Ustawa o ochronie zwierząt, powszechnie nazywana „futerkową”, wchodzi w fazę podejmowania ostatecznych decyzji. Wczoraj premier Morawiecki przedstawił proponowane zmiany, jakie rządzący chcieliby do tej ustawy wprowadzić. Jeżeli te zmiany przejdą przez parlament, to zasadnym będzie postawienie pytania, po co PiS jadł tę żabę, skoro i tak nawet po proponowanych zmianach wiadoma ustawa jest nie do przyjęcia dla zdesperowanych. Część senatorów PiS chce się spotkać z prezesem Kaczyńskim, bo i oni tej ustawy w dalszym ciągu nie popierają.

W Warszawie jest demonstracja kilku tysięcy rolników nieakceptujących ustawy, PSL dalej uważa, że proponowane poprawki są niewystarczające, a Platforma, jak to Platforma, nabiera wody w usta, bo sama jest miedzy młotem, a kowadłem, projekt ustawy poparła, z czego musi się tłumaczyć i przed jej przeciwnikami i częściowo przed własnym elektoratem, który zarzuca jej współpracę z PiS. Mamy więc ogólny galimatias wynikający z pospiesznie uchwalonej ustawy, niekonsultowanej z zainteresowanymi grupami społecznymi, a co jeszcze dziwniejsze, nawet nieuzgodnionej we własnym obozie politycznym. Co z tego zamieszania może wyniknąć?

Moim zdaniem prezes Kaczyński wdepnął w tę ustawę, jak wdeptuje się w przysłowiowe …. leżące tam, gdzie nikt się tego nie spodziewał. Co gorsze, mam takie wrażenie, że niezależnie od wcześniejszego wdepnięcia powtarza to swoje nierozważne zachowanie dalej, bo, jak zapowiadał parę dni temu wice rzecznik PiS, prezes oczekuje od senatorów, że poprą ustawę w takim kształcie, w jakim życzy sobie tego prezes Kaczyński. Tak, tak, nie, jak ustalono na klubie parlamentarnym, nie, jak zdecydował zarząd PiS, ale, jak życzy sobie pan prezes. Czy takie stawianie sprawy konsoliduje partię, czy wręcz przeciwnie, rozwala ją od środka? Jak senatorowie PiS maja głosować, kiedyś sugerowano, że ustawa ma przejść przez senat w takim kształcie, w jakim wyszła z sejmu, a teraz sugeruje się poprawki, kto i jak ma je przepchnąć przez senat? Jestem przekonany, że wojna prezesa PiS z parlamentarzystami tego ugrupowania może tylko obu stronom zaszkodzić, a opozycja, jeżeli nie będzie taka gamoniowata, jak dotąd, niechybnie to wykorzysta. PiS bez prezesa, to już nie PiS, ale PiS bez większości parlamentarnej, stanie się partią niezdolną do zawierania koalicji z innymi ugrupowaniami, bez czego szybko utraci władzę. Nie takiego obrotu sprawy spodziewaliśmy się po zwycięskich wyborach 2015r i 2019/2020r.

Zdaje się, że futerkowa ustawa stawia PiS w niezwykle kłopotliwej sytuacji, niezależnie od tego, co się dalej z nią stanie. Jak zostanie uchwalona z proponowanymi przez PiS poprawkami, to problematycznym staje się pozbawienie stanowiska byłego ministra rolnictwa i zawieszenie posłów PiS, którzy głosowali inaczej, niż życzył sobie tego pan prezes. Jak będzie przepychana bez poprawek, to bardzo wątpliwe, czy przez senat przejdzie, a jak przejdzie, to nie wiadomo, co zrobi prezydent, podpisze, zawetuje, czy skieruje do TK. Co będzie z większością parlamentarną po przepychankach z tą nieszczęsna ustawą? Po cholerę wprowadzono ją na agendę, skoro była tak marnie przygotowana i być może zupełnie niepotrzebna, przynajmniej nie w obecnym czasie? Litujemy się nad małymi zwierzątkami, a co z tymi większymi? Czy zabijanie zwierząt może być w ogóle humanitarne? Czy chcemy zrezygnować z jedzenia mięsa? Czy chcemy zrezygnować z kupowania obuwia i innych wyrobów z naturalnej skóry, chociażby rękawiczek? A jeżeli aż tak jesteśmy czuli, to, co z ustawa aborcyjną(?), która dotyczy istnień ludzkich, które, zgodnie z konstytucją mają być chronione od poczęcia aż do naturalnej śmierci? Czy ustawa futerkowa nie otworzyła „puszki Pandory”, która może pogrzebać polityczną przyszłość PiS i samego Jarosława Kaczyńskiego?

PS. We wczorajszym wywiadzie z premierem dziennikarz zadał mu pytanie, czy jest gotów wziąć na siebie odpowiedzialność za przegrane wybory, jeżeli ta przegrana byłaby spowodowana ustawą o ochronie zwierząt. Premier zgrabnie odpowiadał przytaczając wszystkie dobre strony tej ustawy, nie poruszając tych złych, ale na samo pytanie nie odpowiedział. Wcale mu się nie dziwię, to nie on na to pytanie powinien odpowiedzieć.

 

Opublikowano na Salon24.pl : 13 października 2020,