My, Polacy, jesteśmy bardzo niewdzięcznym narodem. Po plajcie komuny niemieccy inwestorzy włożyli swoje marki, teraz euro, w nasze zdeprawowane media, żeby uczyć nas demokracji. A ile przy tym musieli się nakombinować! Łatwo nie było, żeby uniknąć kłopotów wynikających z naszych uprzedzeń, musieli uzbroić się w cierpliwość, poczekać, aby odkupić nasze redakcje od Francuzów czy Anglików, albo wchodzić w spółki np. ze Szwajcarami. A tu teraz taka nagonka, że prawie cały rynek wydawniczy należy do nich! Cóż za niewdzięczność…

A poważniej, bo sprawa wcale nie jest śmieszna. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że opinię publiczną w naszym kraju kształtują właśnie Niemcy, którzy niemal całkowicie opanowali polski rynek prasowy, ogólnopolski i regionalny, a także po części radio, telewizję i informacyjne portale internetowe. Oczywiście w zbożnym celu, jak przed laty, dokładanie w 1994 roku tłumaczył w „Spieglu” Franz Xaver Hirtreiter z Verlagsgruppe Passau (VGP), kierujący wówczas „ekspansją” tego koncernu w byłych krajach tzw. ostbloku, chodziło o ratowanie podupadłych gazet. Np. „Robotniczej Gazety Wrocławskiej”, dziś „Gazety Wrocławskiej”, której właścicielem VGP stał się za pośrednictwem Szwajcarów.

Nie będę wymieniał wszystkich tytułów, bo musiałbym opisać cały polski rynek gazet regionalnych i lokalnych, opanowany różnymi drogami i sposobami przez Bawarczyków. Jak pisał niedawno „Nasz Dziennik”, pozostający jako jeden z nielicznych w polskich rękach, początkowo owa ekspansja dotyczyła przedwojennych terenów III Rzeszy, ale to było dawno. W miarę jedzenia, apetyt rośnie i obecnie VGP, w naszym kraju pod nazwą Polska Press, wchodząca w jej skład, ma pod kontrolą osiemnaście redakcji, od „Dziennika Bałtyckiego” i „Głosu Dziennika Pomorza”, przez „Nową Trybunę Opolską” i „Dziennik Łódzki”, po małopolski „Dziennik Polski”, „Gazetę Krakowską” i śląski „Dziennik Zachodni”. Co z tego wynika? Niby nic, bo przecież ich właściciele, jak zapewniają, nie ingerują w ich funkcjonowanie… Jak dalece „nie ingerują”, wystarczy prześledzić, jakie są ich sympatie polityczne i które z różnorakich organizacji znajdują posłuch i propagandowe wsparcie na łamach gazet VGP, od Platformy Obywatelskiej, przez „ruch społeczny” Komitet Obrony Demokracji po Ruch Autonomii Śląska. Dość prześledzić publikowane w nich teksty i komentarze. Podobnie jak springerowski, bulwarowy „Fakt” czy „Newsweek” dla tych lepiej wykształconych. Rzecz jasna, ich szefowie przekonywali o swej niezależności i obiektywizmie….

Znaczy, jest dobrze. Ale nie wszędzie. Dla przykładu, niewdzięczni Czesi zaczęli mnożyć problemu niemieckim, medialnym altruistom i w efekcie Verlagsgruppe Passau sprzedała w ubiegłym roku swą czeska spółkę Vltava-Labe-Press (VLP), wydającą m.in. ogólnokrajowa gazetę „Denik”, odpowiedniczkę wydawanego u nas przez VGP dziennika „Polska”. W czeskich rękach na powrót znalazły się także „Bles”, „Hospodarske noviny”, „Lidove noviny” i „Mlada fronta Dnes”. Nawiasem mówiąc, gdy nasz branżowy periodyk „Press” napisał, że Niemcy wycofali się z Czech, ponieważ „prasa nie jest już atrakcyjna”, Simone Tucci-Diekmann i Alexander Diekmann prostowali tę „nieprawdziwą informację”:

Wskazujemy, że pani Simone Tucci-Diekaman nigdy nie stwierdziła, jakoby przyczyną wycofania się Verlagsgruppe Passau z Czech była utrata atrakcyjności mediów drukowanych. Prasa drukowana jest dla Verlagsgruppe Passau niezmiennie atrakcyjnym polem rozwoju. Transakcja w Czechach ma wspomóc strategię rozwoju spółki na rynku polskim i niemieckim, a nie jak sugeruje artykuł jedynie na rynku niemieckim.

