Gdybyśmy kogokolwiek zapytali o to, jaką znasz metodę stosowaną przez totalną opozycję, powszechną odpowiedzią byłby zapewne skrót – ulica i zagranica. Określenia te przyjęte za celne, opisują wkładanie kija w szprychy przez uliczne ruchawki, prowokacje i kłamliwe donosicielstwo podnosząc je do rangi działań opozycyjnych. W demokracji opozycja jest niezbędna, jednak samo zestawienie – totalna i opozycja jest narzuconą fałszywą kalką, niosącą swego rodzaju ochronę dla destruktorów. Z opozycją ma być dialog, a jak tu rozmawiać z kimś, kto właśnie totalnie i programowo aż do bólu przewidywalnie i bezrozumnie rozmowę odrzuca?

To też metoda. Niestety dziś bywa skuteczna. Uzasadnia to dlaczego w miejsce określenia totalna opozycja używam w tekście dookreślenia totalsi.

Technika ulica i zagranica skupia uwagę opinii publicznej na działaniach hałaśliwych i nagłaśnianych, odwracając uwagę od innych – tak naprawdę wiele skuteczniejszych metod walki o to, by było jak było. Lud ma się wkurzyć, obarczając winą – jak sami mówią językiem miłości i też ważnym socjotechnicznie – pisiorów, by sam wybrał właściwych czyli ludzi komuny i postkomuny. I zauważmy to następuje.

Dlatego proponuję jednak pochylić się nad  innymi  polami  używanymi do destrukcji. Też totalnej i bezwględnej, nie liczącej się z żadnymi zasadami a przyzwoitości zwłaszcza . Zresztą co to znaczy przyzwoitość. Wszak to skansem

Powyższe nie oznacza sugestii by porzucić dotychczasowe pole.

Co to, to nie 

Problemu nie można lekceważyć i dalej uważać za nieistniejący czy mało znaczący, gdyż mówimy o działaniu na każdym poziomie, na każdym polu – czyli właśnie – całkiem realnie - totalnym. Sumaryczny skutek taktyki totalsów już zasygnalizował rezultat ostatnich wyborów. Wygranych i to na znacznym plusie ale z niepokojącym przegrupowaniem sił po stronie blokady zmian.  Koncentracja uwagi opinii tylko na tym jednym – hałasie i wymuszeniu, traktowanie chuligaństwa politycznego jako działania opozycyjnego - daje totalsom więcej swobody na  innych polach. Stary numer z katalogu technik wpływu na opinię publiczną i narzucania pola konfrontacji. Nie tylko koncentruje uwagę na jednym tylko kierunku, lecz narzuca też zakres reakcji. Argumentacja jest nieistotna, nie jest nawet rozważana. Robią swoje i  tyle. Przecież nie mówimy o polu cywilizowanej gry politycznej. Jak więc, nie należy wchodzić na pole konfrontacji, wyznaczone przez totalsów, na którym nie używając maczug z ich arsenału  – się przegra.

Poszukiwanie innych źródeł blokad tych zmian, które są przecież niezbędne pozwoli na dobór  środków skutecznej reakcji.

Poszukajmy więc tych mniej jawnych metod totalsów.

Warto się zastanowić - i od tego zacząć - jakie to narzędzia oddziaływania mają dziś w ręku totalsi.

Pierwsze co się narzuca – to media. Co prawda histerycznie krzyczą, że TVP jest reżimowa, co jest oczywistym zabiegiem semantycznym pozostającym bez związku z rzeczywistością – bo gdzie tu reżim? Gdzie monopol? W istocie chodzi tu o odwrócenie uwagi od faktu, że zasadnicza cześć rynku medialnego pozostaje w rękach, z których każda, rządzących utopiła by w łyżce wody. Mam wymieniać i dyskutować realne proporcje sił?

