Do dnia 4 listopada 2020 roku myślałam, że wybory prezydenckie są ustawką, mającą na celu głównie trzymanie przez Trumpa jego elektoratu, który był I jest uzbrojony po zęby, z daleka od jakichkolwiek działań zbrojnych, które to by zaowocowały wojną domową. Wiem, że uzbrojeni zwolennicy Trumpa, to są zawodowi żołnierze bądź na emeryturze, bądź cywile przeszkoleni do walk ulicznych w głównych miastach USA. Już wiemy dzisiaj, że dokonano gigantycznego oszustwa wyborczego na konto Bidena i Ameryka siedzi dzisiaj na beczce prochu.

Aby wszystkim uświadomić skalę tego gigantycznego oszustwa wyborczego, o którym to tuż przed wyborami mówił Biden, kiedy myślał że jego nikt nie nagrywa, trzeba po kolei odnotować skalę oszustwa w szczególności w stanach wahadłowych.
Proponuję zacząć od Florydy, Ohio i Teksasu. W tych trzech stanach zwycięstwo Bidenowi miały zapewnić pieniądze Mike Bloomberga, który wydał na te trzy stany ponad 100 milionów dolarów swoich własnych pieniędzy. Wyniki jego wysiłków mających zmienić wyniki w tych stanach poznaliśmy ok godz. 20.00. czasu Chicago. Na Florydzie i w Ohio gdzie było łącznie 47 głosów elektorskich, pomimo iż było zliczonych ok. 90% głosów, ogłoszono zdecydowane zwycięstwo Trumpa.
Natomiast w Teksasie dość długo nieoczekiwanie, w tym zdecydowanie republikańskim stanie, prowadził Joe Biden. Trzeba również pamiętać, że w tym stanie rządzi klan Bushów, którzy zdecydowanie poparli Joe Bidena wraz z około 400 byłymi i obecnymi urzędnikami rządowymi i stanowymi. Z moich prywatnych informacji postanowiono juz od samego początku dosypywać głosy na Bidena. W rezultacie tego w dwóch komisjach wyborczych wykryto,że w wyborach uczestniczyło 125% wyborców uprawnionych do głosowania. Ponieważ Teksas słynie z bardzo surowych kar, dlatego od tego monentu czyli gdzieś około godziny 20.00 czasu teksańskiego, zaczęło się prowadzenie Trumpa. Po dwóch godzinach przy przeliczeniu około 77% oddnaych głosów ogłoszono zwycięstwo Trumpa, przy przewadze jak podawano do publicznej wiadomości ok. 6%.
Trzeba również wspomnieć, że Stany Michigan, Pensylwania, to ta sama strefa czasowa co Floryda i Ohio. Wisconsin i stan Illinois to ta sama strefa czasowa i w Illionois pomimo że w stanie Illinois mieszka około 2 razy więcej mieszkańców niż w Wisconsin, a jednak wyniki przy 75 procentach oddanych głosów, ogłoszono zwycięstwo Bidena. było to około 22.00.
Dokładnie w tym samym czasie w Wisconsin było przeliczonych około 65% głosów i Trump prowadził 6% głosów. I w tym samym czasie przestano liczyć głosy. Zaprzestano również liczenia głosów w kolejnych swing-states: Michigan gdzie w tym momencie Trump miał przewagę ponad 12% głosów, w Pensylwanii przewaga Trumpa w tym momencie wynosiła ponad 16% głosów nad Bidenem. Warto też dodać, że przewaga Trumpa nad Bidenem w tych trzech stanach z godziny na godzinę rosła. Tak było do dnia nastepnego ok godziny 1.30, kiedy znużona poszłam spać. Podobnie było w Georgii i Karolinie Północnej, gdzie Trump prowadził około 5% głosów.
Kiedy się obudziłam, to okazało się że Biden około 6.00 rano miał już przewagę w Wisconsin, Michigan i w Pensylwanii. W Wisconsin mogłam zrozumieć, że ponad 6% mogło zostać zniwelowanych przez głosy z Milwaukee i Madison, wyraźnie prodemokratycznych miast. Ale w Michigan i Pensylwanii gdzie Trump miał przewagę ponad 12% i 16% i że przewaga ta rosła z godziny na godzinę, wydawało mi się to niemożliwe.
