Antypolska aktywność hiszpańskiego europosła Aguilara pokazuje słabości naszych reprezentantów w Parlamencie Europejskim, służb dyplomatycznych i błędy w naszych relacjach z instytucjami i politykami Unii Europejskiej. Od dwóch tygodni, za sprawą wielkiej afery łapówkarskiej w Parlamencie Europejskim europoseł z Hiszpanii Juan Fernando Lopez Aguilar jest prawdziwą gwiazdą polskich mediów. Oczywiście nie wszystkich, bo te które mają nabożny i wiernopoddańczy stosunek do Zachodu i Unii, o korupcji w Brukseli milczą. Lepiej, żeby ciemny polski lud nie wiedział jacy ludzie mu prawa stanowią i życie projektują, bo jeszcze mogłoby się nie podobać i nieprawidłowo zagłosowałby w wyborach.

Jak poinformowały hiszpańskie media europoseł Aguilar miał przyjmować służalczą postawę wobec tych, którzy są podejrzewani o branie łapówek od Kataru i Maroka, ochoczo wypełniać ich polecenia, współpracować z nimi. Aguilar jako przewodniczący LIBE (Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych) miałby być osobnikiem do wynajęcia. Dla nas znaczenie ma to, że jego komisja forsowała rezolucje wymierzone przeciwko Polsce. Ich autorami był m.in podejrzewany o łapownictwo Francesco Giorgii i Rafał Trzaskowski. Aguilar jest też gorącym zwolennikiem szantażowania Polski wstrzymaniem należnych jej pieniędzy.

Hiszpański europoseł już w 2016 roku, ledwie 3 miesiące po wygranych przez PiS wyborach, zaczął prowadzić wymierzoną w Polskę działalność. To wtedy autorem pierwszej rezolucji godzącej w Polskę był m.in Trzaskowski. I to wtedy Aguilar powinien był już zostać „gwiazdą” polskich mediów. Nasza dyplomacja, europosłowie, nasze służby zaś pozwalały, by przez 6 lat ten człowiek bezkarnie szkodził Polsce, oczerniał ją, kłamał na jej temat i szantażował. Już w 2016 roku wszyscy nasi europosłowie, dziennikarze, dyplomaci powinni byli wiedzieć z kim mają do czynienia i odpowiednio na niego reagować. Aguilar nie rozwinąłby wtedy skrzydeł.

Nagonkę na Polskę od 6 lat prowadzi człowiek którego własna żona i syn oskarżali o znęcanie się nad nimi. Ledwie pół roku wcześniej, zanim doznał wzmożenia na tle polskiej praworządności, w pokracznej, wręcz groteskowej, skrajnie niesprawiedliwej procedurze, Sąd Najwyższy Hiszpanii oczyścił Aguilerę z zarzutów. Cała ta sprawa pokazuje poziom zakłamania, wręcz zdegenerowania europejskich elit, które chcą pouczać Polskę, urządzać ją i systemowe wręcz patologie w krajach postępowego Zachodu jak Hiszpania.

Ale po kolei. W 2004 roku Aguilar członek Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE) zostaje ministrem sprawiedliwości w skrajnie lewicowym rządzie Jose Luiza Zapatero. Na czele resortu stoi do 2007 roku. Wtedy właśnie przeprowadzono reformy prawne, które zdemolowały wymiar sprawiedliwości i sprawiły, że Hiszpania stała się rajem dla młodocianej przestępczości i organizacji żyjących z zaprowadzania postępowego ładu - ideologii gender, LGBT+, ekoterroryzmu etc. Wśród zmian, które firmował i przeforsował Aguilar było najbardziej radykalne na świecie prawo o walce z przemocą domową i ze względu na płeć. W praktyce usuwało ono konstytucyjną zasadę równości płci, domniemania niewinności i słowa przeciwko słowu. Rzucone przez kobietę oskarżenie mężczyzny o „maczystowską przemoc” kończy się pozbawieniem go majątku, dobrego imienia, kontaktu z dziećmi etc. Nowe prawo uczyniło w praktyce mężczyzn bezbronnymi. Aguilero sformułował wtedy słynną już sentencję:

Fałszywe doniesienia trzeba wpisać w koszty tego prawa.

