Zbliża się seria, dla niektórych, bolesnych wyborów. To, że porządnie zaboli, zwłaszcza gdy ludzie zaczną kojarzyć to, co mają wkładane na barki, z tym, że nie poszli do wyborów lub w nich niewłaściwie wybrali - to pewne. Chyba że się dadzą ogłupić – w co już mam nadzieję wątpić.

Straszenie PiS-em i zakopywanie ewidentnych niegodziwości – coraz słabiej wszak wychodzi. I ludzie jednak w sumie chcą, by ktoś tu zrobił porządek – choć jeszcze nie zdają sobie sprawy jak bolesne i ciężkie będzie wychodzenie ze skutków życia na kredyt i utraty suwerenności gospodarczej. W miraże i obietnice powtarzane po raz n -ty, któż uwierzy?. Tylko skrajnie naiwny i bezmyślny. Wbrew też chórowi medialnemu rośnie świadomość, że przecież nie o grach personalnych i o tym kto kogo zmieni, należy rozmawiać i w demokracji decydować. Otwartym jest tylko pytanie na ile wszyscy poza kamarylą cenią godność swoją, swych wartości i Państwa. A to że kamaryla ma tylko interesy – przestało być już dawno tajemnicą a taśmy tylko to przypieczętowały.  

Wyborca ma się od opowieści o apolityczności kandydatów odbić jak od pancerza zabezpieczającego kandydata czy partię przed koniecznością podjęcia odpowiedzialności. Partia ma być słuszna – kandydat – rozwojowy, pomimo dotychczasowych wygibasów i wręcz szwindli. Szata apolityczności ma gwarantować kostium dziewicy Orleańskiej. W końcu jeśli na przykład rozmowy choć haniebne są prywatne przy śledziku i wódeczce czy sutym obiadku płaconym służbową kartą – to po nich nie powinno być zapowiadanych w nich dymisji Ministra Finansów i postulowanych zmian w prawie. Na dodatek dziś pewnych i wprowadzanych ekspresowo – bo arytmetyka jest nieubłagana. Wcześniej wyrzucano do kosza miliony podpisów a nie wyniki rozmów przy zastawionym stoliku. To tylko przykład, którego wyborca ma w ogóle nie zauważyć i powiedzieć sobie – jest normalnie – nic się nie stało.

Widzę parę technik przyjmowanych dziś jako swego rodzaju – można powiedzieć - odbojniki zabezpieczające.

Warto sobie z nich zdać sprawę, choć tu spróbuję opisać tylko te, które dziś zauważam i co nie oznacza, że są to wszystkie możliwe triki. Tym tekstem chcę tylko uczulić na problem pod tytułem podchody z wnykami na wyborcę.

1/ Hasło głoszone po wszelkich aferach i przekrętach – nic się nie stało – ma działać jak balsam amnezyjny.

W istocie – cóż – nie ma problemu lub straty są małe, a sprawa jest wielka, cel jest wyznaczony i on jest ważny. Ta narracja specjalnie uspakaja zauroczonych GW, wielce szlachetnymi czynami Owsiaka i Złotego Melona itp. Swojakom zabezpiecza stan posiadania.

Gwarantuje pominięcie problemu przy dokonywaniu wyboru nad urną.

2/ Buta w każdym publicznym wystąpieniu.

Trzeba było, dla przykładu tylko, widzieć ostatnio pana W. Czarzastego wykazującego swą „analizą” jak znikomy rezultat ma osiągnąć w najbliższych wyborach samorządowych PiS w stosunku do jego partii – SLD . PiS przecież nie dysponuje ludźmi, a taki Macierewicz tylko straszy i robi szum. Kogo straszy to straszy, a co ma działalność Posła Macierewicza do wyborów samorządowych tylko Czarzasty wie, bo wie ilu w samorządach ma podstawy obawiać się ujawniania faktów- co nazywane jest polowaniem na czarownice. Nawet zaprzeczał przy okazji faktom co do liczby ludzi przychodzących na spotkania z panem Macierewiczem.

