W 1999 roku rząd Buzka wprowadził reformę administracyjną Polski – reformę zmieniająca podział administracyjny Polski, która wprowadziła 3-stopniową strukturę podziału terytorialnego z dniem 1 stycznia 1999 roku. Stało się tak dokładnie dziesięć lat po okrągłym stole, przy którym zawarto niepisaną umowę, że byli komuniści, byli ubecy i ludzie sowieckiego aparatu obejmą najlepsze synekury i stanowiska, przejmą fabryki i przeróżne zakłady pracy, uwłaszczą się na tym, co teoretycznie zawsze należało do wszystkich Polaków. Ten rozbój, nie mający nic wspólnego z demokracją i sprawiedliwością nazwano transformacją.

Samowola i prywata, postkomunistyczne układy i polityczno- biznesowe patologie w okresie po- transformacyjnym, zostały reformą rządu Buzka de facto usankcjonowane. Wprowadzenie w 1999 roku reformy administracyjnej państwa z trójstopniową strukturą samorządową: gminy – powiaty – województwa, sprawiło, że realną władzę sprawują nie samorządni, samodzielni i wolni radni, wójtowie, prezydenci miast, tylko legalne sitwy, układy, tworzące zabójczą pajęczynę duszącą nasze małe ojczyzny, z których tworzy się ta wielka - Polska.

Absurd lokalnych demokracji niechcący obnażył chyba najlepiej były senator Henryk Stokłosa. Pokazał on wszystkim, że faktyczną władzą w terenie jest kasa i ten, kto ją posiada. Zatrudniając u siebie tysiąc niewolników, był w stanie ich wszystkich zmusić, by zawsze, na wszelkie możliwe funkcje i stanowiska lud wybierał właśnie jego. To pikuś, że był poszukiwany listem gończym za przestępstwa kryminalne, pikuś, że tajemnicą poliszynela była jego cwaniacka i prymitywna osobowość, a jego kariera to gotowy scenariusz filmowy o  skrajnie negatywnym Dyzmie, który na polskiej "demokracji" zbił majątek i stał się lokalnym bogiem.

Dziś śladami Stokłosy idą inni. Naśladowcy pilskiego senatora, będący w istocie konsumentami poprzedniej władzy, mocno się okopali w samorządowych twierdzach pełnych skarbów, których bez wyprowadzenia przez CBŚ raczej nie nie oddadzą. Plebsowi obiecują "cuda na kiju" -  drogi, dróżki i mieszkania, czyste powietrze, ciszę i zieleń, brak korków i życie miodem wraz mlekiem płynące, ale po cichu będą tuczyć swoich tłustych misiów, deweloperów i  szemranych biznesmenów. - bo przecież im zawdzięczają miejsce przy sutym korycie. Zatrudni taki w Urzędzie bananowego nieroba, synalka tłustego misia niezdolnego do uczciwej pracy, który wkrótce przedstawiony będzie jako wybitny fachowiec i oddany samorządowiec. A jak okaże się zwykłą świnią, to nic nie szkodzi - wójt czy prezydent przecież nic nie wiedział.

Hanna Gronkiewicz-Waltz, czyli klasyka gatunku. "Stokłosiany" klon na wyższym poziomie intelektualnym, będącym wprost proporcjonalnym do skali przekrętów, korupcji i nepotyzmu. Niesympatyczne babsko , które nie tylko już dawno nie powinno być prezydentem stolicy Polski, ale powinno gnić w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Problem w tym tylko, że "niezależne" i "niezawisłe" sądy stanowiły - i wciąż jeszcze stanowią - część samorządowej układanki i element "transformacji". W jakim innym kraju na świecie te "niezawisłe" sądy przekażą prawa własności komuś, kto ma 140 lat?  A Adamowicz, którego chyba trzeba odlać w wosku i wstawić do Sevres, jako wzorzec sobiepaństwa i personę mającą plebs za za idiotów, którym da się wmówić, że zarzuty, jakie na nim ciążą, nie dotyczą spraw stricte związanych z wykonywaniem obowiązków prezydenta? Przecież jako prezydent sfałszował kilka oświadczeń majątkowych, jako prezydent ukrywał setki tysięcy złotych dochodów z niewiadomego źródła, jako prezydent zataił posiadane nieruchomości i wreszcie jako prezydent kupił mieszkanie taniej niż wszyscy jego sąsiedzi – od dewelopera, który mógł liczyć na wyjątkową przychylność gdańskich urzędników. Klon Stokłosy na wybitnie bezczelnym poziomie, w dodatku nie kryjący swoich proniemieckich sympatii, co w mieście Gdańsku jest czymś zupełnie nie na miejscu. Ale takie są "podwyższone" standardy Platformy Obywatelskiej, o których w swoim czasie mówił Tusk. Bo  Platforma długi czas broniła Adamowicza. Zerwała ten związek dopiero wówczas, gdy Adamowicz się za bardzo „usamodzielnił”. I najpewniej gdyby jednak nie startował, wspólnie uśmiechałby się do wyborców z Jarosławem Wałęsą i jego partyjnymi kolegami.Obrzydliwe.

