W lokalnej gazetce (konkretnie krakowskiej Dzielnicy VII-mej choć problem można uogólnić) przeczytałem dość zasadniczą, wręcz agresywną krytykę rządowego programu Nowy Ład. Krytyka została wyprowadzona z pokazania jakoby w tym programie były zawarte zamiary niszczenia samorządu jako wyraziciela woli ludu. Takowe mają być nastąpić poprzez likwidację albo przynajmniej utrudnienie możliwości realizacji zadań samorządu i w ogóle szans na uwzględnianie potrzeb tegoż ludu czyli wyborców co ma nastąpić za przyczyną drastycznego obniżenia finansowania.Mechanizmem ma być prosty.

Podwyższenie kwoty wolnej od podatku – pociąga obniżenie wpływów z PIT – ten z kolei zasila samorząd – czyli;
i tu padają ostre słowa
następuje odebranie pieniędzy co oznacza odsunięcie - nas mieszkańców- od decydowania. To partyjniactwo. I zmiana ustroju.
Po bandzie
I kto to mówi? Spodziewacie się Państwo pewnie, że apartyjny samorządowiec z najniższego szczebla bo Przewodniczący Rady Dzielnicy. Też fraza nas – czyli wszystkich, powinna zastanowić
Poczekajmy – spoko jak mówi młodzież
Skoro padają nawet słowa likwidacja samorządu – i – nawet zmiana ustroju i to nie byle jaka a takowa ma być wprost brutalna (co jest określeniem tak godnym używanego również w mediach nurtu totalsów pojęcia – gangu rządzącego Tymkrajem) to nie da się milczeć, Jako dobijające mają być nawet przytaczane wyliczenia robiące wrażenie – że Kraków może stracić dochody na poziomie 350 mln PLN – straszne. Oczywiście gdyby było prawdziwe. Bo jak będzie – nie wiadomo – ale ten pan już wie.
Te straty i to przyznaje sam autor owego płomiennego tekstu obrony demokracji i samorządności, mają być kompensowane - uwaga – przez wpływy z projektów typu Fundusze Inwestycji Lokalnych. Czyli nie jeden fundusz i nie wiadomo ile i jakich ma być tych Funduszy i jakimi pieniędzmi będą dysponowały. Ale wiadomo, że prawie żadnymi – bo - grabież. Nie ważne, lecz już na tym etapie autorowi jest wiadome, że pieniędzy będzie mniej albo wcale (likwidacja) a wyliczane straty są pokazane w odbiorze jako fakt. Widać - każda armata dobra byle przywalić tym pisiorom –ściślej Rządowi. Im gorzej tym lepiej a ludzie mają się wkurzyć. Czytając jednak taki tekst z namysłem, każdy może wprost zauważyć ów „obiektywizm” relacji i analiz. Już jest przesądzone Jeszcze nie wiadomo - ale wiadomo. Może będzie tylko większa liczba Funduszy czyli punktów dystrybucji pieniędzy co być może usprawni ich celowe wydawanie i zgodnie z wolą aplikantów czyli po prostu wprost obywateli? Nie można też wykluczyć, że może pieniędzy będzie więcej albo tyle samo ale inaczej kierowanych. Niedopuszczalne – z puntu widzenia dotychczasowo trzymających nad tym lokalnie pieczę. Dlaczego więc boli? Bo – choć kasa zostanie w samorządzie – może wymknąć się ona z centralnej lokalnie kontroli ich rozdziału.
Może być też tylko dokonywana zmiana źródła pochodzenia kasy. Tego dziś nie wiemy i na dzień dzisiejszy należy – rzeczywiście – mieć na sprawę baczenie. To akurat prawda. Czy to już upoważnia do twardego – brutalna zmiana ustroju itd. I tu pan autor jakby się przyznaje o co mu chodzi.
