felekNie powiem nic odkrywczego, jednak dla porządku i postawienia problemu tak, by zobaczyć go bez złudzeń, należy chyba przypomnieć rzecz oczywistą.
Zawsze i od wieków narzędziami walki o opanowanie atrakcyjnych aktywów innego Państwa, innego narodu – było, obok używania różnych rodzajów oręża sięganie po różne formy i metody dezintegracji obrońców jako jedności spojonej do obrony. Najprostszymi były zawsze dezinformacja i skłócanie. Dezintegrację osiąga się różnymi sposobami a najłatwiej przez odrywanie kogo się da z atakowanej grupy, od podstaw stanowiących o jedności wspólnoty.

To skutecznie osłabia siły obrońców a przy okazji często można pozyskać dodatkowe siły działające na zapleczu. Powstaje prawie darmowa armia o sporej skuteczności działająca na rzecz agresora.
Ważne tu jest to, że podstawami każdej społeczności są wartości ją spajające jako wspólnotę. Te w obrębie jednej cywilizacji są wspólne, decydując o tym, że narody w niej pozostające mają podstawy do porozumienia się i współpracy. Nie oznacza to oczywiście dokładnie identycznego podejścia do tych wartości, ale one są, istnieją, są ważne. W naszej strefie cywilizacyjnej takimi podstawami są wartość życia, oparcie się na prawie pochodzącym od czasów rzymskich, podejście do prawa własności, do pozycji władcy itp. Zauważmy, że na przykład wszelkie rewolucje pierwsze co robiły i czym przyciągały jednostki o słabo ugruntowanych wartościach podstawowych – było podważanie i niszczenie wszystkich wymienionych tu filarów spoistości wspólnoty. W innych strefach na przykład władca ma status boski a życie pojedynczego człowieka ma niższą wartość niż nawet jego kaprys. Tak jest zarówno na dalekim jak i całkiem bliskim wschodzie.
Wracając na nasz grunt - jedną z wartości spajających nasze społeczeństwo jest podejście do życia a za tym i do pamięci o zmarłych. U nas zmarli żyją w naszej pamięci, dbamy o ich groby, mamy nawet groby symboliczne. I te sprawy są właściwie odcięte od problemu wiary lub niewiary w istnienie Boga. Zauważmy - nasi ateiści odwiedzają groby, mają swe obrządki przy pochówku i im właściwe formy szacunku dla zmarłych. W obrębie naszej kultury jest oczywiste, że każdemu przysługuje niezbywalne prawo odwiedzenia grobów i pamięci. Dla wierzących w Boga – modlitwy a niewierzących zadumy przy grobie osoby zmarłej, o której się pamięta, której brakuje.
Gdy to zostało powiedziane, proponuję z innej perspektywy zobaczyć to co cyklicznie (a ostatnio – dokładnie 18.01.22) dzieje się u stóp Wawelu, gdy do grobu swego brata i bratowej chce przybyć jeden Pan. Tyle, że nazywa się on Jarosław Kaczyński. Zauważmy fakt ten nie ma żadnej oprawy medialnej, nie ma o nim wcześniejszej informacji wręcz się dba o prywatność tych można powiedzieć – odwiedzin. Tyle, że mówimy o osobie poza dyskusją ważnej w Państwie i co tu dużo mówić, jednak poważnie zagrożonej szałem irracjonalnie wzbudzonej nienawiści – czego dowiodło morderstwo Marka Rosiaka. Zabójca wprost przecież wtedy wykrzyczał, że chciał zabić Kaczyńskiego. Tu nie ma kluczenia. Tak więc, nic w tym dziwnego, że Pan Kaczyński jest chroniony i nawet w sytuacji prywatnej idzie z obstawą. Innego wyjścia niema. Lecz podkreślmy, idzie prywatnie wtedy gdy ma ku temu prywatne powody i potrzebę. Wręcz unika by Jego odwiedziny grobu brata i bratowej nabierały charakteru publicznego, zwłaszcza – politycznego.
