Droga życiowa i dokonania naukowe są portretem człowieka i muszą być traktowane łącznie. Dziś mówi się ? nie ważne przekonania, nie ważna postawa życiowa, ważne są dokonania, sukcesy, tytuły, pozycja ? to, co po tym człowieku zostanie na liście sukcesów zawodowych.
Te dwa zdania są odbiciem dwóch biegunów patrzenia na sukces i karierę naukową.
Jeden to przyjęcie konieczności, zobowiązania do osadzania swej działalności, aktywności, życiowej, naukowej w kontekście wyborów moralnych, zachowań społecznych ? w tym i używania świadomości obywatelskiej, drugi to świecznik, żyletki na łokciach i do przodu. Liczy się to co może być zapisane na kartce w rubrykach ?dorobek? ?liczba publikacji? ?pozycja? ?tytuły?.
Wybór drogi pomiędzy tymi postawami jest dla każdego swoistym testem na rzetelność podejścia do nauki jako drogi dochodzenia do prawdy, zadania społecznego i na dosłowność traktowania pięknie brzmiących deklaracji ulegających często moderacji pod naciskiem spraw życiowych.
Ilustracją pierwszej z tych postaw i to w realizacji bez wielkich słów za to z sukcesem zawodowym o ogromnym, poniesionym świadomie kosztem osobistym jest postać prof. Jana Czochralskiego. Nurty sukcesu naukowego, osobistych losów, tragizmu zgotowanego przez komunę, sensacji, cywilnej odwagi, niezależności myślenia, patriotyzm, ilustracja niszczonych szans dla Polski ? o wszystko w historii jednego, nie tuzinkowego człowieka wystarczyłby na niejeden film. Każdy o innej fabule.
Zajmę się może jedną z nich choć jak mówię ? wszystkie te wątki ze sobą współdziałały i nie da się ich do końca rozdzielić. A mówi się, że życie naukowe jest smętne, stoliczek, świeczka, zdarta kapota, facjatka i obowiązkowo ? głód.
Spróbuję się zająć wątkiem sensacyjnym i ilustracją pojęcia nowoczesny patriotyzm.
Wystarczy.
Może warto tu tylko, dla ilustracji dokonań zawodowych przypomnieć wśród ponad 100 udzielonych patentów ? te dotyczące stopu Metal-B na panewki kolejowe i metodę otrzymywania monokryształów nazwaną od Jego nazwiska Metodą Czochralskiego. Pierwszy dał Mu pieniądze, druga sławę i cytaty po dzień dzisiejszy. Dla nie-techników powiedzmy, iż metoda oficjalnie nazwana Jego nazwiskiem jest powszechnie stosowana w wytwarzaniu monokryształów np. krzemu, a bez tych, nie byłaby w ogóle możliwa i produkcja, i rozwój elektroniki. Tym samym, do dziś, również wszelkie prace naukowe z tego zakresu a sięgające podstaw i skupiające się na badaniach materiałów monokrystalicznych, cytują to nazwisko i prace profesora.
Mówimy więc o naukowcu z wielkim dorobkiem i o wielkim znaczeniu dla nauki i cywilizacji.
Urodził się 23 października 1885 r. w Kcyni, między Poznaniem a Bydgoszczą ? w zaborze pruskim. Tamże otrzymał pierwszą formację i wykształcenie początkowe.
Gdzie szukać podstaw ukształtowania późniejszych zachowań tego człowieka?
W relacji jego córki znajdujemy pierwszy ślad, który może nas zainteresować. Był ósmym z dziesięciorga rodzeństwa, jak zapisała córka Profesora, w domu opartym o zasady i religijność. W warunkach zaboru, dom był pierwszą szkołą polskości, zamiłowania do literatury, historii i prawdy oraz wiedzy o tym, że bycie Polakiem kosztuje, nie jest łatwe. Córka profesora dosłownie relacjonuje Ojczyzna ponad wszystko, to była myśl przewodnia mojego Ojca. Słowa i opowiadania mojej Babki padły na podatny grunt ? i z biegiem lat przynosiły owoce.
