Tak się określa to coś, co na rynku polityków zapatrzonych w słupki – szczególnie dla PO stało się bibułą wysysającą też jej sympatyków i członków.
Piszę „to coś” bo naprawdę trudno znaleźć właściwe określenie na to co jest w istocie następnym klonem już zapomnianych poprzedników takich jak Petru czy Palikot, a ten i tak był tylko ostatnim w ogonku od Stana Tymińskiego zaczynając. Wyskakiwali w sondażach a nawet w wyborach by wpaść w zapomnienie gdy ludzie rozpoznali realną wartość deklaracji.

Już można by było myśleć, że 30 lat wolności trwania konkurencji w polityce i doświadczenie skutków dokonywanych wyborów coś ludzi nauczyło i na same deklaracje z cyklu dla każdego coś miłego już są zaszczepieni. Widać mało było.
Nie partia – a ma jakoby Koło Poselskie. Obiekt obejmowany sondażami a nie zarejestrowany jako partia, nie ma go Sejmie, żaden wyborca nie zagłosował na ten niebyt. Za to znaleźli się Posłowie, którzy z kolei pokazali gest Kozakiewicza swym wyborcom. Tak dosłownie - wszak w naszym systemie wyborczym ludzie oddawali głosy, owszem może nawet i na osobę danego posła, a w istocie na listę, na konkretny Komitet Wyborczy głoszący jakiś program wyborczy. To z powodu sumy głosów na to ugrupowanie, a nie tak naprawdę tylko dla walorów osoby otrzymała ona mandat poselski. Głosowali ale nie na ten byt - partię pod wodzą Hołowni – bo jej nie było i nadal przecież – niema. I mimo to są ludzie – co pokazują sondaże – którzy udzielają poparcia temu realnemu a faktycznie niebytowi politycznemu. I to jak się okazuje jest nowość – bo poprzednicy jednak działając w polityce zakładali jakieś partie. Ewidentnie – nauka nie poszła w las. Partia to program, jakieś choć i tak wirtualne ale jednak zobowiązanie Natomiast „takie coś” na polu polityki rozumianej jako uprawa elektoratu – może sobie hasać, kłusować robić skręty w stronę dowolną – istota – szansa na opowiadanie i deklaracje bez najmniejszych zobowiązań. I elektorat to kupuje – poparcie jest jak znalazł.
Zasadne wydaje się więc być pytanie co jest dźwignią jakby nie było sukcesu - na razie sondażowego - pana S. Hołówni. Zapewne wiele mądrych głów nad tym pytaniem się zastanawia pytając – jak on to zrobił. Jaki to wynalazł patent i jeszcze ważniejsze wręcz poznawczo – co kieruje osobami wyrażającymi poparcie dla tego nieistniejącego bytu. Sugestię odpowiedzi mamy w poprzednim zdaniu. Niemniej poparcie dla osoby – wytworu medialnego - bo nawet przecież nie programu. to nie dzieło jednej osoby. Taki ktoś jest twarzą jakiejś grupy. Wszak te opowieści różnej treści serwowane medialnie to nie program, co najwyżej dla każdego coś miłego – i to ludzie poważnie mają się nabierać? Deklaracje już przeszły przecież od sugestii w kierunku wartości chrześcijańskich po lewackie. Zresztą utworzone Koło Poselskie ma skład w pełni lewicowy. Czy ktoś poważny i używający rozsądku może powiedzieć – popieram? Co? To co usłyszał bo miłe uchu i temu co bębnią z ekraniku? Tylko idealny kandydat na osobę chętną do szybkich „korzystnych pożyczek” albo wierzący w opowieści o wnuczku co to miał wypadek i wymaga finansowej pomocy lub o tajnej akcji policji może się na takie coś nabrać. Inwencja kanciarzy w tym względzie nie jest mała. Kto powiedział, że schemat metody dotyczy tylko spraw finansowych a nie dotyczą polityki? Odkrycie to, to nie jest, ale rozważyć należy. Skoro pieniądze i władza są dziś motorem – to dlaczego polityka miałby być wolna od różnistych pomysłów.
Pomysły pomysłami ale te wymagają wykonania. Sugestia niezwykle korzystnej pożyczki nie wymaga wielkiej infrastruktury, użycie telefonu do metody na wnuczka wymaga już jakiegoś rozpoznania obiektu zabiegów – ale też nie wymaga wielu uczestników akcji. Jednak polityka – to działanie na większą skalę - media, sondażownie, praca zaplecza – nawet nie ujawnianego ale jednak koniecznego – to dziś nie jest polem do samotnych harców jakiegoś Don Kichota. Ściślej – pana Szymona.
Gdy w przeszłości odbywały się kolejne przeróżne wybory, pan S. Hołownia był dziennikarzem katolickim – przynajmniej tak się sytuował, powiedzmy, że już się powoli przepoczwarzał w celebrytę. Nie wygląda by miał jakiekolwiek doświadczenie w pracy dla innych Za to nowoczesna szkoła oddziaływania na tłum w działalności w mediach były Mu praktyką mówiącą, że nie argumenty i rzetelna wiedza, a emocje są nośnikiem poparcia ludu. W moderowania emocji nie jest konieczne nawet przyzwoite aktorstwo, wystarczy nawet kiczowato-nieudolne pajacowanie. Byle przed kamerą i chyba z cebulką w garści. Jako spec od wpływu na stosowny reakcje emocjonalne i to osób czułych na kicz wie, że to co wielu śmieszy to równie wielu wzrusza. Stąd płacz przed kamerą – dał skutek.
Nie sądzę by samo to wystarczyło. Spowodowało za to przydatność osoby Hołowni do roli narzędzia. Stąd to on a nie inny ktoś wyskoczył.