Ludziom warto pokazywać jak są bujani i używani instrumentalnie. Nie ma środków? To trzeba je stworzyć i używać. A taka droga jest możliwa. Media publiczne, nie dysponują oczywiście podobnym rozmiarem zasięgu co TVN- & consortes, a na dodatek mają obowiązek świadczenia usług misyjnych. Kluczem wdaje się wyrwanie odbiorcy ze sztampy narzucanego myślenia. To arcytrudne bo na polu treningu poprawnością polityczną – logika i rozum mają małe szanse. Jednak ciągłe wykazywanie głupoty i obrazy rozumu posługiwania się gotowymi kalkami osądów nawet na odległych – pozornie nie politycznych polach, może stać się impulsem, przynajmniej iskrą – impulsem dla  rozumu . Reanimacja samodzielności myślenia – spróbujmy się do niej odwołać jako do remedium na automatyzm przyjmowania narzucanych osądów. W końcu – wbrew temu co z pogardą dla ludzi mówił T. Lis – ludzie wcale nie są głupi. Mało tego, czasy życiem codziennym wymuszają samodzielność oceny swojej sytuacji. W tym jednak nie powinno się sięgać po ścieżkę propagandy zastępującej rzetelną i sprawdzalną informację, gdyż utrwala to wyobrażenie meczu na skuteczność kłamania – co druga strona wykorzystuje na swoją korzyść.  Prawda i jej sprawdzalność.

Następnymi w tym zakresie z pól oddziaływania totalsów są sprawy z hasłem „eko”. Kto będzie przeciwny dbaniu o środowisko? Nie ma takiej, zwłaszcza świadomej osoby. Samo dobro – lecz jak zwykle – pod płaszczykiem dobra można robić całkiem niecne rzeczy, a interesy w tym polityczne zwłaszcza. Korzysta z tego UE – prowadząc tym kanałem brutalny a nie majacy pokrycia w rzeczywistości atak na Polska gospodarkę – mam rozwijać? I w tym zakresie wspomaganie totalsów prowadzone z zagranicy ku jej interesom a korzystające tylko z co najmniej naiwności, niewiedzy o ile nie  złej woli neotargowiczan może dać efekty, których i ich XVIII wieczni poprzednicy też się nie spodziewali. Gdy historia nie jest nauczycielką to tylko za sprawą ograniczonych możliwości uczniów. Z pola „eko” korzystają też struktury samorządowe opanowane przez totalsów. Tu wśród innych sprawy odwołujące się do ekologizmu zajmują poczesne miejsce. Te sprawy są komentowane i co jeszcze gorsze – rozstrzygane w samorządach - zgodnie z klepaną mantrą poprawności rodzaju ekowiary. Postawa neofity przynosi wymierne korzyści – to i „wiernych” i pozbawionych rzetelnej informacji nie brakuje. Brakuje nawet czysto logicznej analizy sytuacji, a jednak decyzje i czyny bywają wręcz sprzecznie nie tylko z interesem mieszkańca ale i z zasadami, na których opiera się prawo. Za to sobie ludzie odpowiadają - skrótem – winny PiS. Na tym poziomie i w zakresie leżącym w gestii samorządu czyli w sprawach bezpośrednio dotyczących każdego mieszkańca, poczesną rolę odgrywa budowanie całej irracjonalnej sfery strachu odwołującego się do podstaw – pozwoliłem sobie wprost nazwać eko-wiary. To jedno zdanie wymagało by oddzielnego rozwinięcia. Może przykłady, a jest ich mnóstwo -  dadzą do myślenia. Zastanówmy się dla nad takimi na przykład sprawami jak hurra akcyjne i na wyprzódki wprowadzane reakcje w sprawie smogu, Puszczy Białowieskiej, nie mówiąc o metodzie i podstawach wprowadzania przez samorząd zakazu używania paliw stałych. Podejście do protestów tzw. ekologów to całe następne poletko zupełnie lekceważone przez polityków. Wręcz bezrefleksyjność reakcji nieraz aż zastanawia i może prowadzić do wniosku, że taki protest ma trwać i najlepiej bez cienia możliwości poważnej rozmowy. Skąd to znamy? Tak, to kalka dyskusji w wersji już znanej jako ulica i zagranica. Inny przykład z tego samego cyklu. Czy naprawdę potrzebny i rzeczowo jest skuteczny każdy taniec odprawiany pod dyktando gości poubieranych na zielono w stylu arbuz, a w istocie bojówkarzy idei i biznesu? Wszak – często bywają oni wprost lobbystami i odpowiadają na polityczne zamówienie kręgów dla których eko – jest metodą podboju gospodarczego. W tej sprawie – wystarczyłaby jednak rzeczowa i twarda prawna odpowiedź na proste pytanie, kto to jest ekolog (co to żąda, wie, prognozuje itd.) a także, jak dany protest czy żądanie, ma się do obowiązującego prawa, wiedzy i rozsądku. Czy takie pytania są zadawane, a odpowiedź egzekwowana? Plaża. Takie tematy podejmuje już niewielu, szybko neutralizowanych mianem oszołomów. Wspierania tego kierunku nie oczekuję od uznanych za „obiektywnych i iluminowanych” dziennikarzy, bo ci stoją po drugiej stronie wiedzy i rozsądku,  ale pytania trzeba zadawać a odpowiedzi rozważać i pokazywać. Panowie z Dz.P. czy TVN mieliby z tym kłopot. Odpowiedź i reakcja, byle stosowana konsekwentnie – da efekty. Mam za sobą 30 lat bycia świadkiem ewolucji – powiedziałbym nawet przepoczwarzania się tzw. zielonych i sądzę, że wiem co mówię. Miałem dobry punkt obserwacyjny z pozycji aktywnego uczestnika Polskiego Klubu Ekologicznego, jako jego założyciel i już były działacz Koła w AGH, które samo się zlikwidowało dla odejścia tej struktury od fundamentów idei założycielskiej z 1980 r. I to odejścia drastycznego w stronę pałki politycznej.