Zabory ? czyli choć był i czul się Polakiem - formalnie był obywatelem niemieckim Początki i droga jego wykształcenia nie są dobrze udokumentowane. Seminarium w Kcyni musiał skończyć gdzieś około roku 1903, ale nie jest jasne co robił do 1904 r. gdy to rozpoczął pracę w Berlinie jako wolontariusz-pomocnik w aptece-drogerii, której właścicielem by dr A. Herbrand.
Istnieje opowieść, że ponoć niezadowolony z ocen, w geście protestu ? nie odebrał świadectwa maturalnego. Pasji poznawania chemii ? bo od niej zaczął, musiał się poświęcić na własną rękę, skoro też znajdujemy opowieści o wybuchach w domu, które były rezultatem jego pierwszych doświadczeń. Kolejne zapisy jego miejsc pracy i dokonań zawodowych mówią tylko o etapach drogi, nie mówią nic o tym jak w ciągu paru lat osiągał takie wyniki. Pasja, pracowitość i zdobywana wiedza konieczna dla rozwiązywania konkretnych problemów, musiały być nośnikami tej dziś byśmy powiedzieli ? kariery. Polaka w zaborze pruskim i europejczyka w świecie nauki, w którym liczyła się kompetencja a nie formalistyka.
W opinii wydanej J. Czochralskiemu przez Herbranda, znajdujemy podkreślenie jego zdolności i swobody w poznawaniu nowych tematów. Z tą rekomendacją J. Czochralski otrzymał pierwszą stałą pracę jako analityk w firmie Kunheim Co, gdzie pracował, najpewniej od 1906 do 1907 r. Liczmy ? miał 22 lata. Potem praca w innowacyjnej na tamte czasy fabryce kabli Kabelwerk. Tu dostał świetną posadę i zadanie ? wprowadzenie aluminium do przemysłu kablowego. Dano to w prywatnej firmie dwudziestoparoletniemu Polakowi. Temat, który z sukcesem na tamte czasy musiał rozwiązywać jest do dziś badany i aktualny przynoszący coraz to nowe rozwiązania. W tej pracy ugruntowała się pasja i już rozgłos w środowisku, a także tamże dokonał swego najbardziej znanego dzisiaj odkrycia ? metody otrzymywania monokryształów.
Wiele wynalazków i odkryć, jak się mówi, powstaje przypadkiem. Tak, ale przypadki rzeczywiście się zdarzają, lecz ludzie na ogół nie widzą co widzą, co się zdarzyło, co to oznacza. Dopiero wiedza i refleksja wynalazcy pozwalają mu zobaczyć znaczenie tego, co się stało na jego oczach ? nawet przypadkiem. I w tym wynalazku przypadek miał mieć swoją rolę. Zanurzenie stalówki nie w kałamarzu, a w tygielku z roztopioną cyną, z którego wyciągnął nitkę wykrystalizowanego monokryształu metalu. Prawda czy nie prawda ? ważne, że powstała metoda, której znaczenia technicznego sam Czochralski nie doceniał ? bo nie mógł, wszak elektroniki półprzewodnikowej nie było. Dziś różni ?specjaliści? takie opublikowane wyniki biorą i dysponując potężnymi laboratoriami ? opracowują jako swoje nowości. Politycy biadolą nad tym, dlaczego nie ma polskiego Nobla ? i pozwalają sobie na niegodne eksperymenty organizacyjne. Tracą wszyscy. Ale to tylko poczyniona na marginesie uwaga na dziś, kontrastująca dzisiejszą sytuacją, z tym, co już w tamtych latach robiono myśląc o rozwoju gospodarczym.
