Na prosty - by rzec niepoprawnie na dzisiejsze czasy – chłopski rozum należy postawić prostą wątpliwość w sprawie tzw. Funduszu Odbudowy. Nie znam na nią odpowiedzi bo nie wiem tego co wiedzą rządzący – oczekuję więc tylko i aż na jej wyjaśnienie.
Jaki jest sens ratyfikacji owego funduszu skoro;
a/ choć są to duże i bardzo potrzebne pieniądze to
b/ po ostatnich ustaleniach UE mogą być one związane z absolutnie swobodnie i polityczno-ideologiczne traktowanym uznaniem przestrzegania praworządności.

Czyli mogą zostać wstrzymane decyzją widzimisię urzędników działających pod presją lewackich ideologów. Żadne tam argumenty bo te gołym okiem widać nie mają najmniejszego znaczenia. Jawne kłamstwa i pomówienia Polski – bez weryfikacji bo tak wygodnie a pomocnicy usłużnie podają je na tacy – są przyjmowane jako prawda. Pod tym względem wiarygodność instytucji unijnych zbliża się do zera bezwzględnego. Zauważyła to dawno Wielka Brytania – co ją zdrowo kosztowało i kosztować będzie – lecz przynajmniej ma dziś wystarczający wolumen dostaw szczepionek. To tylko kamyczek do ogródka suto wynagradzanej struktury grającej swe gry gabinetowe i ideologiczne w UE
c/ skoro pieniądze maj pochodzić z kredytu zaciąganego i spłacanego solidarnie przez całą UE, to wstrzymanie przekierowania środków ma nie wstrzymywać wypadającej na Polskę parcjalnej raty tegoż kredytu to ratyfikacja będzie zgodą na płacenie za coś czego się mieć nie będzie NIGDY – bo
d/ tak jak sprawa funkcjonowania Wymiaru Sprawiedliwości i wiele innych w tym i ocena praworządności jako sprawy wewnętrznej organizacji Państwa w ogóle nie należy do prerogatyw udzielanych do UE i ratyfikowanych przez nasz Parlament w imieniu Narodu Traktatem Akcesyjnym Traktat oddaje cząstkę suwerennych decyzji ale tylko gospodarczych – i tyle. Ingerencja w inne dziedziny jest kwestionowaniem suwerenności Państwa Podkreślił to już dawno i nie przy władzy PiS nasz Trybunał Konstytucyjny potwierdzając nadrzędność zapisów naszej Konstytucji nad wszelkimi aktami zewnętrznymi i tymi wewnętrznymi niższego rzędu. Zresztą identyczne i niezmienne stanowisko w tej sprawie tyle, że w odniesieniu do Niemiec – zajmuje Trybunał Konstytucyjny tegoż kraju. Już dawno i na samym początku należało najazdy KE – traktować godnym przyjęciem obiadowym i eskortą do granic kraju. Tak by uniknąć prowokacji.

Sumując wypada postawić obywatelskie (bo to i mój interes) pytanie
Jaka może być – oprócz naiwnej i zupełnie bezzasadnej wiary – motywacja przyjęcia, że po ratyfikacji owego Funduszu Polska bez najmniejszych podstaw rzeczowych a tylko w oparciu o donosy neotargowiczan i widzimisię unijnych urzędników (sterowanym przez twardy interes pod pozorem ideologii), że Polska mimo ratyfikacji i tak nie będzie miała dostępu do tych pieniędzy za to będzie miała na karku ich spłatę.
Mało tego – ta sytuacja pozwala dziś na wskazanie, że dziś w Unii pod dyktatem Niemiec mamy do czynienia z mechanizmem dyskryminacji – skoro za naturalne i oczywiste jest stanowisko tego właśnie kraju co do w ogóle każdej ratyfikacji pod warunkami, które poza traktatowo naruszają nadrzędność Konstytucji państwa członkowskiego w ich przypadku - Niemieckiego.
W skrócie i czysto obrazowo.
Można mieć obietnicę kiełbaski, do której można starać się sięgać podskakując i nigdy jej nie osiągając, a wciąż ponosić wysiłek nie tylko podskakiwania ale i leczenia obolałych pandemią łap i mięśni. Czyż nie jest to dodatkowe narzędzie do zniszczenia konkurencyjności niebezpiecznie konkurencyjnej naszej potencji gospodarczej.
Taką prostą logikę – mimo wciąż działających pralni mózgów – można ludziom pokazać wyjaśniając motywy. Może to nie przemówić tylko do profesorskich umysłów zamoczonych w GW, TVN itd. Ci szczególnie są podatni na argument prof. M, Kleibera – kto płaci ten wymaga. A tu nawet nie będzie płacił – chyba że na pozyskanie swojego latyfundium
Zdajmy też sobie sprawę, że z drugiej strony brak ratyfikacji – cokolwiek by się nie działo – nie wyklucza brania przez Polskę kredytów na odbudowę we własnym zakresie – a przynajmniej uwalnia Polskę od sznura zakładanego jak Nelson wedle starej leninowskiej a powszechnie już przez kombinatorów lewackich stosowanej zasady mówiącej bez ogródek – to wróg (tu ludzie prawicy, patrioci, wierzący w Boga itd.), ma sam przynieść sznur, na którym się go powiesi.
I co ? Dać się powiesić za złudzenia?
Bez sensu.
Feliks Stalony-Dobrzański
Kraków 29.0