Zacznę od banalnie prostej prawdy. Kto nie ma przeszłości nie ma przyszłości. I jest to zdanie prawdziwe bez wyjątku w każdej dziedzinie, Wyraża ono realną wartość szacunku dla przeszłości i ciągłości dokonań oraz nauki z historii.. Od rodziny, poprzez zawody i miejsca. aż po państwo. I to nie są wcale ogólnikowe hasła, choć bywa tak się je traktuje. Ładnie brzmi i niby co z tego..
Tymczasem te wydawać by się mogło ogólniki, w praktyce mówią, że pamięć i szacunek dla drogi i dorobku poprzedników są praktyczną podstawą rozwoju, nie tracenia energii dla wybijania otwartych już drzwi. Mało tego pokazują ślepe zaułki by ich unikać, ale też ułatwiają myślenie w jakich kierunkach można podążać na gruncie nowej wiedzy, które z pewników można czy wręcz należy kwestionować.

Inaczej - przyjmowanie przez następców – byle nie na ślepo ale z szacunkiem - wiedzy i doświadczeń poprzedników jest racjonalne. Pozwala na kontynuację rozwóju z jakiegoś już wcześniej osiągniętego poziomu. Jednym z wręcz tragicznych efektów współczesnej – jak to lewacy nazywają – inżynierii społecznej jest uznanie za właściwe i naturalne to, że postępowiec nie ma autorytetów, nie ma wzorców, sam wiem najlepiej. Zaczynanie od - jakby - zera traci się tylko energię
To szaleństwo egocentryzmu i pychy nie na darmo jest wciskane jako coś co ma być objawem światłości umysłu, posiadania koncepcji i działania profesjonalisty. Na tą chorobę ego są dziś szczególnie narażeni wszyscy zamianowani na wielkich, bo boją się, że im się na głowie przekręci korona jak zasięgną rady – oni wszak są the beściakami. Naprawdę wielki i potknięć się nie boi, Też każdy normalny człowiek wie, ze byt bez pamięci i wartości podstawowych, na których opierały się pokolenia to gotowy materiał na niewolnika. To zdanie oczywiste .
Tyle ogólników. koniecznych do powiedzenia,
Dziś tych oczywistości bywa się nie poważa – a szkoda.
Przejdźmy do przykładu
O dawna bo od 15 –tu lat, jestem już byłem pracownikiem naukowym Akademii Górniczo Hutniczej. W swym czasie byłem w niej też aktywny społecznie i – z powodów jak wyżej - nieobojętnym na dzieje uczelni . Ani się nie oglądnąłem a tu - 40-ci lat pacy minęło i już. Pamiętając uczelnię sprzed ponad półwiecza i widząc ją dziś, postawiłem sobie pytanie, czy w niej dziś ktokolwiek się zastanawia jakie umysły przewinęły się w tej uczelni od jej powstania, jaki ładunek niosą myśli założycielskie jakie wnioski wynikają z historii, tego, co ci ludzie robili. Czy dziś by się w razie potrzeby powtórzyły reakcje pracowników od profesorów po obsługę, a ci robili z automatu rzeczy ważne. Jak dziś się szanuje przeszłość Uczelni ważną dla jej dzisiejszego statusu i szans rozwojowych? Czy może tego problemu się nie zauważa. Otóż niestety i jestem gotów bronić tego zdania i dlatego to piszę pod rozwagę – sprawa tradycji jest traktowana nie jako wartość a jak rodzaj folkloru pokazywanego – jak się to mówi dla pucu. Taka Knajpa Piwna to popijawa i tyle. Muzeum AGH ponoć przeżywa schody - samo to chyba wystarczy. Wydział Górniczy nie istnieje pod swą nazwą firmową Bo co? – górnictwo niemodne?
Dorobek? Jakość? Ilość - a nie jakość - i punkty się liczą.
Fakt, jak to w technice – pojawia się nowe - są inne zapotrzebowania – lecz czy mamy się godzić z tym, by tak jak pod tamtymi zaborami była eliminowana oryginalna myśl i własna potrzeba techniczna na rzecz tej narzuconej,. Tak właśnie myśleli, mówiąc o potrzebie powołania Akademii, jej założyciele. Reakcja jest obowiązkiem naukowca świadomego tego z czym ma do czynienia przyjmując, że jest jedną z części mózgu służebnego życiu społeczeństwa. Nasi poprzednicy wiedzieli jakie z tego statusu wypływają zobowiązania a dziś? Generalia nie uległy zmianie – tylko potrzeby w detalach się zmieniły. Tyle, że samodzielne myślenie umknęło pod naciskiem politpoprawności – nowej formy narzędzia konfrontacji gospodarczej Założyciele głównie myśleli o gospodarowaniu własnymi zasobami. Mieli wędzidła zaboru i nadzieję na suwerenność. My mamy ograniczoną suwerenność której świadomi swych interesów mamy obowiązek bronić.
