Pozwólcie koledzy, że na dobry początek zacytuję profesor Magdalenę Środę, która niegdyś sformułowała zasadę, że w sprawach fundamentalnych dla demokracji nie każdy głos jest równy. Otóż w sprawach fundamentalnych dla państwa nie każda grupa społeczna ma równe prawa. To jest proste i nie trzeba kończyć politologii, żeby zrozumieć. Jeśli na rynku pracy będziemy mieli nadmiar filozofów przyrody, a odczujemy dotkliwie brak hydraulików, to państwo wesprze hydraulików, żeby zdolna młodzież chętniej garnęła się do tego zajęcia.

Prawda, że w tych warunkach ktoś może czuć się pokrzywdzony lub pominięty, ale przecież nie o to chodzi. Ja przykładowo cierpię, płacąc podatek na ścieżki rowerowe, a nawet roweru nie posiadam. Czy mam z tego powodu udać się na Krakowskie Przedmieście i zdemolować czyjś jednoślad? To absurd. Podobnie jest z telewizją publiczną, którą subwencjonuje państwo z naszych podatków, ale przecież nie każdemu muszą podobać się Wiadomości TVP. Kto chce, może przełączyć na serial rodzinka.pl albo powtórkę z Sylwestra Marzeń.
A poza wszystkim, różnicowanie grup społecznych przez państwo ma ściśle określony cel społeczny. Uzasadnieniem jest właśnie to, co wy lewacy promujecie jako dyskryminację pozytywną (przykładem choćby żądanie parytetów dla kobiet), więc nie bardzo rozumiem to zacietrzewienie wobec rzekomego uprzywilejowania religii katolickiej w Polsce. Przecież przy tak olbrzymiej przewadze katolickiej większości, musi ona mieć proporcjonalny wpływ na stan rzeczy w kraju. To fundament demokracji.
Bardzo przystępnie sformułował to profesor Andrzej Zoll, który jest przecież jakimś autorytetem w waszym środowisku (chociaż gdzie mu tam do profesor Środy!): Jeżelibyśmy zaczęli na siłę wspierać słabsze związki wyznaniowe, aby wzmocnić je w relacjach z Kościołem katolickim, można by powiedzieć, że naruszamy równouprawnienie, bo stosujemy pewną dyskryminację jednych związków, a uprzywilejowanie innych. Takie rozwiązanie zupełnie mi nie odpowiada. Są pewne realia społeczne, historyczne, które nie mogą być przy ocenie równouprawnienia pominięte.
Tak to jest w przypadku katolickiej większości, a dotyczy każdej społecznej odrębności. W przypadku mniejszości spod znaku LGBT, to przecież stanowią one, według różnych szacunków, ledwie kilka procent i nie powinny dysponować większym wpływem ani wsparciem państwa. Taki stan byłby po prostu niesprawiedliwy, skoro nie są szykanowane ani dyskryminowane, a nie są. Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny jest uprzywilejowane ze względu na demografię, wychowanie dzieci i rolę takiej rodziny w społeczeństwie.
Wiem, wiem koledzy lewacy, macie w zanadrzu argument, że po co nam kilka milionów dodatkowych Polaków, skoro tuż za zachodnią granicą mamy 80 milionów Niemców. Owszem, iście żelazna jest ta logika Rafała Trzaskowskiego („W Berlinie udało się po latach i będziemy mieli lotnisko”). Jednak z całym szacunkiem dla tego doktora politologii zapytam, po co nam w takim razie cytryny, skoro mamy cebulę? I już zupełnie mimochodem wspomnę, że towarzysz Gomułka nie potrzebował robić doktoratu, żeby sformułować powyższą rację. Tutaj radziłbym kolegom lewakom powściągnąć zapędy erystyczne.
Z tego samego powodu uprzywilejowane małżeństwo nie może dotyczyć par homoseksualnych, to oczywiste. Gdyby natura chciała, żeby dzieci rodziły się w parach jednopłciowych, to by się rodziły. Niestety, natura stawiła opór i powinno się to ograniczenie przyjąć z godnością. Społeczeństwo żadnym wypadku nie powinno pozwalać na adopcję dzieci przez takie związki, to jest droga donikąd, a nawet na zatracenie.
Drogą donikąd koledzy lewacy jest także profanowanie Krzyża w Polsce, co zauważył już dawno inny wasz autorytet, a mianowicie Janusz Palikot: W Polsce Krzyż jest symbolem narodowym i państwowym, tak samo, jak religijnym. To w końcu Kościół włożył Bolesławowi Chrobremu koronę na głowę. Nie możemy o tym zapominać. To właśnie w Polsce Kościół często walczył o wolność. I niech was nie zwiedzie fakt, że kilka lat później Palikot zaprzeczył sobie w tej kwestii. Wtedy już tonął, a wiadomo, że tonącemu politykowi przychodzą do głowy obłąkańcze pomysły.
Jeśli zaś nie wierzycie Palikotowi, to posłuchajcie największego proroka waszej ideologii Adama Michnika, który bez ogródek zapowiedział, że katolicyzm jest nieusuwalny z polskiej tożsamości i nie można jej zmienić wbrew społeczeństwu.
Mówicie, że aresztowanie brutalnego grandziarza, który demoluje samochód i atakuje ludzi jest naruszeniem praw człowieka? Wasz aktywista jest świętą krową? Jeśli tak uważacie, że nakaz sądowy was nie dotyczy, to przestańcie machać konstytucją. Wygląda bowiem, że ta uwielbiana przez was konstytucja naprawdę jawi się wam jako świstek nie wart papieru, na którym go wydrukowano, a którego używacie jako politycznego majchra. Tęczowy pajac, za którym się ujmujecie, nie jest lepszy od prawicowego pajaca, który rzucił tortem w sędziego i poszedł za to siedzieć, jak przystało w praworządnym państwie.
Aborcja ma być prawem człowieka?! Czy wyście kompletnie ześwirowali drodzy koledzy humaniści, obrońcy praw człowieka? Żaden autorytet ani specjalista na świecie nie neguje faktu, że początkiem ludzkiego życia jest zarodek, a w związku z tym aborcja jest przerwaniem ludzkiego życia. Tu nie ma dwóch zdań, jeśli w dyskusji posługujemy się głową, a nie przyrodzeniem. I wy naprawdę uważacie, że zabijanie dzieci to kwestia ciasnego mieszkania? I jeszcze się obrażacie, że nazywają was tęczową zarazą?
I nie oglądajcie się drodzy koledzy lewacy na resztę świata. Tam bowiem również zachodzi słoneczko na waszej ulicy. Ogłosił to prorok jeszcze większy od waszego Ojca Redaktora. Tak, tak, Noam Chomsky przepowiada wam zatracenie: Lewica przyjęła taktykę tłumienia każdego dialogu oraz każdej dyskusji i to będzie dla niej zgubne. Twierdzi wprost, że wasze praktyki przypominają powieść Orwella Rok 1984. Tu bym się z nim nie zgodził. Wasza dzika zajadłość kojarzy się raczej z Folwarkiem Zwierzęcym.


Opublikowano na Salon24.pl  8 sierpnia 2020,