- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 1 minuta i 35 sekund.
Czyżbym był nietolerancyjny? – zapyta każdy komu przyszłoby do głowy publicznie się przyznać choćby, że nie uważa za słuszne wprowadzanie parytetów tych w końcu na salach porodowych trudno się doszukiwać, że nie każda skłonność seksualna jest moralnie, a nie tylko obyczajowo, dopuszczalna, że w ogóle jest coś takiego jako dopuszczalność lub jej brak, że można a nawet należy pokazywać palcem beztalencia kryjące się za immunitetem tytułu artysta itd.
Myśląc o tych rzeczach zaważyłem naturalną dwoistość choćby nawet własnego przykładu. Tolerancji jako żywo i to praktyką, byłem nauczany od dzieciństwa. Mama – gorliwa katoliczka, chowu (przed wojną!) ss. Nazartanek - Ojciec prawosławny, zamieszkanie – tuż po wojnie - pomiędzy krakowskim Kazimierzem a Starym Miastem, sporo kolegów w klasie wyznania mojżeszowego (nie mówiło się młodzieży – Żydów), z polecenia Pani nauczycielki pochylone głowy przy przejściu wzdłuż muru starego cmentarza żydowskiego, stary jeszcze nie przemieniony w super knajpę Kazimierz, przygasłe wtedy Kościóły Bożego Ciała i św. Katarzyny, święta dwa razy w odległościach dwóch tygodni, ksiądz od Piotra i Pawła i ksiądz z cerkwi. To wszystko było razem, normalne i bez ekscytacji
Braku tolerancji, w dzisiejszym rozumieniu przymusowej akceptacji wszystkiego co ktoś wymyśli i do wierzenia poda, uczyła mnie - na każdym etapie kształcenia - wymagana ode mnie samodzielność myślenia i oczekiwanie nauczycieli, że będę używał, a nie tylko odtwarzał zdobywaną wiedzę.
Jest dla mnie też nie do przyjęcia, brak tolerancji dla moich przekonań.
Oczekuję po prostu tolerancji i szacunku dla mojej wiary i poglądów.
Tolerancji, a nie koniecznie akceptacji.
To jak w końcu, jestem tolerancyjny czy nie? Czy może jest tolerancyjny Pan Biedroń lub Grodzka a także ci, którzy każą mi zapomnieć o mojej historii na rzecz jakiejś innej jej wersji w wyzwolicielami w tle, którzy w wieloletnim niszczeniu naszej elity byli nawet skuteczniejsi od tych, od których nas ponoć wyzwalali – zniewalając.
I te pytania zadaję nie tylko dzisiejszym postępowcom obyczajowym i kulturowym lecz też tym nergalopodobnym, którzy swój brak tolerancji (w moim przekonaniu też i umiejętności oraz koncepcji) ubierają w szaty działań artystycznych.
Tym samym domagam się od tzw. tolerancyjnych, w dziś bezrozumnie używanym słowa „tolerancja”, nie tylko pokazania kryteriów uznania, że dane działanie czy traktowanie innych ludzi jest oznaką właśnie – tolerancji, ale też dookreślenia słowa kryjącego brak tolerancji czyli agresję – „artyzm”
No i czy na pewno „artyzm” stawia tfurcę (proszę nie poprawiać) ponad prawem.