W 1917 r. Czochralskiemu udało się przekonać władze Koncernu Metallbank und Metallurgische Gesellschaft we Frankfurcie, do utworzenia laboratorium metaloznawczego ? tak pomyślanego, by wiązać badania z próbami ? dziś byśmy powiedzieli technologicznymi. Rok 1917 - Czochralski miał wtedy 32 lata! W tym laboratorium obok Czochralskiego było 4 pracowników naukowych i 15 laborantów, a w 1926 r. - 7 pracowników naukowych i 28 laborantów.
Prace J. Czochralskiego zainteresowaniami i otwieranymi wtedy polami badań nie tylko technologicznych, ale i podstawowych ? są aktualne do dziś. Mówimy o prekursorstwie w nowoczesnej nauce o materiałach w szczególności metalicznych.
Równolegle zauważmy, co się dzieje wtedy w świecie nauki i techniki ? na jej szczytach. Lot braci Wright ? 1903, odkrycie nadprzewodnictwa ? 1911, dyfrakcja na kryształach ? 1912 (M. von Laue), model atomu Bohra (1914), teoria względności A. Einsteina (1916). W jakich kręgach poziomu zainteresowań i rozwoju wiedzy i techniki sytuował się J. Czochralski niech świadczy na przykład i to, że w 1919 r. z trzema innymi profesorami był inicjatorem i założycielem Niemieckiego Towarzystw Metaloznawczego. Głośno i wyraźnie przyznawał się do swej polskości, co nie przeszkodziło w tym, że niebawem Niemcy wybrali go szefem ich Towarzystwa. Członkowstwo Międzynarodowego Związku Badań Materiałoznawczych. Potem zaproszenie przez H. Forda jako jego osobistego gościa do fabryki Forda w Stanach. Rozwój kariery był imponujący, dokonania także, duże pieniądze i nagle ? w 1928 r. ? niespełna 40?letni Czochralski rezygnuje z pracy. Jak pisze w liście pożegnalnym: z żalem rezygnuje z funkcji w Niemieckim Towarzystwie Materiałoznawczym i przenosi się do Warszawy.
Zagadkowe?
W pewnym sensie tak.
Propozycja powrotu do Polski została przedstawiona przez prof. H. Mierzejewskiego, lecz trudno sobie wyobrazić, by osobie o takiej pozycji, mógł ją przedłożyć bez wcześniejszego przyjęcia roli emisariusza jakiejś sprawy i nie mając w ręku konkretnych koncepcji przyjęcia osoby i rodziny. Z jednej strony sama możliwość pracy w Polsce i dla Polski była najwyraźniej wypełnieniem marzeń J. Czochralskiego, ale z drugiej też uczciwie postawił sprawę braków swojej formalnej tytulatury i mając pozycję międzynarodową nie chciał zabierać miejsca komuś formalnie uprawnionemu. Można wyrazić przypuszczenie, że ta motywacja choć prawdziwa, nie do końca wyczerpuje całość sprawy. Tu zaczyna się pole wręcz do sensacyjnych opowieści i domniemań nie stawianych zupełnie bez uzasadnienia.
Można przypuścić, że dla prof. Ignacego Mościckiego, chemika, jako człowieka odpowiedzialnego za Państwo i w momencie, gdy kraj się gospodarczo dźwigał z nicości, Jan Czochralski nie mógł być nieznany z dokonań, ale też mógł być postacią kluczową strategicznie dla Państwa. Wyobraźmy sobie, a są do tego podstawy, i są także ślady w późniejszych losach Profesora, że był on ważnym i skupionym tylko na ściśle merytorycznie określonych informacjach, współpracownikiem polskiego wywiadu wojskowego. Taki ktoś nie mógł pozostawać tylko biernym dostarczycielem informacji. Był cenniejszy ? bez groźby ujawnienia. On, najpoważniejszy autorytet w dziedzinie materiałoznawstwa i metalurgii, jako ekspert dostarczający i weryfikujący informacje dopływające do decydenta, był cenny dla Państwa, w momencie jego gospodarczego formowania, gdy przemysł służebny interesom Państwa dopiero się organizował. Gdybyż tak dziś myślano o strategii i rozwoju kraju. Zauważmy - powstawał COP, powstawały całkiem nowe i na tamte czasy bardzo zaawansowane rozwiązania wojskowe, wymagające nowych materiałów o nowych i stabilnych własnościach. Bez wątpienia J. Czochralski był potrzebny i to ze swą wiedzą i to wyposażony w możliwości badawcze.
