felekNauczyciele – pełniąc bardzo ważną – wręcz fundamentalną - rolę społeczną są słabo opłacaną grupą zawodową, Tym samym ich dążenia do poprawy sytuacji są ze wszech miar uzasadnione.
Zdania to prawdziwe – proponuję jednak przyjrzeć się bliżej treściom w nim zawartym. Co do roli społecznej – oczywista prawda. Niemniej musi się równolegle postawić pytanie jaką to rolę nauczyciele mają wypełniać, a jaką faktycznie wypełniają, jaka jest jakość wykonywanej pracy i jaki jej rezultat otrzymuje społeczeństwo. Płaca i praca powinny ze sobą być skorelowane.

Konieczność określenia tego, jaki rezultat pracy szkolnictwa jest oczekiwany i jaka jest jego rola dla społeczeństwa – są podstawą do rozmowy. I już tu napotykamy na problem zasadniczy i konieczny do rozważenia przez każdego – bez wyjątku. Jedni będą uważali, że w interesie społecznym leży wykształcenie i ukształtowanie świadomego obywatela, ofiarnego społecznie, dla którego patriotyzm, kontynuacja ciągłości historycznej oraz kulturowej oraz zasady moralne podane Dekalogiem są podstawą, a celem działań jest dobro wspólne. Dla innych jednak celem może być inny model obywatela nowych czasów - skutecznego internacjonała, dla którego pamięć przeszłości ba! nawet rodzina - są balastem, patriotyzm ma być zastąpiony otwartością, pojęcia Państwo i Naród są anachronizmem, a dla którego zasady moralne wyznacza prawo stanowione i osiągane efekty mierzalne finansowo i widoczne zakresem posiadanej władzy nad innymi. Dobro własne ponad wspólne – mówiąc najkrócej I oczywiście posłuszeństwo politycznej poprawności.
Zauważmy – i teraz to warto chyba, jak nigdy, wyeksponować, że mamy czasy zasadniczego i jednak w perspektywie trwałego – co wyraźnie musi zostać powiedziane - wyboru w tym względzie. Lewactwo wie że dziś gra o wszystko. Wynik konfrontacji będzie ważył na dziesięciolecia i nie tylko w Polsce. Też i nasze najbliższe wybory i te do PE i do naszego Parlamentu, będą decyzją czy jako Polacy zachowamy swoją tożsamość i w konsekwencji – suwerenność – czy wtopimy się w kolejne już w historii świata jakieś super - Państwo – set-letni projekt. Takowe i to każde, źle kończyło – jednak do tej pory ludzie tego nie zauważają.
Tak więc - jako społeczeństwo – zleceniodawca pracy szkolnictwa - musimy odpowiedzieć na pytanie – który ze wspomnianych kierunków jest dobry dla nas i dla Polski – który nam odpowiada. Wyraźnie powiedzmy mamy czas krytycznego wyboru cywilizacyjnego i w ten to, wpisuje się obecny protest. Wystarczy się tylko przyjrzeć ośrodkom napędzającym akcję i to akurat teraz to czyniącymi. Nie miejmy złudzeń - dla własnego dobra nie wolno zlekceważyć pokazanego aspektu sprawy.
Dopiero gdy zostanie powiedziane czego oczekujemy jako społeczeństwo od szkolnictwa, możemy zaczynać wiążącą rozmowę o szkolnictwie, na które państwo wydaje nasze pieniądze. Wydaje je też w szkołach prywatnych. Dofinansowuje je, podaje podstawy programowe i udziela honorowania ich dyplomów. Tak więc i na tym polu nie jesteśmy bezsilni. Oprócz tego w demokracji decyduje większość, ale - zabierających głos. Milczący – zgadzają się na to, cokolwiek będzie zdecydowane. I tu nie ma zmiłuj się Panie. Gdy większość zadecyduje, że tęczowość jest ważniejsza niż kontynuacja biologiczna narodu, a rządy faktycznej mniejszości będą decydowały o losie całości – to tak będzie. Już dziś – po zwycięstwie wyborczym lewaków w samorządzie Warszawy czy Krakowa – mamy przedsmak i widoczne efekty szkolnictwa pozostającego cały czas w kontynuacji programowej dyktowanej przewagą opcji lewacko-liberalnej. Już za naturalne jest przyjmowanie poziomu nauczania ocenianego tylko poprzez pryzmat konkursów, odciętego od istotnych podstaw ciągłości kulturowej i jakby przymuszonego systemowo do zgody na dojście do poziomu kształcenia mierzonego umiejętnością posługiwania się komputerem i brykami z odcięciem wiedzy o własnej historii i kulturze. Eskalacja serwowania konfliktów światopoglądowych nie następuje bez powodu. Problemy od pasa w dół – nagle okazały się kluczowe? Wolne żarty – nie mówmy tylko o narzędziach, a o celach. Na tym tle dzisiejszy chwalebny rozwój pozaszkolnych zainteresowań elity młodzieży, należy widzieć jako naturalny i instynktowny społeczny odruch samozachowawczy.
Ktoś powie – przesadzam.
