- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 4 minuty i 26 sekund.
To jeszcze nie jest ten poziom i choć wszyscy się tego po trochu spodziewali, to zaskakuje tempo procesu. Politycy rządzącego Prawa i Sprawiedliwości (dodajmy uczciwie - niektórzy, choć i ich liczba jest z dnia na dzień coraz większa) w zadziwiająco szybki sposób wchodzą w buty poprzedników z Platformy Obywatelskiej. Zdumiewająco łatwo lądują na kursie i ścieżce, jaką przed laty obrali politycy PO. Mowa o arogancji i bucie, które rosną w szeregach PiS jak grzyby po deszczu.
Kilka małych, ale znaczących, zapadających w pamięć (nie tylko komentatorów, ale i wyborców) przykładów z ostatnich dni.
Po pierwsze - pomysł na podwyżkę pensji posłów, senatorów, wojewodów, członków rządu, prezydenta i wprowadzenie pensji dla Pierwszej Damy. PiS ma najliczniejszy rząd od 1989 roku, a jeśli dodamy do tego ostrą krytykę ze strony PiS (z czasów opozycji) dotyczącą „rozpasania władzy”, pomysł na zwiększenie uposażeń parlamentarzystów nie może spodobać się obywatelom - bez względu na sympatie partyjne.
I choć szacowany koszt podwyżek (20 mln złotych rocznie) jest w gruncie rzeczy niezauważalny dla budżetu państwa, to sama decyzja stanie się symbolem świadczącym o chęci „skoku na kasę” i otworzy pole do ostrej krytyki ze strony takich trybunów ludowych jak Paweł Kukiz.
Być może pomysł ten byłby bardziej akceptowalny, gdyby dotyczył samej Rady Ministrów czy Pierwszej Damy (ale dlaczego poprzednich?!). I choć trzeba byłoby półgębkiem przyznać rację komisarz Bieńkowskiej („tylko złodziej lub idiota może pracować za 6 tys.” w rządzie), to jest to do wytłumaczenia. Podwyżek dla maszynek do głosowania, jakim nierzadko stają się posłowie i senatorowie nie da się racjonalnie uzasadnić.
Co istotne, pomysł ten nie spodoba się nie tylko politykom opozycji (których krytyka jest dość naturalna), ale przede wszystkim wyborcom. Można nawet założyć, że głównie wyborcom PiS - intuicyjnie niechętnym wszelkim przywilejom, jakie mają politycy. A jeśli głos swoich wyborców to mało, to warto zauważyć wsparcie pomysłu ze strony… Stefana Niesiołowskiego. To chyba najlepsza rekomendacja, by zastanowić się nad sensownością podwyżek.
To jednak, niestety, nie wszystko.
Drugim przykładem arogancji i buty, jakie zagościły w szeregach rządzącej partii jest reakcja na pomysł ws. treści apelu poległych podczas rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Problem ten merytorycznie doskonale opisali Marta Kaczyńska i Piotr Zaremba.
WIĘCEJ: Pamięć nie znosi chaosu - napisała Marta Kaczyńska. Miała rację
Szkoda, że Ministerstwo Obrony Narodowej dopiero po wywołanej awanturze i kilku dniach przepychanek zdecydowało się na jakiekolwiek konsultacje z przedstawicielami ratusza i, co ważniejsze, samych powstańców. Wciąż nie znamy zresztą efektów takich rozmów. Charakterystyczna była jednak reakcja części polityków PiS, którzy za nic nie chcieli słuchać argumentów nie tylko od, nazwijmy to, nieprzychylnych środowisk i mediów, ale wyszydzili głosy niemalże z wewnątrz obozu. Wydaje się, że dopiero tekst córki śp. Pary Prezydenckiej pozwolił na powściągnięcie emocji, bo jeszcze chwila i także Marta Kaczyńska zostałaby dopisana na listę „durniów”, którzy niczego nie rozumieją i stoją okrakiem na barykadach, zamiast walczyć na jednej z nich.
Wreszcie przykład trzeci i powołanie w skład Rady Mediów Narodowych - instytucji kontrolującej TVP i Polskie Radio - trzech czynnych parlamentarzystów (Kruk, Lichocka, Czabański). Ileż to było (słusznego!) oburzenia na skalę upartyjnienia mediów publicznych pod rządami Platformy, ileż (potrzebnej!) irytacji na to, że w KRRiT za czasów PO zasiadali koledzy Bronisława Komorowskiego i byli działacze partyjni współpracujący z środowiskami dawnej UW i PO. #Dobrazmiana przyniosła w tym zakresie odrzucenie choćby hipokryzji, która wszak jest hołdem oddawanym cnocie.
Platforma udawała, że powołuje niezależnych urzędników i specjalistów ds. mediów? My powołamy polityków wprost. Tym sposobem poseł Krzysztof Czabański przygotował - tworząc ustawę - ramy prawne dla instytucji, w której sam zasiądzie. Proszę zastanowić się, jak zostałoby to przyjęte w czasach Platformy.
Zdaję sobie sprawę, że pomysły w stylu 500+ czy kolejnych zmian przygotowywanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości są przyjmowane przez społeczeństwo z wielkim entuzjazmem. Nie ma też co kryć - błędy muszą się zdarzać i tej ekipie, podobnie jak personalne wpadki czy lapsusy językowe. To normalne, podobnie jak naturalnym procesem jest to, że władza deprawuje.
Ale poziom arogancji jej przedstawicieli zależy wyłącznie od samych polityków partii rządzącej, od poziomu dyscypliny i chyba od szczerej troski o wsłuchiwanie się w głos obywateli. Premier Szydło tak pięknie o tym mówiła w kampanii i expose. Najwyższy czas wrócić do tych słów - inaczej scenariusz Platformy zostanie powtórzony szybko. O wiele szybciej niż spodziewają się ci, którzy czują się dziś bardzo pewnie.
Był już taki jeden, który „nie miał z kim przegrać”. Czy naprawdę chcecie wejść w buty jego ekipy?
Tekst ukazał się na portalu wPolityce 19 lipca 2016r