Przez kilka wieków głównym gniazdowiskiem rodu tego pozostawała Ziemia Pińska, która okropnie w XVII w. ucierpiała od najazdu moskiewskiego, a także od band grasujących w czasie wojen i niepokojów społecznych. 5 sierpnia 1654 r. Jan Kazimierz, król polski, wystosował uniwersał, w którym nakazywał likwidację oddziałów grabiących pokojową ludność. Pisał monarcha: „Częste nas skargi z różnych mieysc, a osobliwie od obywatelów powiatu pińskiego dochodzą, że nayduje się temi czasy w państwach naszych nie mało takich, którzy uczyniwszy się rotmistrzami y kapitanami naszemi, bez listów naszych przepowiednich y bez uniwersałów hetmańskich, z chorągwiami chodząc, nieznośnymi zdzierstwy ubogich poddanych niszczą y pustoszą. Przeto my dalszemu ubogich ludzi utrapieniu y niszczeniu zabiegając, chcemy mieć, aby takowych, którzy by (…) po włościach chodzili y zdzierstwy się bawili, wszędzie jako swowolne kupy y nieprzyjaciół oyczyzny junctis viribus znosili y gromili konieczno”… („Akty izdawajemyje”…, t. 34, s. 14).

23 lutego 1655 r. monarcha zwrócił się ponownie do szlachty pińskiej: „Jan Kazimierz, z Bożey łaski król Polski, wielkie xiążę Litewskie, Ruskie, Pruskie, Mazowieckie, Żmudzkie, Inflanskie, Smoleńskie, Czernihowskie, a Szwedski, Godski, Wandalski dziedziczny król. Wielmożnym y urodzonym dygnitarzom, urzędnikom ziemskim y grodzkim, rycerstwu, szlachcie y wszystkim obywatelom powiatu pińskiego, uprzeymie y wiernie nam miłym łaskę naszą królewską.
Uprzeymie y wiernie nam mili! W tak nagłym y ciężkim Rzeczy pospolitey niebezpieczeństwie, gdy wiarołomny nieprzyjaciel moskwicin, złamawszy bezbożnie wieczne pacta bez żadney przyczyny, bardziey zdradą niźli męstwem, tak wiele województw y powiatów, zamków, fortec, miast, miasteczek, włości, szerokich dworów szlacheckich, tak w koronie Polskiey, jako y w wielkim xięstwie Litewskim, mając condictament z zdraycą rebellizantem naszym y Rzeczypospolitey Chmielnickim y wszystkim woyskiem Zaporowskim pozabierał; osoby duchowne, szlachtę y poddanych jednych w niewolę do Moskwy zapędził, się chrzcić nigdy nie słychanym w chrześcijaństwie sposobem musieli. A jeszcze się tym nie kontentując (…) wszystką na to obraca potęgę, aby ostatek W. Ks. L. łakomie y niesprawiedliwie pod się podgarnął, nie tylko z ostatnią zgubą W. Ks. L., ale z krzywdą Bożą y kościołów Jego świętych, profanując mieysca Bogu poświęcone, wykorzeniając wiarę świętą katolicką, nad co by żaden poganin y tym więcey nie mógł uczynić”.
W obliczu tych groźnych perspektyw prosił monarcha swe rycerstwo uchwalić na lokalnych sejmikach i na naznaczonym na kwiecień sejmie walnym w Wilnie nowe podatki i obmyślić środki „do dania prędkiego ratunku ojczyźnie” („Akty izdawajemyje”…, t. 34, s. 33-35).