To w takim razie teraz wyjaśnijmy – autorem jest pan przewodniczący Rady Dzielnicy (całej w zasadzie właśnie upartyjnionej i uczuciowo związanej z PO) W tym miejscu i tylko dla ilustracji a tylko tytułem przykładu działania istoty tej wersji samorządności przypomnę czy raczej wypomnę zaszczuwanie w Radzie Dzielnicy IV Prądnik Biały „obcej” „nieswojej” mającej swoje a nie stadne i politpoprawne poglądy – Radnej dziś już niestety śp. Grażyny Zamorskiej. Czy to rzadkość? Taka to samorządność i pan pisze my – czyli nas – obywateli odsuwają. A może w ramach Ładu jest wykonywany kroczek - praca w kierunku przywrócenia słowa samorządność w miejsce tego - my - to ogół, wszyscy? Warto to sobie rozważyć wobec sytuacji gdy Rady Dzielnic odrywają się od otoczenia i mówią my - to oni – obywatele w całości i tylko my wiemy co jest i komu potrzebne.
Totalsom chyba bardzo się nie podoba rola sługi ludu a nie panującego nad nim ze splendorem.
Co do składu tej konkretnej Rady – oczywiście – ludzie wybrali i to przy – jak na te wybory - nie tak znów relatywnie podłej frekwencji. Rzecz tkwi w konkretach i to każdy chyba wie. A jak było z tym wyborem, poznałem nieco bliżej bowiem składałem protest wyborczy. Dla jasności – nie startowałem i w owym proteście chodziło o istotne, wpływające na wynik wyborów naruszenie procedury a nie o osobę. Naruszenie owo, w tym przypadku, mogło zmienić skład osobowy Rady. Uwzględnienie – dość oczywistego protestu było jednak politycznie niepoprawne - mogło pociągnąć zmianę już gotowego układu. W tym też grał swą rolę czas i tryb w ogóle rozpatrzenia protestu, który podkreślam nie dotyczył konkretnego kandydata a procedury. Protest rozpatrzono i oddalono krótkim nie - bez odniesienia się do argumentacji i właśnie po sporym czasie gdy Rada już była ukonstytuowana. Oczywiście jako obywatel dostałem nauczkę, że było ważne zapewnienie kontynuacji – „partyjnej-PO” w tym monolitycznym wydaniu. Prawie cała Rada – to PO. Mówi pan przewodniczący – my - to wszyscy. To w takim wydaniu samorządności jak ludzie mogą odbierać taki samorząd jako swój, w całej masie, poza tymi, którzy głosowali prawie w rodzinie przekonań,? Może warto to w końcu zauważyć Poza tym samorządność już na tym poziomie jest w istocie doradcza, pełni rolę podpórki decyzji zapewnieniem, że jest ona zgodna z wolą ludu – gdy to jest potrzebne. Na to wychodzi. Rada prawie monopartyjna a to przecież PiS ma zapędy totalitarne – tyle, że to opozycja jest właśnie totalna..
Czyli jak jest? Jak za króla słoneczko…
Obecny i obowiązujący nie od wczoraj sposób i poziom finansowania samorządów przez budżet centralny uznaje, że samorząd jest jednym z ważnych filarów państwa. Temu nie da się zaprzeczyć i w tym zmian nie ma Jaka zmiana ustrojowa i to brutalna? Coś mi się wydaje, że pan autor się zagalopował. Linia poprawna - jest oczywiście taka, że i Sądy i praworządność i zmiany w mediach to objawy pisowskiego totalitaryzmu – choć taka sama lub prawie identyczna organizacja Sądownictwa w Niemczech czy Hiszpanii – wprost oparta o partyjne nominacje jest oczywiście OK.
Zaćma na oczach czy co? Tak działają emocje. Spoko.