Skuteczność totalistów leży też w połączeniu następnych dwóch rzeczy.

Jedna to wyniesiona przez totalsów z poprzedniego ich życia, bycia jedynie słuszną siłom i godnościom – narodowowom (cyt z klasyków) i z wieloletniej praktyki, specyficzna umiejętność opanowywania otoczenia poprzez zarządzanie kryzysami. Często wywoływanymi i chwalebnie, a w pocie czoła, oczywiście i ważne, nierozwiązywanymi.

Następne pole - to dysponowanie władzą i strukturami lokalnymi opanowanymi przez kasty, które są pieczołowicie utrzymywane oraz wykorzystywane do działań destrukcyjnych. A władza lokalna, zwłaszcza w mniejszych ośrodkach ma znaczne możliwości nacisku i pokazywania – to nie my – to oni – ci na górze. Mówimy o działaniu w ramach utworzonych na swe koteryjne często potrzeby, rodzaju eksterytorialnych księstw – Państw w Państwie. Skostniałe, wielokadencyjne samorządy, Sądownictwo, Nauka, Służba Zdrowia itd. Te są powszechnie znane i doświadczane. W każdym z tych księstewek jest prowadzona własna, można nawet powiedzieć eksterytorialna, polityka wpływu na społeczeństwo. Pełna gama dostępności środków do wkładania kijów w szprychy. Samorządy czasem nawet się nie krygują ukrywaniem działań pod szczytnymi hasłami z powoływaniem się na siły wyższe – niezależne od nich. Mamy też czynione wprost deklaracje ogłaszania, a to Wolnego Miasta Gdańsk, a to mamy Szczecin – jako daleki kraj co ogłosił zwolennik totalsów zajmując stanowisko Marszałka Sejmu. Brak reakcji daje totalsom rozpoznanie  gdzie dalej można się posunąć i wspomaga skuteczność destrukcyjnych wyczynów.   

Zdominowanie wielu struktur zarządzania i redystrybucji finansów publicznych – bez zmian zasad ich działania daje skuteczność utrzymanych i uformowanych już latami praktyki kast i powiązań. Polit-poprawność, karność, brak reakcji na wyczyny – dają siłę tych kast Są one zabetonowane jak te w Sądach czy Nauce przez zachowanie powiązań i form organizacyjnych. Te nawet mogą się formalnie zmieniać, ale ani ich istota, ani gracze się nie zmieniają. Widzimy już skutki szumnej tzw. Konstytucji dla Nauki. Powiązania działają w pionie i  poziomie, a żadne zmiany polityczne tych nie dotykają, bo w tym zakresie nie są podejmowane i ich nie dotyczą. Dlaczego? W przypadku Nauki to proste, powszechnie znane i oczywiste.  Nie są dotykane fundamenty opierania się na dominacji roli naukawców nad naukowcami i trwałość systemu odtwarzania i tworzenia elity jaki został wprowadzony przez komunę w miejsce tego, który obowiązywał przez wieki. Długo by o tym mówić – ale takie byłoby podsumowanie.

