Sanok Stomil, Boni, amerykański inwestor i ministrowa Glińska.
Nie ma przypadków, są tylko znaki. Kiedy pan minister Gliński zmierzał do studia telewizyjnego celem napomnienia niesfornych dziennikarzy, aby sobie nie wycierali gęby nazwiskami lepszych od siebie -budowniczych społeczeństwa obywatelskiego, ktoś zupełnie nieświadomy zbliżającej się awantury przekopywał się przez historię polskiego przemysłu chemicznego, w tym gumowego.