Natomiast w Łodzi Platforma wciąż murem za Hanną Zdanowską.  Według różnych sondaży prawomocnie skazana Hanna Zdanowska cieszy się popularnością na poziomie 40-60%. Obecnej prezydent miasta, ani przez chwilę nie przyszło do głowy, aby się ze wstydu zapaść pod ziemię i w wyborach -  rzecz jasna - zamierza startować. Trudno się dziwić przestępczyni, skoro mieszkańcom Łodzi zdaje się nie przeszkadzać, że ich prezydent to oszustka. Wiadomo w jakim obszarze się poruszamy – polityka i tu granic żenady i odpowiedzialności - w tym zwłaszcza odpowiedzialności moralnej za własne czyny, -  nie ma. Nie często zgadzam się z Pawłem Kukizem, ale ma on pełną rację kiedy mówi: "co się stało z naszą dumą, godnością, że głosujemy na oszustkę?"

A co na to prawo? Przecież w teorii nie powinno być możliwe, żeby przestępczyni mogła zajmować tak wysokie stanowisko w strukturach władzy lokalnej. Cóż -  w polskim, sprzecznym do bólu prawie, nie takie rzeczy są możliwe, zwłaszcza przy wielorakich możliwościach interpretacyjnych prawa, które daj wielkie pole popisu dla wszelkiej maści „ekspertów” i ... sądów. Nie wdając się w szczegóły prawne, zaryzykuję tezę, iż początkujący adwokat bez trudu obroni Zdanowską na stołku prezydenta Łodzi. Platforma natomiast, w swoich "podwyższonych" standardach, ustami Sławomira Neumanna  mówi tak: "Przecież prezydent Zdanowska została skazana na karę grzywny. Nie została skazana na żadne więzienie, więc domaganie się od nas wyciągania jakichś konsekwencji to przecież bzdura! Hanna Zdanowska jest członkiem PO, szefem regionu łódzkiego i żadnych zmian tu nie będzie. Ani żadnych wyborów nowego przewodniczącego w Łódzkiem."

Czyli, dopóki nie idziecie siedzieć, wszystko jest w porządku. Co z tego wynika? Ano to, że III RP pod takich polityków jak Hanna Zdanowska przepisy prawa skonstruowała. Za tymi przepisami kryje się Adamowicz, HGW,  setki innych lokalnych włodarzy, którym drogę wyznaczył Stokłosa. Zwykli obywatele, w żaden sposób niepowiązani z układami samorządowymi - rodzinnie, przyjacielsko, finansowo, w interesach, czy podległością pracowniczą -  zepchnięci są do roli biernych obserwatorów, którzy praktycznie mają niewielki wpływ na lokalną władzę. Zwłaszcza, że trzeba mieć  w pamięci ewidentnie zafałszowane ostatnie wybory samorządowe w 2014 roku, gdzie nagle, mało  znaczące PSL wygrywa w tych wyborach, a Platforma Obywatelska przejmuje większość miast.

Zatem, Drogi Wyborco, zanim oddasz swój głos w nadchodzących wyborach zastanów się, czy nie głosujesz na na klon Stokłosy - zupełnie abstrahując od preferencji politycznych. Dziwne tylko, że PO promuje, lub promowała tych kandydatów, którzy są przyczynkiem pytania, co się stało z naszą dumą, godnością, że głosujemy na takich ludzi? To pytanie powinno być dla nas kluczowe! O tym pytaniu należy pamiętać.

Tekst ukazał się na Salon24pl. w dniu 13 października 2018r