W wywiadzie udzielonym Gazecie Wyborczej Pan Piotr Cywiński, Dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau zdaje się apelować do Pana Premiera Mateusza Morawieckiego o powołanie Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej. Ostatnia kadencja MRO wygasła w roku 2018.Pan Dyrektor wskazał kilka powodów dla których Rada powinna zostać powołana. Osobiście, dla Pana Dyrektora, „stanowiła ogromną pomoc merytoryczną” (w jej skład wchodzili „najwięksi specjaliści od Zagłady”).

Jako gremium o olbrzymim autorytecie miała liczący się głos w ważnych kwestiach dotyczących Holokaustu. Pozwalała budować „pamięć o Holokauście na skalę światową” i „w sposób, którego nikt nie był w stanie podważyć.” Miała też, zdaniem Pana Dyrektora „łagodzić napięcia wokół Muzeum Auschwitz.”

W dalszej części wywiadu padł konkretny przykład pożytków płynących z dawnej działalności MRO. Efektem tej pracy miał być min. protest członków Rady Panów Laudera i Harrisa wobec głośnej ostatnio publikacji w „New Yorkerze”, w której oskarżono Polaków o śmierć 3 000 000 Żydów. Czy mam rozumieć, że gdyby Panowie nie byli wcześniej członkami MRO zachowaliby się w przywołanej sytuacji inaczej?
Bez wątpienia Pan Dyrektor dobrze wspomina MRO. Gdy działalność Pana Dyrektora poddana została krytyce (zjawisko dopuszczalne w kraju demokratycznym) przez członków Stowarzyszenia Rodzin Polskich Ofiar Niemieckich Obozów Koncentracyjnych, MRO wystąpiła w jego obronie protestując przeciwko „fali kłamliwych ataków i jawnych oszczerstw”. Nie stać było Rady na rzeczową polemikę choćby z zarzutem o wyjątkową nieudolność w zorganizowaniu nowej tzw. polskiej ekspozycji, tym bardziej niezrozumiałym, że dotyczył osoby, która, zdaniem MRO, „z trudną do przecenienia troską … dba o zachowanie Miejsca Pamięci”. Równie zdecydowanie Rada wystąpiła przeciwko nowelizacji Ustawy o IPN. Rada zaznaczyła, że angażuje się w walkę z kłamliwymi sformułowaniami o „polskich obozach”, ale obawia się „ograniczenia wolności w odkrywaniu prawdy o Holokauście”. Tu warto wrócić do wywiadu. Rozmówca zapytał Pana Dyrektora o przyczyny spadku ilości tych sformułowań („polskie obozy”) w światowych mediach z 277 w roku 2015 do 99 pięć lat później. Czy trzeba wyjaśniać, że Pan Dyrektor w żaden sposób nie skojarzył tego zjawiska ze zmianą władz w Polsce i następstwami tej zmiany na polu tzw. polityki historycznej.
Na innych polach Rada wykazywała większą strzemięźliwość. Raczej nie uda się znaleźć informacji o reakcji MRO na znaną wypowiedź Pana Guya Verhofstadta o „60 000 faszystów” maszerujących 300 km od Auschwitz, będącą oburzającym przykładem instrumentalizacji Zagłady. Rada, która gotowa była bronić swojego członka, nie skorzystała ze swojego autorytetu by bronić np. byłego więźnia Auschwitz Pana Karola Tendery w jego procesie z niemiecką ZDF.
Ciekawym wątkiem wywiadu jest sugestia jakoby zniecierpliwienie brakiem nowej Rady skutkowało wyrażanymi za granicą sugestiami o potrzebie jej powołania niezależnie od decyzji Premiera Polski. Jakkolwiek Pan Dyrektor dystansuje się od tego pomysłu („nie jestem zwolennikiem powstania innego ciała niż dobrze – do roku 2018 – działającej MRO”) to jednak nie mówi stanowczo i zdecydowanie, że ani on sam, ani tym bardziej kierowana przez niego instytucja w żadnym wypadku nie poprze takiej inicjatywy.