Dzisiaj już wiemy, że w swing states, takich jak Michigan, Pensylwania, Georgia, Wisconsin, Arizona i Nevada, dokonano gigantycznego oszustwa wyborczego, Wewszystkich tych stanach frekwencja wynosiła ponad 90%, zaś rekord pobito w jednej kom isji wyborczej w Filadelfii, gdzie frekwencja wyborcza wyniosła aż 138%. Takich cudów nie było nawet za Stalina. Masowe głosy oczywiście za Bidenem, oddawali nawet zmarli przed 30 laty. Komisje wyborcze w których wygrał Biden notowały frekwencje powyżej 100% uprawnionych do głosowania. I działo się to wszystko w w swing-states. To się nazywa rozmach i nieprawdopodobna buta. Tak się dziwnie składa, że wszyscy wykryci do tej pory zmarli, głosowali wyłącznie na Bidena. Ani jeden umarlak nie oddał głosu na Trumpa. Czyżby ta nieprawdopodobna popularność Bidena wśród umarlaków, nie była jego wczesnym przywitaniem na tamtym świecie?
Wiadomo już jest, że w Pelsylwanii oddano w ciągu tych ośmiu godzin, aż 138 399 głosów na Bidena i ani jednego na Trumpa. Przy jego przewadze wynoszącej ponad 16%, systematycznie i proporcjonalnie rosnącej, jest to wbrew podstawom rachunku prawdopodobieństwa, by Trump nie dostał ani jednego głosu. I tak było w każdym z tych 7 swingujących stanów już stwierdzono setki, jeśli nie tysiące świadomych oszustw wyborczych.
W mojej karierze wyborczej głosowałam dziesiątki razy, ale ani razu nie widziałam przypadku, by głos podawany do maszyny w mojej obecności musiał być przepuszczany od trzech do pięciu razy. Ponieważ ja głosowałam na Trumpa, więc mój głos przeszedł gładko przez maszynę. Osoba kontrolująca maszynę widziała każdą osobę, która na kogo głosuje. Zaś przede mną ososba głosowała na Bidena ponieważ kątem oka zobaczyłam, i jej głos maszyna przepuszczała 4 razy. Pytanie jak najbardziej zasadne, ile razy był liczony głos na Bidena z tej jednej karty wyborczej.
Kolejna sprawą jest właśnie ta licząca głosy maszyna i jej oprogramowanie. Wiemy już i podano to oficjalnie, że w stanie Michigan wykryto błąd w tym oprogramowaniu, który przypisało głosy Bidenowi zamiast Trumpowi w ilości 6000 głosów. Maszyna i jej poprogramowanie obsługiwało aż 30 stanów, więc sobie proszę wyobrazić, jaka musiała być skala świadomych pomyłek. Nie wierzę w jakieś błędy zawinione przez maszynę bądź programistów. To było świadome oszustwo, tylko jeszcze nie wiemy na jaką skalę.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że pakiet kontrolny firmy obsługującej maszyny do liczenia głosów posiada mąż znanej demokratycznej senator Diany Fenstein. Jakoś do tej pory nie wykryto, by maszyna pomyliła się na konto Trumpa.
Stan Pensylwania jest szczególnym przypadkiem, ponieważ okazało się, że władze świadomie złamały Konstytucję Stanów Zjednoczonych, zarówno władze ustawodawcze, jak i sądownicze. Konstytucja określa wyraźnie, iż głosy oddawane po godzinie 20.00 są z definicji nieważne. A tymczasem władze stanu Pensylwania uchwaliły sobie, iż głosy mogą być liczone z datą stempla pocztowego aż trzy dni po wyborach. Są już dziesiątki przypadków, że w amerykańskiej poczcie celowo i świadomie antydatowano głosy, by było wiadomo,że głosy napłynęły z datą stempla 3 listopada. Można mieć tylko nadzieję, że będzie trwało żmudne śledztwo, które ujawni skalę i rozmiar oszustw. Jest już kilkanascie zeznań złożonych pod przysięgą, świadczących o tego rodzaju oszustwach.
Osobbisty adwokat prezydenta Trumpa, Rudy Giuliani złożył już do sądu ponad 900 spraw związanych z oszustwami wyborczymi. W stanie Michigan do tej pory naliczono aż 234 oszustwa, związane z wyborami, w których to osoby potwierdzają swoje zeznania pod przysięgą. Oto niektóre z tych oszustw: W hrabstwie Wayne w stanie Michigan, była partia kart do głosowania, w których 60 procent miało ten sam podpis. 35 kart nie miało potwierdzenia od wyborów że zgłosili się i chcieli głosować, ale i tak zostały zaliczone jako ważne głosy. 50 kart zostało wielokrotnie przepuszczone przez maszynę by zwiększyć liczbę głosów.
