- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 1 minuta i 52 sekundy.
Cmentarz Rakowicki w Krakowie jest miejscem spoczynku wielu zasłużonych dla Ojczyzny Polaków. O jednym z nich chciałbym opowiedzieć, bo w przypadku Bolesława Łuczywo, historia zatoczyła ogromne koło. Na podstawie rodzinnych kronik relacjonuje jego córka Danuta, dziś bardzo żywotna 90 - latka zamieszkała we Wrocławiu.
Jej dziadkowie mieszkali w miejscowości Modrzejów koło Sosnowca. „W tym czasie przyjechała z Francji Błękitna Armia gen. Hallera. Dziadziuś nasz jako wielki patriota, szeroko otwarł drzwi przed oswobodzicielami Ojczyzny, a przyjmowanie oficerów było dla domu ogromnym zaszczytem. Każdy oficer należał do elity społeczeństwa, a jego żona musiała mieć maturę, określony posag i świadectwo moralności. Spełniając te warunki dodatkowo musiała zostać zatwierdzona jako kandydatka na żonę na zebraniu oficerów i decyzją ministerium. W ten to sposób, mama moja wyszła za mąż, za Bolesława Łuczywo. Bolesław był synem Marianny z domu Anielskiej, której rodzina pochodziła ze Skalbmierza, gdzie w kościele jest ołtarz rzeźbiony przez jej ojca. Ojciec Franciszek Łuczywo pochodził z Wawrzeńczyc koło Krakowa, gdzie miał pracownie rzeźbiarską. Miał siostrę Marię Wiaderną i brata Antoniego (architekta), który poszukiwany przez władze carskie za działania konspiracyjne – uciekł do Ameryki. Zabrał ze sobą, dziesięć lat młodszego Bolesława, który na wezwanie Ignacego Paderewskiego, przerwał rozpoczęte studia budownictwo i będąc naczelnikiem organizacji „Sokół” w Cleneveland Ohio, wstapił w szeregi tworzącej się armii polskiej. Najpierw ukończył szkolenie w angielskiej szkole wojskowej w Kanadzie, a następnie we Francji Wyższą Szkołę Oficerską. Wysłany na front niemiecko – francuski walczył w Wogezach, gdzie został ranny. Po przyjeździe do Polski walczył z bolszewikami na Wołyniu, z Niemcami na Pomorzu a następnie w ostatecznej bitwie z nawałą bolszewicką pod Radzyminem, gdzie został ciężko ranny. Przeleżał w polu wśród zabitych dwa dni, ale gdy zbierano poległych stwierdzono, że jeszcze żyje i udzielono mu pomocy. Po wyleczeniu wrócił do służby w pułku Strzelców Podhalańskich, ale po pewnym czasie rana odnowila się, a kiedy poddał się operacji został uśpiony i już się nie obudził”. Zmarł w wieku 27 lat, pozostawiając dwoje dzieci: Zbigniewa i Danutę."
Będąc we Wrocławiu kilka tygodni temu rozmawiałem z wnuczką por. Bolesława Łuczywo, dziś znaną wrocławską lekarką. Opowiedziałem jej z kolei, że kilkadziesiąt lat temu zajmowałem się ruchem oporu w Gminie Igołomia – Wawrzeńczyce w czasie II wojny światowej, gdzie prezesem ówczesnej organizacji kombatanckiej był p. Łuczywo albo z Wawrzeńczyc albo z sąsiednich Złotnik. Ciekawy jestem, czy następne pokolenia tej rodziny mają świadomość, że ich przodek leży na Cmentarzu Rakowickim, oddalonym zaledwie o 30 km. od Wawrzeńczyc. Gdyby ktoś z rodziny przeczytał te słowa i chciał odwiedzić bohatera z czasów kształtowania się polskiej rzeczywistości po zakończeniu I wojny światowej to podaję miejsce, gdzie jest jego grób. Jest to kwatera XVa, rząd 2, grób 9. Zresztą bardzo łatwo go zauważyć.