Jestem już przyzwyczajony do techniki ocen i krytyk sprowadzających się do „nie i już” i „im gorzej tym lepiej” – nawet jak da się to tylko opartych na insynuacji opierającej się na argumentacji branej z sufitu i czarnowidztwa. Szkoda się takimi byłby nawet zajmować, niemniej jednak na rzeczy zasadnicze warto zwrócić uwagę i je jednak opisać. Choćby po to by zobaczyć takie rzeczy jak wywody tego pana pozornie słuszne a w istocie będące jedynie propagandą totalsa. Nie sądzę by nie były one powielane kanałami dostępnymi opozycji totalnej czyli lekceważącej rzeczywistość Dlatego chcę pokazać inną optykę sprawy. Bo tu – bądźmy szczerzy – mamy brutalną - ale politykę, w apolitycznym ”PO samorządzie”
I to jest powód by też dla prawdy i zdrowotności przyjrzeć się realiom i podstawowym rzeczom, a niech już każdy sam sobie oceni podobne wywody jak pana przewodniczącego. Te są tylko powtórką sztancy propagandy opozycji nie od dziś realizowanej szeroko dostępnymi środkami medialnymi – nawet jak widać – prasą sublokalną bo dzielnicową za to zależną od Rady. Bo niezależnej na tym poziomie nie ma.
Zacznijmy od tego, że wszak nic w tym dziwnego, że każdy i zawsze będzie żądał dla siebie jak najwięcej. Zaskoczeniem byłaby opowieść, nie – chcemy mniej. Z tego punktu widzenia najlepiej by było, by całe środki generowane dziś przez PIT i to bez zmian (niech ubożsi płacą) wpadały wprost – w tym przypadku – do kieszeni tego samorządu. Nowy Ład jest też po to by właśnie pomóc najuboższym i dążyć do solidarnościowego wysiłku. Nie - kasa powinna wedle myślenia tego pana wpadać najlepiej wprost do władców samorządu. Wtedy byłaby samorządność. Zastanówmy się jednak w takim razie czy w dzisiejszym wykonaniu oznaczałoby to lepiej? Bardziej samorządnie dla wszystkich? Nie zajmujmy się więc nawet (choć to ważne) tym jak ma następować generowanie środków, nawet niech spadają z nieba, a raczej tym, czy z punktu widzenia mojego - obywatela i wyborcy – interesu, jest rzeczywiste korzystne przekierowanie tych środków w komplecie i z automatu do zmonopolizowanego politycznie „apolitycznego” samorządu.
By w ogóle to rozważyć trzeba się przyglądnąć dzisiejszemu wydaniu pojęcia samorząd i jak wygląda używanie środków nie tyle i tylko z dochodów własnych gminy ale i tych też wpływających z zewnątrz.
Samorząd – to ważne słowo – tyle, że jego waga jest ściśle związana – jak wszystko – z wypełnieniem go treścią. Nie będę sięgał do pradziejów – ba – nawet w okresie zaborów i okupacji też był samorząd. Mówmy jednak o czasie po tak zwanej transformacji gdy to tworzono – jak się wtedy wydawało - zręby obywatelskiej – od Komitetu Obywatelskiego – samorządności. Zamiary szczytne w tym i ruchy wtedy administracyjne im podporządkowane. To były zmiany w strukturze Magistratu np. podział Miasta na Dzielnice mający też likwidować lokalne animozje – czyli spajać wspólnotę i za tym podziałem nastąpiło powołanie struktury Rad Dzielnic A jakże – z wyboru ale – tego lud już nie zauważa – właściwie bez siły sprawczej. Przez ten czas owa struktura okrzepła – w co? Każdy jeśli w ogóle zauważa że jest cos takiego sam widzi. Amortyzator i podkładka dla tych, którzy mają w rękach decyzje. Owszem kasa płynie ale na powoływanie i utrzymanie stosownej obsługi, natomiast ciała te tak naprawdę mają tylko moc opiniodawczą. Uchwał co nie miara. Ostatnio się owe Dzielnice ożywiły w konkretach przez tzw. budżety obywatelskie. I dobrze niemniej tak dla trybu jak i terminarzy i sposobu decyzji wyboru zadań - można by się nad ową obywatelskością nieco zadumać.
