Są zielne na zewnątrz a czerwone – czasem krwisto-czerwone w środku, ale zawsze z pestkami. Te tylko irytują. Owoce to smaczne ale i wodniste – słodkie lecz czy pożywne to nie wiem. Gdy się nadpsują – rewolucja żołądkowa pewna. Czyż ta charakterystyka nie pasuje jak ulał do aktywistów – bo nie naukowców - powołujących się często – gęsto na to, że są „ekologami”? Zieloni na pierwszy rzut oka a w czynach czerwień po uszy.

Problemy ochrony środowiska, dbałości o zasoby i energię nie są wcale czymś nierealnym. Nie tylko trzeba się nimi przejmować ale i zajmować Troska o te sprawy jest naturalnym odruchem każdego człowieka nie tylko wrażliwego ma uroki przyrody ale i świadomego zagrożeń niesionych przez – jak się to ładnie mówi antropopresję, czyli skutki jakie wnosi do otoczenia człowiek swą działalnością. Skutki takie wnosi zresztą każdy z uczestników koła życia na ziemi – ale jedna w nim część w łańcuchu – człowiek ma narzędzia które dają mu przewagę. Za nią jednak idzie zobowiązanie by zużywać środowisko rozsądnie i z myślą o następcach. Człowiek ma po to narzędzia i rozum.

Nie ma chyba takiego – kto by powiedział; środowisko mnie nie obchodzi. Ile razy tak robiono – tyle razy się przekonywano, że podcina się gałąź, na której się siedzi

Skoro hasło jest nośne – to pokusa by go używać ku swej korzyści czy to biznesowej czy politycznej (co czasem na jedno wychodzi) ale tylko jako czegoś przydatnego w deklaracjach w umieszczaniu na sztandarach – jest spora i naturalna. Tylko trzeba ją widzieć – inaczej człowiek staje się podatny na manipulacje i straty

Że szkodzi to samej pracy nad dobrym współistnieniem koniecznej działalności gospodarczej w tym przemysłowej   i dbałości o zasoby oraz środowiska – nie trzeba przekonywać. Wrzask – chronię środowisko bo przywiązałem się do drzewa albo dbam o Puszczę, bo poruszam niebo i ziemię z UE włącznie, by nie dopuścić do jej ochrony przed inwazją kołatka to dobry, z ostatnich przykładów, na tę opinię.

Czasem – przy dobrym kamuflażu słowami i opiniami „ekspertów” skutecznie można używać haseł „eko” do celów przeróżnych. Ekologiczna pralnia, czasem (nie zawsze –podkreślmy) żywność, wielka troska jednego z głównych emitentów o środowisko – używana w reklamach dla zdobywania wciąż nowych nabywców swego produktu, cała historia wokół emisji CO 2 – używana w walce gospodarczej, to tylko niektóre z przykładów. To zakres biznesu. Walka ideologiczna też jest możliwa. Pamiętam akcję środowiska zielonych arbuzów pod hasłem takiego oto wywodu. Skoro na samym początku Księgi Rodzaju jest napisane „Czyńcie sobie ziemię poddaną” to oznacza wprost, że za zły stan dbałości o środowisko ponosi chrześcijaństwo a katolicyzm w szczególności. Proste? Ilu młodych wtedy w to uwierzyło? Posiadanie i gospodarzenie dzieli eksploatatora – niszczyciela – od troszczącego się o dobro.

Polityka też nie jest wolna od tej sfery .

Patrząc na arbuza – można się zniechęcić do pozytywnego myślenia o szukaniu równowagi pomiędzy działaniem przemysłowym, wytwórczym a dbałością o środowisko i rozsądnym używaniem zasobów i energii. Na drzewa – bez ognia (emisja CO2) ubrań, budownictwa, stali, samochodów, elektroniki (koszt środowiskowy produkcji i napędu) - jakoś nie mamy ochoty wracać. Rozsądny człowiek dochodzi do przekonania najgorszego z możliwych . Nie ma co się zajmować i przejmować środowiskiem.

To co powyżej napisałem – to wielki skrót tego, o co się indyczę od już wielu lat. To rezultat moich doświadczeń ponad już 35 – cio letnich, które były moim udziałem od założenia Polskiego Klubu Ekologicznego. W tych ramach chcieliśmy pracować społecznie służąc swą wiedzą i kontaktami naukowymi (AGH) dla uzyskiwania wspomnianej tu równowagi pomiędzy potrzebami gospodarki i środowiska.

Niestety interesy i ideologia są silne – tak naprawdę nie tylko kasą ale i brakiem rzeczowego zainteresowania się ludzi tymi problemami

Dziś mamy do czynienia z następnym wyskokiem w tym zakresie.

Tym razem walka (arbuzy zawsze walczą, muszą mieć – jak rewolucjoniści wroga) o „zrównoważony transport”, połączona z czerwoną fobią na wszystko co trąci wiarą w Boga – dały masę krytyczną. Nawet ten sposób myślenia o transporcie – tak się dosłownie nazwał.

Nie odpuszczą. Jest okazja, jest nacisk, może być akcja bezpośrednia.

Oto gdy będziemy gościli nie tylko ŚDM ale i samego Ojca Świętego, gdy będzie faktem koncentracja uwagi nie parunastu ludzi, a dosłownie milionów – a może i więcej licząc uczestników medialnych – wymyślono przeprowadzenie akcji bezpośredniej – rodzaju demonstracji cyklistów. Mają nadzieję na to, że ich akcja przyćmi inne wydarzenia, je zakłóci, zwróci uwagę tłumów, nagłośni ich problem. Bo go mają ze sobą i swym dobrym e samopoczucie i brak elementarnego rozeznania.

Zwiększą tylko kłopoty komunikacyjne i wkurzą ludzi.

Może i dobrze.

W końcu gdyby nie byli arbuzami – tego by na zdrowy rozsądek – nie wymyślili.

To będzie taki czas – w którym każdy zwróci się myślą do Miłosierdzia swojego Boga

A jak jest nim rower – to inna sprawa. Może nawet znajdą paru zachwyconych wśród równie przepełnionych fobią. Tłumów jednak nie przewiduję.

Niemniej to dobrze. Karty zostaną odkryte. Tylko szkoda, że – jak sądzę – ta hucpa zaowocuje niechęcią ludzi do faktycznych problemów środowiska naturalnego a obraz arbuza symbolicznego się utrwali i będzie coraz częściej uogólniany.

Niestety.

Nie będę im przeszkadzał – niech się podkładają w swym pojęciu skuteczności.