Spotkań promujących jakąś książkę jest sporo. Bywają też wystawy jednego obrazu. By jednak książkowa opowieść o dochodzeniu w sprawie jednej fotografii była ciekawa? To raczej powinien być przedmiot rozważań detektywa i to o ile fotografia stanowi ślad przestępstwa.

Okazało się właśnie, iż etnolog i pasjonat historii konkretnie gór, może swą pracą i jej owocem spowodować, że dochodzenie w sprawie jednej za to bardzo starej fotografii i opowieść o niej, prezentacja dokumentów i śledzenie wybierania ścieżki wśród przypuszczeń – może być czymś zajmującym, nawet dla kogoś nie pasjonującego się specjalnie górami i ludkiem tatrzańskim

Takim przypadkiem jest, jak się okazało, opowieść jaką usłyszałem będąc uczestnikiem promocji książki Mirosława Mąki „Najstarsza fotografia górali tatrzańskich”. Praca powstała nie tylko wysiłkiem Autora, ale też przybrała formę opracowania i książki za sprawą wsparcia finansowego Urzędu Marszałkowskiego, pomocą Stowarzyszenia Trzeciego Wieku – z Makowa Podhalańskiego i Fundacji im Marszalka Marka Nawary, która książkę wydała.

Promocja miała miejsce w Sali Konferencyjnej COTG (księgarnia turystyczna ul Jagiellońska 6) Oprócz Organizatorów z P. Moniką Karlińską – Nawarową, jako Prezesem Fundacji im. Marszałka Marka Nawary, specjalnymi gośćmi byli ludzie z Makowa Podhalańskiego, a towarzystwo słuchaczy uświetnili ex Rektor UJ – obecnie Senator RP Ziem Górskich – Profesor Stanisław Hodorowicz oraz ex Prezydent Krakowa obecnie Poseł – Józef Lassota. Obaj uczuciowo jak wiadomo związani z górami i ich ludźmi.

Autor – krok po kroku opowiadał jak dochodził do odkrycia, iż mówimy o najstarszej fotografii tatrzańskiej, o ustaleniu jej autora, a nawet o niezwykle uzasadnionych przesłankach identyfikacji niektórych znajdujących się na niej osób.

Pamiętajmy, że mówimy o połowie XIX w, Zakopane było wówczas wsią, która miała wielkie szczęście też i w tym, że proboszczem był nietuzinkowy zwłaszcza jak na tamte czasy ks. J. Stolarczyk z także, że w dużej mierze to za jego przyczyną wieś zaczęła być odwiedzana przez nietuzinkowych ludzi.

Jak się okazuje – dzisiejsza wiedza i żmudne odszukiwane dokumentacji – pozwoliło ustalić, iż ta fotografia pochodzi z pierwszego zakopiańskiego pobytu W. Rzewuskiego, wtedy młodego człowieka rozpoczynającego swoje, znów nietypowe jak na tamte czasy fotografowanie. Jak wiemy niebawem stał się On nie tylko znakomitym fotografem Krakowa ale też i postacią znaczącą w życiu społecznym miasta

Rok 1959 – ówczesna fotografia, to nie dzisiejszy cyfrak produkujący tysiące pstryków – a cała ciemnia i jej ówczesne wyposażenie na kółkach. Ekspozycja trwała w najlepszym razie kilkanaście sekund, a fotografowanie w terenie to ekspedycja na kilka furek i kilkunastu tragarzy. Cena jednej fotografii była taka, że bardziej opłacało się na jej podstawie wykonywać rycinę, a na jej z kolei podstawie wykonywać klocek rytowniczy, a ten dopiero służył możliwości publikacji na łamach gazety. Droga ta jak się okazało będąc kłopotem – jednak pozwala na dedukcję co do samego źródłowego zdjęcia.

Tytuł zdjęcia, o którym mowa „niedzielne czytanie” wydaje się dziś niezrozumiały. Dopiero gdy weźmie się pod uwagę to, co robił ks. J. Stolarczyk i jaka był osobowością wyjaśnia sprawę treści tego – jak na tamte czasy – zdjęcia reportażowego. Niedzielne czytanie – to nic innego jak dokument szerzenia oświaty, wiedzy o świecie, o naturze.

Na zdjęciu – żmudnymi działaniami archiwisty, poszukiwacza i co ważne etnologa Autor dowiódł, iż jednym z górali z tego – jak dowiódł najstarszego zdjęcia pokazującego górali takimi jakimi oni byli - jest Sabała a czytającym – najprawdopodobniej – jest sam ks J. Stolarczyk, który – też to rewolucja na tamte czasy – rzeczywiście bywało, że nosiła się po góralsku. Był z górali i był z nimi. Jak nietypowy to był człowiek świadczy Jego rola w założeniu wspólnoty – dziś byśmy powiedzieli wypasu i wykupu terenów tatrzańskich z rąk Austriaków, którą to historię znam z kolei z innych źródeł.

Musiało się wtedy nieźle kotłować w tym malutkim Zakopanym – miejscowości hutniczo – uzdrowiskowej.

Same paradoksy.

Mogę swą relację też zakończyć pewnym paradoksem.

Idąc na spotkanie spodziewałem się więcej. Myślałem, że będzie to książka o wielu autorach, wielu fotografiach, opisujących góry i górali tamtych czasów fotografiami wielu fotografów. Było o jednym autorze – W.Rzewuskim i w zasadzie o jednej, za to bez wątpienia najstarszej, fotografii.

Okazało się więc, że było to i tak więcej niż się spodziewałem. Było nie tylko o fotografii ale i etnografii i o tamtych czasach.

Czyli więcej.

Za co Autorowi i Organizatorom jestem wdzięczny.

  • warze_1.jpg
  • warze_2.jpg
  • warze_3.jpg