Żaden z podręczników WOS nie wyjaśnia istoty wyborów w ustroju nazywanym "demokracją". Nikt też nie mówi otwarcie, że demokracja nie istnieje i w obecnym stanie rozwoju społeczeństw nie ma możliwości by istniało państwo o takim ustroju. To, co w chwili obecnej prezentuje ustrój państw "demokratycznych" jest oligarchicznym systemem elekcyjno-większościowym. W takim systemie element elekcyjny, wybieralny, podlega wymianie i to daje społeczeństwu poczucie władzy nad rzeczywistością polityczną i odciąga uwagę od elementu stałego, oligarchicznego, który nie podlega kontroli ani wymianie w sposób zależny od woli społecznej.

Warstwa "nietykalnych" z różnych sfer jest tak wzajemnie zazębiona, że poruszenie jednego elementu powoduje reakcję w odległych dziedzinach państwa. Jednym z efektów takiego działania naszego ustroju jest osadzanie na różnych stanowiskach osób całkowicie sprzecznych z wolą i interesem wyborców.
W trywialnym rozumieniu wyborów, polegają one na głosowaniu na przedstawione osoby. Jednak akt wyborczy nie jest wyborem osoby ale wyborem "pakietu", którego skład nie jest upubliczniany a nawet, jeśli przed wyborami podaje się skład "gabinetów cieni", to w wypadku wygranej nie stanowi on wiążącego zobowiązania. Wszystkie stanowiska obsadzane z wyboru większości sejmowej są objęte nieformalnymi kandydaturami nie ujawnianymi na listach wyborczych. Podobnie jest ze stanowiskami podlegającymi obsadzeniu przez władze państwowe - leżące w wyłącznej kompetencji osób osadzonych na stanowiskach decyzyjnych.
Tu należałoby się zastanowić, czy wybory w 2011 roku wygrał szary poseł PO z roczną pensją ca. 150 tysięcy, czy prezes Orlenu, pan Jacek Krawiec zarabiający rocznie 6,5 miliona... czyli 43 letni zarobek posła. Jeśli ktoś uważa, że pan Krawiec nie brał udziału w wyborach i nie był w nich nieujawnionym kandydatem PO, temu należy się medal wielki z brukwi z ostami za naiwność, jako wybitnemu osłowi. Jako ciekawostkę dodać należy, że pod kierownictwem pana Krawca Orlen w 2014 roku stratę prawie 6 mld aby w roku wyborczym 2015 wykazać zysk nieco ponad 2 mld. Jak się trasuje zobowiązania i zyski wie każdy, kto choć trochę miał z nawet mało kreatywną księgowością do czynienia. Ale w roku wyborczym należy mieć sukces. A dla porównania polecam sprawdzenie efektów zarządzania Orlenem przez pana Obajtka, który za 1/4 (a po odliczeniu inflacji 1/5) pensji pana Krawca rozwija firmę, która wcześniej "zapadała się w siebie". Ogólnie - dziwne o ile "Misiewicze" z PiS są bardziej sprawnymi w zarządzaniu majątkiem narodowym i firmami państwowymi od super-fachowców z PO. Oczywiście "fachowcy" z PO musieli tyle z państwowej kasy wyciągać, bo po ich osiągnięciach nikt ich nie zatrudni a z czegoś muszą do emerytury dociągnąć.
Ale wracając do naszych baranów. Żeby zrozumieć w jaki sposób osoba pokroju Adama Bodnara, wroga wszystkiemu, co polskie, narodowe i tradycyjne została RPO musimy wrócić do wyborów roku 2015.