Skoro to sobie powiedzieliśmy stają się jasne co najmniej dwie kwestie wynikające z każdorazowej hucpy urządzanej przez grupkę – jak ich tu nazwać – trudno wręcz powiedzieć. Zadymiarzy, bojówkarzy opozycji czy coś takiego.
Pierwsza to ta, że to nie kto inny a oni właśnie, nadają tym odwiedzinom rys zdarzenia politycznego. Tak mają i już – emocje czy cel – obojętne. Widać - jak to Pani Janda mówi bez ogródek – nas…li mi, im .itd tyle, że może nie „na” a „do” głowy. Mają już wkodowane – omen nomen, że im silniej i bardziej absurdalnie najlepiej czyli w ich pojęciu atrakcyjnie, chamsko, tym lepiej, silnej się walczy. O co? Z kim? To już ich trzeba pytać w detalach, ale w sumie, i ale zawsze się powtarza jedno - o to, by było jak było. Innymi słowy zgodnie z interesem tych, co wtedy, gdy było jak było - na naszych aktywach, szansach i wprost pieniądzach i perspektywach - jak się to mówi - kręcili lody. I dziś, na przykład, w tym szaleństwie by było jak było - z okazji ewidentnie wywołanego przez Rosję kryzysu energetycznego, używanego jako formy wojny gospodarczej, możemy usłyszeć, że – należałoby wznowić kontrakt energetyczny z Gazpromem czyli zrezygnować z dywersyfikacji źródeł. Bo to ma dać stabilność. A w istocie daje Rosi kurek – o czym dziś się przekonujemy. Mało im? Widać nienawiść zaślepia, Mówią to ci sami politycy którzy zakładali nam taką obrożę blokując kontynuację budowy Gazoportu i alternatywnej nitki rurociągu.
Dla tych niby protestujących (bo przeciw czemu) spod Wawelu, a w istocie bojówkarzy często ochotników – im silnej i bardziej zdecydowanie czyli chamsko z łamaniem kodu kulturowego i im bardziej łamiąc prawo tym lepiej. W końcu stwarza to im szanse na zajęcie podium męczennika za sprawę. Czyż nie widać symetrii metod prowokacji do tych stosowanych na granicy wschodniej? Tam też po drugiej stronie granicy mamy atakujących prowokujących dziś już jasno też widać bojówkarzy (co prawda kryjących się za plecami żywych tarcz) innej sfery cywilizacyjnej.
I to jest właśnie coś co prowadzi nas do drugiej kwestii.
To szaleńcze opętanie i zapamiętanie w nienawiści wprost dowodzi wyzucia tych naszych bojówkarzy z zasad cywilizacyjnych. Te w ich pojęciu nie są tak ważne jako owo – za wszelką cenę podeptać, dopiec, blokować. Deptanie tych zasad już uważają za coś właściwego czego właśnie dowodzą blokując prawo do odwiedzenia grobu bliskich. Wszak do zasad naszej cywilizacji należy przecież szacunek do zmarłych i poszanowanie uczuć dla osób bliskich. Zauważmy jako ważne owo przyjęcie, że porzucenie zasad cywilizacji jest zasadne i usprawiedliwione, mało tego może być środkiem bojowym.
