Podczas gdy cała Małopolska angażuje się w szycie maseczek i ratowanie szpitali przed totalnym paraliżem, kierownictwo założonej jeszcze przez ekipę Platformy Obywatelskie jednostki wojewódzkiej Cogiteon dba głównie o swoje posady, apelując o nie wstrzymywanie tej inwestycji. Jest to skrajna nieodpowiedzialność. Rozumiem obawy związanych z poprzednią ekipą środowisk o utratę pracy, bo o to głównie chodzi w Cogiteonie, ale niektórzy nie dostrzegają, jak ciężki kryzys czeka nas w najbliższych latach.

Apele o nie wstrzymywanie budowy Cogiteonu byłyby zrozumiałe, gdyby trwająca obecnie kwarantanna miała się skończyć w połowie kwietnia, a od maja świat wróciłby do normy. Tak jednak nie będzie. Świat naprawdę wywalił nam się na głowę i w domach posiedzimy przynajmniej do czerwca. Jesienią czeka nas kolejna fala epidemii, na którą na razie jeszcze nie ma lekarstwa. Już teraz małopolskie szpitale są niewydolne – trudno by było inaczej, skoro poprzednie władze wojewódzkie wolały powołać nową jednostkę z pensją dyrektorską 15 tysięcy złotych dla swoich ludzi, niż zadbać o personel Szpitala Wojewódzkiego im. Jana Pawła II. Pensje techników farmaceutycznych i laborantów rzędu 1490 – 2000 złotych na rękę, przeciążenie pracą, brak potrzebnych etatów w aptece przygotowującej leki na oddział, gońcy i osoby sprzątające pracujące za bezcen na śmieciówkach... O ile w normalnych czasach mogło to jakoś funkcjonować, w czasie kryzysu epidemii ten system po prostu nie wytrzyma.

Kierownictwo Cogiteonu może w tej sytuacji udowadniać, jak bardzo ich jednostka jest potrzebna – popularyzacja nauki to przecież jak najbardziej szczytny cel. Ale musimy wiedzieć, że nie o to w tym wszystkim chodziło. Cogiteon powstał jako przechowalnia osób związanych z tracącą władzę w województwie PO na czasy, gdy władzę przejmie Prawo i Sprawiedliwość. Nie do końca dotyczy to szeregowych pracowników, ale trzeba pamiętać, że dyrektor Cogiteonu, z pensją rzędu 15 tysięcy złotych miesięcznie, to osoba związana towarzysko z politykami Platformy Obywatelskiej.

Abstrahując jednak od kwestii politycznych, strata dotacji unijnej to naprawdę nie jest coś, czym powinniśmy się teraz przejmować w obliczu tak strasznej epidemii i kryzysu, który nas czeka. Warto przypomnieć, jak zareagowała gospodarka Ukrainy na dużo mniejsze wyłączenie kraju związane z Euromajdanem 2013-2014 oraz utratą Krymu i Donbasu. Spadek gospodarczy sięgnął 15% rocznie mimo że Ukraina miała wsparcie całej Europy i funkcjonowała w otoczeniu krajów z wysoką koniunkturą gospodarczą. W Polsce tak dobrze nie będzie – Europa nam nie pomoże, spadek koniunktury u naszych partnerów handlowych jeszcze bardziej pociągnie nas na dół. Co stanie się z gospodarką, uzmysłowić może przykład spadku PKB, jaki miała Polska w momencie transformacji gospodarczej lat 1989-1992. Czeka nas podobny scenariusz i im wcześniej sobie to uzmysłowimy i zrezygnujemy z w tej sytuacji zbędnych wydatków, tym lepiej dla wszystkich.

Otóż szacuję, że 2020 rok Polska zakończy ze spadkiem PKB sięgającym -9%. Bardzo dużo, ale jeszcze jakoś przeżyjemy. Najgorszy będzie 2021 rok, gdy skończą się rezerwy i możliwości tłumienia kryzysu. Spadek PKB Polski w przyszłym roku szacuję na -15%. To będzie czas bankructw tych firm, które jeszcze jakoś przetrwały trudny rok 2020, osobistych dramatów, a także – ostrego cięcia wydatków w budżecie miasta i województwa jakiego jeszcze Kraków nie widział. Jeżeli przepchniemy budowę Cogiteonu teraz, tak czy inaczej będziemy musieli podjąć decyzję o wstrzymaniu inwestycji. Dotacja i tak przepadnie, problem w tym, że poniesiemy dodatkowe koszty i zostaniemy na lata z kolejnym rozgrzebanym Szkieletorem, tym razem czyżyńskim.

Z gospodarczego dołka zaczniemy się wygrzebywać dopiero w roku 2022. Szacuję, że 2022 rok również zakończymy na minusie, ale będzie to już „tylko” spadek PKB rzędu -2 do -3%. Około zera wyjdziemy dopiero w 2023 roku, wzrost gospodarczy – i to spory, zanotujemy prawdopodobnie koło 2024 roku i w latach kolejnych.

Nie wierzycie? Prześledźcie sobie wskaźniki PKB Ukrainy, która mimo wszystkich różnic jest doskonałym modelem, jak zachowuje się gospodarka w trudnych czasach. Z tą różnicą, że Ukraińcy są do takich wstrząsów doskonale przygotowani i dużo lepiej niż my sobie w nich radzą, więc szybciej wychodzą z dołka. W dużo mniejszym stopniu trendy pokazuje też doświadczenie wychodzenia z kryzysu Czech po 2009 roku, gdy chodziło tylko o ogólnoświatowy kryzys finansowy, a nie epidemię i wyłączenie całych gałęzi gospodarki. Również fakt, że wzrost gospodarczy Polski nie zaczął się od razu w 1990 roku, ale dwa lata później, po bardzo ostrym kryzysie, powinien nam dać do myślenia. Starsi mieszkańcy bardzo dobrze to pamiętają, młodszym warto te czasy przypomnieć, bo właśnie wracają.

Jakub Łoginow