Tak więc, jak sądzę mając dystans wynikający ze zrozumienia tego o czym myśleli i co przepracowali poprzednicy warto dzisiejszym Wielkim i małym kierującym uczelnią – wprost powiedzieć - zastanówcie się co robicie zamieniając istotę pamięci, w rodzaj zabawy formą. To tak jakby w Szopce Bożonarodzeniowej widzieć tylko stronę techniki jej wykonania a odłożyć na bok jej mowę treści. Porzucając główne zadanie nauki – dochodzenie do prawdy i świadczenie o niej - na rzecz politpoprawności właśnie tak się robi. Folklor np. skoku przez skórę –nie jest treścią tradycji a tylko i aż, jej symbolem czy pamiątką, objawem– a przez wieki nosił on istotną treść istnienia wspólnoty i nobilitacji zawodowej. .
Pierwsze pytanie godne poważnej debaty, można więc oprzeć o porównanie myśli założycielskich odnoszących się do zadań i organizacji uczelni, z tymi samymi zasadami tyle, że przeniesionymi do dzisiejszych potrzeb techniki technologii i Państwa. Czy ktokolwiek tak myśli perorując o rozwoju i sytuacji Uczelni? Kompletne odrzucenie tego myślenia jest kosztowne. .
Zasady, o których mowa są opisane w książeczce, którą zawsze warto przypominać, autorstwa prof. L. Pitułki „O potrzebie i zadaniach Akademii Górniczo Hutniczej w Krakowie” Rok 1911 ! Wtedy Kraków, przy Lwowie, pod zaborem - w Galicji, był raczej małym miastem. Nie było Nowej Huty ani nie było nawet myśli o przemyśle rozwijanym na potrzeby Polski za 50 lat na Górnym i Dolnym Śląsku ani skutków II Wojny Światowej, które nas dotykają jeszcze dziś. Za to zobaczmy - już wtedy było wiadomo, że ma być i to nie we Lwowie a w Krakowie - akademia techniczna i to i górnicza i hutnicza. Ta książeczka to polski projekt jakby konstytuujący przyszłą uczelnię, ważną dla przyszłej (to też czuli i na to się przygotowywano) Niepodległej. Owszem zaborca, parę lat później, w drodze przychylności i już w obliczu I -szej Wojny (liczył, że Polacy będą mięsem armatnim to trzeba było ich pogłaskać) niby łaskawie się zgodził na powstanie uczelni, ale grosza oczywiście nie dal. Akt powołania i rozpoczęcie działalności, też i budowy gmachu (dziś A 0) to dopiero w pierwszym czasie Niepodległej –1919 r Jak to wiemy to popatrzmy dziś na fronton Gmachu Głównego – skuto datę 1919 r w to wmontowano tą z której wynikałoby, że Akademię założył - zaborca. Tak dziś widać uznały to Władze Uczelni. Bo co – plitpoprawność a może ciągnący się jak guma serial rocznicowo-jublowy. Inny też Wielki -kreujący się na humanistę – poważnie wywodził, że jest demokracja- rządzi demos, lud i to vox populi wyznacza co jest moralne. Wystarczy?
To tak jakby zlekceważyć źródła, myśl i trud faktycznych założycieli.

To początek. Ludzie Uczelni swą wiedzą i oryginalną myślą przez lata budowali jej prestiż i znaczenie. Dziś oryginalność myśli, postacie profesora – naukowca a nie naukawca, dążenie do prawdy natury, oryginalne sposoby podejść do rozwiązywania problemów technologicznych – choć budowały pozycję uczelni są na marginesie wobec kleszczy parametrów i dostępnych urzędnikom miar punktowych – i nie ukrywajmy - interesów. Im większa umiejętność obracania się w tym środowisku parametrycznym tym większy naukowiec.. Czy można się dziwić formalnej pozycji rankingowej jak się okazuje i tak jednej z najznakomitszych polskich uczelni technicznej? Renomowane uczelnie nadal mniej opierają się na parametrach, a na jakości kadry i studentów. Bo nie łaskawość urzędnika a klient płacący za produkty pracy nauki (wiedza, informacja, absolwent) są ważne. U nas, w systemie de facto ręcznej, urzędniczej, dystrybucji finansowania utrzymanego pod hasłem już nie Sowietów, a UE - w istocie na potrzeby kasty naukawców najważniejsze są parametryczne. Te są w końcu jedynymi mierzalnymi czyli czytelnymi wskaźnikami – podkładkami dla urzędnika w papierolologii. I by było jasne, ten system istnieje wszędzie tam gdzie o życiu uczelni decyduje urzędnik i potrzeba polityczna – a to u nas zostało wprowadzone przez komunę i trwa. I widać ma trwać, skoro produkt Gowina jeszcze nie wyleciał w powietrze
Ostatnio główny krytyk środowiska uczelni red, dr inż J.Wieczorek wyraził ciężkie zdziwienie postawami naukowców w sprawach Państwa. To ja się dziwię, że się dziwi. Widać za analizę bierze ogląd objawów a nie źródeł dysfunkcji .
