Dyskusje laików w sprawie zarazy odbywają się często na kształt rozmów ze Stańczykiem na Rynku Krakowskim. Sami znawcy medycyny – wirusolodzy pewni swej wiedzy, oczywiście - a jakże – progresywnej i prezentują skrajne postawy. Od kompletnego lekceważenia czegoś co ma być tylko wymysłem, projektem biznesowo – politycznym po skrajne chęci zamykania się w kokonie – wręcz dążenia do jakiejś hibernacji – na wzór tych gości z „Seksmisji”  Rzecz jasna – mając podejście zdrowo rozsądkowe – mam tylko jedno możliwe wyjście.

Przyjmuję, że jak nie trzeba, to nie wkładam palucha między drzwi, w miarę znam się na czymś tam ale na wirusologii i medycynie to na pewno nie. Za to rozumiem decyzje podejmowane przez rządzących jako nie tylko konieczne dla bezpieczeństwa zbiorowego lecz też zakładam, że są one oparte na informacjach sprawdzanych w ich porównaniu, pochodzą z różnych źródeł i są poddawane analizie pod różnymi kątami.
Innymi słowy przyjmuję, że problem jest. Bez względu na wszystko, muszę też brać pod uwagę powtarzające się opinie, że ów wirus istnieje, że jest nietypowy. Na dodatek doświadczenie życiowe podpowiada – że jest on być może jakimś wytworem – celowo czy przypadkowo uwolnionej formy, nawet nie wykluczam z etapu prac nad bronią biologiczną. I nad tymi rzeczami nie dyskutuję – bo jak cokolwiek powiedzieć z pozycji laika. Zresztą tego i tak prawie nikt nie wie – oprócz ewentualnych sprawców. Źródło – Chiny i to że tamże już epidemii nie ma wymagałoby wcześniej niż później wyjaśnienia. O ile nie sprawdzą się estymacje że wcześniej Chiny przejmą kontrolę nad światem. Nie jest to takie niemożliwe – skoro my, ludzie zachodu nie jesteśmy dziś w stanie nawet ponoć wyprodukować aspiryny.
W dystansie do sceptyków podtrzymuje mnie też to, że gdy Pan Prof. Łukasz Szumowski pierwszy raz wystąpił przed kamerami jako Minister Zdrowia i wyraźnie a wprost powiedział – coś co wtedy uważałem za rodzaj urzędniczej postawy „na wszelki wypadek” – proszę państwa ten wirus i maseczki to jest coś, do czego będziemy się przyzwyczaić przez i na lata. Dosłownie tak powiedział. I co? Wygląda na prawdę – choć wtedy wydawało się to być przesadą.
Dziś ma to dla mnie siłę dodatkowego argumentu pochodzącego od człowieka, który wiedział co mówi. Jestem technikiem – czyli człekiem mało skłonnym do przyjmowania dowodów z autorytetu – a pochylającym się nad faktami, informacjami pochodzącymi z doświadczenia i z wiedzy.
I na tym poprzestaję – motywując dlaczego w pełni się podporządkowuję zarządzeniom. Nawet pomijając mój wiek – który brutalnie mi mówi – chłopie - i tak bliżej – zasadniczo – bliżej, niż dalej do finału.
Zdjęcia, pamięć i otoczenie mi to mówią dość bezpośrednio.
W sumie więc z przyczyn czysto racjonalnych zawierzam i podporządkowuję się też w trosce o otoczenie w zakresie trzymania dystansu, używania maseczki jako, że ta - jak się podaje - służy ochronie otoczenia. Mam mieć kogoś na sumieniu? Bo co? Jakie mam do tego prawo skoro moja wolność musi się kończyć tam gdzie zaczyna się pole wolności drugiego.
To wręcz jako pierwsze należy postawić – by lekceważyć mądrali – sceptyków nawet tych z serii Konfederatów – puścić, niech pomumiera kto ma umrzeć a pandemię szlag trafi. Nawet to nie jest takie snów pewne czy trafi, czy powstaje odporność stadna. Za dużo tu niewiadomych by błaznować.
Gdy to wszystko powiedziałem – mogę wyrazić co następuje a co jest w zasadzie celem tego mojego pisania.