W innym oświadczeniu złożonym pod przysięgą pewna kobieta oświadczyła, że jej syn nie żyje od 6 lat, a mimo to oddał głos. Inny wyborca twierdzi, ze jego głos oddany w stanie Pensylwania, był rónocześnie zaliczony w stanie Michigan.
W Georgii i w Wisconsin nastapi ponowne przeliczenie głosów. Jednak największym wyzwaniem z powodu oszustw wyborczych stanowią głosy oddawane pocztą. Jak nadmieniam wyżej, dochodziło na tym polu do wręcz horrendalnych oszustw. Tak się skada, że tam gdzie nie dopuszczono tzw. mężów zaufania z partii republikańskiej, tam frekwencja przekraczała 100%. Parę urzędników pocztowych potwierdziło pod przysięgą, że zostało zmuszone przez szefowstwo w Pensylwanii do antydatowania kart wyborczych, które nadeszły po 3 listopada. Ja sama osobiście otrzymałam trzy karty do głosowania pocztą. Jest to tylko kilka opisanych przeze mnie przypadków delikatnie mówiąc nieprawidłowości.
Jak powiedział Giuliani, wszystkie oszustwa zostaną wyjaśnione. Sam Giuliani ma podobno jako prawnik podad 4000 wygranych spraw i jest znany ze swojej nieustępliwości. Jak rozpędzony czołg podąża do celu. Na razie jest na etapie zbierania wystarczającej ilości dowodów, by Sąd Najwyższy nie miał żadnych wątpliwości, do podjęcia decyzji unieważniającej wyniki głosowań w stanach Pensylwania, Michigan, Wisconsin, Arizona, Nevada i Georgia. Prezydent Donald Trump również zachowuje spokój, wierząc że Sąd Najwyższy wyda sprawiedliwą decyzję odnośnie uczciwości i rzetelności przeprowadzonych wyborów. Wczoraj wieczorem, Rudy Giuliani oznajmił, że tylko w Pittsburgu i Filadelfii 650 000 głosów zostało policzonych bezprawnie, czyli że oddano te głosy na nielegalnych kartach do głosowania.
Wczoraj we wtorek twitter, dwanaście razy cenzurował twitty prezydenta. Nie bedę tu wspominać o haniebnej roli mediów, które już same z siebie ogłosiły zwycięstwo Bidena, podczas gdy jeszcze żaden urząd odpowiedzialny za wybory, nie ogłosił oficjalnie o zwycięstwie Bidena. Warto też wspomnieć, że stacje telewizyjne MSM przerwały przemówienie prezydenta, kiedy zaczął podwarzać uczciwość wyborów.
O tym, kto zostanie prezydentem, zdecyduje więc Sąd Najwyższy,a jeśli nie, to w ostateczności zrobi to Izba Reprezentantów Kongresu USA.
Więc jeśli Bidenowi zostanie przyznany urząd prezydenta, będzie to oznaczało, że od tego momentu Ameryka staję się kolejną typową republiką bananową, w któtej to nieważne jest kto jak glosuje, ważne jest kto liczy głosy. Dodatkowo przypadek Pelsylwanii sprawiłby że można sobie po terminie dosypywać drogą pocztową dowolną ilość głosów ignorując w ten sposób Konstytucję USA, najważniejszy akt prawny. Osobiście wątpię, by Sąd Najwyższy poszedł na taki numer, a tego chce Joe Biden, reprezentujący Deep State przeciwko Deep Country.
Podsumowując noc wyborczą stwierdzam, że miała miejsce próba nielegalnego przejęcia władzy przez ekipę Joe Bidena, w stylu typowym dla środkowoamerykańskich państw, takich jak np. Gwatemala, Salwador, Nikkaragua, czy też Honduras. Jeśli więc Sąd Najwyższy zaakceptuje Bidena jako oficjalnie urzędującego prezydenta, to tym samym przyzna, że USA staje się typową republiką bananową, ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Tekst ukazał się na Salon24.pl 12 listopada 2020r