Słowo wybór z tamtych czasów – w tej koncepcji i wykonaniu urodziło koniec końców trwałe powiązania personalne o czym się przekonałem nie tylko wcześniej (jeszcze lata 90 te) uczestnicząc w pracy Komisji Rady Miejskiej ale też i przy okazji ostatnich wyborów jako obywatel składający wspomniany protest wyborczy. Nawet oczywiste argumenty pozostają bez echa - bo samo-rządzimy z kadencji na kadencję. Nikłe zainteresowanie procesem wyborów do Rad Dzielnic nie bierze się z niczego i z jakiejś tajemniczej inercji ludzi. To żywa ocena samo-rządności i to nad tym bym się poważnie zastanowił. Ruch Nowego Ładu bym widział i próbował zastosować nie do płaczu nad rzekomą likwidacją samorządu a w kierunku podpowiedzi zmian sposobu działania w tym zakresie. Wszak pieniądze nie znikają pozostają w samorządzie pojawia się tylko podpowiedź innego ich właśnie – samorządowego wykorzystania. Ludzie coraz powszechniej dochodzą do świadomości o nikłym polu kompetencji Rady Dzielnicy czyli i jej nikłej sile sprawczej oraz tracą wiarę w możliwość realnej a nie propagandowej działalności tak utwierdzonego już strukturalnie ciała. Powszechne staje się przekonanie - niech się bawią w swoim klubie. To zabija realną samorządność. Może by to w końcu zauważyć zamiast smażyć laurki w lokalnych pismach wydawanych nie za darmo przecież choć i tak rozdawanych. Stanowią one tylko i to z reguły, sposób na propagandę i udzielanie spóźnionej informacji oraz chwalbę na potęgę. To zjawisko powszechne w małych i dużych gminach. Dyskusja na łamach – porównanie i uwzględnienie racji? Ich poważne potraktowanie. Przekonanie obywateli o bezsile realnego wpływu obywatelskiego paraliżuje.
Tak to w realiach po wyjściu – jak się wydawało – z komuny - w miejsce kształtowania faktycznego i powszechnego zainteresowania ludzi sprawami publicznymi (czyli też i ich własnymi), w postaci Rad Dzielnic zaistniał rodzaj bufora między ludem a faktycznym choć też czasem iluzorycznym – decydentem – Radą Miasta. Ta z kolei formalnie ma dawać zlecenia do wykonania Prezydentowi Miasta jako zwierzchnikowi administracji. A Prezydent – patrz i to nie tylko Warszawa czy Kraków – realizuje to co uznaje za konieczne i możliwe mając zupełnie naturalne narzędzia wpływu na Radę.
Nie byłoby też to złe dla efektywności działań – byle tenże realnie odpowiadał przed Radą a o tym nieraz trudno mówić.
Rada często sama w tej kwestii abdykuje.
Każde miasto i jego obsługa to też interesy. Mniej i bardziej widoczne. Na ogół duże i oczywiście – polityka. Rząd w ogóle a z takim też np. Nowym Ładem – przeszkadza Nawet powstało stosowne porozumienie o jasnym profilu antyrządowym. Deweloperka, śmieci, ścieki, infrastruktura no i swoista można powiedzieć polityka nawet partyjna bywa i zagraniczna. To sprzyja powstawaniu wręcz powiązań koteryjnych – jawnych lub nie. Tak się to odbiera. To nie są proste sprawy, w tym takie, o których trzeba myśleć ponad kadencyjnie. Skład Rady się zmienia i w zasadzie są to ludzie przeróżnych specjalności, przeróżnego doświadczenia i poziomu. To i Prezydent może jakoś – to się ładnie nazywa - współpracować z Radą. To i mamy za standard w wielu miejscach - status burmistrzów, wójtów, prezydentów przyspawanych do stołków a wymiana bywa częściej wyrokiem i decyzją partyjną niż wyborczą. Czasem tylko wyborcy gdy już świadomie mają dość, wycinają niespodziankę ale ta jest rzadkością, bo jaka jest skuteczność referendów? I jaka siła komunikacji przedwyborczej?
