felekMnożą się dywagacje na temat przepływu elektoratów z ich pozycji w I -wszej turze do zachowań przy urnach w II-iej turze wyborów prezydenckich. Pozwolę sobie wyrazić przekonanie, że są to jednak wciąż opowieści, choć ekspertów znających się na sprawie, to jednak z gatunku życzeniowych fikcji. Wszystkie te bowiem kalkulacje wychodzą z przyjęcia, że mówimy o jakiś przepływach w naczyniach połączonych – i wynikających z traktowania elektoratów jak zbiorów pionków do przesuwania ich po szachownicy Wielkiej Polityki, nad którą panują Partie i …. techniki manipulacyjne.

W jakimś sensie nawet można się z tym zgodzić zwłaszcza w drugiej części zdania, niemniej i tak jest to wróżenie z fusów. Wszak nikt i nigdy nie traktuje dosłownie tego co mówi szef danej partii, nawet gdy się w te nakazy, z większym lub mniejszym przybliżeniem, wierzy. Owo przybliżenie jest ściśle związane z własną wiedzą wyborcy i z realną wiarygodnością szefa Partii i kandydata. Nie na czym innym polega przecież tak zwany efekt świeżości kandydata – jako, że o nowym mało kto coś wie konkretnego. Wobec braku odniesienia do wcześniejszych czynów – same słowa mogą tylko zauroczyć zupełnie niezorientowanych. Za to samo zapłacił dziś Pan Kosiniak Kamysz – po swojej wolcie ku lewactwu kulturowemu. Mniejsze ma znaczenie że się wycofał – stracił wiarygodność a błędem Partii była zgoda na Jego kandydowanie.
Do opisanego przekonania o reakcjach elektoratów sięga dziś Pan Robert Trzaskowski unikający jak ognia rozmowy o swej drodze politycznej, o dotychczasowych dokonaniach na kolejnych stanowiskach a tematy Warszawskie nie mówiąc o zachowaniach w PE - i nie na darmo - są dla niego tak wrażliwe, że zachowuje się już po prostu nieprofesjonalnie w kontaktach z mediami i obywatelami. A tak naprawdę wystarczy tylko zainteresować się jego drogą polityczną lub nawet tylko porównać to co deklarował przed wyborem w Warszawie z tym co robił i jak reagował na żywotne interesy warszawiaków i co wyczyniał w zakresie promocji antywartości, jaki ma stosunek do swej Ojczyzny sądząc po aktywności w PE – by wiedzieć jak to niewygodny dlań teren. Tak też można śmiało się zorientować w składzie jego elektoratu – co jako żywo potwierdza zestaw jego doradców – a być może i w jakimś sensie - nadzorców.
Jest też więc oczywiste, że tak zwane przepływy elektoratu w kierunku Trzaskowskiego w zasadniczej części nie będą powodowane pokrewieństwem spraw programowych a bardziej wprost ideowo-biznesowych. Kto ma ochotę być w pulpie społecznej otwierającej na nowo możliwości dla kast i ustawienia Polski w Jej poprzedniej pozycji klienta Oświeconego i Postępowego kulturowo świata – to proszę, niech przepływa. Oczywiście - jako cząstka elektoratu swego idola z I-wszej tury niech przynajmniej wie na o się decyduje wspierając oszalałych już odruchami antypisu, ale też niech niczego nie oczekuje. Jak bowiem można być pewnym, która z deklaracji Trzaskowskiego czy może żadna – będzie miała odbicie w rzeczywistości? Proszę sobie samemu odpowiedzieć – byle w oparciu o fakty.
Przy założeniu, że jeśli ktoś idzie do wyborów i wie, że te wybory są ważne to oznacza, że podejmuje świadome działanie. Świadome to znaczy podjęte po samodzielnym przemyśleniu rzeczowych informacji. Budzi mój sprzeciw osąd red. Tomasza Lisa, że ludzie są głupsi niż by się mogło wydawać. Odwrotnie – mam przekonanie, że ludzie mają swą mądrość, tyle tylko, że nie zawsze mają szansę na sięganie po wielostronną informację. Czyli warto dostarczyć ludziom wiedzy o faktach z podaniem źródeł ich pochodzenia. Samo ukazanie zaplecza doradców pana Trzaskowskiego lub wykazanie braku umiejętności w zarządzaniu – czyli organizacji organizmu miasta powinno pobudzić wyobraźnię skutków oddania temu człowiekowi we władanie działań w zakresie fundamentów interesu Państwa i Obywateli. Wyczyny w PE też powinny dużo dać do myślenia. Chyba, że się wierzy w opresyjność rządów Zjednoczonej Prawicy i nie porównuje się stanu istniejącego z tym co wyrabiały służby i rządy PO/PSL
Innymi słowy klucz przepływu nie leży tak w sferach programowych czy ideowych a będzie leżał we wspólnocie strachu i nienawiści.
