Próbując ustalić sobie kryteria, które pomogą mi jako wyborcy uniknąć wpadki wyboru kogoś, kto mnie okłamuje w akcji wyborczej, wśród innych, znalazłem jeden – może poboczny, ale jednak będący pewną wskazówką. Kryterium tym jest chęć i zdolność do podjęcia polemiki, dyskusji, porównania koncepcji, racji, argumentów.

W akcji przedwyborczej taka dyskusja – możliwość pokazania swej oferty dla wyborcy, wykazania mocnych punktów własnego programu i wyłowienia tych słabych u konkurencji – jest ważnym komunikatem dla sędziego w tych zawodach wyborczych czyli wyborcy.
Unikanie bezpośredniego starcia nazywane jest tchórzostwem. Można to i tak nazwać.
Jednak, dla wyborcy zasadniczym jest przekaz mówiący a/ wiem, że na tym polu na którym mamy się potykać jestem cieniutki b/ w moim programie na ten temat nie mam nic więcej ponad ogólniki i puste deklaracje c/ na takiej debacie mogę tylko polec d/ mam w nosie wyborcę, on ma wybrać albo najlepiej – nie głosować, bo wtedy jak zagłosuje rodzina i znajomi wraz z tymi, którzy z moim wyborem łączą swe interesy – to wystarczy.
Czyż nie są to ważne komunikaty?
Unikanie debat jest też często udziałem tych, którzy sprawują władzę i z jej atrybutów korzystają w samej akcji wyborczej. Takim korzystaniem jest nagłe uruchomienie „gospodarskich wizyt” – techniką na Tuska, który jako Premier przemierzał kraj, nagły nawał przecinania wstęg wszelkiego rodzaju, nagłe ożywienie remontów i to koniecznie takich, które widać. Debata mogłaby pokazać przecież czym w istocie są owe inwestycje, jaka jest wartość obiecanek,  nie mówiąc o całkiem realnej szansie na przypomnienie tych dawanych poprzednio, dzięki którym wtedy się wygrało
Proszę zauważyć, że tłumaczenia – czas, zajęcia obowiązki są na ogół mało spójne zwłaszcza, że taką debatą pełniący funkcję zdaje wyborcy sprawę ze swej działalności w kadencji  - a to jest już jego obowiązkiem
Pan Majchrowski nie tylko nie przyszedł na spotkanie, ale nawet – o ile wiem – nie zareagował na zaproszenie do debaty na tematy – skrótem mówiąc – ekologiczne wystosowane przez niezależną organizację ekologiczną o zasięgu ogólnokrajowym i z ponad 30 letnią tradycją działalności – w tym też dla Krakowa – PKE.  Pani Gronkiewicz – Waltz – ewidentnie panicznie boi się debaty z kontrkandydatem – Panem Sasinem. Ten jest – poza dyskusją wytrawnym znawcą problemów warszawiaków (a nie warsiawistów), skoro od lat   przy Lechu Kaczyńskim w czasach gdy ten był prezydentem Warszawy. Ta sytuacja w zasadzie pomieszania pogardy ze strachem – wiele mówi wyborcy o kandydacie. Jest równocześnie i zaświadczeniem samooceny kandydata co do jego kompetencji i demonstracją sposobu traktowania zarówno  kontrkandydatów jak i wyborcy. Kalkę tej postawy – co jest dziwne i dla mnie nie do objęcia rozsądkiem – znajdujemy w stosunku oficjalnych ekspertów – bo tak się nazywają- do debat Smoleńskich. Bez względu na indywidualną ocenę samej katastrofy jako zdarzenia – teraz o tym nie mówimy. Samo demonstracyjne lekceważenie i okazywanie pogardy (co w retoryce może trochę zelżało po tym jak prof. Binienda jako mało znaczący pracownik peryferyjnego uniwersytetu został doradcą Prezydenta USA – głupia sprawa się zrobiła) – jest też właśnie atestem strachu przed dyskusji na konkrety. Zauważmy też jak i w tej sprawie jest ograniczany dostęp do informacji źródłowej – tak samo jak kontrkandydaci aktualnych władców w samorządzie za nic nie mają dostępu do rzetelnych danych o Gminie.
Po co mają za dużo wiedzieć – a wtedy dopiero by wyszło szydło z wora.
Odległe od siebie rzeczy – a jak silny mają wspólny mianownik. Strach przed wymianą argumentów – a to dla oceny jakości władzy czy przygotowania kandydata ma duże znaczenie    
W tym zachowaniu jest też jeszcze jeden komponent – ostrzeżenie dla wyborcy. Wybierając takiego kogoś ponownie na następną kadencję – sam wyborca pozwala na taki lekceważący stosunek do siebie.
Jak jest tak przed wyborami – przed metą wyścigu – to czego drogi wyborca może się spodziewać, gdy taki kandydat ponownie stanie się nieodwoływanym urzędującym?
Mnie to osobiście zastanawia.