Mimowolnie inny wątek wywiadu zdaje się tłumaczyć problemy związane z nie/powołaniem MRO. Pan Dyrektor elegancko odpowiada na pytanie o powołanie do innej Rady (Muzeum) Pani Premier Beaty Szydło „To kompetencja i przywilej ministra, a moją rolą nie jest komentowanie tych decyzji”. W mniej elegancki sposób zrobiła to za Pana Dyrektora członkini ostatniej MRO Pani Agnieszka Magdziak-Miszewska. Sam Pan Piotr Cywiński wyraził jedynie ubolewanie z powodu rezygnacji z członkostwa w Radzie Muzeum kilku wybitnych specjalistów. Tu rodzi się refleksja nad raczej wybiórczą wrażliwością „specjalistów od Zagłady”. Nie mniej dyplomatycznie Pan Dyrektor zareagował na krytyczną ocenę słów wypowiedzianych przez Panią Premier podczas jednej z uroczystości: „Auschwitz to … wielka lekcja tego, że należy uczynić wszystko, aby chronić swoich obywateli”. Prowadzący wywiad skojarzył je jednoznacznie z kryzysem migracyjnym, zapominając, że są tacy, którzy uważają, że Zagłada w takiej skali była możliwa także dlatego, że Żydzi nie mieli swojego państwa. Pan Dyrektor zauważył, że „Auschwitz jest miejscem, w którym słowa waży się inaczej”. Powstaje pytanie – dlaczego tylko słowa? A czyny? Zachowania, w tym raczej manifestacyjne rezygnacje? Mają one w kontekście Auschwitz taki sam charakter jak np. w przypadku dowolnego związku sportowego? Muzeum Auschwitz jest partnerem programu ItStartedFromWords (temat na osobną notkę). Na stronie tej „kampanii edukacyjnej” prezentowane są min. wypowiedzi ocalałych z Holokaustu. Przewija się wśród nich wątek żydowskiej dziewczynki, której w pewnym momencie „historii” zabroniono spotykania się z jej nieżydowską koleżanką.

Tym razem deklaratywna wrażliwość i troska o słowo chyba zawiodły. Nie było odwołania się do wartości, odpowiedzialności, szacunku dla innych, o potrzebie „budowaniu Pamięci” choćby na skalę polską, ponad podziałami.
Kto pamięta jeszcze zachwyty nad wystąpieniem byłego więźnia Auschwitz Pana Mariana Turskiego. Wspomniał on berlińskie osiedle zamieszkałe przez ludzi kultury, intelektualistów. Pojawiły się na nim ławki z napisem „Żydom nie wolno siadać na tych ławkach”. Pan Marian mówił dalej: „Można powiedzieć nieprzyjemne, to jest nie fair, to nie jest ok, ale w końcu jest tyle ławek dookoła, można usiąść gdzie indziej, nie ma nieszczęścia.”
Skoro nawet w przypadku mniej znaczącej Rady Muzeum, kontestowana jest, w oparciu o mniej lub bardziej zasadne argumenty, suwerenna decyzja ministra, to co wydarzy się w przypadku powołania do nowej MRO np. Pana Profesora Bogdana Musiała, w miejsce Pani Profesor Barbary Engelking (ostatnia Przewodnicząca MRO)? Czy Pan Premier Mateusz Morawiecki może się obawiać, że powołanie MRO w składzie, który będzie odbiegał znacząco od dotychczasowego doprowadzi do kryzysu na miarę sporu o nowelizację Ustawy o IPN? Pewnie tak. Z drugiej strony brak MRO zdaje się być lepszym rozwiązaniem, aniżeli powołanie instytucji o charakterze wcześniejszej Rady, która korzystając z autorytetu jaki daje Auschwitz – symbol Zagłady, zdawała się robić niewiele na rzecz rzeczywistej troski o wolność badań naukowych, a zwłaszcza o szacunek dla prawdy o Zagładzie. Chętnie natomiast zaangażowała się np. w stricte polityczny spór wokół nowelizacji Ustawy o IPN.