Jaka ma być „strategia rozwoju” VGP w Polsce, skoro poprzez Polska Press, oprócz dzienników regionalnych należy do niej około 70 tygodników lokalnych, kilkanaście bezpłatnych gazet miejskich „Nasze miasto”, oraz tygodniki ogłoszeniowe i dodatki telewizyjne – nie wiem. Medioznawca Hanna Karp skwitowała na naszym portalu krótko:

Tak wielka koncentracja (niemieckich koncernów) występuje jedynie w krajach Trzeciego Świata…

Po ujawnieniu nagrania rozmowy Pawła Grasia, sekretarza stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska, z biznesmenem Janem Kulczykiem o nieprzychylnym rządowi „Fakcie” (co, powiedzmy, „zbiegiem okoliczności” skończyło się nieco później zmianą redaktora naczelnego tego niemieckiego tabloidu), dr Karp skomentowała na temat wpływu właścicieli na należące do nich media, którego rzekomo nie ma:

Obecnie w kraju atmosfera jest dodatkowo podgrzewana przez czynniki unijne. Destabilizujące informacje nie muszą być wprost podane, wystarczy, że zostaną zasygnalizowane, że zostanie zbudowana atmosfera lęku i niepewności. Sam klimat strachu, już też wystarcza. Można wtedy masowymi nastrojami w kraju zarządzać na wielką skalę.

Innymi słowy, to co w samych Niemczech jest nie do pomyślenia, które w sposób formalnoprawny zabezpieczyły się przed kształtowaniem opinii publicznej przez zagranicę, w Polsce dzieje się całkiem legalnie. Co z tego może wyniknąć? Dr Karp posłużyła się następującym przykładem:

Wyobraźmy teraz sobie, że na przykład stacja radiowa, należąca do Bauera, czyli wielka rozgłośnia, o najwyższym wskaźniku słuchalności w Polsce, podaje informację związaną z kłopotami finansowymi dużego banku, mającego swoje oddziały w Polsce. Sytuacja na gruncie polskim w rzeczywistości nie musi być nawet groźna, ale informacje ta przez cały dzień zajmuje czołówkę w agendzie serwisowej stacji. Co następuje dalej? W efekcie może wybuchnąć panika, klienci banku X, mogą chcieć wycofać, np. swoje depozyty i to już wystarczy…

Pogłoski o zamiarach repolonizacji mediów przez tak niepopularny za Odrą rząd Prawa i Sprawiedliwości nie pozostają bez echa. Po ujawnieniu przez tygodnik „Do Rzeczy” skandalicznego nagrania Grasia z Kulczykiem, Ringier Axel Springer Polska zareagował oświadczeniem dyrektorki komunikacji korporacyjnej Agnieszki Obdachowskiej

Nie wchodzimy w dyskusję na temat spiskowej teorii, która jest całkowicie absurdalna…

Nikt, oczywiście, na nikogo „nie naciska”, to „fantazje”, a Peter Prior z Niemiec, przebywajacy w redakcji „Faktu” jest „niezależnym konsultantem”, który służył radą w… „rozwijaniu warsztatu dziennikarskiego oraz makiety dziennika”.

Bardzo to ciekawe, jak uczył rzemiosła ten nieznający polskiego niezależny konsultant nieznających niemieckiego żurnalistów „Faktu”…. Mniejsza z tym. Prior jest zaiste bardzo niezależny. Uczył także warsztatu dziennikarskiego w imieniu koncernu, z którym ma tylko taki luźny związek, Czechów, Węgrów, czy Rumunów itd., o jego dorobku donosiły także tamtejsze media, a nawet poświęcony został mu akapit w książce Iuliana Comănescu o medialnych przekształceniach pt. „Cum să devii un Nimeni”, co bodajże znaczy „Jak zostać nikim”. Ot, taki mało widoczny człowiek spółki Ringier Axel Springera do zadań specjalnych na terenie specjalnej troski tego koncernu… „Kto ma media, ma władzę” pisałem niedawno na naszym portalu o niemieckich wpływach na polskim rynku prasowym. Niemcy uratowali po upadku komunizmu nasze podupadłe redakcje przed plajtą i uczą nas demokracji oraz warsztatu dziennikarskiego do dziś. I bardzo chcieliby uczyć nas także w przyszłości. Nie dziwota zatem, że reagują na wszelkie pomruki „narodowo-konserwatywnego Prawa i Sprawiedliwości pod przewodnictwem Jarosława Kaczyńskiego” – jak napisał np. Sebastian Becker z Warschau na użytek portalu „Meedia” – dążącego do „masywnej przebudowy mediów” w Polsce. W jego opinii to, co się u nas dzieje, przypomina „czarny kabaret”, bo przecież: „Redakcje są kierowane przez Polaków, którzy robią jedynie to, co z ich punktu widzenia jest sensowne dla polskich czytelników. Choćby tylko z tego względu, że nie inaczej nie mogliby sprzedać swych publikacji”.