Rok ten był dość specyficzny - kończyło się wiele kadencji i wiele stanowisk było do obsadzenia. Zaczęło się od wyborów prezydenckich, których Bronisław Komorowski wspierany przez wszystkie media (te krytyczne wobec PO udało się wcześniej spacyfikować - Kulczyk, ABW, Policja) nie miał prawa przegrać. Pierwszym szokiem było to, że nie wygrał w pierwszej turze... tragedią narodową ogłoszoną przez Gazetę Żydowską i TVN była jego ostateczna przegrana. To by maj... a już wcześniej sondaże wskazywały na duży wzrost nastrojów przeciwnych PO, choć żadne media tego nie ujawniały i nadal prowadziły propagandę sukcesu. Jednak kierownictwo PO dobrze zdawało sobie sprawę z możliwości przegrania wyborów ale nie szacowano, że klęska może być całkowita i sądząc, że w nowym Sejmie będzie tworzyć koalicję z SLD zaproponowała wzajemne wsparcie - z jednej strony SLD miało poprzeć zmianę Ustawy o TK i wybór pięciu sędziów, a w zamian zaproponowała poparcie SLDowskiego kandydata o sorosowskim rodowodzie (nie udało mi się odnaleźć informacji o dodatkowych smrodkach, którymi bodnarowska skorupka nasiąknęła - o jego rodzicach wiadomo, że ich miał). Były to pakiety wyborcze - nieformalni kandydaci w wubprach.
19 czerwca kandydaturę zgłosiła SLD i została natychmiast poparta przez PO a 25 przyjęto Ustawę o TK. Tym zakończono deal i pozostało jedynie dopełnić formalności w formie "wyboru" RPO i pięciu sędziów... Co nie może umknąć uwadze kadencja RPO kończyła się niespełna półtora miesiąca przed wyborami i nic nie stało na przeszkodzie aby wybór ten odłożyć i aby wybór był zgodny z wolą społeczeństwa wyrażoną w wyborach. Okazało się, że wyborcy opowiedzieli się za całkiem innymi wartościami od reprezentowanych przez RPO. Otrzymaliśmy zgniłe i śmierdzące jajo - RPO o antagonistycznych wobec większości społeczeństwa wartościach, pozbawiony jakiegokolwiek oparcia w swym naturalnym środowisku, co należy uznać za sukces, bo w innym przypadku stałby się sztandarowym ich politykiem wbrew swym deklaratywnym funkcjom. Jedyne, co ratowało przez 5 lat jego istnienie to koncepcja totalnej opozycji, która abstrahuje od jakichkolwiek racjonalnych przesłanek. Wielu z tych, co popierają trwanie Bodnara i blokuje wybór RPO w miejsce tej karykatury, którą jest zajmowanie tego stanowiska przez niego, myśli zo nim z obrzydzeniem i mimo nie umiejętności argumentacji "dlaczego niePiS" nadal trwa na zasadzie psa Pawłowa w "byle niePiS"...
Notkę tę poświęcam tym, którzy nie zrozumieli mego komentarza pod cudzą notką -"Bodnar tylko dlatego nie był czynnym politykiem, bo przepadł w wyborach. I człowiek, któremu nie zaufali obywatele został ich "rzecznikiem'... ograniczając swe "rzecznictwo" do marginesu seksualno-obyczajowego." Gdyby jego SLD nie wypadło z Sejmu, uprawiałby bezkarnie działalność polityczną a tak, to nawet swych obowiązków nie wypełniał i nawet nie brał udziału w ostatnim postepowaniu przed TK, co mógł i powinien uczynić.
Jeszcze jedna zagadka prawno-finansowa. W banku ustalono kolejność składania wniosków o kredyt z funduszu specjalnego w kwocie 500 tys., wymagane jest zabezpieczenie na pełna kwotę kredytu ( można wnioskować o mniejsze kwoty). W pierwszej turze zjawia się klient, który faktycznie ma pokrycie na 300 tys. ale fałszuje dokumenty i występuje o 500 tys. Kumpel z banku to zatwierdza pożyczkę ale wymagana jest zgoda centrali. Tam wychodzi fakt fałszerstwa i umowa zostaje anulowana... W następnej turze zjawia się inny klient, który ma pokrycie na całą sumę i otrzymuje 500 tys... Więcej pieniędzy w tym funduszu nie ma. W tym momencie fałszerz podnosi krzyk, że jemu należy się 300 tys. bo na tyle miał pokrycie. Ciekawe?


Opublikowano:na Salon24.pl  21 lutego 2021,