- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 2 minuty i 41 sekund.
Mądry człowiek wyciąga wnioski ze swoich błędów. Organizacje rzadko bywają mądre. A niektóre, kierując się przekonaniem swoich liderów o własnej nieomylności, osiągają w byciu „mądrym inaczej” światowe rekordy. Ignorując rzeczywistość działają w myśl zasady: „nic się nie stało” oraz „jeszcze więcej tego samego”.
Łomot, jaki Prawo i Sprawiedliwość zaliczyło 15 października, a następnie powołanie rządu „człowieka o wilczych oczach” wydają się kompletnie nie ruszać tytanów strategii i komunikacji zarówno z Nowogrodzkiej, jak i tych lokalnych, z ul. Retoryka 7 w Krakowie. Skoro naród miał ich dość – tym gorzej dla narodu. Uwielbiany jeszcze wczoraj profesor wspomina coś o błędach?
Ach, święta naiwności! Historykiem jest świetnym, ale na polityce nie zna się za grosz. My błędów nie popełniamy, to suweren dał się oszukać – głoszą archonci ancien régime.
Żona
Bo jak inaczej rozumieć ponowne wystawienie Iwony Mularczyk w wyścigu o fotel prezydenta Nowego Sącza? To ta sama pani Iwona, która pięć lat temu osiągnęła, w bądź co bądź pisowskim bastionie, niebywały „sukces” w postaci niespełna 42 proc. głosów w II turze wyborów prezydenckich. Przegrywając z Ludomirem Handzlem, który wcześniej nie wykazywał się szczególnymi osiągnięciami na niwie wyborczej.
Rok później prawica zgarnia w Sączu 50 proc. głosów w wyborach parlamentarnych. Mija pięć lat i znów pojawia się pani-żona. Czy i tym razem przyniesie na tacy zwycięstwo swojemu kontrkandydatowi dokonując niemożliwego, czyli przerżnięcia wyborów w mieście, które gremialnie popiera reprezentowaną przez nią opcję polityczną?
Takie to majstersztyki dokonują dzielni pisowcy. Pewnie w nagrodę pan-mąż otrzyma dobre miejsce na liście w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Bo wprawdzie Unia zła, ale kasiorka i emeryturka całkiem dobre. No i najważniejsze – rodzina na swoim!
Tata
Z okręgu podkrakowskiego do Sejmiku Województwa Małopolskiego kandyduje z drugiego miejsca na liście naszych dzielnych pisowców zasłużony działacza ZSL-u i były kierownik tuczarni trzody chlewnej – Bogdan Pęk. Posiada niezaprzeczalne atuty: po pierwsze w ostatnich wyborach udało mu się nie przekroczyć poziomu 2 tys. głosów (znów: w pisowskim bastionie, czyli w Sączu). Po drugie – jest tatą! Jego syn Marek jest senatorem. Ale to z pewnością nie ma żadnego związku.
Za to deficytem odpowiednio uplasowanych krewniaków należy chyba tłumaczyć brak miejsca na liście do sejmiku dla Ryszarda Majdzika. Można go lubić, bądź nie, ale facet w wyborach do sejmu z siedemnastego miejsca (siedemnastego!) wykręcił prawie 4 tys. głosów. Nie bądźmy jednak małostkowi – w wyborach nie chodzie przecież wcale o to, kto ile zdobywa głosów. Chodzi o to, by rodzina trzymała się razem!
Jeszcze jeden tata
W samym Krakowie liderem listy jest profesor Jan Duda, ojciec Prezydenta Andrzeja Dudy. Pan Profesor jest samodzielnym bytem politycznym i fakt kandydowania nie powinien budzić wątpliwości. Natomiast profesorski sposób prowadzenia kampanii zasługuje na osobne opracowanie. Otóż jest to kampania nieistniejąca. Jak kot Schrödingera albo Yeti – niby jest, ale nikt jej nie widzi.
Cóż, będąc czcigodnym ojcem „pą presidą” byłoby uwłaczającym zniżać się do poziomu politycznego plebsu gryzącego trawę o każdy głos. Zatem w tym przypadku mamy innowacyjne rozwinięcie zjawiska lokomotywy wyborczej – otóż lokomotywa ciągnie listę… w dół.
Idzie młode
W liczbie: jeden. Ale od czegoś trzeba zacząć prawda? Były małopolski wicewojewoda Mateusz Małodziński wprawdzie jest już po czterdziestce, ale wciąż jest też najmłodszym wśród kandydujących tu pisowców. Panowie Terlecki z Adamczykiem dbają, by średnia wieku na liście była… godna.
Wszyscy usiłują przegrać
Jeśli PiS jakimś cudem wybory w Małopolsce wygra, to nie z powodu fenomenalnych list i genialnej strategii – nazwijmy ją: „stabilną kontynuacją” ߘ頡le dzięki Donaldowi Tuskowi i lewicy. Decyzja o osobnym starcie topi lewicę i jest zapewne wynikiem racjonalnej kalkulacji Tuska, który przycina pazurki wierzgającej partyjce, choć tym samym podważa szanse całej obecnej koalicji na odwojowanie małopolskiego sejmiku. Tymczasem samozatopienia próbuje dokonać również Małopolska Platforma, wystawiając listy tak słabe, że tu i ówdzie zaczynają pojawiać się głosy o wewnętrznym sabotażu.
Za to PiS uparcie realizuje stare hasło Marina Krzaklewskiego z wyborów prezydenckich w 2000 roku: „rodzina na swoim”. Podobno jednak Krzaklewski miał na myśli powszechne uwłaszczenie Polaków, a nie pociotków.
Tekst ukazał się na FB (Portal Mieszkańców)