Pominę wywody Beckera na temat prezesa Kaczyńskiego, tak „sceptycznie przyjmowanego w Europie”. Autor odwołuje się pod podtytułem w jego tekście o „Bezgranicznych zarzutach” do „zachowującego opanowanie” koncernu Axela Springera, który jedynie „przypomina o zasadach w UE”:

Wierzymy, że Polska, jako członek Unii Europejskiej nadal będzie przestrzegała pryncypia demokracji i wolnego rynku

— miał powiedzieć bliżej nieokreślony rzecznik Springera. No, rzeczywiście, czarny kabaret. Czy my, Polacy, naprawdę jesteśmy tacy niewdzięczni? Ależ skądże, przeciwnie! Przecież kupujemy polskojęzyczne gazety niemieckich wydawców, słuchamy radia, oglądamy telewizję, w której mają udziały i korzystamy z należących do nich portali internetowych.

A i nasze firmy, bo nie tylko niemieccy producenci dóbr różnorakich w Polsce, czy sieci sklepów wielkopowierzchniowych robiące geszefty w naszym kraju Polsce, umieszczają w tych mediach swe reklamy, przecież nie za darmo. I biznes się kręci… Bo my po prostu jesteśmy wręcz ponadgranicznie gościnnym narodem…

Tekst ukazał się na portalu wPolityce 1 maja 2016r

PRZECZYTAJ

 📝 Najnowszy artykuł
11 Maja 2025

Co wynika z tekstu Polemika p. Anieli

felekNie da się pozostawić bez reakcji tekstu p. Anieli Langiewicz sprzed paru dni, który zresztą nie wiedzieć dlaczego zawiera w tytule słowo polemika. Porządkując pole rozmowy może od tego należałby zacząć. Polemika przecież to reakcja na jakiś pogląd a tekst pani Langiewicz jest serią zdań, opinii,

...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 7 minut.)


11 Maja 2025

Co wynika z tekstu Polemika p. Anieli

(275) dr Feliks Stalony - Dobrzański

Nie da się pozostawić bez reakcji tekstu p. Anieli Langiewicz sprzed paru dni, który zresztą nie wiedzieć dlaczego zawiera w tytule słowo polemika....
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 7 minut.)


10 Maja 2025

"Człowiek, który się nie boi. Jest wojownikiem". Takiego Karola Nawrockiego nie znaliście! "Czuję się przez całe życie odpowiedzialny za Polskę"

(568) Redakcja wPolityce.pl

„Patriotyzm to jest właściwie tylko i wyłącznie i aż miłość do ojczyzny” - mówi Karol Nawrocki, kandydat obywatelski na prezydenta RP z poparciem...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 7 minut i 50 sekund.)


09 Maja 2025

Polemika wyborcza

(298) Aniela Langiewicz

Moi mili z reguły piszę wiersze i są publikowane od czasu do czasu. Ale tyle się dzieje w naszej polityce jeśli chodzi o wybory prezydenckie, że...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 2 minuty i 24 sekundy.)


08 Maja 2025

Ośmiogwiazdkowa kawalerka. Bez kłamstwa ośmiogwiazdkowa koalicja nie istnieje

(501) Jerzy Szmit

„Operacja kawalerka” skierowana przeciwko Karolowi Nawrockiemu to przykład ośmiowiązkowego amoku, w jakim żyje ten odłam społeczeństwa. Wiedzą, że...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 2 minuty i 26 sekund.)