Zbliżane się wyborów jest faktem – i to wcale nie zaskakującym. Zdarza się z regularnością cyklów kadencyjnych. Nie jest to więc zjawisko, wobec którego nie można by było wypracować długofalowej strategii.

Ludzie co prawda najlepiej pamiętają i reagują na akcje podejmowane w okresie bezpośrednio poprzedzającym wybory, nie oznacza to jednak, że ma się lekceważyć konieczność i racjonalność kształtowania opinii i postaw obywateli ciągłym przypominaniem o istnieniu swej opcji choćby wpływaniem na obiegowe osądy i kalki pojęciowe.

Skuteczność siłowego, za to systematycznego łamania praktyką wcześniej obowiązujących społecznie zasad, opartych o Dekalog – wyczuliły lewicę na stosowanie swoistej pracy u podstaw. Odnoszę wrażenie, że prawica nie tylko z tego toru dała się zepchnąć, ale wręcz o nim zapomniała. Prawda wszak sama zwycięży – i to usypia. Otóż wcale nie zwycięży automatycznie. Przegra przez grzech zaniecania. Lewicy, i to przez całe dekady, ludzie jako wyborcy nie byli w ogóle potrzebni, wszak i ta dzierżyła władzę siłowo z poparciem w porywach ponad 100 %,  niemniej cały czas było jednak ważne uzyskanie przynajmniej jakiejś spolegliwości społeczeństwa. Choćby dla uniknięcia buntu. Im więcej postaw akceptujących, tym lepiej, tym bardziej przeciwnicy polityczni mogli być izolowani w jakiejś formie osamotnienia. To dlatego tak bolesnym ciosem dla komuny okazała się nie tylko Solidarność ale i jedność Kościoła i stąd walka polityczna lewactwa każdej maści skupia się do tej pory na zdemolowaniu możliwości porozumienia się między ludźmi i powodowanie podziału Kościoła jako wspólnoty oraz oderwanie go od Narodu.  Ludzie mają być głęboko przekonani, że jedyne co pozostało to tylko dbanie o własne interesy a Kościół to szemrany interes czarnych jak to taktownie ujmują. Przypomnę w tym miejscu, że były w historii momenty, w której część hierarchii szła za tronem rezygnując ze wsparcia Narodu, ale to nigdy nie okazywało się dobre ani dla Kościoła ani dla społeczeństwa.

Doświadczenie w tym nurcie nauczyło lewactwo jak fundamentalne znaczenie ma nie tylko poczesne miejsce w mediach, o co pieczołowicie zadbano gwarantując monopol jedynie słusznej narracji, ale i opanowanie wszelkich innych środków docierania do ludzi.

Rozwinięcie tego myślenia spowodowało, że o ile w pierwszych paru wyborach, „debaty” (nie sposób inaczej je pisać jak właśnie w cudzysłowie) masa ulotek i plakaty grały jakąś rolę – to ostatnio specjalnie doceniono kontakt indywidualny i Internet. Prawica, dopiero gdy obudziła się w sytuacji faktycznej dominacji medialnej i to agresywnego w kłamstwie lewactwa – zaczęła walczyć o jakąkolwiek pozycję medialną dla siebie. W tym względzie nie da się przecenić energii i dalekowzroczności tego co robił i robi Ojciec Tadeusz Rydzyk – jakby nie patrzeć na samą zawartość treści przekazu RM, dyktowanego nie tylko misją społeczną ale i specyfiką ewangelizacyjną. Z tego profilu TV Trwam więc nie wolno robić zarzutu, a ostatnio wywalczone enklawy typu TV Republika, GP w kolejnych edycjach, Warszawska Gazeta itp. dają tylko nadzieję na przełamanie monopolu informacyjnego. O sprawach związanych z wyborami, różnymi aspektami katastrofy Smoleńskiej, przeróżnych i to nie tanich afer, o tym ile zła za pomocą dobra robi krzykacz w czerwonych spodniach i to bez tych mediów, społeczeństwo nic by przecież nie wiedziało To oddziaływanie jest jednak nadal słabe jeśli je odnosić do całej populacji, do której należałoby dotrzeć. Bo nie chodzi o utwierdzanie w przekonaniach przekonanych. Zauważmy też, ze na konkretną informację nie ma odpowiedzi innej poza wyzwiska – ja ich nazywam – politruków. Ta metoda była wypraktykowana jeszcze w czasach początków stalinizmu. Wtedy były zaplute karły reakcji dziś prawica pogrążona w odmętach szaleństwa. A do tej pory nie ma informacji PKW o głosach nieważnych – o to jest jeden z twardych faktów. Nie trzeba być oszołomem by to zauważyć – trzeba mieć jak się okazuje jakąś dawkę odwagi o czym się przekonują dziennikarze niepoprawnych mediów.

Obłędna zupełne i samobójcza tolerancja czy raczej spolegliwość wobec afer i zachowań mafijnych władzy na każdym szczeblu są jej owocami. Pozostając przy tym nazewnictwie – owocami zatrutymi.

To co powyżej napisałem na ogół jest znane - jako diagnoza. Jest ona ważnym kontekstem koniecznym do wskazania konieczności uruchomienia i po prawej stronie działań w reakcji na te prowadzone przez lewicę różnego autoramentu już od dawna.