Przyjmując samorządność jako wydzielenie danego terytorium ze struktury Państwa – w kierunku lokalnej samowoli – a tak bywa ona malowana – to czy można mówić o ojczyźnie w jej rozkawałkowaniu nawet na miasta i gminy? Dobitny przykład wręcz patologii w tym zakresie daje wiele miast i gmin usiłujących działać tak, jak czyni to Dulkiewicz w Gdańsku – dla niej sądząc po ruchach i decyzjach chyba w Danzig - uzurpując sobie prawo nawet do prowadzenia własnej polityki zagranicznej. Nie sądzę by nawet na ten wariant samorządności rozumianej jako sobiepaństwa godzili się w swej masie wyborczej Gdańszczanie wybierając tą panią na prezydenta.
Jeśli zgodzić się z taką koncepcją samorządu – to przepraszam, ale z jakiego tytułu takie miasto ma z wspólnego budżetu Państwa dostać nawet złamaną złotówkę? Mamy mówić o rozbiciu nawet już nie regionalnym a dzielnicowym? Czy na to Polacy się godzą? Bo to właśnie zmierza do likwidacji Państwa. Państwo ma być totalsów – wtedy ustanie nacisk – i to jasno jest mówione via – zamrożenie środków i zagłodzenie Polski. To jest jawnie mówione – nie słychać? Mówmy o staraniach ochronnych w zakresie pomysłów tzw samorządów, które ten pan nazywa zmianą ustrojową. Mówmy może o obronie przed owszem zmianą ustrojową tyle, że taką do jakiej dążyli Targowiczanie i którą chcę dziś realizować neotargowiczanie z PO. Optymistycznie i z dobrą wolą zakładam, że ten pan w swym amoku antypisowskim nie do końca wie co pisze a właściwie w czym uczestniczy będąc po linii i na bazie – jak się to ładnie niegdyś mówiło.
Wiem – w tym przypadku gdańskim prezydent powie – obejdzie się – dostanę kasę skąd innąd. I to skądinąd owszem na pierwszy rzut jako haczyk na wędce znają się i to niezłe pieniądze. Nie będzie nawet potrzebna „kurtuazyjna” wizyta pancernika – wystarczy otwarta kasa stosownego banku.
To się nazywa rozszarpywanie Polski i już było a wcale różowo się nie skończyło. Te typy jak widać mają to we krwi a historię, łączenie z losami sprzedawczyków, wiszących po rozbiorach u klamek zaborców może warto znać i coś z tych się czegoś nauczyć. Nawet dla własnego interesu. Nie ma powodu by do takich pomysłów dokładać się tym razem pod hasłem samorządność. Tak bym rozumiał nawet gdyby były prawdą zmiany w redystrybucji pieniędzy budżetu na potrzeby samorządu wiedząc, że w naszym wydaniu samorząd to nie wszyscy a osadzające się nawzajem grupy. Wystarczy popatrzeć w przekroju kolejnych kadencji na obsady Rad Dzielnic czy nawet Miasta. Samo zjawisko wielokadencyjnych i nieodwoływalnych prezydentów czy burmistrzów coś mówi i skłania do zastanowienia.
Jakież było wycie opozycji przy wprowadzaniu zmian w zakresie ograniczenia liczby kadencji do pełnienia przez jedną osobę.
Taki by się wydawało niewinny – tekst z lokalnej gazetki pod hasłem obrony samorządności lokalnej – a co tak naprawdę oznacza w sensie propagandowym i przyzwyczajania ludzi do bujdy jako prawdy?
I czym się to może skończyć. Zwłaszcza gdy teraz neotargowiczanie tak aktywnie przypuszczają atak i wspomagają cytuję – „zagłodzenie Polski” w UE. Walczą o samorządność czy o niedemokratyczną wymianę rządzących. I faktycznie – zmianę ustroju nakierowanego na utratę podmiotowości. W jej skład wchodzi właśnie też samorządność.

Pomyślmy

Dr inż. Feliks Stalony –Dobrzański
Kraków 26.07.21