Słuchając apelu monarszego Piotr Dostojewski, Lukasz Jelski, Samuel Godebski, Piotr Terlecki, Krzysztof Naruszewicz, Mikołaj Zakrzewski, Aleksander Tur, Teodor Kropiwnicki i inni szlachcice powiatu pińskiego 12 lipca 1655 r. na własną inicjatywę zwołali sejmik lokalny i dobrowolnie uchwalili znaczne dodatkowe podatki w celu uzyskania środków na odparcie agresji moskiewskiej, jak i stwierdzili obowiązek całej szlachty wzięcia powszechnego udziału w ruszeniu pospolitym. W tym wielce patriotycznym w brzmieniu dokumencie czytamy: „A że niektórzy panowie obywatele, nie dbając na prawo, często od pospolitego ruszenia unikają, ani żadnych ciężarów równie z drugimi pociągać nie chcą, tedy to zweryfikowawszy, który by tego pospolitego ruszenia wespół z nami odprawiać nie chciał, albo się jakimkolwiek sposobem od onego ochraniał (…) ma jegomość pan pułkownik nasz wespół z panem chorążym, po odprawieniu służby (…) na przyszłym da Pan Bóg seymie onego trybem woyskowym do publikowania y wytrąbienia podać.
A w tey służbie pospolitego ruszenia, aby się jako naylepiey disciplina militaris zachowała, żaden obywatel żadnych exactiey y exforsiey ubogim ludziom tak w ciągnieniu jako y w stanowisku czynić nie ma, ale się według prawa de proprio swoją żywnością się kontentować powinien będzie. Y owszem, każdy występny według artykułów woyskowych pro demento sądzony y karany być ma.
Które zgodne postanowienie nasze vigore przeszłego seymu utwierdzone, cale sobie zatrzymać deklarując, rękami własnemi naszemi podpisujemy. Pisan w zamku pińskim”… („Akty izdawajemyje”…, t. 34, s. 38-40).
Sprawy wspólne, państwowe i społeczne, ściśle się przeplatały z prywatnymi, osobistymi dramatami. 21 lipca 1660 r. „na urzędzie grodzkim w zamku grodzkim pińskim opowiadał, żałował y żałosną swą jego mość pan Jan Dostojewski, ziemianin grodzki powiatu pińskiego, w ten sposób zanosił manifestację: iż gdy w teraźniejszym 1660 roku wiarołomny krzywoprzysięzca moskal z rebelizantem kozackim w dobra powiatu pińskiego nieprzyjacielsko wtargnąwszy, one mieczem i og-niem wojował, gdzie po zrujnowaniu i samego miasta Pińskiego tegoż roku, m-ca lipca siódmego dnia na majętność żałobliwego i dwór jego w siole Zawid-czycach w powiecie pińskim, o pół mili od miasta Pińska będącym, niespodziewanie napadszy. W tym dworze wszystką majętność żałobliwego w swi-rnach, komorach, skrzyniach, szkatułach, pieniądze gotowe, złoto, srebro, cynę, miedź, szaty, ochędostwo i cokolwiek znaleźć mogli, do tegoż bydła 48 pogłowia, koniej pięcioro (…), kożuchów dwa, futro baranie chłopca ze sobą wzięli. Sprawy żałobliwego, różne listy, zapisy, obligi, kwitancye, dekreta, protestacye, dokumenta, kwity popisowe, podymne, poborowe i inne stare bardzo potrzebne munimenta czy zabrali czy też poszarpali. Na ostatek te całe sioło Zawidczyce, tak dwór ze wszystkim budowaniem dwornym, folwarkowym i gumiennym, tak też i poddanych żałobliwego domy, gumna, przy zabraniu do szczętu wszystkiego ubóstwa, funditus ogniem spalili i szkody żałobliwemu więcej niźli na trzy tysiące złotych polskich uczynili.
Żałobliwy tedy takową szkodę i zniszczenie do wiadomości urzędowej doniosszy, tę swą dla wszelakiej w przyszłe czasy potrzeby podał do ksiąg zapisać manifestacyę. Która jest zapisana”… („Akty izdawajemyje”…, t. 34, s. 159-160).