Po tym co napisałem – jest już pewne, że mają 100% racji wieszczący, że dalsza kampania będzie przez sztabowców PO – kierowana na wzmocnienie sfery emocji, „odkrywania” kłamstw nie do sprostowania lub uznawanych za możliwe do zinterpretowania grą słów i semantyczną analizą. Doktryna Neumana będzie tu bardzo pomocna. Ze strony prawicowej – niestety nie ma szans na pokazanie całego zestawu faktów przemilczanych przez media co to całą dobę i na okrągło podają prawdę i Prawdę. Te należy podawać reagując i tylko jako podanie soli trzeźwiących z automatu bluzgów i kłamstw.
O przepływie elektoratu ze wskazania partyjnego należy zapomnieć. Dam tylko jeden przykład. Pan Hołownia – katolik podający się za związanego z chrześcijaństwem i wiarą – deklaruje lub co najmniej nie wyklucza poparcia kandydata, o którym wiadomo że raczej mało poważa te sprawy w tym też czynnie i decyzjami administracyjnymi wspierając ideologię w sposób radykalny sprzeczną z tym co głosi Kościół w swym nauczaniu.
To że taka postawa Trzaskowskiego jest w samej akcji wyborczej konsekwentnie ukrywana i omijana – tego jako udowodnionej faktami wcześniejszych czynów – nie zmieni.
Jeśli ktoś z elektoratu Hołowni uważa, że oddanie głosu w II-giej turze na człowieka stojącego w kontrze do kandydata, który nie tylko słowem ale i czynem dowodzi wierności zasadom Dekalogu – jest spójne logicznie, to takiemu człowiekowi może pomóc tylko pytanie jak Mu się to składa w logiczną całość Przemiana od dziennikarza katolickiego po - jako żywo – gościa puszczającego oko do liberałów. Niby bez poparcia dla zmian kulturowych, ale już zapowiadającego przyjęcie za dobrą monetę lewackiej nowomowy. Każdy z chętnych do przepływu na lewą (udającą centrową) stronę niech sobie też przywoła skutki przepływu pana Kosiniaka – Kamysza jak się okazało – zdradą elektoratu samobójcy politycznego. Tak się zawsze kończy opuszczenie podstaw. Jaka byłaby logika kogoś z elektoratu Pana Bosaka – popierającego człowieka, który robił to co robił w sprawie Marszu Niepodległości a zapominającego kto ten Marsz uratował w jego oczywistej godności.
Podobnie pytanie -czy jest drugi kraj na świecie który musiałby pytać sąsiada o zgodę na wpłynięcie na swe wody terytorialne – pociąga pytanie o elementarne pojęcie suwerenności i szans na obronę. Nie widać tu kalki przedwojennego korytarza? Jak można go ominąć to skąd protesty, skąd zamiar zablokowania takich inwestycji jak przekop czy CPK. To co? Przypływamy?
Kto chce niech przepływa ale przynajmniej niech nie mówi że nie wie co i kogo popiera.
Innymi słowy – i to powinno się stać powszechną wiedzą, że wybór w II-giej turze nie będzie dotyczył osób, a w istocie będzie wyborem pomiędzy dwoma zasadniczo różnymi podejściami do słów -interes Polski, Polska Racja Stanu, pamięć historii i podstaw kulturowych. Wybór między Polską Jana Pawła II a Polską – Landem z wykastrowaną milenijną podstawą kulturową. To w najkrótszej esencji. Nie widać dowodnie, że mamy dosłowną kalkę walki z lat 50 tych i późniejszych o stworzenie tak zwanego Nowego Człowieka. Nasz Naród to ćwiczył i zapłacił i gospodarką i elitą. Jeśli ktoś się waha – to musi zobaczyć, ze dziś – mamy walkę pomiędzy następcami pokolenia Kolumbów – i następcami pokolenia resortowców czy jak kto woli kastowych tak zwanych – elit.
Przekładając rzecz na realia lub inaczej streszczając ich istotę - mówimy o wyborze czy ma być jak było, czy też mają trwać być kontynuowane – trzeba przyznać powoli a jednak konsekwentnie, zmiany w dziedzinach ważnych dla każdego. Czy ma ulec demontażowi fundament, na którym kulturowo stały pokolenia i który dał nam przetrwanie i powrót do państwowości – czy mamy go bronić i ochronić.
Tu nie ma żadnych już możliwości udawania, że o co innego chodzi a dywagacje o przepływach elektoratu to tylko popisy i odczucia.
Jest demokracja czyli równość głosu człowieka świadomego i ociemniałego. Z tego wynika, że skutki demokracji są dobre w społeczeństwie obywatelskim ludzi używających swej wiedzy i doświadczenia a nie ulegającym technikom socjotechnicznym. I to jest dla Polski niezbyt pocieszająca wiadomość – biorąc pod uwagę nierównowagę i skalę finansowania mediów.