Dziś chciałbym zwrócić uwagę na jedno z takich działań. Nazywam to skrótem – szeptaną propagandą.

To dziś kompletnie zarzucony przez prawicę kanał informacyjny.

Ludzie prawicy uważają, że mają rację i ……siedzą cicho. Ileż jest w sytuacji w których ni z gruszki ni pietruszki jakiś lewak wygłasza tyrady o idiotach z sekty smoleńskiej, o rzekomych bezeceństwach czarnych o – nawet takie głosy można słyszeć – by w końcu przyszli tu ci ruscy i zrobili porządek. Ostatnie to autentyk od pana, który handlując na placu ma w istocie właśnie takie zadanie bycia centrum rozpraszania aerozolu skrajnego lewactwa. Czasem bez związku z czymkolwiek wypluwa z siebie porcję jadu – i coś zawsze osiada.

Nie chodzi nawet o to by z takim kimś podejmować dyskusję. Jest ona bezcelowa bo tu nie chodzi o rozmowę a emisję lewackiej mantry. Wystarczy jednak w tej sytuacji by więcej ludzi było stać na to by powiedzieć bzdury pan mówi, jest inaczej – i odwrócić się na pięcie. Ktoś pluje na Ojczyznę – wystarczy reakcja jednym zdaniem – ale reakcja. Chodzi o to by w tej w istocie szeptanej propagandzie pojawiła się reakcja, brak przyzwolenia, świadectwo osobistej postawy a nie obojętności. Wystarczy dać świadectwo i postawa – ty wierzysz w to – twoja sprawa nie będę cię przekonywał, ja mam inną opinię i wiedzę.

Tak naprawdę kluczem tu jest osobista odwaga cywilna.

Wiem, że łatwo mówić – bo takie zachowania nie są powszechne.

Sam jednak doświadczyłem dwóch przypadków, z których w jednym się przyznam wstydzę braku natychmiastowej reakcji. Pierwszy miał miejsce dawno, bardzo dawno temu u początku mojej drogi zawodowej (czyli mówimy o pierwszych latach dekady lat 70-tych). Wtedy to ówczesny szef instytucji w której pracowałem, członek wielu ważnych gremiów partyjnych – w bezpośredniej rozmowie zaczął mnie pouczać o wyższości socjalizmu i jego szlachetności oraz wspaniałych perspektywach. Dość zasadniczo i krótko powiedziałem wtedy – Panie Profesorze – Pan ma takie zdanie – ja myślę inaczej, jestem człowiekiem wierzącym i na tym poprzestańmy. Nie tylko mi się upiekło ale też od tego momentu zauważyłem że zmienił się na korzyść jego stosunek do mnie. Po kilku następnych latach przekonałem się że był on jakkolwiek niezwykle chamowatym to jednak po ludzku przyzwoity człowiek. To wymagałoby komentarza – ale ten nie jest tu już potrzebny, Drugi przypadek – sytuacja towarzyska ale na gruncie służbowym – czyli w towarzystwie ludzi zawiązanych zależnością służbową, z której ja jako osoba byłem wyłączony.

Szef tego zespołu, współwłaściciel firmy – przy wychylaniu kolejnego piwa w ramach – jego zdaniem świetnego dowcipu wciął się ze znanym – zimnym Lechem z Wawelu.

Niestety nie zareagowałem – licząc się i z tym że jest to specyficzna sytuacja towarzyska w której ja jestem osobą obcą – czyli byłbym czytany jako ktoś wymądrzający się i biorąc pod uwagę że ten pan już trochę wypił. Nie zareagowałem natychmiast – co dziś oceniam jako błąd właśnie z punktu widzenia oddziaływania na otoczenie. Bo wiem że w tym gronie była część ludzi dla których było to poniżające a Oni mając związane ręce zatrudnieniem – przemilczeli.

Uważam ze akurat ja – powinienem choć do tej pory nie mam jasności – jak.

Wiem tylko że z tym człowiekiem nie da się rzetelnie rozmawiać w interesach.

Ale to jest tylko moja wiedza.

Sumując:

Dziś – w perspektywie naprawdę trudnych wyborów – nie można w pokazanym tu zakresie zostawić ani kawałka wolnego pola do robienia ludziom wody z mózgu. Dość jednostronnych mediów. Wybory będą ciężkie, bo z wysokim prawdopodobieństwem wzmacnianym kolejnymi wyrokami w sprawie eufemistycznie mówiąc – nieprawidłowości wyborczych – będą o niskim standardzie transparentności. W „Polacy nic się nie stało” w ostatnich wyborach nie wierzą chyba nawet sami politrucy.

Jestem przekonany o znaczącej roli publicznego i odważnego pokazywania swej postawy wszędzie tam, gdzie nie będzie to oczekiwaną reakcją na prowokacje. To jak rozmowa z Teściową. Człowiek, który da się sprowokować do ostrej wymiany zdań a nie mówi spokojnie o tym jakie jest jego stanowisko przegrywa.

Tak wiec rzecz, którą proponuję wymaga rozwagi – ale tylko nią da się wygrać ze złą wolą i cynizmem nie używając ich w walce. Zniżenie się do tego poziomu byłoby błędem niweczącym najlepsze wysiłki i największe racje.