Z kolei Abram Dostojewski w kwietniu 1660 r. oskarżony został w Pińsku o najazd na majątek panów Tyszkowskich (Narodowe Archiwum Historyczne Białorusi w Mińsku, f. 1733, z. 1, nr 1, s. 89-90). Z drugiej strony, roku 1660 tenże Abram Dostojewski zaskarżył Kaspra Wiszniewskiego o pobicie czeladnika jego (Narodowe Archiwum Historyczne Białorusi w Mińsku, f. 1733, z. 1, nr 1, s. 187-188).
W lipcu 1660 roku utworzono specjalną komisję królewską w składzie Jana Ankudowskiego, Andrzeja Saczkowskiego, Jana i Fiodora Ostrowskich oraz kilku innych miejscowych szlachciców w celu udokumentowania tego, co pozostało po Pińsku po wypędzeniu wojsk moskiewskich. A więc: „Chodziliśmy po rynku y ulicach mieyskich – stwierdzali członkowie komisji – widzieliśmy domy mieyskie wszystkie tak rynkowe jako y uliczne w popiół obrócone y ogniem spalone. Tamże byliśmy w zamku y po mieyscach klasztornych, cerkiewnych, po mieyscach kramnych, widzieliśmy, że wszystko do szczętu ogniem spalone y funditus zniesione.
Tamże mieszczanie mienili, iż szpychlerz ratuszy w rynku stojący ten z sprawami różnemi na wolności wszelakie, z dawnych czasów od nayjaśnieyszych królów ichmościów świętey pamięci y teraz nam szczęśliwie panującego króla jegomości Jana Kazimierza, pana naszego miłościwego, nadane u służące, zgorzał; jakoż widzieliśmy tylko popielisko na tym miejscu.
Co wszystko pomienione panowie magistrat y mieszczanie miasta Pińskiego mienili być od nieprzyjaciela moskala y kozaków w teraźniejszym roku wysz mianowanym”… („Akty izdawajemyje”…, t. 34, s. 164-165).
Wojska carskie, przyciskane przez Litwę, cofały się na wschód paląc po sobie zwycięstwa na długie lata był skazany na tworzenie infrastruktury cywilizacyjnej od nowa. Tam zaś, gdzie planowali pozostać sami, dzieło zniszczenia przyhamowywali. Jak donosi jeden z dokumentów z 1660 r.: „Za Horynią nie palą, bo sobie po Horyni granicę zakładają” (tamże, s. 173).
Niejaki pan Jan Sochacki składał we wrześniu 1660 roku skargę przed magistratem pińskim: „Gdy y w Pińsk wiarołomni nieprzyjaciele Moskwa z kozactwem hultaystwem wpadli, przez cały miesiąc Juliy od niejakiego Andryana, moskiewskiego pułkownika, który nie mając w sercu bojaźni Bożey y przed oczyma nad niewinnemi ludźmi miłosierdzia, z woyskiem swoim ogniem y mieczem tameczny kray wypustoszywszy, konie, bydełko rogate y nierogate, owce, świnie, kury, gęsi że ledwo co się u kogo mogło przez ukrycie zostać, pozabierali, majętności powymęczywali y to wszystko podzieliwszy się (…) porozgoniali zdraycy kozacy y krzywoprzysięzkie chitre moskale”… (tamże, s.179). Spustoszenia wojenne były tak potworne, że nawet w trudnych czasach walk z najeźdźcą uznała Rzeczpospolita za rzecz konieczną zwolnienie mieszkańców Pińska na cztery lata od wszelkich podatków, by dać im możność stanąć na nogach. Jan Kazimierz w liście specjalnym stwierdzał: „Jeżeli komu, jako wiernym poddanym naszym, nie pojednokroć ogniem y mieczem nieprzyjacielskim zniszczonym, powinniśmy clementię naszą królewską, aby do fortun swoich tym snadniey przychodzić mogli, w takowym zruynowaniu miasto nasze Pińskie nie tylko od początku woyny z carem Moskiewskim przez ogień funditus spalone, mieczem wycięte zostawało, ale też y niedawnemi czasy od woyska Moskiewskiego y kozackiego splondrowane y wniwecz popalone, dostatki ubogich mieszczan y żydów tamecznych wszystkie pozabierane (…) na lat cztery od wszelakich podatków y ciężarów zwalniamy”... (tamże, s.181-182).

