Ci, którzy urodzili się w PRL mają dużą szansę umrzeć w PRL-bis. Państwo z iluzją suwerenności to państwo po wejściu w życie szeroko dyskutowanego w ostatnim czasie mechanizmu praworządności. Z parlamentem, który uchwali czy zmieni prawo o o tyle, o ile nie sprzeciwi temu podmiot zewnętrzny. Z rządem, który rządzi pod warunkiem, że nie jest na ścieżce kolizyjnej z inną, zewnętrzną wobec niego władzą.

Dziś chodzi tylko o środki z unijnego budżetu. Jutro może chodzić o inny dowolny obszar regulowany przez prawo.
Gdy gangster złamie prawo, aby zaprowadzić porządek w Warszawie i Budapeszcie to czemu miałby nie zrobić tego ponownie?
Zdrowy rozsądek sprzeciwia się tezie, że poza traktatowa broń zostanie użyta raz a później zostanie odłożona do szuflady. Taki precedens zachęca a nie odstrasza.
Z jakiego powodu gangster miałby nie naruszyć w przyszłości innej normy traktatowej skoro jej naruszenie daje mu więcej faktycznej władzy niż przestrzeganie prawa? Tym bardziej, że towarzyszy temu medialny aplauz i zapewnianie, że bezprawne postępowanie jest słuszne.
Władza nie zna czegoś takiego, to jej natura, jak mechanizm samoograniczenia. Nie jest w stanie zatrzymać się - może zostać jedynie zatrzymana.
Jeżeli nie zostanie obudzimy się w PRL-bis. Z atrapą Sejmu, Senatu, rządu, Prezydenta, bo prawdziwe centrum władzy będzie już gdzie indziej.
Są jednak wśród nas ci, którzy będą szczęśliwi, gdy gangster wygra: znów zostaniemy uratowani, jak to dawnej bywało, przez carycę Katarzynę i Fryderyka II Wielkiego. Bo przecież nic mniej niż krainy mlekiem i miodem płynącej komisarze dla nas nie pragną :). Tej wiary się trzymajmy jak pijany płotu.


Opublikowano: na Salon24.pl 28 listopada 2020,