W demokracji, jak sama nazwa wskazuje – rządzi lud – demos. Tak naprawdę, ten ma w rządzeniu udział nazwijmy to okresowy i to tylko pod warunkiem posiadania przez demos świadomości swej faktycznej roli. Nie na darmo ośrodki polityczne faktycznie antydemokratyczne wciąż chcą dowodzić bezsiły wyborcy – co dla nich jest oczywistym atutem w zdobyciu władzy autokratycznej mechanizmem teoretycznie – demokratycznym. To taka wersja demokracji socjalistycznej. Czy na to demos da się nabrać – to poważne pytanie i pole do przeciwdziałania.

W demokratycznych wyborach wskazujemy ludzi, którzy zawodowo mają się poświęcić pracy nad reprezentowaniem naszych interesów w życiu społecznym. Każdy ma inne przekonania i interesy, a że liczba reprezentantów z natury i realiów musi być ograniczona - w demokracji mamy system partyjny, w którym każda partia grupuje jeden typ preferencji. Jest to stan naturalny a wszelkie opowieści o antypartyjności, są co najmniej naiwnością i utrudnianiem obrony przed totalitaryzmem. Każdy obywatel w wyborach oddaje głos na osobę i partię, którą uważa za najbardziej reprezentatywną dla swoich przekonań i interesów - i tak w końcu wskazuje partię lub partie rządzące. Potem wyborca mówi – sprawdzam. Przynajmniej – dla własnego interesu powinien tak zrobić, a rezultat zapamiętać.
Istotą demokracji jest więc porównywanie programów i możliwość rzetelnej oceny dokonań. Podział na rządzących i pozostających w opozycji jest istotą tego systemu, a starcie programowe stanowi o istocie procesu demokratycznego. Pozwala obywatelowi każdorazowo wskazać jakie działania mu odpowiadają – jakie zaś nie i jak chciałby widzieć, ewentualne zmiany programowe. To oddaje Mu realnie głos decydujący - wyborczy.
Z tego wprost wynika, że uchylanie się od porównania na płaszczyźnie programów jest nie tylko antydemokratyczne, ale też musi być uznane wprost za dążność do eliminacji partii konkurencyjnych metodami wykraczającymi poza cywilizowane zwyczaje i dążenie do siłowego dojścia do władzy, narzucenia swego nawet nie programu a swej władzy – ergo wprowadzenia dyktatury jedynie słusznej partii rozumianej jako konsorcjum koterii. To już ćwiczyliśmy i to z recydywą. Jeszcze mało? Skoro widzimy to, z czym dziś mamy do czynienia w wykonaniu totalsów - trzeba coś dodawać?
To wszystko są banalne wydawałby się stwierdzenia - truizmy
Jednak dopiero po przypomnieniu tychże i z ich perspektywy zobaczmy istotne znaczenie określenia dziś powszechnie używanego i co więcej też powszechnie – akceptowanego. To określenie – „totalna opozycja”. Opozycja to przedkładanie przeciwnych koncepcji Ich brak a w ich miejsce burdy i wkładanie kija w szprychy – nie tylko dowodzi pustki programowej ale i wykazuje na traktowanie wyborców jak pulpy, która nie ma niczego porównywać, ma tylko po prostu słuchać i automatycznie klaskać. To wprost wskazuje na zamiar rezygnacji z mechanizmów demokratycznych na rzecz chęci dojścia do dyktatury. I rzeczywiście – dyktator wie najlepiej = to ma być jasne, a lud – demos – może się w noś pocałować. I akceptować. To rozumiejąc trzeba wysoko ocenić upór dziś rządzących w stosowaniu mechanizmów demokratycznych, i aż nieraz absurdalny brak reakcji na burdy. Te – im dalej w las, tym lepiej pokazują doświadczeniem kto tu szanuje demokratyczny porządek, a kto wbrew temu co mówią o sobie – obrońcy demokracji – dąży do zamordyzmu. Upór i cierpliwość godne podziwu, a wcale nie tak znów powszechnie rozumiane.
