Widać wszczepiane przez lata hasło „Macierewicz – straszydło i oszołom” działa i ma żyć. Po co? To dobre pytanie. Dla normalnych ludzi nie zarażonych – czasem bezinteresowną a czasem całkiem interesowną nienawiścią i chęcią obsmarowania wszystkiego co ze sobą niesie owe nazwisko - jak Macierewicz to oszołomstwo, obsesja Smoleńska a ostatnio -   co najstraszniejsze - Obrona Narodowa.

Rzadziej pamięta się bogatą i co ważne stałą co do sposobu myślenia działalność opozycyjną a też często bywa nawet, że przez lewaków kwestionowaną pracę w KOR. To, że lewactwo tak ma, że nawet jest w stanie z uporem tylko zaprzeczać prawdzie i ja przeinaczać – nie było dla mnie nigdy tajemnicą. Jest też oczywiste, że tak się robi dla jakiegoś celu – bo jak wiemy w tej filozofii postępowania politycznego – ważny jest cel a nie metody.

Tekst – zamieszczony w krakowskiej.biz – to wręcz kliniczny przykład takiego postępowania. Prawda, kłamstwo podane w sosie pogardy - to nie relacja a po prostu oplucie Prawda - bo faktycznie była w tym spotkaniu silna – czemu się trudno dziwić - obstawa zabezpieczenia i to nie przez studenckie służby a prowadzona przez BOR jako, ze na własne oczy widziałem wcześniejsze działania służb. Kłamstwo, - bo jakoś nie tylko na to spotkanie się dostałem z takiego samego powiadomienia, na które powołuje się ów autor tekstu i siedziałem w gronie osób mi znajomych. Jakoś nikogo nikt nie wypraszał. Na dodatek po spotkaniu, już osobiście, miałem szansę podać Panu Ministrowi pewną informację i nikt mnie nie rzucił na glebę. Tak jakoś wyszło proszę Pana. Mało tego były osoby, które robiły zdjęcia – włącznie z tymi te wykonywanymi komórkami. Dramat „reportera” jawi się jak kabaret i to podbudowany spotkaniem z drugim cierpiącym od „represji” dziennikarzem GW.

Niech Im będzie.

Widać jakoś nie udaje się Im doświadczyć realnych represji, których zresztą doświadczyło wielu, w tym i A.Macierewicz i to nie od kogo innego, jak od ludzi honoru tak wielbionych przez środowisko dzisiejszych zagrożonych w demokracji

Szkoda więc i niech żałuje autor owej smętnej, a straszliwej opowieści o Macierewiczu, którego - zacytuję „nigdy nie słucha”, że jednak na tym spotkaniu nie został tylko po to choćby, by czegoś się dowiedzieć. Tak normalnie. Odmowa wiedzy i narzucające się po tym jednym zdaniu - logiczne pytanie do Autora owego (jak to nazwać proszę sobie dośpiewać – bo na pewno nie relacji) opisu sytuacyjnego - to po grzyba przylazł, skoro nigdy nie słucha, by ponarozrabiać? Widać więc, ze służby słusznie zrobiły zatrzymując Go jako rozpoznawalnego oszołoma. Musiało być czuć na odległość

W tej sytuacji tym bardziej konieczne jest jak się wydaje, przynajmniej krótkie zdanie relacji co to było za spotkanie. Bo na nim byłem i flaszkę wody z gorąca przy braku klimatyzacji, wychyliłem.

Można wskazywać powody dla żywo podtrzymywanej chęci wyeliminowania A. Macierewicza z pozytywnego odbioru (pamiętajmy o pracy nad obrazem straszliwego Lecha Kaczyńskiego) – to jednak jest jak sądzę inny choć szeroki i konieczny do rzeczowego wyjaśnienia temat. W miarę czasu i ujawniania kolejnych osiągnięć komuny i postkomuny będzie to i tak prawdopodobnie coraz bardziej oczywiste.

Wróćmy jednak do samego spotkania.

Muszę przyznać – trudno wskazać podstawy i co jeszcze ważniejsze, motywy kwestionowania roli A. Macierewicza w działalności KOR – skoro jego signum znajduje się pod sławetnym apelem KOR do władz, a także są zdjęcia ze spotkań założycieli KOR, na których jako żywo widać Tegoż obok nawet nie tylko J.Lityńskiego ale i samego J. Kuronia do którego jako żywo Macierewiczowi ogólnie ideowo nie było za blisko. Choć faktem jest, że na przykład nie jest on dosłownym autorem sławetnego apelu.

Usłyszenie osobistej relacji – było dla mnie nadzieją na wyjaśnienie sobie tej sprawy relacji wewnętrznej w KOR. Bo lepiej ją rozumieć niż tylko przyjąć z dobrocią inwentarza.

Był to zasadniczy powód, dla którego trafiłem na spotkanie Ministra A. Macierewicza ze studentami Uniwersytetu im Jana Pawła II. Zostało ono zorganizowane z inicjatywy studentów i dla studentów, a – jak i wielu innych podobnie młodzieńczych wiekiem jak ja czyli dobre 60 + - byliśmy więc tylko publicznością.