I w istocie, to jest kluczowy sukces każdego, kto chce użyć definitywnego i trudnego już do sklejenia rozbicia społeczeństwa jako broni. Trudnego i trwałego bo można składać, sklejać mając tą samą płaszczyznę rozmowy i wartości. To już nie są domysły a fakty. W końcu - podkreślmy - w innych ościennych Państwach opozycja w sprawie obrony granicy stoi murem z rządzącymi, bo tam Państwo samo w sobie jest wartością, której nie wolno utracić - a u nas poważna grupa - faktami i czynami - była i jest przeciwna tej obronie. Podobnie wszelkie reakcje opozycji oparte o programowe sypanie piachu w osie Państwa czy wręcz wprost formułowane postulaty ponownego jakoby koniecznego powrotu do uzależnienia energetycznego Polski od Rosji nie są niczym innym jak wprost świadectwem wyjęcia ludzi podejmujących takie akcje z poczucia wspólnotowego czyli rozumienia jego roli w spajaniu chęci obrony Państwa. Obrony nie partii a obrony interesów - bo o nich mówmy – geopolitycznych Polski, Ojczyzny. U tych ludzi już nieokreślonego Tegokraju. Dziś już tylko ślepy nie widzi, że i dla Niemiec i dla Rosji Polska ma być buforem – trenem utrzymywania bezpiecznego dystansu i polem wspólnej eksploatacji. Dowód? Zachowanie Niemiec wobec pomocy dla Ukrainy w obliczu agresji Rosji. Coś to przypomina. Nam na pewno ale czy tym zakręconym i zapiekłym w akcji plucia na odległość. Ci walczą o równość płci o jak im wmówiono – wyzwolenie od kaczystowskiego reżimu.
Pojechaliby na wschód albo i na zachód, by zobaczyć dwie możliwe znaczenia słów reżim i cenzura.
To co tu napisałem, z całą mocą dotarło do mnie ze szczególną ostrością dość dawno. Dokładnie w 2010 r gdy wtedy, zaprzyjaźniona przewodniczka po Krakowie napełniona po brzegi patriotycznymi frazesami z entuzjazmem do wartości patriotycznych zachęcała mnie do pójścia pod Kurię by protestować przeciw pochówkowi Pary Prezydenckiej. Tuż po śmierci i to w takim momencie nie tylko Pary Prezydenckiej ale właściwie znaczącej części elity RP.
Ona naprawdę nie rozumiała szerszego i fundamentalnego znaczenia tego co się stało nad Smoleńskiem.
Taką osobę wyłupano z poczucia interesu Narodu i znaczenia wspólnoty. Ta pani i dziś pewnie jest gotowa kłaść się krzyżem przed wejściem na Wawel. Co Ona nawija na uszy grupom zwiedzającym Kraków jako skarbnicę ważnych wartości i pamięci jak Państwo myślą. Czy jest racjonalne pozostawianie takiej dziedziny jak przewodnictwo tak naprawdę w rękach kolejnej kasty z korzeniami w czasach gdy w egzaminie przewodnickim decydowała ocena delegata w Komisji z Komitetu Wojewódzkiego PZPR – bo to tam zbyt często sięgają korzenie. Cały czas mówimy o wspólnocie i znaczenia jej spojenia na tych samych wartościach.
I nie tylko tak, takim ludziom już zostało.
Dlatego najwyższej rangi nadaję takim akcjom jak np. Murem za Polskim Mundurem. Też warta jest uwagi każda próba uzmysłowienia, że opozycji nawet nie tak zależy na zdobyciu władzy (bo wiedzą że szybko by ją utracili) – a na osłabieniu wspólnoty, bo sądzą - i tak im wmówiono, że jak zapanują inni im będzie dobrze.
Tak?
Jeśli zobaczymy jak w tych sprawach nasza historia tak ta sięgająca końca XVIII w jak i nawet przed, w czasie i po II Wojny Światowej zatacza koło to staje się pewne, że Ci poddający się opisanej metodzie niczego nie pojmują nawet z punktu widzenia swego interesu i perspektyw.
Dowiedzieli by ile ich poprzedników kosztowały podobne harce pod hasłami niby obrony wolności obywatelskich a w istocie rozbijania wspólnoty pod dyktando tych którym to rozbicie było na rękę. Także może tak by się zainteresowali tym jak kończyli targowiczanie. Nie tyle na ulicach Warszawy a w roli klientów u zaborców. Zaprzańców nikt nigdy nie szanuje a gratyfikuje tylko dotąd do póki są narzędziami. Potem pozostaje tylko upokorzenie i niesława. I to by było na tyle.

Feliks Stalony – Dobrzański Kraków 20.01.2022 r