Został profesorem kontraktowym Wydziału Chemii Politechniki Warszawskiej. Otrzymał też jako jeden z pierwszych tytuł Doktora Honoris Causa, wcześniej publikowano liczne tłumaczenia jego prac, miał światową pozycję nie do zakwestionowania, a w istocie - samouk. To musiało wzbudzić zawiść środowiska. Wiedział, że nie będzie lekko, ale musiał myśleć kategoriami pracy dla sprawy ? skoro osobisty majątek lokował w polskim przemyśle, pieniądze za porady i wszelkie gratyfikacje przeznaczał na stypendia i inne cele społeczne. Wyobraźmy sobie, w trybie naszego tu wyrażanego przypuszczenia, jako, że te sprawy musiały być tajne, że dostał ? zgodnie z celem do jakiego został powołany ? w oparciu o bezwzględne zaufanie do jego osobistej uczciwości ? rolę komentatora czy raczej doradcy w zakresie kierunków i tematów, na które należy kierować pieniądze dla rozwiązywania konkretnych problemów dla Państwa i wojskowości. Śmiało mogło tak być. Instytut Metalurgii i Metaloznawstwa, którym kierował prof. J. Czochralski, był jednostką Politechniki, lecz i nią nie był ? bo formalnie był w strukturze, a wszystkie sprawy, zwłaszcza osobowe były załatwiane w kontakcie z wojskiem. Czy nie mamy następnego powodu dla niechęci środowiska? Długo nie wytrzymali ? od początkowych lat 30?tych zaczęły się procesy z różnych powodów, ale tłem zawsze była mówiąc pokrótce ? zawiść.
Kąsali...
Po wybuchu wojny profesor uciekał na wschód, lecz w wyniku takiego przebiegu kampanii jaki był ? powrócił do Warszawy. Skracając opowieść można tylko powiedzieć, że Niemcy uznali i przydatność doskonale wyposażonego Instytutu i samego Profesora, którego najwyraźniej przyjęli i z racji pozycji w Niemczech i dla żony ? Niemki z holenderskimi korzeniami, za w miarę swojego. Tak powstał na bazie dawnego Instytutu, Zakład Badań Metali ? pracujący już od stycznia 1940 r. Takich Zakładów przy Politechnice było więcej ? ten był tylko pierwszy. I tu następna rzecz. Profesor z kolei, z racji swych niejawnych funkcji przedwojennych miał kontakty z AK. Musiał je mieć, skoro w jego Zakładach pod nosem Niemców produkowano broń, odlewano skorupy granatów itd.
Pogmatwane sposoby działania całego zespołu ludzi tworzących ów Zakład, metody roztaczania parasola ochrony nad ludźmi nawet fikcyjnie zatrudnionymi, realizacji zamówień i ich struktura ? dużo mówią o ważnej ? zewnętrznie może nie wyglądająco ciekawie, a w istocie ważnej jego funkcji dla ludzi oporu. Dla tego samego Państwa ? tyle, że ? Podziemnego.
Nic dziwnego, że po wojnie UB bardzo zainteresowało się Profesorem chcąc rozgryźć jego przedwojenne i wojenne kontakty. Sama informacja ? na czyje zlecenia wykonywano i w Instytucie i w Zakładach, jakie i po co były prowadzone badania, jakie były niejawne ich wyniki, komu przekazywano rezultaty, a w czasie wojny broń ? ogólnie produkcję dla AK musiała być, i pewnie była, dla bezpieki ważna. Osadzono go w więzieniu w Piotrkowie Trybunalskim, ale śledztwo wykazało, że nie można w tym przypadku mówić o kolaboracji z Niemcami. Ważniejsze się widać okazały racje polityczne i zawiść, bo mimo wszystko otoczono go infamią ? szczególnie perfidną karą w miejsce należnej przecież nagrody. Sprężynami musiały być równolegle i zawiść (trwała, wielka i nieuleczalna, co całe następne lata wykazały) i polityka (bo jak tu ugryźć sławnego ? mającego znaczenie światowe człowieka mającego wiedzę o AK, a może nawet o wywiadzie przedwojennym, czyli i pewnie jakieś powiązania). Weźmy pod uwagę, że jest to czas, gdy stalinizm się krygował, sam Bierut przecież uczestniczył w procesjach Bożego Ciała.
