- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 3 minuty.
Brzmi ładnie, modnie i atrakcyjnie. Hasła; uczymy się zawsze, rozwijamy się, aktywizacja ludzi starszych i tak dalej, są chwytliwe, humanitarne i szalenie szlachetne. Czyż można w tym znaleźć coś na nie? Tak bez czepiania się a na zdrowy rozum.
Czy nie zauważają Państwo w tym jakiegoś kłamstwa, czegoś niewłaściwego?
Jak dla mnie w tym znajduję to, co dziś jest szeroko stosowane ? splątanie w jedno dobra i zła ? co umożliwia wykonywanie różnych operacji socjotechnicznych?
Zatrzymajmy się w euforii zachwytu i zobaczmy sprawę z nieco innej strony.
Podkreślmy ? nic nie ujmując z pozytywów tej formy aktywności ludzi starszych.
Zawsze rozwój i spoistość struktury społecznej, czyli również trwanie historyczne i podstawy bytu zapewniały obecne w życiu codziennym ciągłość pokoleniowa, przekaz doświadczenia i tradycji a także obecność narodzin, życia codziennego, choroby, cierpienia i śmierci w ich współistnieniu. Dziś młodzież, ludzie wieku produkcyjnego, starsi, chorzy, ludzie w stanach terminalnych ?to rozdzielne i w zasadzie izolowane światy.
Dla życia zawodowego, kariery i rozwoju bardzo istotny jest przekaz doświadczenia ? od starszych do młodych, którzy z kolei swoje obserwacje i nową wiedzę są w stanie przenieść pod rozwagę starszych, krótko mówiąc - decydentów. Dziś ten przekaz jest zerwany ? nie ma przepływu informacji i porównywania doświadczeń między rozdzielonymi ?klasami?
Dziś nie korzysta się z wiedzy starszych. Korzystać nie oznacza słuchać bezwzględnie. Korzystać to znaczy przyjmować i to rozważać, brać pod uwagę. Dziś doświadczenie jest lekceważone nawet w takich zawodach, w których jest ono podstawą dobrego jego wykonywania a co dopiero kierowania swym życiem. Strach dostać się w ręce pysznego lekarza czy prawnika ? i na to nie ma rady. Taki ktoś, kto nie przeszedł szkoły praktycznego terminowania u mistrza, co zawsze było podstawą konieczną poza wiedza książkową, nawet nie zdaje sobie sprawy jak jest szkodliwy i dla otoczenia i dla siebie samego. Płacze po jakiejś wpadce, przed którą nawet nie chciał się ustrzec. Na wszelkich studiach praktyki są w odwrocie, doświadczenia wykonywane na komputerze, a wyścig szczurów nie pozwala się przyznać, że czegoś nie wiem. Zapytanie o radę ? jest oznaką niekompetencji, a to może oznaczać utratę pracy. Trzyma się fason i grę pozorów w europejskie nazewnictwo. Na porządku dziennym są postawieni na czele zespołu pracowniczego młodzi, za to bezwzględni ludzie, dla których pojęcie budowy zespołu jest obce. Firmy, w których każdy pracownik ma świadomość ścieżki rozwoju i jest ona dla niego jasna, a od samego początku pobytu w firmie ma on swojego opiekuna ? są rzadkością. Tylko konkurencja się zastanawia nad źródłem sukcesów takiej firmy. W niej bowiem w zasadzie nie grozi wypełnienie IV ?go bodaj prawa Parkinsona. Jak wiemy wedle tego prawa ? każdy awansuje do przekroczenia progu swej kompetencji i w rezultacie każdy na każdym stanowisku musi być niekompetentny. Wypełnienie tej reguły jest początkiem końca każdej firmy. I rozwoju.
Jak z tego wynika, w obecnej sytuacji, wzajemnej izolacji zawodowej ludzi w różnym wieku, użyteczna byłaby raczej inna formuła niż uniwersytetu trzeciego wieku jako koncepcji zapełnienia czasu i dostarczenia swego rodzaju rozrywki intelektualnej dla ludzi już odchodzących. Należałoby raczej tworzyć coś w rodzaju Klubu ? bo nie sięgajmy już do pozycji uniwersyteckich ? w którym ludzie już powoli odchodzący a w pełni sprawni lecz systemowo wyłączeni z życia zawodowego i społecznego, mogli dzielić się swymi doświadczeniami z innymi ? młodymi i starymi, dla których Ich opowieść i doświadczenie byłoby ciekawe i przydatne. To nie byłaby nauka ? dla samego poznawania co oczywiście też dla starszego może być pasjonujące ? a nauka ? po coś, skierowana na Tych którzy będą mogli rozwijając się, a swą inną, nietypową wiedzę, wykorzystać.
Zgódźmy się, że perszeron idący z zaprzęgu ? bez szerszych horyzontów nigdy nie będzie kreatywny.
Mam więc i nazwę. Nie uniwersytet trzeciego wieku a międzypokoleniowa szkoła kreatywności. Bo z każdego pokolenia wielu aktywnych ma coś do opowiedzenia dla poszerzania świata innym. Wcale niekoniecznie trzeciego wieku. Kto ciekaw i chce niech słucha.
Do tego dodam jeszcze jedną informację ? na kreatywność ? nie ma pieniędzy, natomiast programy nakierowane na tworzenie uniwersytetów trzeciego czy piątego wieku są ochoczo sponsorowane grantami. To i ten kierunek generuje takie szkoło-cykle wykładowe.
Pytam się po co ? by starych czymś zająć? Szkolić należy młodych ? dodatkową informacją starych. Uniwersytety III- wieku chwalebne, lecz może od tych z III-ciego wieku należałoby coś wycisnąć dla społeczeństwa. Nawet tak tylko dla nawiązania, do złączenia w działaniu, różnych klas wiekowych i doświadczeń. To może być dla inżynierii społecznej groźne o tyle, że może wytrącić rodzaj pośredniej kontroli nad społeczeństwem obudzonym szerszymi horyzontami. Społeczeństwo odzyskałoby siły, które od wieków były motorem napędowym społeczeństwa
I co by wtedy zrobili inżynierowie dusz?
Napisałem na początku. Mam nadzieję, iż pokazałem jak za pomocą ładnie brzmiącej idei można zyskiwać zupełnie co innego.
Ja proponuje nie odwracać się od tradycji mistrz - uczeń, starszy ? młodszy.
I tylko tyle. Nie zamykać odchodzących w ich gettcie hobby i nieużyteczności .