Szokuje mnie mianowicie i każe pytać o zasadność coś, co ma być zwiększeniem bezpieczeństwa a – nawet na logikę – jest jego drastycznym zmniejszeniem. Mówię o przyzwoleniu albo nawet zaleceniu (!) – przyjmowania Komunii Świętej na rękę. Pomijam tu spory liturgiczno-dogmatyczne i obrzędowe oraz te odnoszące się do samej istoty znaczenia hostii po przeistoczeniu. Mówię tylko o sprawach nazwijmy to – technicznych.
Przyjmując komunikant bezpośrednio z rąk kapłana wiem, że kapłan ma te ręce umyte przed odprawianiem Mszy Świętej, wyjmuje hostię palcami z kielicha do którego te trafiły - wprost mówiąc - po wypieku.
Przyjmując komunikant niby „bezpiecznie” i „antycovidowo” kapłan kładzie hostię na rękę, ba, nawet może ubraną w rękawiczkę lateksową, którą przed chwilą dotykano ławki, wcześniej i innych przedmiotów otoczenia. Potem ową hostię podnosi się drugą ręką podobnie „zabezpieczoną” i podaje ją sobie do ust.
Pytanie - w którym wariancie mam większe szanse na spotkanie wirusa i na jego przenoszenie? Czysta logika mówi że wariant drugi jest znacznie bardziej ryzykowny.
Skoro odpowiedź nie wygląda na trudną a absurd jest oczywisty to musi się zadać pytanie o przyczyny samego postawienia propozycji przyjmowania komunikantów do rąk jako tej preferowanej, bezpieczniejszej a także pytanie o powody dla których Kościół ów pomysł zaakceptował.
Nie wpycham się w rozważanie tych kwestii – lecz mówię tylko o faktach a ich efekt jest dla mnie dość jasny. Kościół – jeśli w ogóle tak do niego podchodzić– jako organizacja pewnej wspólnoty – poddał się presji szantażu. Mówię o narracji utrzymującej, że praktyki religijne – jakoby w ogóle samymi sobą zagrażały – wszystkiemu co się lewactwu zamarzy. Nie zrobiono tego przypadkiem, by uprzedzić atak w kierunku – idiotycznym – kościół jest swymi praktykami źródłem zakażenia. I trudno zaprzeczyć, iż taki ruch Kościoła, może być zrozumiały jako wyraz troski o uniknięcie takiego ataku. Ja mam tu wolny wybór i w pełni świadomie wybieram tradycyjne przyjmowani Komunii Świętej. Złudzeniem jest też uważam uginanie się przez taką ewentualną presją. Czy jest ktoś kto ma wątpliwości, że lewactwo w stosunku do wiary czyli i Kościoła - wcale – tak jak i UE w stosunku do Polski, nie potrzebuje sprawdzalnej prawdy – potrzebuje tylko powodu lub pozoru. Mało mamy na to przykładów – aż mówić się o nich nie chce taka to żenada. Tyle że propaganda żenad się nie boi wręcz ich szuka. Wystarczą niektóre skecze tzw kabaretów by na własne oczy zobaczyć reakcję publiki na każdą żenadę. Nie da się zaprzeczyć, że sam ten ruch poddania się Kościoła owej presji, jest bezpośrednim dowodem na istnienie szantażu i stosowania każdej metody na spychanie praktyk religijnych do ram jakiegoś ułożenia ich stosownie do wymysłów ludzi wierzących w nieistnienie Pana Boga. Jest też dowodem na to dokąd prowadzi oglądanie się na to co rzekomo mówi większość w sprawach wiary. Zdajmy sobie sprawę z tego, że lewacy, narzędziem poprawności politycznej zagarniają sobie coraz większe pola spraw Kościoła i prowo, akceptację jego wprost dyskryminacji. Za chwilę ogłoszą np. że skoro hostia jest biała to jest źle – bo dyskryminuje to kolor czarny a to oj - nie jest dobre. Procesja? – straszne choć na byle placu targowym jest gęściej, Wierni poza kruchtą i w liczbie większej niż pamiętamy z obrazów pustych kościołów też źle. Na to na dodatek jest otwarty tzw. Kościół Otwarty. Na co jest on otwarty właśnie widać.
W załamaniu logiki realnej ochrony przed zakażeniem – którego szansy oczywiście nie lekceważę – widzę więc też metodę,
Korzysta się z epidemii – dla pozycjonowania Kościoła
I tak to widzę