PiS maskuje odpowiedzialność Kaczyńskiego za błędy kampanii.

Nikt specjalnie o tym nie mówi, a jeśli już to od razu jest wrzucany do worka z dziwakami, ale Jarosław Kaczyński jest przegranym ostatnich wyborów. W zasadzie tych przegranych można wymienić trójkę: Schetynę personalnie, KO/PO i właśnie Kaczyńskiego personalnie. Porażka Kaczyńskiego nie zdążyła wybrzmieć , a jednocześnie jest przez partię skutecznie zagłuszana. Najpierw media zajmowały się protestami wyborczymi PiS, a dziś mamy Pawłowicz w TK i Macierewicza jako marszałka seniora. Wszystko to są ruchy mające na celu storpedowane głębszej dyskusji nad błędami kampanijnymi PiSu. A na jakich polach PiS porażkę poniósł? 

Kwestia nr1 to oczywiście senat. Ciężko powiedzieć z jakiego powodu listy senackie zostały tak słabo obsadzone. Może jakieś sondaże pokazywały, że senat i tak będzie PiSowski, więc wszystkie ręce zostały rzucone na sejm? Może komuś marzyła się większość konstytucyjna, gdyby dodać głosy jakiejś przystawki? Tak czy siak senat został przegrany i wygląda to tym dziwniej, że ostatnia kadencja upłynęła nam pod dyktando walki z trzecią izbą parlamentu, czyli z TK. Z trzecią izbą Kaczyński walczy, a jednocześnie oddaje drugą. Czy to nie brzmi jak czysty prezes?

Druga sprawa, to uszczuplona reprezentacja PiSu w sejmie. Mało kto zwraca na to uwagę, ale Kaczyński przegrał w sejmowej kuchni z Ziobrą i Gowinem. Gdyby podejść do arytmetyki sejmowej czysto matematycznie to są tylko dwie partie, które zmniejszyły ilość swoich posłów. Jest to PiS i PO/KO. Ziobro, Gowin i PSL(Kukiz) zwiększyli ilość szabel.  Lewica i Konfederacja weszły do sejmu. Dla porządku należy też odnotować zniknięcie Kukiza, oraz wesołego Ryśka, ale ich formacje nie brały udziały w wyborach samodzielnie. Wychodzi na to, że choć PiS jako zjednoczona prawica zdobyła koło 2 mlnów wyborców więcej niż 4 lata temu,to nie przekłada się to na większą ilość posłów samej partii. PiSowcy byli wyprzedzani pomimo lepszych miejsc na listach przez Gowinowców oraz Ziobrystów.

Trzecia sprawa to Konfederacja w sejmie. PiS od lat dbał o to, żeby nie było nic na prawo od PiSu . Podczas kampanii posłowie PiS ciągle mówili o zmarnowanych głosach oddawanych na konfederację. Jacek Kurski przegrał chyba 3 procesy w trybie wyborczym z Konfederacją, kompromitując się personalnie. Ciężko powiedzieć na ile polityka medialna prezesa Kurskiego przyczyniła się realnie do zwrócenia się wyborców w stronę Konfederacji. Warto jednak odnotować, że sami konfederaci prezesowi Kurskiemu złośliwie dziękują, za przyczynienie się do tego historycznego sukcesu.Nie da się ukryć, że Kurski to wierny żołnierz Kaczyńskiego. Nie jestem pewien czy strategia "jeszcze więcej propagandy" przekłada się na wzrost poparcia. Świat wydaje się chyba bardziej skomplikowany niż wydawało się ludziom Kurskiego.

Ostatnia sprawa jest chyba najbardziej dyskusyjna i wiąże się przynajmniej potencjalnie w wynikiem Konfederacji. Chodzi o 4 tyś pensji minimalnej. Mam wrażenie, że PiS popełnił spory błąd mówiąc o 4 tysiącach i pozwalając sprzedać tą obietnicę samemu prezesowi. 4 tyś to jest prawie 2x więcej niż dziś. Jedna sprawa to przedsiębiorcy, ale kwestia ważniejsza to odbiór owej obietnicy przez zwykłych ludzi. Mam wrażenie że owa obietnica zabrzmiała jak socjalistyczne rozdawnictwo. Może Polakom przejadły się już liberalne doktryny, ale nie sądzę żeby pragnęli dla odmiany wylądować w socjalistycznej Narnii. Powagi całemu pomysłowi nie przysparza sam prezes,który potrafi powiedzieć że "nie może już wręcz słuchać bredni, że takie propozycje utrudnią działalność przedsiębiorców". Nie wiem jak inni, ale w moim odczuciu prezes ma niebywały talent do wzbudzania niepokoju swoimi wypowiedziami. Nie brzmią one jakby PiS miał wszystko przemyślane i zaplanowane, a raczej jak obrażanie się na rzeczywistość.

W tym kontekście należy chyba rozumieć ostatnie ruchy polityczne PiS. Od samego początku protesty wyborcze wyglądały jak próba zajęcia ludzi czymś innym niż dyskusją na temat wyniku, błędów. PiS robi takie rzeczy tylko i wyłącznie jak odpowiedzialnym jest prezes. Gdyby było inaczej to rozliczanie trwało by w najlepsze. Myślę że przedstawione wyżej wnioski są dla prezesa tym groźniejsze, jeśli weźmie się pod uwagę jego kampanijną karierę. Przegrane debaty, gadanie głupot na finiszu itd...Nie sądzę żeby prezes chciał wracać do owej historii i z tego właśnie powodu mamy medialne jasełka dla gawiedzi.Jeszcze przez parę tygodni się pogrzeje Pawłowicz, potem przyjdą święta, a w 2020 zaczynie się kampania prezydencka i będzie po sprawie. Jarosław Kaczyński nadal będzie geniuszem polityki, na co PiSowcy głosują od dekady i to jest chyba wszystko na co stać prezesa i jego ugrupowanie. 

Opublikowano: 5 listopada 2019 na Salon24.pl