* * *
Jan Dostojewski razem z inną szlachtą powiatu pińskiego w roku 1660 zaniósł skargę do sądu ziemskiego o to, iż Iwan Wabiszczewicz Płotnicki razem ze swą żoną pokradli zboże wspólnie schowane przez skarżących się sąsiadów z obawy przed grasującymi bandami maruderów moskiewskich i rodzimych („Akty izdawajemyje”…, t.18, s. 402). W październiku 1660 roku na urzędzie grodzkim pińskim „opowiadał y soleniter protestował się jegomość pan Jan Dostojewski, ziemianin Jego Królewskiey Mości powiatu pińskiego, na ichmościów pana Mikołaja, rotmistrzem, a pana Krzysztofa, chorążym być mianujących się, Rowińskich, obywatelów województwa Nowogródzkiego, jako samych pryncypałów, o tem, iż obżałowane osoby, pospolitego przepomniawszy prawa, mając sobie na pomoc ludu służałego sobie samym znajomego niemałą gromadę, z któremi roku teraźniejszego 1660 miesiąca oktobra 22 dnia na majętność y dwór jegomości pana Kazimierza Pojeckiego nazwany Kutki w powiecie pińskim leżący, gdzie protestujący naonczas o niektórych swych potrzebach jako wierzyciela był, mocno gwałtem z okrzykiem, hałasem, strzelaniem najechawszy, samego pana Pojeckiego zbili, zranili, rzeczy y bydło zabrali. Gdzie y protestującego jegomość pana Dostojewskiego bezwinnie okrutnie obuchami zbiwszy z sobą gwałtownie wzięli y do miasteczka Dawyd-Gródka w powiecie pińskim leżącego zaprowadziwszy w gospodzie swey przez całą noc y dzień zawartą trzymali, więzili, despektowali, a potem łuk turecki z saydakiem srebrem oprawnym, z strzałami za złotych sto sprawiony, szablę ordyńskię w srebro oprawną za złotych czterdzieści, siekierkie srebrem oprawną za złotych dwadzieścia, czapkę sobolem obłożoną karmazinową złotych dwadzieścia pięć kosztującą bezprawnie gwałtownie odebrawszy, zaledwie zbitego y z tych rzeczy żałującego obebranego z więzienia zwolnili y puścili”... (Narodowe Archiwum Historyczne Białorusi w Mińsku, f. 1733, z. 1, nr 1, s. 460).
W końcu lipca 1662 roku ksiądz Benedykt Jurażyński, zakonnik klasztoru św. Dominika w Wasiliszkach, „otrzymał obelgę” od „pacholików” z oddziału królewskiego pułkownika Boguckiego, z którego to powodu złożył skargę w magistracie m. Pińska. Pisał, że „z klasztoru ichmościów oyców Franciszkanów pińskich drogą dobrowolną do krawca dla pewnych potrzeb szedł. Tamże tego pomienionego dnia czeladź (…) pana Boguckiego, będąc opiłemi, na koniach po mieście biegając, różne hałasy czyniąc, xiędza Jurażyńskiego, nikomu ni w czym niewinnego, pokory y wszelakiey submissyey pełnego, gromadnie potkawszy y końmi oskoczywszy, bez wszelkiey dania sobie okazyi y przyczyny, nie pomnąc na bojaźń Bożą y na zakon Dominika (…) na obelżenie stanu jego publice w mieście pośrzód białego dnia okrutnie kanczukami, szablami, obuchami po głowie, twarzy, rękach, grzbiecie y wszystkim ciele zbili, zranili, zakrwawili, srogie razy y rany pozadawali; y gdyby ludzie poważne y zacne jegomość pan Stephan Wiktoryn Tur, sędzia grodzki, y jmść pan Pokłoński, pisarz, y jegomość pan Roman Dostojewski nie nadeszli y onych prośbami nie hamowali, pewnie by xiędza Jurażyńskiego żywota pozbawili byli; jakoż odjeżdżając od żałującego zbitego, zakrwawionego czapkę, nóż y chustkę urwali y oszarpali”... („Akty izdawajemyje”…, t. 34, s. 239).