Nic się od prof. J. Czochralskiego nie dowiedziano, jednak jak należy sądzić ? chyba się musiano na tyle bać jego międzynarodowej sławy, że fizycznie go nie zamęczono. Został ?tylko? niszczony bytowo i okryty oficjalną infamią. Kolaborant i samouk-dyletant, prawie hochsztapler ? to etykietki, które w miarę wzmacnianego terroru stalinowskiego miały doprowadzić do zapomnienia ? usunięcia w niebyt. Usunięcie z Uczelni, pozbawienie majątku, odcięcie dochodów - to były narzędzia. Stare, wypróbowane i działające zresztą w potrzebie do dziś. Jan Czochralski próbował jeszcze prowadzić działalność w ramach już wcześniej przez siebie założonej firmie BION. Dość powiedzieć, iż obok innych produktów w tym ?proszku od kataru?, jeszcze w latach 60-tych był produkowany ponoć krem dla kobiet wedle receptury profesora. W końcu był po trosze farmaceutą i specem od wszelakich mikstur ? od nalewek po lekarstwa.
Profesor zmarł w Szpitalu Klinicznym w Poznaniu 22 kwietnia 1953 r. na kolejny zawał, a okoliczności, które w sumie doprowadziły do śmierci profesora nie są dokładnie znane. Od najścia bezpieki ? po stres związany z wtargnięciem złodziei do ogrodu. Dla nas jest za to znamienne, że w dopełnieniu warszawskiego skazania na śmierć cywilną i po śmierci ? określono go jako ?były kapitalista Czochralski? i jako taki, (pamiętajmy to rok śmierci Stalina i stalinizm szalał w rękach ideologów i bandytów.) został pochowany w bezimiennym, przez 45 lat, grobie na cmentarzu w rodzinnej Kcyni. W akcie zgonu wpisano urzędowo ?inżynier chemik?.
Zupełnie haniebne zachowanie środowiska pokazuje, że to, na co dziś narzekamy jako na obniżenie standardów elity, nie jest niczym nowym, a dziwnie łatwym do zrealizowania przez zmianę zasad, otoczenia. Tymczasem zasady i przyzwoitość to mają być, zwłaszcza w elicie, czymś stałym, świadczącym o przynależności do elity. Ci ludzie kąsający go przed wojną i ci, którzy wspomogli jego cywilne unicestwienie, byli tymi, najwyraźniej, którym już puściły hamulce. Po wojnie, w akcie relegującym Profesora, a ściślej odmawiającym mu przyjęcia w poczet profesury Politechniki, był ?brak formalnych dowodów o jego działalności korzystnej dla narodu?. Z jednej strony ? tak, by zachować pozory nie oskarżania, a z drugiej by poniżyć ? bo ten akurat argument musiał być dla Profesora szczególnie dotkliwie przykry i obraźliwy. W białych rękawiczkach. Nie mogli uderzyć zawodowo, nie mogli wykazać, że kolaborował ? to znaleźli formułkę braku dowodów, że nie działał dla dobra narodu. Człowiek który wszystko poświęcił właśnie dla dobra Narodu.
Musiał być twardy.
Tajemnice swych powiązań zabrał do grobu, zapewnił bezpieczeństwo wielu, stracił wszystko ? dla Ojczyzny. Stracił ale do czasu.
