Tym razem ?Emanacje?  zabrały nas do pięknego Dworu, tego wielkiego  sercem i sławą Polaka, wybitnego męża stanu na ówczesne czasy. Przed koncertem mogłam rozkoszować się   parkiem okalającym Dwór, w którym oczywiście nie zabrakło pięknie pachnących lip i rozległego stawu dla ochłody.

Tak ?nastrojona?  z przyjemnością  słuchałam koncertu na którym królowały serenady: Krzysztofa Pendereckiego i Antonina Dvoraka  oraz  w niczym nie ustępująca im ?Suita z Czasów Holberga? Edwarda Griega. A piękne brzmienie tych utworów zapewniła nam Orkiestra Akademii Beethovenowskiej na czele z koncertmistrzem gościnnym Marcinem Suszyckim. W  tym roku  Orkiestra  obchodzi swoje 10-lecie.

Program koncertu tak był ułożony iż swoją konstrukcją  nawiązywał do formy koncertu romantycznego, który jest zazwyczaj trzyczęściowy, z charakterystyczną  drugą częścią o nastroju nokturnowym. Tak więc Suita Griega i  Serenada Dvoraka w tym przypadku były jak pierwsza  i trzecia część wspomnianego koncertu, a Suita Pendereckiego  drugą częścią o charakterze nokturnowym. Należą  się słowa uznania pomysłodawcom tak zaaranżowanego występu  Orkiestry Akademii Beethowenowskiej. A wracając do wspomnianych utworów to pięknie brzmiący dźwięk  orkiestry  niósł z sobą poetyczność kantyleny, szczególnie w Suicie Griega,  przynosząc nam ukojenie. Czasami  było w niej słychać nutę rzewną, chociaż nie zabrakło też   żywiołowych  fascynująco brzmiących pizzicat. Natomiast Serenada Pendereckiego w swoim nastroju przypominała nokturn z charakterystycznym dla niego poetyckim nastrojem  ciemnej nocy. Tu głębią dźwięku byliśmy wprowadzeni w nastrój zadumy, jednak  czasami był on na tyle drastyczny, jakby dochodził do jakieś granicy  nieskończoności, a wszystko za sprawą solówki koncertmistrza Marcina Suszyckiego. Utwór ten sprawiał wrażenie niedopowiedzianego do końca dzieła, stanowiąc zagadkę intelektualną  dla nas , a nawet- chciałoby się powiedzieć- zaczepkę kompozytora. Trzecia część koncertu czyli  Serenada Dvoraka to znowu powrót do  śpiewnej kantyleny z  lekkością  wykonywanej przez  muzyków. Tu  też nie zabrakło żywiołowych pizzicat  tym razem wykonywanych na wiolonczeli. A  patrząc na całość koncertu to można by rzec iż wszyscy trzej kompozytorzy, wydawałoby się tak odlegli w czasie ,a jednak tak bliscy, dali popis  piękna jakie niesie z  sobą ich muzyka, dlatego też nie było końca owacjom na stojąco.

  • ijpad_1.jpg
  • ijpad_2.jpg
  • ijpad_3.jpg
  • ijpad_4.jpg
  • ijpad_5.jpg
  • ijpad_6.jpg
  • ijpad_7.jpg
  • ijpad_8.jpg
  • ijpad_9.jpg
  • ijpad_9a.jpg
  • ijpad_9b.jpg
  • ijpad_9c.jpg
  • ijpad_9d.jpg
  • ijpad_9e.jpg
  • ijpad_9f.jpg