Kłamstwo i buta, demonstracyjna pewność siebie ma na maluczkich zrobić wrażenie i pokryć rzeczywistość oraz strach przed realną perspektywą odpowiedzialności za czyny.

3/ Ucieczka w apolityczność.

Wiadomo, że ludzie i na skutek wyczynów niektórych polityków i ważniejsze – zmasowanej propagandy na rzecz faktycznego zniechęcenia do polityki, albo nie pójdą do wyborów będących walką polityków, albo będą skłonni głosować ale nie na tych których widzą w starciach. Jeśli jednak pójdą, to chętniej zagłosują na kogoś – ich zdaniem – nie zbrukanego polityką.

Cóż za absurdalna sprzeczność – której jakby się nie zauważa.

Polityka ma wiele wymiarów: międzynarodowa, państwowa, lokalna – samorządowa, gospodarcza, finansowa, ekologiczna itd.

Po prostu życie publiczne – czy się chce, czy nie, polega po prostu na uprawianiu polityki. Życie społeczne jest polityką a brak życia społecznego ma miejsce tylko w niewoli. Przepraszam – tam też jest rodzaj polityki i wewnętrznej i grupy w stosunku do oprawcy.

Wybór daje prawo podejmowania decyzji w imieniu społeczności. Jeśli ktoś chce się wyzbyć swej podmiotowości, myśląc iż zajęcie się własnym dołkiem – też nie przestaje uczestniczyć w polityce tyle, ze rezygnuje z podmiotowości a godzi się być w niej przedmiotem.

Należy więc zatrzymać i utrzymywać w ręku narzędzia pilnowania by polityka była sztuką umiejętności wyważania argumentów i podejmowania jasnych i zrozumiałych, akceptowalnych decyzji z życia społecznego a nie politykierstwa czyli wprawy w grze salonowej – kto, komu, z jaką efektywnością, przysolił i kto na tym wyszedł.

Każdy, a w szczególności ten, kto chce startować jako kandydat w wyborach – ma jakieś poglądy. Coś co nie jest zgodne z nimi odczuwa jako dyskomfort. Mając poglądy i cele przyszłych działań publicznych – jest się człowiekiem politycznym.

Dodajmy do tego obowiązujący system wyborczy.

Czym jest Komitet Wyborczy jakiegoś „bezpartyjnego” kandydata. Nie jest niczym innym jak mini partią swego kandydata. Tu, trzeba przyznać, Palikot wykorzystał to, że nawet założenie partii o już bezpośredniej nazwie swego nazwiska można było pokazywać jako działanie apolityczne bo niby nie wiążące go z żadną z istniejących partii. I bezrozumni dali sobie wcisnąć ten kit. Jak na tym wyszli? Jak się okazało w rzeczywistości? Dziś mając już tylko promile poparcie aplikuje do koalicji w grze politycznej na antyklerykalnej lewicy. Polityka pełną parą. Ma gość samopoczucie i parcie do polityki jako do sposobu na życie. Ileż razy poglądy mu ewoluowały, ale nich mu będzie.

Poza tym, warto sobie postawić pytanie czy bezideowość i bezpartyjność – jest wartością pozytywną dla życia społecznego. Niech tu się wypowiadają socjolodzy czy politolodzy lecz dość jest zrozumiałe, że kunktatorstwo i bezideowe traktowanie życia społecznego na podobieństwo gry w szachy i w chowanego jest szkodliwe nawet dla kibiców – niemych i bezsilnych świadków tych wyczynów.

Każdy Komitet Protestacyjny tego doświadcza, choć swoja drogą są szamani protestu, którzy na – właśnie rzekomo bezideowym proteście – i dzikiej odmowie wiedzy i chęci rozmowy (czyli rozważania argumentów) robią kariery stricte – polityczne.