To środowisko ? po kilku dopiero próbach rehabilitacji Profesora, podejmowanych przez ludzi świadomych jego dorobku i co ważniejsze ? krzywdy moralnej jakiej doznał za życia i poza grób - dopiero w 29 czerwca 2011 r. (!) nieco się zrehabilitowało. Senat PW podjął uchwałę ? jak to ładnie nazwano ? w sprawie przywrócenia dobrego imienia prof. J. Czochralskiego. Tu dodatkowym świadectwem stanu umysłów niech będzie wcześniejsza uchwała Senatu z 1993 r. będąca rezultatem jednej z prób podjęcia rehabilitacji Profesora. Dorobek tak ? ale nie ma powodów by przeprowadzać reasumpcję Uchwały z 1945 roku. Taki jest sens tej Uchwały. Piłat by się nie powstydził! Majstersztyk przewrotności. Całe kolejne pokolenia przesycone zawiścią do Profesora, nie było stać na stanięcie w prawdzie gdy nawet dokumenty mówią, że profesor działał w konspiracji i dla AK. Przykład postawy naukowca dochodzącego do prawdy, ją sprawdzającego, mającego własne niezawisłe zdanie i znającego praktycznie ? nie zamykające się w pięknie wygłaszanych aktach strzelistych ? poświęcenie dla spraw ojczyny. Nie był to wtedy politycznie właściwy i wręcz dla władzy wygodny wizerunek i przykład. I tak trwała i w kręgach nieformalnych była powtarzana, kalumnia o kolaboracji, itd. I infamia. Środowiskowa, a nawet jak koś miał inne zdanie ? to wolał tego już nie mówić, bo nie było to bezpieczne. Takie przecież były realia. Zauważmy też, że po latach, to inne, pozawarszawskie środowiska, zaczęły się upominać o uczciwą pamięć. W macierzystej uczelni ? robiły to pojedyncze tylko, jak z tego wynika, osoby.
Warto w tym miejscu powiedzieć i dziś jako wniosek z tamtych czasów przypomnieć, że do zwycięstw zła, wystarczy obojętność i milczenie dobra. Może górnolotnie ale jakże prawdziwe i wtedy i dziś.
Dziś, też pada pytanie o sposób pobudzenia postaw obywatelskich. Wydaje się to być potrzebą nie tyle chwili, co sprawą ważną dla zapewnienia bytu Państwa i Narodu ? bo aż tak zasadniczo należałoby to ująć. Warto pokazać postawę Profesora jako obywatela ? bo dla przeciętnego człowieka jego największe dokonania naukowe nic nie mówią. Powiedzmy więc tylko; o ile dawniej, o byt Państwa walczono orężem pod wodzą króla, na miecze i kartacze, dzisiejsze czasy realizują te same cele, lecz już inną bronią. Wiedza, informacja, stan gospodarki, jej własne atuty w wymianie handlowej, strategia energetyczna i surowcowa, ciągłość pamięci historycznej i duma narodowa, świadomość rządzących co do znaczenia działań podejmowanych przez bliższych i dalszych ekonomicznych i geopolitycznych sąsiadów ? to dziś są ważne narzędzia dbałości o byt Państwa faktycznie a nie tylko nominalnie niepodległego. Świadomy obywatel, dla którego państwo jest przyjazne, czyli szanujący Państwo, a nie widzący w nim środka represji, stał się najważniejszy. Obywatel nieświadomy, poddający się manipulacjom, generuje bezbronność Państwa jako całości.