Następnym polem są też decyzje leżące w zasięgu istniejących struktur zarządzania zainteresowanych żywotnie by było jak było. Decyzje te, realnie wykonywane są narzędziami oporu i przekonywania obywateli, że to wynika z posunięć rządowych. Bo efekty odczuwają obywatele. Za skutki, które odbierają na własnej skórze, ludzie obciążają rządzących. Aż się prosi ujawnianie destrukcyjnych działań w tym zakresie. Przykłady? Można je wskazywać we wszystkich strukturach państw w państwie. Blokady realizacji dopłat czy odszkodowań rolniczych, markowanie wielkich starań na rzecz wypełnienia wymogów ochrony środowiska, ich nadinterpretacje, nawet ładnie wyglądające, a w swej istocie przeczące zasadom, urządzanie mieszkańcom łaźni garbatymi zasadami gospodarki odpadami, ogólnie – obsługi  - to nie są rzeczy uświadamiane obywatelom. Parę artykułów i czy audycji poruszających te sprawy, miałoby duże znaczenie. Jednak dziennikarze zatopieni po uszy w schematach poprawnościowych, odzwyczajeni i nie premiowani a raczej ścigani za wertowanie źródłowych informacji tego nie poruszą choćby i wymyślili

Tu kasty współdziałają – los Pana Śpiewaka niech tu wybrzmi jako symbol.  Uchodzące za lokalne a w istocie własnościowo niemieckie gazety, mają swych dyżurnych cyngli. Dziwią się naczelni tych gazet, że nakłady im spadają a zwroty rosną i nie są w stanie nic w tej sprawie wymyślić ponad wskazywanie roli internetu i posądzania ludzi o bierność, choć rzeczywiście obie są jakąś częścią prawdy. Tworzenie platform internetowych z rzeczową informacją – podających obiektywną prawdę z jej źródłami i dokumentami powinno być pomocne. Tu jak ognia należałoby się wystrzegać cienia propagandy i dbać o pełną i sprawdzalną dokumentację spraw  To już nie może być słowo przeciw słowu. Do ludzi to trafi, zwłaszcza, że nader często słyszą tłumaczenia nawet ewidentnych idiotyzmów poprzez – tak każe Ustawa, wykonujemy polecenia rządu itd. To i wtedy może ludzie zobaczą w końcu kto tu tak naprawdę po nich jeździ. Byle zostało to powiedziane choćby reakcją na każdy wybryk samorządu w tym kierunku. Ostatnia sytuacja wygenerowana przez słownie – trzech Sędziów jednej Izby Sądu Najwyższego nie powinna być już powodem solidarnej reakcji całej pozostałej części ludu Sędziowskiego, który chce być i jest realnie, po prostu sprawiedliwy? Dlaczego by ich nie wspomóc. Nie jestem w stanie uwierzyć, iż wszyscy Sędziowie uważają się za stojących ponad prawem i że ich powołaniem nie jest stosowanie prawa a jego tworzenie wedle ich kaprysu. Ci jednak boją się korporacji kasty. Kiedyś już Solidarność przewalczyła barierę strachu. Ta reszta Sędziów dziś przecież siedzi cicho sparaliżowana strachem przed wychyleniem się. A wychylenie się wielu, likwiduje taki strach. Czyż wydłużające się procesy to nie rodzaj obstrukcji. Wszyscy Sędziowie chcą i muszą się do niej stosować? Czyli mówimy nie o niezawisłości, a o organizacji administracyjnej.

  Jak można np. oczekiwać sprawiedliwości od sędziego biorącego udział w wiecu politycznym, którego współorganizatorem jest podsądny, którego tenże będzie sądził. To absurd pokazany na forum europejskim w spokojnej i rzeczowej i udokumentowanej reakcji na bzdury przedkładane przez donosicieli – musiałby wywrzeć wrażenie. Pokazanie – demonstracja, Sędzia – podsądny – obok siebie i pytanie gdzie tu łamanie praworządności przez Polski Rząd i czy taki prawnik może się uważać za obiektywnego i niezależnego Sędziego? Dlatego potrzebna jest kontrola i Izba Dyscyplinarna Na tą sytuację i to w obronie nie tylko sprawiedliwości ale i swojej zawodowej godności powinni reagować sami pozostali Sędziowie.