Gdy mówimy o życiu społecznym i wyborach musimy widzieć że to jest polityka a apolityczna polityka to absurd sam w sobie.

4/ Twierdzenie, że kandydat – programowo nie chce być konfliktowy, on jest spokojny, chce załatwiać tylko Wasze sprawy. Nie będzie się wtrącał w spory, one go nie obchodzą. Jednym słowem swój, pragmatyczny człowiek. Możliwe to?

Istotą dochodzenia do jakiś rozwiązań, ustalanie obowiązujących rozstrzygnięć jest ścieranie się różnych punktów widzenia. Jeden nie widzi tego, co zauważa drugi, jednemu w danym rozwiązaniu przeszkadza co innego niż komuś innemu. Pozyskiwanie i konfrontowanie informacji jest podstawą, której zresztą dziś chronicznie brakuje a czego efekty odczuwamy właściwie w każdej sprawie. Dojście do optimum, jakiegoś akceptowalnego przez wszystkich (lub możliwie przez wszystkich, czyli większość) rozwiązania, policzenie bilansu skutków, wręcz wymaga kłótni – byle nie na inwektywy gdyż ich użycie świadczy o wyczerpaniu argumentów i postawie – tak ma być jak mówię i już – i tylko to a nie sama kłótnia – kompromituje.

Powiedzenie - nie będę konfliktowy – jest deklaracją; mam w nosie Wasze interesy cenię sobie święty spokój i nie podejmowanie trudu dochodzenia do rzeczowych przesłanek w każdej sprawie. Drodzy moi nic wam nie załatwię bo nie będę o nic walczył a poza tym, będąc Radnym Posłem czy Senatorem nie mogę nawet walczyć o indywidualne interesy bo to byłoby coś z gatunku korupcji. Mam zadanie szukania rozwiązań wyważonych, dających rozwój – a nie tylko indywidualnych.

5/ Mam osiągnięcia w innej działalności, mam nazwisko i mnie lubicie, do tej pory nie działałem w polityce, znam się na tym co robiłem i w tej dziedzinie będę bronił waszych interesów. Głosujcie na mnie.

Zauważmy, że jakoś nie bylibyśmy skłonni dać do szycia garnitur osobie znanej jako na przykład reżyser albo sprinter. A tu mamy im oddać w ręce nasz los – nawet w tej jednej dziedzinie? Podlega to jako żywo pod bodaj IV Prawo Petera. Mówi ono że wszystkie stanowiska jeśli są obsadzane na drodze awansu, są obsadzone ludźmi niekompetentnymi czyli takimi , którzy przekroczyli swój próg kompetencji. Świetny szewc awansując na brygadzistę może się jeszcze sprawdzić –ale gdy awansuje do poziomu inżyniera produkcji lub dyrektora nie mając właściwych kompetencji może tylko szkodzić. Innymi słowy awanse po linii zawodowej trwają do przekroczenia progu kompetencji – ergo każdy na każdym stanowisku jest niekompetentny. Jest to oczywiście wymysł satyryka, ale przeniesienie tej myśli na mechanizm wyborczy zmusza do zastanowienia się nad tym czy taki kandydat o którym mowa, jest na pewno obdarzony właściwymi umiejętnościami w nowym miejscu działania na rzecz radości społeczeństwa.

Marginesem a wręcz wynaturzeniem tego mechanizmu jest odwoływanie się do tak zwanego parytetu. Jak dla mnie Sejm, czy Rada Miasta a tym bardziej Senat mogłyby się składać z samych kobiet lub samych mężczyzn – byle byli oni sprawni i rozumni oraz przewidujący w czytaniu projektów Uchwał czy Ustaw. Automat przyciskający guzik – to dla mnie groźny gość. Takich trików można wymieniać więcej i zachęcam do ich wykrywania i …opisywania, ku ostrzeżeniu współobywateli.

Nie sadzę bym temat wyczerpał – ja go tylko postawiłem.