Niech sobie każdy na to odpowie, byle ze świadomością swego wyboru a nie obojętności i zgody na cokolwiek. W tym tekście wyrażam swoja opinię. Wyprowadzam, iż obecny protest, choć słuszny co do samej idei, prowadzony akurat teraz i z cynicznie stawianymi żądaniami nie do spełnienia, jest wprost protestem nie tylko socjalnym a też silnie politycznym. Prowadzi też, choć nie wprost, do wyboru pomiędzy wcześniej opisanymi poglądami na funkcję społeczną szkolnictwa – tak by można było w przyszłości wykonać nacisk na opinię publiczną z powołaniem się na vox populi.
Tyle na temat jaka praca ma być zlecona. A jaka jest dziś zlecana i jak jest ona odbierana? Popatrzmy i na system i na tak zwane minima programowe i na wymagania. Tu – każdy rozsądny powinien zauważyć, że same przestawienia mebelków – czyli zmiany organizacyjne – w istocie - mało znaczą.
Teraz zastanówmy się kto i jaką pracę fatycznie wykonuje, czyli za jaką jakość pracy społeczeństwo ma płacić. Zapytajmy czy rzemieślnik jest przygotowany do wykonania zlecenia. Skoro nie ma dziś jasnej sprecyzowanej linii w sprawie - czy oczekujemy od szkolnictwa obywatela świadomego, opartego o pamięć historyczną o jasne odwieczne zasady – czy też obywatela będącego jego (rzekomo światłym) przeciwieństwem – to skąd mamy jako obywatele wiedzieć za co mamy płacić? Mamy płacić za robotę wykonywaną tak jak wykonawcy się podoba i na poziomie, który on uzna za wystarczający?
Sowita zapłata należy się za dobrze wykonaną pracę i to zgodną z zamówieniem.
Kto ma swe lata i pamięć – to wie co oznacza ZNP i jak była kształtowana w przeszłości kadra nauczycielska. Obecny profil ideowy ZNP, a w szczególności samego jego przewodniczącego (wybranego – czyli reprezentatywnego dla Związku) nie jest ukrywany i wskazuje o jaką jakość pracy i jaki profil absolwenta tu chodzi. Oceniam to jako regres cywilizacyjny a za to nie mam zamiary dać złamanego grosza a i tego wydatek uważałbym za marnotrawstwo. Sprawa nie nadaje się oczywiście do unifikacji, niemniej dziś skutkiem samego sposobu kształcenia i naboru nauczycieli jest wśród nich przewaga postaw poprawnościowo – lewackich. Kto takiej postawy nie ma, nie powinien być w tym Związku. Nie ma przymusu – należenie i udział w strajku są wyborem. Zwłaszcza, że mowa o strajku na tych warunkach. Tu aż się dziwię, że ZNP nie postawił jeszcze wyższych progów – dlaczego nie żądanie podwyżki o 100 000 PLN? Ewidentnie same podwyżki są pretekstem do ciągu dalszego wpisania się w filozofię umiłowanego (czego udziałem w wiecach) przez Pana Broniarza –KOD u . To musi być powiedziane a powinno niwelować społeczne poparcie i to tak brutalnie oraz sprzecznie z rolą społeczną nauczycieli organizowanego strajku. Tak jak nikt uczciwy nie będzie popierał np. strajku lekarzy z odejściem od łóżek pacjentów tak i ten realizowany z drastyczną szkodą dla uczniów jest powiem wprost - haniebny. Nauczyciele – dziś tak strajkujący, najwyraźniej sami siebie nie cenią i nie szanują, są wyzbyci ze zrozumienia swej roli społecznej i nie powinni się cieszyć jakimkolwiek szacunkiem społecznym. Właśnie dla pryncypiów.
Podkreślam – nie oczekuję Judymów ale przynajmniej uczciwości w podejściu do relacji zleceniodawca – wykonawca i rozumienia, że nauczyciel to społecznie wiele więcej niż ślepy wykonawca roboty w ramach pensum.
Na tym tle dziwię się Solidarności, że przystępuje do strajku co prawda w innej formie, ale podpisując się z grubsza pod tymi samymi żądaniami, choć realna walka o podwyżki powinna się rozegrać na zupełnie innej płaszczyźnie. To Solidarność ze swego pochodzenia powinna wiedzieć, że postulatem zasadniczym ma być oczekiwanie wyrażenia i sprecyzowanie przez społeczeństwo jaka praca ma być wykonana, wskazanie przez rządzących jak będzie ona odbierana i dopiero wtedy żądanie wynagrodzenia na sowitym a realnie akceptowanym poziomie, ale za dobre wykonanie konkretnej pracy. Można to sprowadzić do postulatu zasadniczych zmian nie tyle i tylko organizacyjnych, ale i głęboko systemowych całego szkolnictwa.
Podsumowując:
Dla nikogo nie ulega ma najmniejszej wątpliwości, iż tu związkowcy wchodząc w buty polityków używają słusznych oczekiwań środowiska do celów ściśle politycznych. I treść postulatów i moment i kształt realizacyjny strajku tego dowodzą.
Dla mnie ten wniosek się narzuca.