Czy płynąca z wywiadu presja wywierana na Pana Premiera w kwestii powołania MRO – delikatna groźba powstania ciała niezależnego od polskiego Premiera – nie jest próbą zmuszenia Pana Mateusza Morawieckiego do przełamania tego widać dla niektórych niekorzystnego impasu? Wszak, przykładowo, niedziałająca MRO nie była w stanie np. ująć się za „prześladowanymi” przez polskie władze badaczami Holokaustu?
Gdyby Pan Dyrektor był konsekwentny, przypominam jego wypowiedź w sprawie nominacji Pani Premier Beaty Szydło, to pytany o MRO powinien po prostu przytoczyć 12 paragraf 3 Rozdziału Statutu Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau:
„Organem opiniodawczo-doradczym w zakresie działalności Muzeum jest Międzynarodowa Rada Oświęcimska przy Prezesie Rady Ministrów.”
Skoro tak, to decyzją Premiera jest uznanie czy w danym momencie potrzebuje takiego ciała „opiniodawczo-doradczego”. Pominę już fakt, że stanowisko MRO w sprawie nowelizacji Ustawy o IPN – publiczna krytyka rządu – trudno uznać za formę wypełnienie zapisu statutowego.
Można odnieść wrażenie, że w swej wieloletnie działalności MRO wyrosła znacząco ponad statutowe określenie „organ opiniodawczo-doradczy”. W dotychczasowych kadencjach jej członkami byli także przedstawiciele (niekiedy szefowie) ważnych Muzeów, Fundacji i innych zagranicznych instytucji zajmujących się upamiętnianiem i badaniem Holokaustu. Członkostwo w MRO dawało im zapewne wpływ na funkcjonowanie nie tylko Muzeum Auschwitz-Birkenau, ale i innych polskich muzeów znajdujących się na terenie dawnych niemieckich obozów koncentracyjnych i zagłady (kompetencje MRO obejmują nie tylko Muzeum Auschwitz-Birkenau). Nie wydaje mi się by polskie instytucje miały podobne możliwości jeśli idzie o funkcjonowanie choćby Instytutu Yad Vashen czy Holokaust Memorial Museum w Nowym Jorku. Brak Rady zapewne nie uniemożliwia współpracy o której wspomniał w wywiadzie Pan Dyrektor. Być może jednak jest boleśnie odczuwany przez tych, którzy do tej pory mogli swobodnie, i to jeszcze w oparciu o autorytet Polskiego Rządu, wpływać na kształt polskiej polityki historycznej. W kierunku raczej nam nieprzychylnym.
Wszak przywołanie w kontekście żalu nad brakiem MRO artykułu w „New Yorkerze” to raczej forma samooskarżenia środowisk, które deklarują troskę o prawdę o Holokauście, a za sukces uważają (przypisując sobie raczej zasługi innych) spadek ilości sformułowań „polskie obozy” w światowych mediach. Proponuję raczej „pracę u podstaw”. Wystarczy zacząć od pilnej kwerendy tekstów zamieszczonych na stronach „Miejsc Pamięci” znajdujących się na terenie Niemiec. Warto sięgnąć i po analizę haseł w Encyklopedii Holokaustu i na stronach pojawiających się niczym grzyby po deszczu „kampanii edukacyjnych” poświęconych Zagładzie . Ale zespół, który nie wykonał tej pracy do tej pory nie rokuje żadnych nadziei na przyszłość.
Dlatego, jeśli już trzeba powołać Międzynarodowa Radę Oświęcimską to w radykalnie zmienionym składzie.

Tekst ukazał się na Salon24.pl 27 kwietnia 2021r