Tym bardziej z całą ostrością trzeba sobie zdać sprawę, iż skoro istotą systemu demokratycznego w naszym wydaniu jest kadencyjność, to ta wręcz wymusza na rządzących zwalczanie świadomości obywatelskiej. Świadomy obywatel może być przecież dla starających się o reelekcję realnym zagrożeniem przy urnie. Musi być uległy na manipulację i reklamę wyborczą ? czyli powinien być nieświadomy Zupełnie więc racjonalnie ? rządzący ? mogą, a nawet propagandowo, powinni, deklarować budowę społeczeństwa obywatelskiego bo i nawet to ładnie brzmi, lecz z punktu widzenia interesów rządzących, w rzeczywistości takiej postawy budować im nie wolno. Z tego wynika już bezpośrednio waga pokazywania, rozpowszechniania i wręcz społecznego propagowania wzorców zachowań obywatelskich. Władza ? żadna ? tego nie zrobi. To obowiązek elity jako mózgu Narodu. Pokazywać można skutecznie tylko na przykładach, na wykazywaniu kłamstw propagandowych.
Hasło ?róbmy swoje? czy ?z dala od polityki? w wolnym przekładzie powinny brzmieć ?nie bądź świadomym obywatelem ? nie przeszkadzaj władzy?
Zauważmy, że cała droga życiowa prof. J. Czochralskiego może być przytaczana jako doskonały przykład wzoru takiego nowoczesnego patriotyzmu, gotowości poświęcenia dla Ojczyzny. W kolejnych powstaniach ludzie wykazywali i podejmowali gotowość do poświęcenia życia i majątku - dla wspierania i podejmowani czynu zbrojnego dla Ojczyzny. Celem była wolna Polska. Formacja J. Czochralskiego nakazała mu podjąć tą gotowość na polu codziennej pracy i polegała na podporządkowaniu tej sprawie osobistych ambicji i perspektyw Dziś wolność to gospodarka i praca w obrębie swoich możliwości.
Jak było z niejawnymi kontaktami profesora? Kto to wie ? są tylko ślady. Tu wskazał gotowość do poświęcenia wszystkiego co miał. Dosłownie. Nie ratował majątku, willi, pozycji uniwersyteckiej uratował swą godność i dzisiejszym luminarzom powinien być przypomnieniem, że szlachectwo zobowiązuje
Dziś młody człowiek powie ? mógł pracować u Forda i dostarczając mu nowych materiałów zarobiłby miliony. Ciężki frajer. Skutek takich postaw jest taki, że dziś wybrany do Sejmu polityk, a więc mający jakieś poparcie powie ? dlaczegóż nie sprzedać Azotów Rosjanom ? firma jak każda inna. A Azoty to nawozy, nawozy to samodzielność żywieniowa ? podobnie jak GMO jest w tym względzie zniewoleniem. Po co nam Wieliczka, po co Polska Miedź. To już takie rzeczy trzeba tłumaczyć. To w największym skrócie.
Nie ma tej powszechnej świadomości. Nie ma myślenia obywatelskiego, którego wzorcem może być całkiem właśnie racjonalny patriotyzm nowych czasów, jaki wykazał wzorcowo ? Jan Czochralski.
Jest jeszcze jeden ważny aspekt sprawy. Skorzystajmy z tej historii jednego z najważniejszych uczonych Polski, mieszczącego się w całym łańcuchu dokonań ludzi już zapomnianych. Pamięta się tylko nazwiska Mikołaja Kopernika czy Marii Skłodowskiej-Curie. Powiedzmy, że stawianie autorytetów pracy codziennej i wymaganie od elity, by nie usiłowała tylko korzystać za wszelką cenę ze splendoru tytułów i sukcesów formalnych, a starała się o splendor kompetencji ? jest ważna dla pobudzania obywatelskich postaw, a te są gwarantem realnej kontroli kadencyjnej władzy. Gdy bowiem władza kadencyjna się zbyt przyzwyczai do swej mniemanej doskonałości ? urodzi totalitaryzm, a to jest realne zagrożenie i dla jednostek i dla Państwa rządzonego bez myśli strategicznej, za to z myślą o indywidualnych interesach ludzi władzy.
Dokonania postawa i godność prof. Jana Czochralskiego, są takim wzorcem autorytetu, który należy pokazać i rozpowszechniać. Nie dla reklamy osoby, a dla kształtowania nowoczesnego rozumienia patriotyzmu.
Dziś ośmieszanego ? co też warto zauważyć.
Widać po coś...