- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 2 minuty.
W naszej gazecie od kilkunastu lat zajmujemy się organizacją , naszego żabinieckiego, osiedla. Z różnym, niestety najczęściej marnym skutkiem. Dawne czasy, gdy za kadencji ówczesnej dzielnicowej radnej Katarzyny Matusik – Lipiec powstał duży skwer z ogródkiem zabaw dla dzieci na ul. Konecznego , czy za kadencji Grażyny Zamorskiej osiedle przeszło na ogrzewania swoich mieszkań z MPEC a woda w kranach popłynęła z wodociągów miejskich, to już prehistoria.
Niestety drugą kadencję mamy „naszego” radnego mieszkańca Azorów a z kolei zamieszkały na osiedlu dzielnicowy radny został wybrany w zupełnie innej części dzielnicy i do tej pory się w zasadzie nie ujawnił. Piszę „w zasadzie” bo ostatnie ogłoszenie Rady Dzielnicy IV , które zawisło na moich drzwiach wejściowych do bloku już zawiera jego nazwisko, czyli publicznie witam radnego Antoniego Matrasa. Szkoda, że dopiero po półtora roku ale i tak dobrze.
Pisaliśmy u nas o wybudowaniu normalnych schodów, którymi by można było zjechać dziecinnym wózkiem z osiedla na ul. Opolską na wysokości Placu Imbramowskiego ale jest to temat, który „nasz” radny zamieszkały na Azorach ignoruje już 6 rok. A jego nazwisko to Dominik Franczak i jest też przewodniczącym rady zarządu dzielnicy IV, czyli jakiś wpływ na decyzję o przeznaczeniu dzielnicowych pieniędzy ma. Niestety – po rezultatach patrząc – nie ma najmniejszych chęci aby się czymś tym swoim wyborcom na osiedlu odwdzięczyć.
Od dawna pisaliśmy również o wybudowaniu kładki z osiedla na ul. Langiewicza. Sprawą są zainteresowani mieszkańcy nowych bloków. Pisaliśmy o tym w naszej gazecie kilkakrotnie, przedstawiając różne warianty i koncepcje mieszkańców osiedla, dzielnicy, miasta i prywatnego inwestora który za torami przymierza się do budowy nowego osiedla zgodnie z koncepcją miasta „zabudować wszystko co się da, zlikwidować wszystkie kanały przewietrzania”. I te koncepcje kładki, drogi dojazdowej na budowę nowego osiedla widzę w ten sposób, że miasto będzie dyskutować, konsultować, my o kładce będziemy nadal mogli tylko pomarzyć a prywatny deweloper wybuduje bloki, sprzeda mieszkania ( o ile się jeszcze znajdą naiwni na ich zakup) i się wyniesie uszczęśliwiać mieszkańców innej części Krakowa. Miasta nieśmiało będzie mu sugerować, że może by zainwestował w przebudowę kładki, przedłużenia ulica ŻABINIEC za tory a nie dalszego blokowania ul Prądnickiej, która i tak już teraz jest zablokowana w godzinach szczytu na maksa. A ul. Prądnicka powinna mieś jaki taki przejazd choćby z racji usytuowania przy niej dwóch dużych szpitali i obciążonej komunikacją miejską, nie wspominając o darmowych miejscach parkowania dla okolicznych wieśniaków.
Jakoś maleńką nutę optymizmu uzyskałem czytając pismo, które do mieszkańców naszego osiedla przysłał jeden z rozsądniejszych ( z może najrozsądniejszy) radny dzielnicy Dariusz Partyka. I co ważne to widać, że on te problemy rozumie znając też uwarunkowania i ograniczenia radnego dzielnicy. Ponieważ Partyka reprezentuję mieszkańców ul. Prądnickiej to z pewnością daje mu to tytuł do pilnowania i egzekwowania zobowiązań jakie miasto powinno wyegzekwować od firmy Angel Green.
Ogólnie patrząc na to wszystko widzę totalną niemoc, brak mądrych decydentów, coś w rodzaju sceny z Potopu, gdzie książę Bogusław mówił Kmicicowi o ciągnięciu Polski każdy w swoją stronę. Niestety Krąków w tej chwili dokładnie do tej „opcji” pasuje.