierz są mieszkający w Krakowie Janina Tatarczuch - Gołębiowska ?Sokolica? i Adolf Gołębiowki ?Sokół II? . W swoich wspomnieniach tak opisują tamte tragiczne chwile:

Sokół II służył w oddziale sierż. ?Smutnego? : Po zajęciu stanowisk ogniowych widzimy tyralierę Niemców usytuowaną w dwóch rzutach o odległości od siebie 50 ? 100m posuwającą się w kierunku Skalbmierz ? Kobylniki o dużym natężeniu ognia i zgrupowaniu ognia z broni maszynowej , peemów i karabinów ręcznych. Ich siłę obliczam na 200 ludzi. W tym samym czasie do akcji weszły po stronie niemieckiej cztery samoloty. Samoloty, które lotem koszącym , strzelając z broni maszynowej przygwoździły nasz oddział do ziemi W tej sytuacji oddział, po chwilowym uspokojeniu wycofuje się do wsi Sielec a następnie na południowy skraj wsi Grodzonowice.

Sanitariuszka ze szpitala polowego ?Sokolica? Janina Tatarczuch ? Gołębiowska:

Dnia 6 sierpnia około godz. 6 rano wpadł goniec z wiadomością, że Skałbmierz płonie. Znikąd żadnych poleceń, informacji słowem całkowite zaskoczenie. Szybka decyzja szefowej szpitala Stefani Tatarczuk ?Troska? o ewakuowaniu szpitala. Pakując rannych do ewakuacji posłaliśmy do wsi po podwody. Ja lokowałam na pierwszą podwodę rannych, apteczki z lekami i bandażami, porywając wszystko nerwowo i szybko, aby zdążyć umknąć przed zagrożeniem. Ewakuacja odbywała się pod ostrzałem samolotów penetrujących drogi. Jadąc do Grodzonowic ujrzałam dwóch żołnierzy ze szturmówki , wlokących zmęczone nogi. Przy wycofywaniu się z przegranej walki rzeką pokaleczyli nogi.(...) Zziajani, zszokowani, powtarzający bez przerwy słowa o zabitych kolegach z oddziału ?Brzozy?. Zabrałam spotkanych na wóz i zwiozłam do szpitalika ewakuacyjnego w Dębianach, aby obmyć ich nogi, zdezynfekować pokaleczenia i zawinąć.  Dopiero ok. godziny 22 zaczęli się schodzić koledzy z bitwy, pytam o mojego chłopca ?Sokoła II?. Otrzymałam odpowiedź pocieszającą, że żyje, ale nawet ta nie mogła w pełni ucieszyć bo przecież poległo dziesiątki młodych, wspaniałych ludzi.

Kilka dni temu rozmawiałem z p. A. Gołębiowskim. Poinformowałem go o kłopotach w uzgodnieniu treści napisu na projektowanym w Kazimierzy Wielkiej pomniku dla uczczenia tej Partyzanckiej Republiki. Organizatorzy z Kazimierzy planują umieszczenie na obelisku napisu: ?Rzeczpospolita Kazimierska? Mieszkancy Proszowic są przekonani, że powinna być nazwa Rzeczpospolita Kazimiersko ? Proszowicka.   Pan Gołębiowski jest przekonany, że tylko ta druga dwuczłonowa nazwa oddaje historyczną prawdę. Kazimierza Wielka w okresie wojny była małą miejscowością, o zdecydowanie mniejszym znaczeniu aniżeli Pińczów czy Proszowice. ?Sokół II? docenia chwalebną chęć postawienia pomnika w Kazimierzy Wielkiej, ale prosi organizatorów o poszanowanie historycznej prawdy.

  • konspiracja_1.jpg
  • konspiracja_2.jpg
  • konspiracja_3.jpg