Przyznaję – też używałem określenia totalna opozycja. Światło tego co zostało powyżej napisane okazuje jaka to wręcz manipulacja i – jednak dowartościowanie do rangi mechanizmu demokratycznego – kpiny z tegoż, oraz po prostu utrwalenie jako prawdy - zmyłki. Jak bowiem kogoś kto ewidentnie nie ma programu ponad jeden – odsunąć PiS od władzy – można nazwać opozycją.? Odsunąć – ale co my i jak chcemy robić inaczej i z jakim celem, to już nie jest pokazywane. Mamy tylko licytację z odpowiedzialnością za słowa, którą już w dni po wyborze wykazuje Prezydent Warszawy. To należy nie tylko zauważyć ale iż przyjąć jako informację. A w Krakowie jest inaczej? Betonowanie, już pokazywane projekty ciągu 3-go Maja, problemy z pomnikami – listę można przedłużać. A co mówiła Pani M. Wassermann – trzeba było uważać.
Destruktor – to nie opozycja. Działanie poza normami demokracji – nie pozwala destruktora nazwać opozycją, bo to przyznaje mu status działania w obrębie mechanizmów demokratycznych. Oswaja z kłamstwem. Totalnie – to całkowicie i bez wyjątku. Aż do przewidywalnej śmieszności. Na każdym polu i na ślepo – byle przywalić. Na cokolwiek – „tak” – automatycznie mamy uruchomiony klawisz – „nie”. Cel jeden – wyzucie wyborcy w tym głównie zwolenników z analizy faktów i argumentów. To to przecież samo w sobie niebezpieczne uruchamiałoby myślenie. A tu chodzi o wprowadzenie stanu emocjonalnego zafiksowania w bezrozumnej nienawiści, wbrew faktom. Ma zostać ulepiony idealny materiał ludzki, znany z przeszłości. Stan, który niesie zniszczenie i tragedię. Nawet gdy ten na chwilę zwycięży – to i zwycięzcom przyniesie nieszczęście. I nie tylko im.
Jestem człowiekiem techniki – czyli mam świadomość mych ograniczeń z zakresu głębszej wiedzy humanistycznej, posiadania narzędzi i umiejętności do analizy istoty i źródeł znaczenia słów, nazw i to w oparciu o historię myśli. Tym samym to, co znajduje się w obiegu – określenie „totalna opozycja” przyjmowałem jako coś, choć jawnie sprzecznego z cywilizowanym funkcjonowaniem polityki – to jednak jakoś opisuje realną sytuację, I tu z pewnym wstydem przyznaję, że dopiero humanista, człowiek wiedzy i analizy humanistycznej uzmysłowił mi jak uległem temu co przecież wcześniej znałem, o czym wiedziałem. Nie były przecież dla mnie zaskoczeniem i od dawna znam techniki lewactwa, które zresztą wyraźnie rozróżniam od lewicy,. Tymi cechami i technikami są np. 1/ mistrzostwo w przeinaczaniu znaczeń, 2/ opanowanie techniki czynienia zła pod przykrywkami dobra, 3/ latami praktyki opanowanie techniki manipulacji społecznej atomizacją społeczeństwa i generowaniem konfliktów a w końcu 4/ wiodące powiedzenie tow. Illicza – burżuj sam przyniesie nam sznur, na którym go powiesimy. Na atomizację i generowanie konfliktów w szczególności z tego zestawu – aż dziw – i ludzie prawicy się nabijają de facto współpracując z lewactwem. To oddzielny temat
A, że tak jest – właśnie na pokazanym tu przykładzie określenia „totalna opozycja” sam doświadczyłem.
I jest to dla mnie cenna nauka jaką pozyskałem od humanisty.
Zamiast totalna opozycja należałoby używać – totalni destruktorzy. Zresztą sprawę uznaję za otwartą – byle zmiana określenia odnosiła się do rzeczywistości a nie życzeń destruktorów życia politycznego. Jako człowiek techniki – tym silniej wołam – humanistyka do życia społecznego a też i gospodarczego jest nam niezbędna. Nazwiska owego humanisty bez Jego zgody nie ujawnię – RODO jakby nie było –lecz nic straconego.
A konieczność zastanowienia się nad używanymi określeniami to już jest konkretny i jako się okazuje – konstruktywny wniosek.
Pomaga w dochodzeniu do prawdy