Oczywiście, cokolwiek nie zrobi polityk i to znajdujący się nie tylko na świeczniku, ale i budzący jak to się dziś mówi kontrowersje, zawsze będzie odbierane jako działanie polityczne.

W moim odczuciu więc już samo to, że pan A. Macierewicz wystąpił tylko i wyłącznie jako świadek przeszłych wydarzeń, jest sukcesem organizatorów. Dla słuchaczy – zwłaszcza pokolenia, dla którego lata 60- te i 70 te i nawet dalej, to czas w zasadzie tożsamy z czasem piramid egipskich jako datowany na lata przed ich narodzeniem – taka relacja ma wartość bezpośredniego świadectwa. Czegoś, co dzisiaj zanika, a od zawsze było i jest źródłem wiedzy – dopływu informacji bezpośredniej. Taki przekaz pochodzący z różnych stron – może być solidną podstawą do przyjęcia obrazu przeszłości ważnej dla teraźniejszości i przyszłości. Osobiste świadectwo relacji faktów i opisu ich kontekstu – daje coś czego trudno doszukać się w książkach, umożliwia uzyskanie obrazu, który pod nieobecność świadków, można by było sobie naszkicować dopiero po dość gruntowanej analizie materiałów źródłowych.

Mówiąc najkrócej – bardzo ciekawa i należy przyznać zdyscyplinowane konstrukcją opowieści - świadectwo – nie Ministra i nie polityka, a właśnie świadka sprowadzić można do nie tak często wyrażanego przekazu. Linia mówiąca o tym, że od momentu zdemolowania II RP przez kolejne lata najazdów w formach nam znanych i doświadczonych – istniał cały nurt oporu noszący jako najważniejszą pamięć o własnej Ojczyźnie i jej fundamentach odnoszonych do Boga i Honoru. KOR był ujawnieniem publicznym podjętym z chęci wyrażenia poparcia i świadczenia pomocy robotnikom.

Tą informację stracił z zaczadzenia niechęcią (delikatnie mówiąc) autor wcześniej przypomnianego tekstu.

Świadectwo Pana A.Macierewicza zaczyna się od lat 60 tych i wskazuje na formację nadawaną przez Kościół i harcerstwo oparte na ideach skautingu. Ten opór społeczny wobec okupacji niemieckiej – to były Szare Szeregi wpisujące się w Państwo Podziemne a po wojnie różne inne formy oporu. Próby żołnierzy wyklętych, Harcerzy tworzących kontynuację Szarych Szeregów, pomoc represjonowanym systemem Państwa unieważniającego najważniejsze korzenie, na których opierał i jak się okazało – jednaki przetrwał Naród cały czas były. Opowieść A.Macierwicza zaczynała się od lat 60 tych – ja mogę dodać świadectwo znanego mi osobiście Harcmistrza Władysława Zawiślaka (opisane w książce „Czas Próby” i moje z XIII Drużyny przy V LO. Tą drużynę założyły właśnie na zasadach skautingu takie osoby jak Harcmistrz Stanisław Rybicki (z grupy Rodzinki Jana Pawła II z czasów św. Floriana) Harcmistrz A. Majewski i inni. To nie były rzeczy zwykłe skoro naszego Do tej drużyny nie można było się zapisać – trzeba było się dostać.

Drużynowego S. Łuczaka – zamordowała ubecja w Jego własnym mieszkaniu na ul J.Lea. Drużyna przetrwała tylko dwa lata.

KOR z tej perspektywy – to jedynie – a właściwie należałoby powiedzieć - aż – i to odważne, bo realnie zagrażające fizycznemu bytowi ludzi się ujawniających – wyjście na powierzchnię życia publicznego tych osób.

To grupa, która uważała konieczne pomaganie innym Potem spór o to jaka postawa wobec komuny będzie najbardziej skuteczna i zdecydowane powiedzenie „nie” opozycji wtedy nazywanej konstruktywną czyli po naszemu – koncesjonowaną. I dziś mamy NGO niezależne – zależne. Może sobie z nimi teraz władza da radę – czego Jej serdecznie życzę.

W moim odczuciu to spadkobiercy owej konstruktywnej - dziś tracący poparcie polityczne jęczą. Najbardziej dobitnie powiedział to i bez ogródek sam Adam Michnik – ogłoszenia państwowe się skończyły. Tym samym przyznał – dostawaliśmy z klucza kasę i dlatego mieliśmy pozycję na rynku.

Wyszło jak wyszło. Inni bez wsparcia zakładali i gazety i telewizję i znaleźli odbiorców.

Proste

To wbrew opisowi – nie był wcale sabat a bardzo ciekawe spotkanie. W ramach czasowych – na które mógł sobie pozwolić funkcjonujący w dzisiejszych czasach Minister Obrony Narodowej.

Jak odczuwam – najważniejsze było to osobiste świadectwo sprzed ponad półwiecza (oj jak to zleciało!) dla studentów zajmujących się historią najnowszą.

A jęczący – nie słyszał – a wie.

Z góry chyba wiedział, że nie i już

Sam zresztą to wyraźnie powiedział że nie będzie słuchał ma stosunek jaki ma

Dobre pytanie na koniec – powtórzę

Po grzyba przyszedł?