I oto kilka lat później żona Aguilera i syn oskarżają go o bicie ich, znęcanie się nad nimi. Są zeznania sąsiadów, zdjęcia i inne dowody. Ale prawo o seksistowskiej i domowej przemocy, które Aguilera skonstruował jest dla hołoty, hiszpańskiego plebsu, a nie ludzi wyższego gatunku jak on. Akurat jego słowo znaczy więcej niż jakiejś tam byle żony, czy byle syna.
Hiszpania ma system kastowy więc Aguilera nie staje nawet przed normalnym, powszechnym sądem. Te są bowiem tylko dla hiszpańskiego pospólstwa. Jaśniepaństwo, elity, ludzie wyższej jakości należą do kasty aforado, objętej specjalnym immunitetem. Tzn., że nie stają oni przed sądem powszechnym jak wszyscy obywatele, ale sądzić ich może tylko Sąd Najwyższy. Takich osób specjalnej, najwyższej jakości, objętych immunitetem jest w Hiszpanii około 20 tysięcy. Są to członkowie rodziny królewskiej, około 2 tysięcy urzędników najwyższego szczebla z rządów centralnego i regionalnych, szefowie instytucji jak Trybunał Obrachunkowy, RPO, deputowani do parlamentów - krajowego, regionalnych, europejskiego. Ponadto do najwyższej kasty zaliczani są sami sędziowie i adwokaci. Oddzielną, ale niższą w hierarchii kastę stanowią funkcjonariusze służb mundurowych - około 280 tysięcy i ci mają jeszcze inne przywileje.

Tak, czy owak osoby najwyższego gatunku jak Aguilar w każdej sprawie, czy to karnej, cywilnej rodzinnej etc. stają tylko przed Sądem Najwyższym. Jego skład ustala Naczelna Rada Sądownicza (CPJG) powoływana przez parlament, czyli tak naprawdę największe partie. A więc było tak: były minister sprawiedliwości Aguilar, oskarżony przez własną żonę o znęcanie się, nie podlega prawu które sam skonstruował i przeforsował, staje przed specjalnym sądem - takim, którego skład powołują ludzie wskazani m.in. przez jego własną partię PSOE i z braku dowodów zostaje uniewinniony. Na czym polega ów brak dowodów? Żona i syn wycofują oskarżenia, więc zdjęcia, zeznania świadków przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Aguilar jest niewinny.

Była już żona opowiada w hiszpańskich mediach dlaczego wycofała oskarżenia - to są już prywatne, rodzinne sprawy i po ludzku można ja zrozumieć. Sam Aguilar później mówił, iż w związku z rozwodem padł ofiarą fałszywych oskarżeń. Sentencja „Fałszywe doniesienia trzeba wpisać w koszty tego prawa” jego, jako nadczłowieka, nie dotyczy.

Przez 6 lat pozwalaliśmy, by taki człowiek, który utrwala też patologie wymiaru sprawiedliwości we własnym kraju, kłamał na temat Polski, szantażował ją, prowadził wobec niej nagonkę. Potrzeba było dopiero hiszpańskich mediów i jakiejś sprawy związanej z Katarem i Marokiem, byśmy zaczęli się nim interesować. Czy my jakieś kompleksy mamy, czy oczekujemy na jakieś zezwolenia na to by brutalnie bronić się przed wrogami naszego kraju i dopiero teraz jak sami Hiszpanie się odezwali, to i my się odważyliśmy? Już pierwszego razu w 2016 roku kiedy tylko Aguilar ośmielił się coś na temat Polski powiedzieć powinien był usłyszeć klasyczne już pytanie z filmu „Chłopaki nie płaczą” : „Kim ty w ogóle jesteś, ku…a pajacu?”
Ten człowiek powinien się bać nawet pomyśleć o Polsce, w strachu przemykać się korytarzami, byle tylko polskiego posła, czy dyplomaty nie spotkać. Za każdym razem kiedy podejmował jakąś inicjatywę przeciwko Polsce powinien być demaskowany. Dlaczego ja obywatel polski miałbym znosić kłamstwa na temat mojej ojczyzny i nie głosić prawdy o człowieku, które je rozpowszechnia. Ja mam prawo do godności. Jak to w ogóle możliwe, że my się w jakikolwiek sposób tłumaczymy przed ludźmi, którzy u siebie w kraju mają kastowy system sprawiedliwości.

W 2016 roku zlekceważyliśmy zagrożenia. Chcieliśmy być tacy ułożeni, dyplomatyczni, europejscy. Komisja Aguilara LIBE właśnie ogłosiła, że nie będzie dyskusji o łapówkarstwie w Parlamencie Europejskim, ale za to po raz kolejny będą rozprawiać o Polsce. Podobno polityka to nie jest zabawą dla grzecznych dzieci. To może niech to ktoś w Brukseli wreszcie zacznie to udowodniać.
Autor

Dariusz Matuszak

Tekst ukazał się na portalu wPolityce.pl 27 stycznia 2023r