I znowuż jeden z listów królewskich brzmiał: „Respons od Jego królewskiey mości pana naszego miłościwego na instructią wielmożnych urodzonych senatorów, dygnitarzów, urzędników ziemskich, grodzkich, szlachty, rycerstwa, obywatelów powiatu pińskiego: urodzonym Philonowi Godebskiemu, sędziemu ziemskiemu, Romanowi Dostojewskiemu, posłom tegoż powiatu, dany w Warszawie dnia wtórego miesiąca września, roku 1664.
Oycowskim Jego królewska mość raczył przyjąć affectem wiernego poddaństwa trybut rycerstwa powiatu pińskiego, który przy powinszowaniu w niezmierzone lata szczęśliwego panowania, jak nayczerstwieyszego zdrowia, porównanie w sławie y wszelkiey szczęśliwości z nayszczęśliwszemi monarchami przez urodzonych posłów swych prezentowali Jego królewskiey mości. Wiadomo to jest bardzo dobrze Jego królewskiey mości, panu naszemu miłościwemu, w jakich obrotach y niebez-pieczeństwach od wyuzdaney swey woli chłopskiey zostawał ten powiat po wzięciu Petrykowa y Turowa, od którey y po dziś dzień nie będąc securus ustawicznie excubias agere musi, patrząc jeśli stąd nie powstanie jaka tempestas y one wcześnie tłumiąc, co że się przy łasce Bożey, szczęściu Jego królewskiey mości y odwadze rycerstwa powiatu tego (…) przyznawać Jego królewska mość raczy, że te heroiczne actiones rycerstwa powiatu pińskiego y ustawiczne pericula, którym powiat ten jest expositus, słusznie by miały serce jego pańskie do tey skłonić reflexiey, aby onych od pogranicza tamtego trzeciemi wiciami swemi na pospolite ruszenie nie odrywał, ale uważywszy majora pericula od potęgi moskiewskiey y zajedłości wiarołomnego tego nieprzyjaciela przeciwko państwom swoim; tudzież przed oczyma mając prawo o pospolitym ruszeniu na przeszłym seymie napisane, nie mógł Jego królewska mość y nie może wyświadczyć tey łaski powiatowi temu, o którą przez urodzonych posłów swych suplikował...” („Akty izdawajemyje”…, t. 34, s. 356).
W parę dni później rycerstwo wykrwawionej Ziemi Pińskiej podjęło na sejmiku 10 września 1664 roku uchwałę o natychmiastowym wystawieniu 100-osobowego oddziału wojskowego do walki z najeźdźcą carskim. Uchwałę podpisali m.in. Łukasz Jelski, Jan Karol Młocki, Arnolf i Kazimierz Giedroyciowie, Roman i Abram Dostojewscy, Stanisław Żeligowski, Andrzej Konstanty Godebski, Zbigniew Olszewski (tamże, s. 359-360).
W aktach Głównego Trybunału Litewskiego z lipca 1664 roku odnotowano skandaliczną sprawę czynnego obrażenia urzędnika sądowego przez jednego z szlachciców wileńskich. Mianowicie pan Krzysztof Rudomina zbił i okrwawił woźnego Trybunału Litewskiego pana Matyasza Sawaniewskiego. W zeznaniach świadków (członków trybunału) kilkakrotnie się przewija nazwisko Romana Dostojewskiego, członka Głównego Trybunału Litewskiego, który przyjechał do Wilna i stał tu w gospodzie na okres sesji. Odnośny fragment tego zapisu brzmi: „Drugi świadek, Andrzejowa Waśkowa w niebytności męża zeznała, iż o tym hałasie y takowym disguście panów Korsaków przez pana Rudominę słyszała, także jako y cały trybunał lżył, łajał y sromocił. Woźnego zbicia sama nie widziała, tylko jej napotem powiedziano, iż bił go y deptał nogami pan Rudomina y okrwawił. Y to słyszała, że czeladź pana Rudominy na potem powróciwszy do miasta strzelali, co tacto pectore stwierdziła.
