Ostatni wywiad Jana Krzysztofa Ardanowskiego dla Radia Wnet nie pozostawił złudzeń co do intencji i skutków działalności KE w zakresie niszczenia wszelkiego ładu społecznego, pod pozorem "walki o klimat". Zdymisjonowany w absurdalnych okolicznościach najlepszy chyba minister jakiego miało Prawo i Sprawiedliwość, rozwiał wszelkie wątpliwości. Tylko człowiek zupełnie nieuświadomiony, zaślepiony unijnymi apanażami, albo cynicznie grający przeciwko Polsce, może nie zauważać ogromu negatywnych konsekwencji związanych z realizacją lewackiego obłędu zaprogramowanego w Berlinie i Brukseli, które wystąpią w Polsce już wkrótce.

Od początku 2023r. zaczynamy wdrażanie kolejnych szaleństw, prostą drogą prowadzących nas do utraty suwerenności i dekonstrukcji tkanki społecznej, jaka jeszcze w wielu miejscach kraju ma się zupełnie dobrze.
Z wielu tysięcy stron bełkotliwej nowomowy przygotowanej przez unijnych urzędników, trudno wyłowić istotę tego "przewału", którego skutki będą bardziej dolegliwe i znacznie bardziej dalekosiężne, niż znieczulającej nas teraz "pandemii". Wiemy jedno i to jest poza sporem. Wszystkie gałęzie gospodarki , w których Polska odniosła jaki taki sukces w ostatnim trzydziestoleciu, zostaną poddane tak silnym impulsom regulacyjnym, że trudno oczekiwać, aby były w stanie nadal normalnie funkcjonować.
Wprowadzenie zasad "rolnictwa węglowego" , które niedawno opisałem, według wyliczeń ministra Ardanowskiego oznacza spadek produktywności naszego rolnictwa o ok. 20%, a w przypadku niektórych roślin jak pszenica i rzepak, nawet do 40%. Siłą rzeczy doprowadzi to do kasacji ogromnej liczby mniejszych gospodarstw, niezdolnych do przestawienia się na nowe zasady uprawy roli, wymagające specjalistycznego i drogiego sprzętu. Takiego jak choćby używany do upraw bezorkowych.
Najgorsze jednak co nas mogło spotkać, to wprowadzenie eksterytorialności 10% powierzchni kraju. Nie do pojęcia jest , jak premier niepodległej Polski mógł złożyć podpis pod takimi dokumentami, na dodatek nic w zamian nie dostając. O tej katastrofalnej decyzji opinia publiczna nie została poinformowana, a jedynie co czujniejsi analitycy, uważnie śledzący media, mogli się zorientować co się święci, po zorganizowanej nagonce na Lasy Państwowe.
Przyjęte przez UE zasady "walki o klimat" oznaczają wyłączenie 10% powierzchni każdego kraju unijnego spod jakiejkolwiek eksploatacji gospodarczej, a nawet w ogóle ingerencji człowieka. W polskich warunkach oznacza to albo wywłaszczenia rolników, albo konieczność pozyskania tego areału z zasobów Lasów Państwowych, jedynej struktury posiadającej takie rezerwy. Z wszelkiej gospodarki leśnej muszą wyłączyć 3 miliony hektarów , co oznacza załamanie podaży krajowego drewna i zmuszenie opartych na nim gałęzi przemysłu do importu z....... Białorusi i Rosji.
Mamy najlepszą na świecie administrację leśną, działającą w prawie niezmienionej strukturze od czasów Królestwa Kongresowego. Nie odważyli się jej tknąć nawet Niemcy w czasie wojny, ani komuniści w czasach PRL. Dzięki ludziom kochającym swój zawód, dbającym o przyrodę, często od pokoleń, polskie lasy są naszym niekwestionowanym bogactwem, stanowiącą też świetne oparcie dla społecznej tkanki polskich obszarów wiejskich. To właśnie odchodzi w przeszłość. Na wielkich połaciach kraju, poddanych bezpośredniej władzy brukselskich urzędników, polscy leśnicy staną się stróżami, pilnującymi, aby zakaz wstępu do lasu był rygorystycznie przestrzegany.
W powiązaniu z pozbawieniem nas strategicznej suwerenności energetycznej i ryzykiem unicestwienia samowystarczalności żywnościowej, sprawa obszarów leśnych jest trzecim elementem Fit for 55, pozbawiającym nas podstaw bytu gospodarczego.
Ten program żadną miarą nie może być w Polsce wdrażany , pomimo zgody jaką wyraził na jego realizację Mateusz Morawiecki. Do jego wypowiedzenia niezbędna jest wola polityczna, bo pretekstu właśnie dostarczyli nam nasi niemieccy wrogowie. Maski spadły i widać, że cała impreza pozorami "walki o klimat" osłania tylko niemiecko - rosyjskie porozumienie zmierzające do umożliwienie Rosji przetrwania w zamian za zgodę na eksploatację jej surowcowych bogactw przez najsilniejsze państwo UE. Rosja jest nie tylko strategicznym producentem gazu, od którego właśnie uzależnia Europę, ale także pszenicy i drewna, a zatem wyeliminowanie przez Niemców jej polskiej konkurencji, stanowi element układu, którego skutki właśnie obserwujemy.
Wprawdzie umów należy dotrzymywać, ale istniejąca w prawie cywilnym klauzula "rebus sic stantibus", czyli w wolnym tłumaczeniu "stanu rzeczy", pozwala na uchylenie się od skutków zawartych porozumień, w przypadku nadzwyczajnej zmiany okoliczności. Taka zmiana właśnie zaszła, bo sytuacja na Ukrainie w sposób jednoznaczny odsłoniła mechanizmy oszustwa jakiego dokonały Niemcy, stając się głównym promotorem rosyjskich wpływów, jawnie w tej sytuacji sprzecznych z naszymi newralgicznymi interesami gospodarczymi. W tej sytuacji nie pozostaje nam nic innego jak twarde "nie", w postaci wypowiedzenia założeń pakietu Fit for 55.
Oczywiście, w przedstawionym wyżej kontekście, kulisy dymisji Jana Krzysztofa Ardanowskiego i wcześniejsze zniszczenie profesora Jana Szyszko przedstawiają się w innym świetle, pokazując jak potężne wpływy ma w Polsce prusactwo, nawet w najwyższych gremiach partii rządzącej, ale nie są to wpływy nieograniczone.
W tym miejscu wypada zaapelować do Zbigniewa Ziobry i przywódców Konfederacji, aby poważnie zastanowili się nad możliwością wspólnego startu w wyborach, bo tylko taka opcja daje jakąś szansę na przesunięcie Prawa i Sprawiedliwości na stronę obrońców niepodległości. W każdym razie wiemy już na pewno - kto przyłoży rękę do wdrażania Fit for 55 o tę niepodległość nie dba.
Opublikowano: na Salon24.pl  23 stycznia 2022