Czy z tego wynika coś dla samej akcji tych mniej niż 2 tygodni?
Oczywiście – wynika.
Okrągłe zdania o zakopaniu mowy nienawiści i o chęci walki na programy – muszą zostać poddane ocenie wiarygodności – inaczej zawierzenie staje się złem i wręcz kwestionuje rozsądek.
Praktycznie?
Andrzejowi Dudzie pozostaje – nie tyle i tylko powtarzanie, przypominanie dokonań Jego prezydentury, a wyraźne zaakcentowanie elementów kulturowych, wyraźne mówienie – Europa jest wartością ale wtedy gdy wraca do swych korzeni – i w tym względzie jakiekolwiek myślenie o wychodzeniu a nie o zmianach – jest błędem.
Pierwsza tura była też potwierdzeniem innego zjawiska - owocu wieloletniej okupacji umysłów przez komunistów, neokomunistów i nazwijmy ich – progresistów. Ujawniało się ono i narastało już wcześniej a – jak sądzę – jest ono skrajnie niebezpieczne dla przyszłości Polski. Oczywiście skuteczne przeciwdziałanie w ciagu dni nie może tu być skuteczne – lecz metodyczne przeciwdziałanie w tym zakresie jest warunkiem już nawet nie sukcesu politycznego orientacji patriotycznej a w ogóle przetrwania, istnienia Polski jako podmiotowego Państwa. Bez względu na wynik II tury – to program pilnego działania na już.
Objawem prawdziwego problemu, o którym mowa jest to, że w kolejnych już wyborach młodzi wyborcy głosują na wszelkie ugrupowania, które przy skutecznym kamuflażu mają programowe zakorzenienie w ideologii lewicowej - nastawionej na antywartości i podstawianie pod słowa Ojczyzna i Wiara – pojęć internacjonalizm i naukowy światopogląd.
I jak tacy ludzie – mają bronić własnego domu – skoro łatwiejszą się wydaje być pozłacana klatka a słowo wspólnota wartości ma status zawady i wstecznictwa. Sama zaś wiara generując ograniczenia wydaje się być przeszkodą w wygodnym życiu.
Pamiętając, że wolność nie jest dana a zadana – taka postawa implikuje zgodę na zniewolenie. I to, co jest dodatkowo groźne – dla tych pokoleń - wolność i to rozumiana jako dowolność, często – we względnym komforcie bytowym – bez brzmienia odpowiedzialności – jest czymś naturalnym. Dzisiejsze młode pokolenie często nie ma wiedzy i przekazanego doświadczenia prawie 200 - tu lat – z małą przerwą – zniewolenia. Nasi przodkowie widzieli dosłownie i bez niedomówień – co znaczy być pod zaborem, co znaczy być zwierzyną dla Niemców i Sowietów, co znaczy półwiecze braku suwerenności państwa. Ich poprzednicy wiedzieli, że jest o co się bić i nastawiać karku, wiedzieli, że różnice nie mogą uniemożliwiać wspólnotę w budowie własnego gospodarstwa. Pamiętali skutki Targowicy, mieli jej ocenę i przy wszystkich swych wadach znali normy etyczne. Nie koniecznie się do nich stosowali – rzecz jasna, niemniej – złodziej wiedział, że jest złodziejem a nie człowiekiem zaradnym. Były zachowania eliminujące z życia publicznego, a to coś znaczyło. Obecnie, bywa że nobilituje. Pozornie atrakcyjne usuwanie norm pod hasłem wolności, niwelacja i względność określeń nawet dla człowieka najważniejszych – daje poparcie dla poglądów i zachowań sprzecznych z żywotnym interesem Państwa społeczeństwa i każdego z osobna.
Wchodzi w życie publiczne pokolenie, uległe do nacisku propagandowego udziałem nowego bożka jakim jest materia i bezkrytycznie otoczoną kultem Unią Europejską z jej czysto propagandową narracją o konieczności porzucenia interesów narodowych, pieniądzu, który nie ma narodowości i o nieprzydatności odwiecznych praw. Jeden za drugiego – fair play – godło i sztandar – dla coraz większej grupy są obciążeniem a to jest przeciwieństwo „racjonalnych” - myśl o sobie, bądź skuteczny a dziadkowie – romantycy zostali właśnie wybici. Nie uważam bym przesadzał skoro autentyczna sonda podjęta wśród wchodzących na uczelnię studentów UW na pytanie z jaką osobą kojarzy się Powstanie Kościuszkowskie pada odpowiedź milczeniem lub – Moniuszko. Moniuszko – Kościuszko – dla kandydatów na dzisiejszą elitę – to jeden pies.
Zawsze młode pokolenie jest zbuntowane i skłonne do robienia sobie samemu szkody. Na złość cioci odgryzę sobie ucho – co to ma wspólnego z logiką i działaniem dla dobra wspólnego?