Potem poszliśmy na przeciwek do kolegi naszego imć pana Dostojewskiego, gdzie gospodarz Jan Hilewicz powiedział: żem nie był na on czas w kamienicy (…). W teyże gospodzie sługa imć pana Dostojewskiego będący pan Budziłowski powiedział, iż zostawszy w gospodzie w niebytności pana mego, bo był on naonczas na skrutinii, słyszałem y sam oczema swemi widziałem ten hałas, jako pan Rudomina, na ulicy z karetą y końmi stojąc (rzecz się działa w Wilnie), łajał od matki, lżył y sromocił panów Korsaków y cały trybunał, nazywając szarpańcami. A gdy zakaz podał generał, tedy go bił, deptał nogami pan Rudomina y okrwawił. Którą furyą takowego sromocenia względem koła wszystkiego Trybunalskiego, gdy słyszał, sam imć pan Wołodkiewicz – sędzia ziemski Miński, na przeciwko gospody imć pana Korsaka będąc, u pana Samuela Oskierki – sędziego ziemskiego Mozyrskiego, rzekł mu wyszedłszy, że to źle o xięciu jegomości y kole wszystkim suspikujesz, gotowem o to z tobą czynić, i porwał się do szable na niego. A zatem jeymość pani Rudominina wypadłszy z karety y tak łając do woza wsiadł y pojechał. A czeladź powróciwszy strzelali. Y tak pomieniony pan Rudomina nie tylko na ten czas na wyjezdnym niestatecznie zachował się, ale dobrze przedtem częstokrotnie z okna na zniewagę pana naszego kolegi, wszemu państwu, cegłami y kamieniami rzucali.
Drugi sługa imć pana Romana Dostojewskiego, kolegi naszego, w teyże gospodzie w niebytności pana swego, który będący naonczas na skrutinii, – powiedział, iż y ja na conclusią tego hałasu z rynku przyszedłem naonczas, kiedy imć pan Wołodkiewicz – sędzia ziemski Miński, o honor całego koła trybunalskiego biorąc się, porywał do szable na imć pana Rudominę, a w tem czasie sama wypadłszy z karety, wzięła go z czeladzią, którzy na potem powróciwszy strzelali”… („Akty izdawajemyje”…, t.15, s.123-124).
W roku 1669 Abram Dostojewski zapozwał przed sąd kapturowy w Pińsku Józefa Boruchowicza w związku z tym, że ów nie chciał zwrócić złotego łańcucha, który szlachcic jako zakład zostawił u tego Żyda, pożyczając u niego w potrzebie 50 złotych. Sąd nakazał natychmiastowy zwrot zarówno długu, jak i łańcucha sobie nawzajem przez wadzące się strony („Akty izdawajemyje”…, t. 29, s.14-16).
30 września 1669 r. do ksiąg grodzkich pińskich wpisano następujące zeznanie: „iż teraźnieyszego 1669 roku miesiąca Septembra 27 dnia (…) tu w mieście Pińskim w gospodzie oglądałem na Boruchu Morduchajewiczu na nogach razy krwawe, plece pobite, także y żenie jego Gesi Leyzerównie po plecach, po rękach pobite razy, mianowali to, że pan Dostojewski bezprawnie wprzódy samą ułapiwszy zbił, więził, a potem związawszy do majętności Dostojewa zaprowadziwszy, okowawszy, tydzień więził, aż oblig na 90 złotych wymusił” („Akty izdawajemyje”…, t. 29, s. 24). Jan Dostojewski w 1697 r. podpisał od województwa sandomierskiego sufragię króla Augusta II („Volumina Legum”, t. 5, s. 426).