Nie jestem alpinistą, a chęć wspinania się w górach widzę wyłącznie jako pasję a nie rywalizację sportową w sensie właśnie dowodzenia sobie nawzajem kto tu jest lepszy. To zmaganie się nie z kimś a z sobą. Do obłędu ryzyka życia. Jedynie co mnie przekonuję to słynna odpowiedź himalaisty na pytanie; dlaczego się wspinasz w górach? Bo one są. Wystarczy. Sport – jako zamiłowanie do wysiłku fizycznego do pokonywania swoich ograniczeń – tak. Wspinaczki nie liczyłbym do rywalizacji sportowej. Z prostego powodu.

Jak rywalizacja sportowa to na jednakowych warunkach – a tu? Co góra, co sezon, co dzień - warunki wspinania są inne. Drogi wejścia też. Dlatego jako obserwator poddaję pod wątpliwość miano rywalizacji też i w takich sportach jak tańce na lodzie czy nawet skoki narciarskie. W tych przecież dyscyplinach, subiektywna ocena jurorów, podmuchy wiatru w skokach - nie dają szans na realne zobiektywizowanie warunków. Choć przynajmniej s skokach – metry są metrami. Pozostaje tylko podziwiać ludzi. Wspinanie się, po długotrwałych wręcz potężnych logistycznych przygotowaniach, z postawieniem czasem – jak sobie wyobrażam – finansowo na jedną kartę nawet spraw zawodowych, rodzinnych wręcz bytowych, pokonanie strachu gdy siedzi się na belce rozbiegu skoczni mamuciej – to wszystko i tak dla mnie nie są wyobrażalnymi sprawami. A gdzie późniejsze wspinanie się w mrozie, przy którym zamrażarka to Karaiby ciepła, życie w codziennym wysiłku bez szans na dosłowny odpoczynek – to coś co też przekracza moją wyobraźnię. I choćby z tego powodu nie akceptuję oceny, że rezygnacja z wejścia zimowego na Narga Parbat jest porażką.

Dla mnie to olbrzymi sukces.

Co najmniej z dwóch powodów. Pierwszy miesza się z drugim w jedno – i są razem przedmiotem mojego podziwu.

Marzenie lat, bardzo długie przygotowania, logistyka , prawie gotowy do realizacji finał – i – natychmiastowa umiejętność rezygnacji z tego dla pójścia na ratunek. I to – jak łatwo sobie wyobrazić – z narażeniem życia i w wysiłku - jak mówią doświadczeni – na granicy wszelkich fizycznych możliwości i rozsądku. W ekstremalnych warunkach i wykonaniu – przypuszczam, co najmniej zbliżonym do wejścia na szczyt. Przekreślenie a możliwej jeszcze chyba wtedy kontynuacji swoich zamiarów. To władze kraju, na terenie którego rzecz miała miejsce, nie wypuściły śmigłowca by ratować himalaistę czekającego na ratunek na wysokości już niedostępnej w tej jednej akcji ratującej życie uczestniczki, która jeszcze zdołała zejść niżej. Następny dramat im zadany.

Chcieli potem iść dalej w górę, ale pogoda i ogólne warunki nakazały odwrót. Są tacy którzy powiedzą – porażka. Przecież w końcu - nie zdobyli.

Dla mnie – cała ta ekipa powróciła jako więksi zwycięscy niż gdyby na ten szczyt weszli, choć dla nich, chyba głównie się jednak liczy samo wejście. To co ja widzę jako zwycięstwo Oni widzą tylko jako normalność. Powiedzą – bywa i dodadzą – zanalizujemy błędy. Jakie błędy? Priorytet ratowania – oczywisty Bo po co poszli? Bo góra stoi – ma to związek z rozsądkiem? Słabo wierzę w analizę błędów. To okoliczności, a nie przygotowanie, logistyka czy przewidywania. Za następnym razem będą okoliczności – tyle, że inne. Okoliczności – to nie błędy. Są nie do przewidzenia. Potrafili sobie powiedzieć – pas. Taka machina, taki wysiłek – a rozum zwyciężył pasję. Podziwiam.

Mogą nawet nie widzieć, że są zwycięzcami z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze uratowali jedno życie, które wisiało na włosku. Nic innego nie jest ważne. Niestety i nie z ich winy nie uratowali kolegi – bo było to po prostu niemożliwe. Może – gdyby helikopter. Można tylko być wściekłym. Po drugie – potrafili sobie powiedzieć; ambicja wejścia – musi ustąpić przed rozsądkiem. To wielki profesjonalizm. Bez chojraczenia i samobójczego szarżowania. Cieszę się, że zostali uhonorowani przez Rząd Francji – a przykro, że nie docenia się ich w domu

To są – jak dla mnie – zwycięzcy.

Góra niby ich pokonała, a to oni ją pokonali – wyrwali jej jedno życie i nie dali jej się podpuścić do przekroczenia rozsądku, co było udziałem wielu, których - i to nie tylko ta jedna góra - rzeczywiście i na zabój - pokonała.

Wrócili zauważeni w zasadzie tylko przez najbliższych. I przez Rząd Francji.

Jeszcze na pewno pójdą – bo ta góra jest.

PRZECZYTAJ

 📝 Najnowszy artykuł
30 Maja 2025

Targowica rozproszona

felekTargowiczanie końca XVIII w należeli do warstwy, wedle wtedy istniejącego systemu politycznego, uprawnionej do wpływu na życie publiczne. Dziś byśmy może powiedzieli – formalnie należeli do elity. W ich pojęciu – Konstytucja 3-ciego Maja była zagrożeniem nie tylko ich praw ale i całkiem nieraz

...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 2 minuty i 55 sekund.)


30 Maja 2025

Targowica rozproszona

(186) Feliks Stalony - Dobrzański

Targowiczanie końca XVIII w należeli do warstwy, wedle wtedy istniejącego systemu politycznego, uprawnionej do wpływu na życie publiczne. Dziś byśmy...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 2 minuty i 55 sekund.)


28 Maja 2025

Prosty wybór…

(589) Prof. Grzegorz Górski

To co się dzieje od 2 – 3 dni w Polsce w związku z wyborami, z pewnością przejdzie do historii. I nawet nie dlatego, że wynik tych wyborów w sposób...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 3 minuty.)


11 Maja 2025

Co wynika z tekstu Polemika p. Anieli

(489) dr Feliks Stalony - Dobrzański

Nie da się pozostawić bez reakcji tekstu p. Anieli Langiewicz sprzed paru dni, który zresztą nie wiedzieć dlaczego zawiera w tytule słowo polemika....
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 7 minut.)


10 Maja 2025

"Człowiek, który się nie boi. Jest wojownikiem". Takiego Karola Nawrockiego nie znaliście! "Czuję się przez całe życie odpowiedzialny za Polskę"

(963) Redakcja wPolityce.pl

„Patriotyzm to jest właściwie tylko i wyłącznie i aż miłość do ojczyzny” - mówi Karol Nawrocki, kandydat obywatelski na prezydenta RP z poparciem...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 7 minut i 50 sekund.)