Czy zaprotestują i powiedzą dość? To znów naiwność  co najmniej – równa przekonaniu, że wymiar sprawiedliwości sam się oczyści. Powinien zostać radykalnie oczyszczony opcją zerową. Takowa była przecież zastosowana po zjednoczeniu Niemiec. Czy tam obowiązująca organizacja wymiaru sprawiedliwości różni się wielce od Polskiej? I są lub były protesty? – nie ma i nie było.  

Z kolei w sprawach komunalnych - by nie być gołosłownym można już użyć konkretnych przykładów. Weźmy  gospodarkę odpadami komunalnymi i z następnego a oddzielnego pakietu – wpływu organizacji o nazwie NFZ na dostępność usług medycznych narzuconej jej sposobem działania. Pierwsza sprawa zależy od samorządów. Rządzący podają tylko ustawowe wymagania do spełnienia, ale bez zaleceń wykonawczych, które już ma każdorazowo wskazywać stosowna Uchwala Rady Miasta czy Gminy. No i mamy pełne pole dla skutków woli wkurzania ludzi lub braku przemyślenia problemu przez Radnych i Zarządzających. Wręcz swoboda dla filozofii – im gorzej tym lepiej. Można ludziom utrudnić życie a odpowiedzialność zrzucić na – oczywiście i w domyśle i uzasadnieniach na tych co rządzą, To oni – nie my. Pierwsze narzędzie to ceny, drugie dobór firm obsługujących system trzecie – sam przyjęty system zarządzania. Skąd się taki bierze – wystarczy brać „odpowiedni” Nawet samorząd – czyli Radni - w tych sprawach, z wielu rzeczy może sobie nie zdawać sprawy. Realnie – rządzi administracja.   Zbieramy śmieci i wynosimy je za pośrednictwem umyślnego – wynajętej firmy, a co ona robi – to nie nasza wina. Pan Trzaskowski z tego skorzystał a Warszawiacy wygląda na to – załapali. Lekceważenie lub nie zauważanie zasady zanieczyszczający płaci, przyjęcie za racjonalne rozwiązanie odpowiedzialności zbiorowej, uczynienie z segregacji źródła komplikacji dla mieszkańca i sposobu na pozyskiwanie kasy całkiem godnej wysokości i nie tylko z mandatów – to i tak nie cała lista otwierających się możliwości by było – im gorzej tym lepiej.

Mieszkaniec dostaje w kość a - kto jest odpowiedzialny? Rządzący i ich podobno wrogość lub pełna uległość w stosunku do Unii Europejskiej. W tych sprawach są też szalenie pomocni utytułowani opiniodawcy równie zainteresowani dobrymi apanażami od samorządów jak i pełni w niechęci do zmian. Te, nie daj Boże, by na przykład sprowadziłyby na nich odpowiedzialność za słowo i za niekompetencję. Nie są brane pod uwagę konsekwencje wnikające z odpowiedzi na rzadko rozważane pytania – na które Ustawa daje odpowiedź. Pierwsze z brzegu w tej materii – rozważania kto jest właścicielem odpadu, co oznacza zasób pierwotny, jakie są konsekwencje bilansu ekologicznego danego produktu. Kogo to obchodzi?  Łatwo uchwałą ogłosić, że  ma być pięknie, nie wolno – i tu cały katalog czego nie wolno pod karą grzywny nawet za samo posiadanie narzędzia potencjalnej zbrodni (pieca lub kominka). Pięknie wygląda, PR znakomity – świetna lokata we wskaźnikach, kasa z kar płynie. Skąd człowiek żyjący na granicy ubóstwa ma wziąć kasę na docieplenie domu, na wykonanie instalacji, opłaty bankowe bez gwarancji, że to co zrobi zostanie przez urzędnika uznane za właściwe. Następuje przerzucenie odpowiedzialności i …wkurzenie zwykłego człowieka jakimiś – z jego punktu widzenia  wymysłami. Całość ma silny charakter propagandowy a skutki obciążają mieszkańców a wpływają na smog jak natura pozwala, a w takim Krakowie, położenie i gospodarka przestrzenna w dużej mierze dyktują.