Jeszcze jako student pamiętam postaci – profesorów, też i oryginałów, i takich w stosunku, dla których panował powszechny szacunek. Dziś trudny egzamin (z metaloznawstwa) u profesora, który wyciągał z kieszeni różne metalowe drobiazgi z pytaniem np. z czego lub jak to jest zrobione, byłby chyba naruszeniem praw studenta a nie objawem dbałości o wiedzę delikwenta. U innego – na egzamin pisemny można było przynieść każdą książkę a i tak każdy w egzaminie ustnym zdawał sprawę nie z tego co sobie ściągnął z cyferek, literek i danych, a co ma w rozumie na ten temat. Bezrozumny kujon nie miał szans. .
Nie zapomnę też opowieści jednego z technologów z przemysłu, który mi opowiadał jaką funkcję miała przedwojenna Barbórka, jak i dlaczego został wtedy przyjęty do pracy i jak się to stało, że po dwóch latach już był w ścisłym kierownictwie pionu technologicznego firmy. On był absolwentem konkretnego profesora i został dogłębnie sprawdzony w pracy. Metody – zaręczam nieparametryczne.
Dalej..- z symboliki Zapytajmy dziś studentów co to za statua jest postawiona na dachu Gmachu Głównego Ciekaw jestem wyniku tej sondy ale nie w zakresie samego miana czy imienia. Bo z tym dlaczego patronka – to już mógłby być problem
Albo inaczej, popatrzmy jak dla politpoprawności – i to w jej ochotniczej kontynuacji od lat 80 tych, po całych perturbacjach został potraktowany wręcz z buta witraż tejże Patronki Akademii, pierwotnie umieszczony jako witający wchodzących w mury uczelni. Za Jaruzela był on jeszcze po uratowaniu przed ubecją - wmontowany w okno Auli tak, by w razie potrzeby można było go zasłaniać kotarą, by nie raziła notabli partyjnych. Dziś jest już w ogóle jest na stałe schowany, bo umieszczony jak bezsensowna makatka pod samym, sufitem Gmachu Głównego. Można nawet się zapytać niejednego pracownika czy takowy witraż jest a jeśli już jest to po jakiego grzyba tam takie coś wisi. Może służy do odbijania światła z żyrandola.

Nazwijmy to po imieniu – to jest wyparcie się symboli podstaw Zapytajmy się o postawy studentów którzy mają przenieść w swe życie zawodowe tradycję i samodzielność myślenia a nie tylko wiedzę nagraną w mózgu. Dziś ich życie zawodowe nie koniecznie przebiegnie na szychcie czy w hucie lecz czy mają powody by cenić wagę pracy i swojej i poprzedników dla dobra wspólnego i dla następców? Te zawody dziś za narzędzia rzadziej mają oskardy czy obsługę Wielkich Pieców i ta uczelnia tego ma ich uczyć.
Było już coś takiego, że biznes nie ma narodowości. I co się okazało – jak najbardziej ma – i tego właśnie w biznesie nie wolno lekceważyć
Stosunek do elementarnych powinności nauki wykazała też np. historia prof. J.Rońdy w związku z katastrofą Smoleńską w kontekście reakcji władz i części środowiska a nawet jasnej wypowiedzi prof. M. Kleibera jako szefa PAN po pomyśle zorganizowania ściśle tematycznej konferencji stricte naukowej - kto płaci ten wymaga. Proste? Tak została ujawniona zmiana priorytetów Polskiej Nauki zawsze, od początku założenia Uniwersytetu podporządkowana służbie dochodzenia do prawdy,
Akademia od początku też miała założenie pracy dla Polski,, Polskiego przemysłu i założyciele to wiedzieli i pod tym kątem ją budowali i organizowali
Dziś Wielcy zdają się tego nie wiedzieć.
Dlatego to napisałem, bo jestem świadkiem,

Feliks Stalony – Dobrzański
Kraków 3,05.23 r