To kolejny krakowski już tradycyjnie cyklicznie odżywający można powiedzieć – grillowany - temat. Narzuca się pytanie – o co w ogóle w tej sprawie chodzi?
Wydaje się być ona prosta jak konstrukcja dźwigni prostej – wszak twórczość całego rodu Kossaków w połączeniu jej z wartościami patriotycznymi, legendą nawet anegdotą i związku rodu z Polskością i Krakowem, to jedno z gotowych źródeł do wykorzystania. na którym też można oprzeć jakiś element interesu miasta.

Nie trzeba być geniuszem by to widzieć a dla każdego zawiadującego miastem i nie tylko – powinno być to oczywiste i chyba zrozumiałe. Nawet dla kogoś, kto te wartości uważa za dziś już przebrzmiałe, niepostępowe itd. Jak nie do ducha, to mówię to do kieszeni, bo tacy ten język szybciej rozumieją. Jedynie gdy właśnie dla doktryny wartości te mają być unieważnione i zastąpione internacjonalizmem, materią i hedonizmem – wtedy tylko tą wiedzę się lekceważy a z wartościami się walczy. Kraków jako depozytariusz pamięci patriotyzmu i pamiątek narodowych – jest dla takich polem bitewnym. Należy to brać pod uwagę chcąc zrozumieć – niezrozumiałe – a podobnych przypadków mamy w mieście sporo. Wypomnę Muzeum AK, Pomnik AK, Pomnik Ofiar Komunizmu, Dom im J. Piłsudskiego, organizację protestów w sprawie pochówku Pary Prezydenckiej, blokadę Sanktuariów projektem pól golfowych czy z ostatnich – nawet sposób organizacji uroczystości nadania imienia budynkowi Dworca Głównego
Z jednej strony w sprawie Kossakówki - nic tylko myśleć, inwestować, mieć dobrą wolę i dmuchać w przekaz miejsca, dbać o nie i rozwijać interes. Komuna co prawda zablokowała teren i dom gmachem Jubilata, ale położenie Kossakówki i tak jest atrakcyjne. Wawel – rzut beretem a z drugiej strony cała ulica – galeria secesji, której Wiedeń by się nie powstydził – i dalej – nic tylko uczynić z tego przeciwstawienie dla promocji Krakowa w oparciu o pubeuropę.
A tu mamy przerzucanie Kossakówki jak gorącego kartofla.
Różnie się czasem ocenia czasem można powiedzieć produkcję obrazów rodu Kossaków czy dzieła Magdaleny, ale Zofia choć nie tak związana z domem co rodem to jest wręcz symbolem dobrego patriotyzmu i czynu dla ludzi. W ogóle ten ród - to samograj dla pokazywania i budowy części pamięci patriotyzmu, polskiej tradycji – nawet świadectwa czasów i pięknych czynów. Mamy gotowy wspólny mianownik wartości, których powszechnie się nie przypomina i dziś nie ceni.
Przynajmniej w warstwie ponad deklaracje i okazjonalne uroczystości.
A tu jakie mamy realia?
Nawet prawie po sąsiedzku– znalazło się 400 mln PLN na, choć inaczej się nazywa ale tak się zapowiada – w sumie łezkę po PRL-u, a w sprawie Kossakówki wielkie deliberacje – i – w tym ciągu podejścia do rzeczy ważnych - 0,00 PLN na Dom im J, Piłsudskiego – co będę zawsze wyciągał na światło dzienne jako dowód irracjonalnej lewackiej zapiekłości. Ubranej oczywiście w szaty racjonalnych działań. Czy da się jednak racjonalnie inaczej wytłumaczyć opisane dylematy władców, jak tylko ideologią to, ze zamiast inwestować zgodnie z wartością miejsc– prowadzi się je do zniszczenia – aż należy sądzić - przejęcia. I nikt mi nie powie, że chodzi o personalia konflikty czy o cokolwiek innego jak tylko albo o walkę ideologiczną albo o interes albo i o jedno i o drugie. Tak przy okazji jak się da połączyć.
