Na ostatniej przed pierwszą turą wyborów prezydenckich programowej konferencji prasowej Łukasz Gibała wrócił do tematu darmowego  transportu publicznego. Niezależny kandydat na prezydenta Krakowa przedstawił wyliczenia, za pomocą których udowadniał, że wprowadzenie darmowej komunikacji miejskiej dla płacących podatki w Krakowie nie będzie wymagało ani złotówki więcej z budżetu miasta, niż miasto dopłaca obecnie.

Co więcej, będą również możliwe inwestycje w transport publiczny. Konferencję prasową zatytułowaną „Transport publiczny za darmo – fakty i mity” Łukasz Gibała rozpoczął od przedstawienia dzisiejszej sytuacji, jeśli chodzi o finansowanie krakowskiej komunikacji publicznej. Pochłania ona rocznie (dane za rok 2013) 409 milionów złotych. Z tej kwoty 266 milionów stanowią wpływy z biletów, 17 milionów pochodzi od gmin ościennych, a 126 milionów miasto dopłaca bezpośrednio z budżetu. – Nieprawdziwe jest więc twierdzenie, że wprowadzenie darmowej komunikacji publicznej spowoduje ubytek w wysokości ponad 400 mln zł. Ubytek odnotujemy wyłącznie w zakresie wpływów
z biletów – czyli mówimy o 266 milionach. A warto zauważyć, że i ten ubytek nie będzie stuprocentowy – powiedział Gibała. Poseł szacuje, że wpływy z biletów po wprowadzeniu darmowej komunikacji spadną nie o 100, ale o 80%. Dlaczego? – Kraków jest miastem turystycznym, odwiedzanym przez miliony ludzi rocznie. Turyści będą w dalszym ciągu płacić za bilety, dlatego wpływy nie spadną do zera – argumentował. Ubytek wpływów z biletów Gibała oszacował na kwotę 213 milionów złotych.
Skąd te pieniądze? Niezależny kandydat na prezydenta Krakowa zakłada, że analogicznie do innych miast,  w których wprowadzono to rozwiązanie, wpływy z podatku dochodowego wzrosną o 30%. – W przypadku Krakowa mówimy o kwocie ponad 287 milionów złotych. Łatwo więc zauważyć, że nadwyżka z PIT-u z łatwością pokryje ubytek wpływów z biletów, a nawet go przewyższy o 74 miliony – stwierdził Gibała.
W drugiej części konferencji prasowej poseł Gibała odniósł się do najczęściej pojawiających się zarzutów pod adresem koncepcji wprowadzenia darmowej komunikacji miejskiej. Pierwsze dwa kontrargumenty, które zbijał Gibała, to kontrargumenty Jacka Majchrowskiego. – Pan Prezydent przy każdej okazji powtarza, że miasto wydaje na transport publiczny ponad 400 milionów złotych, więc żeby to zrównoważyć, w Krakowie musiałoby się pojawić 300 tys. nowych podatników. Ale to niewłaściwe definiowanie neutralności budżetowej. Jak przed chwilą wykazałem, jesteśmy w stanie zbilansować ubytek wpływów z biletów, co oznacza, że z budżetu miasta nie będzie trzeba dopłacać do transportu ani złotówki więcej, niż dopłaca się obecnie – stwierdził Gibała. Drugi przytoczony kontrargument prezydenta dotyczył twierdzenia, że „nie ma niczego za darmo”
i za darmową komunikację solidarnie zapłacą wszyscy krakowianie, także ci, którzy z niej nie korzystają. Również w tym przypadku Gibała nie zgodził się z Majchrowskim: – Tak, nie ma niczego za darmo, ktoś za to musi zapłacić. Ale nie zapłacą krakowianie, tylko inne miasta. Zapłaci na przykład Mielec, Dąbrowa Górnicza czy Krosno. Bo te miasta w tej chwili uzyskują nieuzasadniony dochód z PIT-u osób tam zameldowanych, ale mieszkających w Krakowie i korzystających z krakowskiej infrastruktury. Takie rozwiązanie jest po prostu sprawiedliwe – powiedział.
Niezależny kandydat na prezydenta Krakowa odniósł się także do zarzutu, który pod adresem proponowanego przez niego rozwiązania pojawił się w trakcie debaty prezydenckiej w radio TOK FM. Red. Bartosz Piłat zgodził się wówczas, że nadwyżka wpływów z podatków zbilansuje ubytek wpływów z biletów, ale stwierdził, że pieniędzy nie wystarczy na inwestycje w transport publiczny, które będą konieczne ze względu na wzrost liczby pasażerów. I z tym argumentem Gibała się z powodzeniem zmierzył. Z darmowego transportu publicznego będzie można korzystać od 1 stycznia 2016 roku, pod warunkiem, że zapłaciło się w Krakowie podatek dochodowy za rok 2o14, wymagalny do 30 kwietnia 2015 roku. – To oznacza, że pierwsza nadwyżka z podatków pojawi się w roku 2015, a pierwszy ubytek z wpływów z biletów dopiero rok później. I tę pierwszą, blisko 300-milionową nadwyżkę przeznaczymy na konieczne inwestycje, wspomagając się środkami unijnymi – powiedział Gibała.
Ostatni kontrargument, do którego odniósł się na dzisiejszej konferencji niezależny kandydat na prezydenta Krakowa, to głoszona przez niektórych ekspertów opinia, że wprowadzenie darmowego transportu publicznego to rozwiązanie, które nie sprawdzi się w dużych miastach. I z tą tezą Łukasz Gibała się nie zgodził. Dlaczego? – Po pierwsze, w dużych miastach jest znacznie więcej osób niezameldowanych i niepłacących w nich podatku, więc jest o wiele większa niż gdzie indziej baza potencjalnych podatników. Po drugie, cechą charakterystyczną dużych miast są ogromne korki, które same w sobie nie są wystarczającym bodźcem do zmiany samochodu na transport publiczny. Ale w połączeniu z możliwością korzystania z niego bez biletu już się takim bodźcem staną – argumentował.
Pytany o to, jak w przeddzień ciszy wyborczej ocenia swoje szanse, Gibała przypomniał wyniki sondażu ulicznego Instytutu CEM, przeprowadzonego na próbie tysiąca mieszkańców Krakowa. Zgodnie z nim Gibała dogonił drugiego w sondażach prezydenckich kandydata PiS, Marka Lasotę – do 2 pozycji zabrakło mu zaledwie 0,3% i, w przeciwieństwie do Lasoty, jego poparcie wyraźnie wzrosło w porównaniu z wcześniejszym sondażem.