Tekst będzie o ponownym wyborze Pana Zbigniewa Bońka na funkcję Prezesa PZPN, lecz entuzjastów kopania piłki – zmartwię. Tekst będzie bowiem o ciężkiej chorobie demokracji, którą można pokazać na tym przykładzie.Na piłce się nie znam i nie jestem w stanie powiedzieć czy Boniek był i też będzie dobrym czy złym prezesem. Jako postronny odbiorca informacji i w tym zakresie przeżywam zdziwienie. Z jednej strony słyszę o jakiś kompromitujących występach naszej reprezentacji i kotłowanin ligowych, a z drugiej były Pan Prezes i Prezes in spe w jednej osobie mówi, że za jego prezesury polska piłka zajęła wyższą o ile nie nawet najwyższą pozycję w rankingach.

Mało tego – być może to jest prawda – ale rzecz odbieram jako rozjazd między opowieściami a rzeczywistością.

W sumie – nie zabieram głosu w sprawie personaliów obsady zarządzania tego mniej – jak odczuwam – sportu a bardziej przedsięwzięcia biznesowego.

Zmartwiła mnie za to sprawa czegoś co dziś się rozplenia niszcząc sens wyborów a więc i jednak zarówno demokrację jak i zdrowe odruchy reakcji obywatelskich.

Proszę zauważyć bowiem jak się owe wybory odbyły.

Było dwóch kandydatów. Przyzwoitość szanująca demokrację wymaga, by obaj nie tylko przeprowadzili swe kampanie prezentując swe programy, a nawet starli się w bezpośredniej, konfrontacji prowadzonej na warunkach równoprawności. Tyle o przyzwoitości. Natomiast ponad przyzwoitość, bezwzględną koniecznością jest, by wybory były przeprowadzone w sposób eliminujący jakąkolwiek formę nacisku na głosujących. Warunek ten w zakresie elementarnym wypełnia zwyczaj – najczęściej nawet zapisany w ordynacji wyborczej – by wybory personalne odbywały się w sposób tajny. Można głosować przez podniesienie ręki ale w innych sprawach, a nie personalnych. W tych sprawach głosowanie tajne – do urn - uwalnia od podejrzeń o stosowanie nacisku metodą sprawdzoną już w pozorowanej demokracji pod hasłem „kto jest - za - może opuścić ręce i odejść od ściany”.

Ta banalna, a praktyczna forma nacisku, wspaniale owocuje sztuką utrzymania władzy przez nieodwoływalnych Prezesów w NGO, Wójtów. Burmistrzów Prezydentów w samorządach itd. To wręcz gwarancja dobrej i pewnej kontynuacji interesów, stabilizacja interesów grupowych. Powinna chyba zastanowić ewidentna nieraz fasadowość tej zwyrodniałej formie tzw demokracji – owocującej w mikrospołecznościach utrwalaniem autokracji.

Skuteczność takiego nacisku, bardzo często organizowanego nawet nie koniecznie przez sztab a przez dwór dotychczasowego szefa. – jest dość oczywista. Kompromituje zasady przyjmowane przez daną organizację. To zjawisko – tworzące imitację demokracji robi z niej mylącą fasadę. Skutki mogą być tylko opłakane. Dziwię się Bońkowi , który jak widać stracił poczucie pewności co do swego wyboru że poszedł na to i nie sprzeciwił się przyjętemu sposobowi jawnego głosowania na funkcję prezesa.

Jako postronny obserwator wiem już na pewno, choć na piłce się nie znam – w tej organizacji źle się dzieje a moja opinia o prezesie, który się zgodził na taką operację nie może być dobra. Pan, który był kontrkandydatem zrobił uważam – to, co zrobiłyby każdy przyzwoity, oczekujący równych szans człowiek na jego miejscu. Ocenił sytuację właściwie i pozostawił to towarzystwo z zaznaczeniem że protestuje w ten sposób przeciw farsie. Nawet jak nie była to farsa – to na taką ją wykreowano.

Teraz już wiem że jak się mówi PZPN to mowa dotyczy wszystkiego tylko nie struktury demokratycznej, choć za taką się podaje.

Zjawisko jest ogólne i ma charakter raka zjadającego, niszczącego wszystko co demokratyczne;

Pan Zibi nie troszczy się o swą pozycja człowieka mającego poważne podejście i rozumienie słowa demokracja. Zapewne – te wybory, bez używania władzy do jej utrzymania może by wygrał, niemniej trudno mi jakoś o utrzymanie poważania.

Widać tak dziś jest rozumiana przez ludzi demokracja – a teraz po będą narzekali o swoje zdanie będą nadal mieli tylko na własny użytek.

Nie wróżę PZPN-owi sukcesów. Jako organizacji.

Idee poszły spać….