Opisanymi sprawami – z Kossakówką jako ważną ich częścią - mamy podany na tacy też prosty dowód jakości myślenia nie tylko o mieście – wszak i Minister w tych sprawach uprawia polityczny drybling – choć w swych zasadach sprawy są oczywiste i żadne gimnastyki tego nie przysłonią.
W pewnym sensie – z obecnego kształtu losu Kossakówki oczywiście należy się smucić lecz z drugiej strony – dostarcza mi on kolejnego dowodu na to, co już wielokroć powtarzam, powtarzać będę aż to zostanie w końcu zauważone. Mówić należałoby o kolejnych śladach fobii i całkiem realnego zamiaru biznesowego. Interesu – ale nie miasta.
Na kilku już przykładach pokazywałem jak to w Krakowie, skutecznie z korzyścią dla swych celów ideologicznych i biznesowych, z obojętnością publiki - bo wykonywanymi małymi i niby nic nie znaczącymi kroczkami są stosowane dwie zasady.
Jedna - jeszcze leninowska – i wielokroć ją przypominam bo pamiętać o niej się musi jako o niewzruszalnej instrukcji - to wróg ma przynieść sznur na którym go powiesimy
Druga jest praktyką stosowania negatywu i kpiny ze słów i św. Jana Pawła II i bł, ks Jerzego - zło dobrem zwyciężaj – przerabianych w lewackiej realizacji w czynienie zła za pomocą pozorów dobra. Też uniwersalna i na nią dobrzy ludzie dają się nabijać – z punktu widzenia cyników – jak dzieci we mgle.
Popatrzmy na Kossakówkę jak na przykład zastosowania obu wspomnianych narzędzi.
Dobrze wsłuchajmy się kto i - co mi się nieodparcie nasuwa – jak, można sobie tłumaczyć ślimaczenia się tej sprawy jak powracającej fali. Czyżby aż do zmycia miejsca do jego w końcu uwolnienia jako terenu – marzenie. Bo dom popada w ruinę ku zwolnieniu terenu. Terenu - nie atrakcyjnego tylko super atrakcyjnego, na dodatek dla lewaków i zatarcie miejsca - patrz wstęp - się liczy.
Tak – bo zamiast interesu miasta – mamy miejsce z marzeń na hotel na przykład. Rzut beretem do centrum rozrywki – Starówku jak to Warszawiacy nazywają – na Wawel też nie za daleko, a po drodze na Kazimierz knajpy na wodzie z widokiem i na Wieże Wawelu i na Skałkę.
Historia tego miejsca jak innych – wśród samych przyjaciół psy zająca zjadły.
A Ród Kossaków?
Postępowcy, współcześni znawcy sztuk z wyższością nawet mówią - po co pamiętać tych pacykarzy – to nie to co dzisiejsze dzieła. Dodam - co prawda najczęściej pozbawione warsztatu, ale naładowane postępowością tęczy i poniżania wszystkiego co jest ważne dla polskości i co niesie też Kraków.
To się nazywa interes lewacki co się zowie.
Czyli dla tych władców – w sprawach takich jak Kossakówka – najwyraźniej ma być skuteczna już wyćwiczona taktyka – spoko - poczekamy. Ta – zgodnie ze światłą myślą Lenina - przy entuzjazmie zafiksowanych w emocjach entuzjastów sprawy na prawicy działa.
Nie upłynie dużo czasu a ludzie jeszcze jakieś (a jakie – wiadomo) rozwiązanie sprawy, zmęczeni i znudzeni - przyjmą z akceptacją i ulgą.
Bingo.
Tacy jak ja będą jednak coś z faktów i przekazu miejsc pamiętali – i im więcej takich będzie, nie uległych histerii politpoprawności, tym lepiej dla Miasta i jego mieszkańców
W końcu - i im szybciej– ludzie dla własnego interesu się zorientują tym lepiej.
Chyba, że dadzą się ogłupić.
Wciąż nie mogę pojąć jak są ulegli i dlaczego są ulegli ludzie, którym z deklaracjach tak bardzo zależy na idei, pamięci i wartościach.
Trudno mi uwierzyć w samą zapiekłość w emocjach.

Dr inż. Feliks Stalony-Dobrzańśki
Kraków 12 .05.21