Nie potrzeba dużo by z tych możliwości samorządu wytworzyć narzędzie wzbudzania obaw i niechęci odnoszonych – do kogo? – do rządzących. Czy symboliczny – Kowalski pyta skąd te wymuszenia często zasilające banki , skąd drastyczne podwyżki za odbiór śmieci, dostawę wody, odbiór ścieków a nawet opłat parkingowych. Dziś, podwyżki nie o procenty a krotności – sieją falę – cóż ten PiS wyrabia, jest ponoć świetnie, stopa rośnie miała być dobra zmiana – a jaka jest – widzimy. Drożyzna. Już kiedyś dawno twmu taksówkarz mi wyjaśnił, ze dla niego podwyżka cen benzyny jest dobra bo może podnieść cenę usługi a gdy ceny spadną on już ich wcale nie musi zmienić.

Na końcu wyborca  wyciąga wniosek jedno położeniowy

Dziś w tej sferze mamy rodzaj przygotowania artyleryjskiego, a praktyka uczy że fala przepływu elektoratu zaczyna się czasem nawet od żywego kłamstwa Najgorszy jest brak reakcji na te zjawiska – bo to z niewiedzy grozi jak to nazywam – efektem Jauruzela – którego wyjaśniania nawet gdyby były prawdziwe, już były nie do przyjęcia, gdyż z góry było ludziom wiadome, że są bujdą. O ile w tamtym przypadku osąd ludzi odnosił się do realiów i faktycznego powiązania tego z czym ma się do czynienia z decyzjami na poziomie partyjno-rządowym – a teraz rzecz odnosi się już do absolutnej fikcji. Nie Rząd, Nie Kaczyński, nie Morawiecki – podejmują decyzje o drastycznych podwyżkach, a Rady i Prezydenci, Burmistrzowie lub Wójtowie kochający PiS inaczej. Trzykrotny skok opłat karnych za parkowanie w Krakowie to nawet nie wymysł firmy do tej pory zawiadującej parkometrami czy Rządu. Nawiasem mówiąc – właśnie miasto przejmuje opiekę nad strefami płatnego parkowania i to ono zawsze decydowało o wielkości i stopniu komplikacji obsługi stref czy organizacji możliwości parkowania bez parkingów bo powierzchnie są łakome dla deweloperów. 

W drugiej tu przywołanej sprawie – służby zdrowia (cóż za ahumanitarne określenie) powszechne narzekanie na służbę zdrowia jest na tyle intensywne i silnie oparte o realia, że już nikt nie pyta o rolę organizatora czyli NFZ Kogo interesuje jak przez tą czysto skostniałą i opanowaną przez kolejną neokastę samodzielnego państewka jest traktowany też i lekarz, co oznacza w słowniku NFZ słowo – negocjacja, jak pod pozorem zwiększania troski o pacjenta jest wymuszany zanik funkcji leczenia na rzecz funkcji sprawozdawczości, dyktatu administracyjnego, ładnie brzmiącej - cyfryzacji, wymogów, wszech kontroli – te są w systemie organizacji usług medycznych już ważniejsze niż lekarz i pacjent. Czegoś takiego w ogóle nie ma – jest usługodawca i usługobiorca a obaj są potencjalnie podejrzani o chęć wyłudzenia kasy. Kto wie, jak wygląda z biegiem lat zmiana treści i wartości kontraktów i to od czasu zaistnienia NFZ? 

Strukturalnie NFZ jest właśnie w skali Państwa Państwem kasty zarządzającej tą organizacją w tak jak ci lubią mówić – w tym Kraju – lubo w Państwie pisowskim. Technika dziel i rządź, nie liczy się z realiami.To organizacja a nie politycy czy rządzący mają w ręku narzędzie dystrybucji pieniędzy. Za to  organizacja dorwie każdego kto śmie coś powiedzieć i ma do tego narzędzia. Uznane za właściwe! Polecam raz jeszcze przyglądnięcie się np. słowu negocjacja w tym wykonaniu. Rezultat – deficyt lekarzy i pielęgniarek, przemiana lekarza w sprawozdawcę – bezradnego wobec sprawczej woli molocha z nad prawami. Co się dzieje, gdy na danej wsi np. zaniknie prąd, gdy jest słaby dostęp do internetu itp. o innych sytuacjach życiowych nie mówiąc. Procedura a tu ścisłe ramy nie uwzględniają ani warunków życiowych – ani nie premiuje i nie zauważa tak trudnego pojęcia jak uczciwość zarówno pacjenta jak i lekarza. Święte oburzenie kierowane na lekarza, odwołują się do Hipokratesa – a ten nie miał pojęcia, że przyjdą czasy przewagi kontroli organu do siedzenia i pisania nad organem do myślenia i .. leczenia. Lekarz miał leczyć a nie zatrudniać co najmniej kilku fachowców od księgowości, prawa, wprowadzania danych, realizujących wymogi – co nie wyczerpuje potencjalnej listy podwieszonych pod kontrakt. Codziennością jest zwiększanie wymogów technicznych w odniesieniu do gabinetów i ich obsługi z przerzuceniem kosztów tego zwiększenia na lekarza nie tyle jako osoby dbającej o zdrowie pacjenta co usługodawcy spolegliwego z konieczności wobec organizacji NFZ. Przy teoretycznie dobrych zamiarach decydentów, urzędnicy mają narzędzia do robienia rodzaju strajku włoskiego - tak wszystko komplikują i obudowują internetowa i papierową  dokumentacją, że cała działalność lekarska przy tym jest nieważna. A pacjent to odbiera – to wina PiS.

