Już tylko godziny.
Warto więc już coś powiedzieć w charakterze posumowania.
Jest oczywiste, że zmiany – jeśli mają być zasadnicze i obudowujące po półwieczu zależności – czyli zasadnicze w Państwie muszą trwać. Przy równoległym ich sabotażu muszą iść wolniej. Wolniej – to znaczy – w czasie sięgającym więcej niż jedną kadencję. Organizacja Państwa to wiele struktur –Urząd Prezydenta Parlament, Wymiar Sprawiedliwości Nauka czy też inne kolejne szczeble – do samorządów włącznie.

Zmiany, a wymieniłem tu te, które są kluczowe pola muszą więc trwać i być umożliwiane przez kolejne wybory, w których to ludzie mają szanse i prawo mówić, potwierdzać czy te zmiany im odpowiadają czy też wolą to co było przed zmianami. W długim czasie – można jak naprawdę było a już pokolenie osób dorosłych może nie pamiętać. W tym sensie – każde kolejne wybory są kluczowe – a te obecne mają na dodatek jeszcze jeden zupełnie fundamentalny problem do rozstrzygnięcia. Mówimy o sprawie, na której wszystko inne stoi, a za które wrogowie zmian się chwycili dążąc totalnie do tego by było jak było. I to skutecznie się zabrali skoro destabilizacja Państwa wisi na włosku. Chodzi mi o zakwestionowanie podstaw kulturowych, na których opierała się Polska przez całe tysiąclecie z hakiem i dzięki którym – jednak przetrwała. Nie na darmo – i Sowieci i Niemcy po IV tym Rozbiorze Polski w jej dramacie zgodnie i obu stron zabrali się za zniszczenie fizyczne elity – właśnie tej niosącej wartości Dekalogu.
Jeśli więc dziś ktoś daje się nabierać na retorykę – że wartości, wiara, dekalog są sprawą prywatną – bierze na siebie odpowiedzialność za dalsze istnienie Państwa. Nie na darmo św. Jan Paweł nawoływał – równolegle – nie może mnie to nie obchodzić to jest ojczyzna moja, matka moja – i dalej – strzeżcie mi tego Krzyża. Widział że Naród bez pamięci, historii i własnej kultury w trzecim pokoleniu przestaje istnieć. Zapytam – które mamy dziś pokolenie i skonfrontujmy to z wynikami wyborów np. samorządowych w poszczególnych grupach wiekowych. Ciarki mogą przejść po plecach.
Porównajmy funkcję przedwojennego korytarza do Prus i znaczenia budowy Gdyni w skrajnie trudnych warunkach gospodarczych – z funkcją przekopu Mierzei. Ktoś kto mówi – ekologia itd. - nie rozumie lub nie chce cenić pojęcia suwerenności.
CPK – nie potrzebny bo – będzie – lotnisko w Berlinie – dla Landu wystarczy.
To są dla nas te dwa kryteria wyboru przed którym stoimy. Karykaturalnie i nie bez powodu właśnie dla ukrycia istoty rzeczy – sprowadzonego do PiS – anty PiS
Pisiory do wyrżnięcia i wypalenia żelazem – to cytaty – nie przenośnia.
Oczywiście – czasy się zmieniają – to i formy aneksji ludzi i gospodarki – oczywiście zatrzymując pozory form państwowości – się zmieniają. Wojny są już inne i ich narzędzia są inne. W naszym przypadku - zabory i okupacje udowodniły, że bez usunięcia wiary i więzów społecznych Polaków nie da się opanować. To i formy i narzędzia walki się zmieniły. To też warto wiedzieć.
Oprócz tych opisanych rzeczy – cała reszta to tylko już technika i socjotechnika walki. I jej okoliczności
Epidemia stała się dla opozycji (ogólnie – antypisu) niegodnie wykorzystaną okazją do manipulacji wyborczych. Nie ulega wątpliwości i tu żadne meandry tłumaczeń w stylu mecenasa znanego z giętkości drogi deklarowanych przekonań nie pomogą. Co tam Konstytucja, co tam terminy, co tam realia – dawka potężnej histerii i całe Państwo zostało postawiona na krawędzi osiągnięcia totalnego chaosu.
Pomyślmy chwilkę. Niechby nie bawić się w zmiany Ustawy i nie dać szans panu trzeciemu na blokadę, która była do przewidzenia – to już 10 -tego byłoby po wyborach. Puścić cały wysiłek w zorganizowanie Komisji Wyborczych i ich zabezpieczeń, w zabezpieczenie głosujących i wszystko było do przeprowadzenia. Oczywiście wymagało to niestety założenia tego co i tak się ujawniło – demonstrowanej cynicznie i na każdym kroku złej woli. Podawanej w sosie wielkiej troski, która co prawda ustala po wymianie kandydata lecz nadal jest obecna w agresji słownej w stylu (że tak go górnolotnie nazwę) ataków mających zastąpić program. Tu powiedzmy sobie, że deklaracje i to w świetle doświadczeń lat poprzednich i realiów choćby warszawskich – skrajnie niewiarygodne – to nie program a obiecanki cacanki a głupiemu radość.
Wiadomo że po przeprowadzeniu wyborów w konstytucyjnym terminie byłoby wycie i skargi do ukochanej i jedynej obrończyni UE (ze ich jeszcze nie mają dość? - widać mają solidne interesy) Nie mam jednak wątpliwości że po – miejmy nadzieję – reelekcji – wedle wyraźnie powiedzianej taktyki – te i tak nastąpią.
A opowieści w kampanii – musi się oceniać poprzez pryzmat wiarygodności i w świetle samodzielnie dokonanej analizy i wiedzy
W tym zakresie nie ma zmiłuj się.
Jak zagłosujesz i w co uwierzysz to będziesz miał i to nie tylko Ty drogi Wyborco.
Nie jest to odkrywcze ale podsumować może było warto.

 

dr inż Feliks Stalony-Dobrzański
Kraków 2