Tak, bo stawiam przypuszczenie, że od początku nie było tak, by pan Hołownia siadł sobie przed lustrem i powiedział zawojuję scenę polityczną. Do wojaczki na tym polu jest potrzebna tuba (dziś internet rzecz ułatwia), kasa i interes grupy. Dziś samotnych, zwłaszcza pnących się - w polityce nie już nie ma. Są, póki wypełniają swą rolę
Jak Petru czy Palikot.
Za to jak sądzę, dobrze przeanalizował lub przeanalizowano pod jego kątem kolejne przypadki wcześniejszych wydmuszek bezprogramowych. Oni wszyscy po kolei wpadali na falę wnoszącą poparcia – a potem jak szybko zyskiwali poparcie tak szybko upadali po drodze zmieniając nawet nazwy.
Upadali gdy przyszedł moment – sprawdzam przejście od deklaracji do realiów. W nich zaczynali być kompromitująco śmieszni.
Nie ma się co się silić na identyfikację grupy wypychającej pana Holownię w buty polityka ingerującego w ten rynek próżności bo przecież nie pracy dla dobra wspólnego Ta (lub jej zaplecze polityczno-biznesowe) zostanie ujawniona obsadą miejsc biorących gdy dojdzie do wyborów i trzeba będzie w końcu rejestrować listy kandydatów. Z historii poprzedników wyciągnięto szansę leżącą w obecnej sytuacji silnego i słabo reformowalnego (dowód – i styl i wyrzucenie dwóch ważnych osób z PO za rzekomo prawicowe ciągotki) podziału sceny politycznej wyciągnięto wnioski ze skutków precyzowania poglądów przez poprzedników. Powrócono w jakimś bezpieczniejszym, swojskim wariancie Tymińskiego. Zauważono że nie me miejsca dla niezadowolonych i tych którym wmówiono niezadowolenie. Koncepcja mniej ważne skąd przychodzisz ważne że jesteś w grupie niezadowolonych i cokolwiek chcesz – u nas znajdziesz. Zauważono też że grupa młodych wyborców skłania się do lewicy w każdej wersji – lata pracy nad zohydzaniem patriotyzmu i wiary z ostatnią ofensywą wykonaną przez lewactwo też dało pole do zaproszeń.
Idealny moment by wykorzystując samodestrukcję programowym „nie bo nie” Platformy i akolitów i siłę nośną trudnej sytuacji rządzących walczących o wspomaganie gospodarki – i – by ugrać swoje. Pojawić się jako nowa siła sięgająca po kawałek władzy i jej fruktów. Jak? Wystarczy wsadzić coś na co ludzie się nabiorą szukając ujścia dla niezadowolonych i co zdestabilizuje sytuację, tak by wymusić wybory możliwie wcześniej niż wypada termin konstytucyjny. Do niego PO może odżyć a i PiS pokaże co zrobił co przekonać nieprzekonanych
Zauważyć więc trzeba, iż jedynie owa wydmuszka medialna byt rzewnie płaczący przed kamerą jest realnie zainteresowana możliwie najszybszymi wyborami. W tym kontekście zachowanie autodestrukcyjne PO z III- cim na czele tej kompromitacji – nie może być rozumiane inaczej jak tylko pomoc dla pana Hołowni. Wręcz można by myśleć że ten ruch jest szalupą ratunkową dla PO – w grze podobnej do tej zastosowanej przy wymianie Pani Kidawy –Błońskiej. Szczytem hipokryzji cynizmu i przewrotności jest kierowanie pretensji o te wybory do ….PiS Wystarczy sobie wyobrazić co by się działo gdyby te wybory kopertowe odbyły się 10 tego maja 2020 r przy pani Kandydatce, na którą tak po ludzku żal było w patrzeć w ostatnim momencie zgotowanym Jej przez kamratów.
To nie jest polityka a szulernia. Miejmy nadzieję że ludzie się zorientują a ZP nie odpuści działań na rzecz Państwa i zostanie to zrozumiane właśnie w kontekście roli która jak widać jest rozpisana dla nie piszę ruchu a pana celebryty.
Poprzednie wyboje – powinny dać do myślenia.
Też ZP – że to ostatni dzwonek na dokończenie reformy Sądownictwa i zdziwię ludzi niezorientowanych w tym co zrobiła tzw Konstytucja dla Nauki – właśnie Nauki i Nauczania.
Warto przypomnieć jak memento. To znamy – i niegdyś powszechnie przyjmowaliśmy przez aklamację „albo Polska będzie chrześcijańska albo jej nie będzie”. I to nie jest ani polityka ani dyktat światopoglądowy a konieczność w sytuacji w jakiej się znajdujemy geopolitycznie. Ile lat minęło gdy Papież przemawiał do Polaków i do Parlamentu.
Czy dziś stanąłby na trybunie sejmowej.
Gdzie to uszło – zobaczmy o co tu chodzi – poprzez interesy grupki do eliminacji myślenia i działania konstruktywnego
To już było w Polsce końca weku XVIII tego.
Wtedy ani Konstytucja ani Konfederacja nie pomogły bo Targowiczanie mogli działać, a nie było wyborów w dzisiejszym naszym wydaniu czyli ludzie tak naprawdę nie mieli głosu.
Dziś ten głos mamy i dlatego warto sobie rzeczy rozważyć i nie dać sie nabrać metodą na wnuczka przystosowaną do polityki.
I to był celem mojego tekstu by zachęcić do racjonalnego wyważenia tego co na nas wpływa i wyboru a nie reakcji pod dyktando emocji narzucanych medialnie.

Feliks Stalony-Dobrzański
Kraków 16.05.21