Z punktu widzenia tego tekstu czyli próby opisu metod oddziaływania politycznego totalsów, innych od „ulica i zagranica” oddzielnego omówienia i analizy politologów wymaga następna z ich metod. Zupełnie zaniedbana i chyba uważana za nieistotną, bo jest pozostawiona bez reakcji.

To bardzo trudny temat.

Mówię o szeptanej propagandzie w tym ewidentnie   - zorganizowanej – sięgającej też  grup elektoratu, do których nie sięga nawet a zwłaszcza internet. System Jedna Pani Powiedziała wspiera oddziaływanie na wyzbytych nawyku samodzielnej weryfikacji i oceny informacji. Każdy może zobaczyć ową metodę pod warunkiem, że na chwilę zatrzyma się  w codziennym biegu. Na placu targowym na którym prawie codziennie robię zakupy są co najmniej trzy stoiska, które na dobrą sprawę mogłyby nic nie sprzedawać, towaru mają co kot napłakał – a na których pojawił się swego czasu np. napis – klepsydra - KON-STY-TUCJA Stoiska te sprzedają ponosząc niską cenę - tylko opłaty targowej – mantrę skrótów i hejtów. Zawsze w  rozmowie umiejętnie inicjowanej i podtrzymywanej, też w  niby dowcipasach pojawia się jawny lub mniej jawny przekaz - powywieszamy wszystkich PiS-iorów i wtdy będzie ok. Program ze wskazaniem winnych za podwyżki, „rabunek” ciężko pracujących programem 500 + . wskazywanie winnych za idiotyzmy miejskie i placowe itd.  

W tym samym nurcie mieści się wysyp i tajemnicza promocja działań kabaretowych – niby lekkich łatwych i przyjemnych. Kpiny z rządzących – to zawsze było i być w zasadzie powinno – funkcja Stańczyka. Tu łatwo wejść w hejt, pomówienie. Teraz dochodzi rutyna lżenia wiary, obrzędów,kleru i wiernych to już rutyna.  

Istotnym celem tych bardzo rozproszonych działań – jest jedno – wkurzyć lud i wyzuć go z dotychczasowych podstaw zasad moralnych i społecznych. Czy lud  da się podpuścić na swą szkodę?

Na ten odcień problemu zwróciłem kiedyś uwagę gdy zobaczyłem Panią Annę Dymną – osobę którą szanowałem za Jej działalność pozaaktorską – rechoczącą z dowcipasów młodego Stuhra z katastrofy Smoleńskiej. Rozumiem też to widzę po czynach ks. Isakowicza

Wystarczyło by zdać sobie sprawę z pełnej niespójności deklaracji a nawet czynów z samodzielnością oglądania faktów i wyrabiania sobie opinii.

Temat, który poruszam w tym tekście – jeśli PT czytelnik go przejrzał – co mam nadzieję – jest obszerny. Tak obszerny, że chcąc go tylko nawet pokazać nie można go więcej skondensować.

Wniosek za to warto wyeksponować jeden

Ulica i zagranica – to tylko głośne bębnienie zakrywające inne niestety skuteczne działania. Stawka jest poważna. Zachowanie naszej podmiotowości jako obywateli własnego kraju. Górnolotnie powiedziane? Może – ale taka jest jak się zastanowić prawda.

Dr inż Feliks Stalony-Dobrzański

Kraków 30.12.2019